Sacrum bardzo profanum
Jednym z najmocniejszych punktów kolejnych Festiwali Beethovenowskich jest wieczór nieznanych oper pod batutą Łukasza Borowicza. Nie inaczej było w tym roku.
Koncert tym razem był transmitowany z poznańskiej Auli UAM z udziałem orkiestry Filharmonii Poznańskiej i żeńskiej części Poznańskiego Chóru Kameralnego. Oba dzieła były też kameralne. Po pięciu latach Borowicz wrócił do Gustava Holsta: w 2016 r. pokazał warszawskiej publiczności Oberżę pod dzikiem, w tym usłyszeliśmy dzieło o kilkanaście lat wcześniejsze, z 1908 r. – Savitri. Kompozytor w tym czasie bardzo interesował się mitologią indyjską i napisał kilka dzieł z nią związanych, jednak te zainteresowania nie miały wpływu na styl muzyki, bardzo angielski. Savitri to historia wzięta z Mahabharaty i jest czymś pośrednim między mitem o Orfeuszu i Eurydyce i mitem o Alkestis i Admetosie. Tak jak w tym drugim przypadku, tu o męża, Satyavana, walczy ze Śmiercią żona, czyli tytułowa Savitri – i ostatecznie wygrywa. Muzyka jest bardzo dyskretna, co ciekawe – zaczyna się i kończy śpiewem solo. Soliści mają tu możność pięknie się wyśpiewać. W roli tytułowej wystąpiła Justyna Ołów, na którą zwróciłam uwagę jeszcze na ostatnim Konkursie Moniuszkowskim, a która jest obdarzona pięknym głosem i prawdziwą muzykalnością. Towarzyszyli jej doświadczeni śpiewacy: Krystian Krzeszowiak (Satyavan) i Mariusz Godlewski (Śmierć). Dzieło naprawdę wzruszające.
Sancta Susanna to dzieło z 1922 r., gdy Paul Hindemith jeszcze był pogrążony w świecie ekspresjonizmu – miało to się zmienić już niedługo. Pisząc jednak tę jednoaktówkę wciąż hołdował muzyce Richarda Straussa – Katarzyna Hołysz, wykonująca rolę tytułową. opowiedziała słuchaczom radiowej Dwójki w przerwie tego koncertu, że dlatego właśnie w tej muzyce tak dobrze się czuje: śpiewała już z powodzeniem w kilku dziełach Straussa (ja słyszałam ją kiedyś w Szczecinie w Ariadnie na Naksos). Opowieść przypomina tę o Matce Joannie od Aniołów, czyli jest to rzecz o zakonnicy opętanej erotycznymi fantazjami o Szatanie. Siostra Susanna jest ostrzegana przez koleżankę, siostrę Clementię, ale to niewiele pomaga, a w finale o Szatanie śpiewają już wszystkie zakonnice. Obie role są bardzo angażujące i zarówno Hołysz, jak Anna Bernacka (Clementia) i występująca w końcówce Anna Lubańska (Stara Zakonnica), włożyły w nie wiele emocji. Druga część więc była absolutnym kontrastem z pierwszą, ale też pozostawiła mocne wrażenie.
Jak kto nie słuchał, to bardzo warto.
Komentarze
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=ixPeY3k2VzA
Fajnego fortepianistę sobie Viktoria znalazła (on zresztą gra i na współczesnym, i współczesną muzykę).
W tej kategorii (HIP) dla mnie jednak bezkonkurencyjne jest to: https://www.youtube.com/watch?v=MRyzOVLq2BE
Ich komplet ma już 12 lat, ale jakoś nie pamiętam lepszego.
Pięknie też gra Alina, ale to już inna kategoria – ze współczesnym fortepianem.
https://www.youtube.com/watch?v=v5ZyrqXvydY
Za Ibragimovą nie przepadam. Nagranie Faust i Melnikova lubię, ale to Mullovej podoba mi się jeszcze bardziej 🙂
Ibragimova ma legiony wielbicieli nie tylko tutaj, więc odosobniony głos jednego Alinosceptyka… 😉 Mnie jej nagrania z Tiberghienem z WH wydają się tak cudownie zainspirowane, że chyba nie mam ostatnimi czasy specjalnych powodów sięgać po inne komplety (których jest przecież multum). Parę dekad temu słuchałem najczęściej Perlmana z Ashkenazym, ale też wtedy nie było wielkiego wyboru. A „Wiosenną” od dawna uwielbiam również z Olegiem Kaganem i Richterem. Miodzio.
Wrazenia muzyczne nie podlegaja przeglosowaniu …
Tak, „wielbiciele” to właściwe słowo; wielbiciel wielbi daną personę bez względu na okoliczności – czyli w naszym wypadku na to, co i jak muzyk zagra: i tak będzie super. Czyli taki rodzaj sekciarstwa. Co do mnie, pewnie mógłbym powiedzieć, że jestem wielbicielem pewnych konkretnych nagrań, ale na pewno nie żadnego wykonawcy całościowo 🙂
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=lL7e3vkvA3U
Zgodziłbym się bez targów z tak stanowczym i zmasowanym odporem, gdyby tylko wstępna uwaga padła вполне серьезно. A przecież choćby przymrużone oczko powinno zasugerować, że jest wręcz przeciwnie. Już samo to zwalnia mnie chyba z konieczności odnoszenia się do zarzutu sekciarstwa 🙂
Uważam, że że Ibragimova istotnie nie jest skrzypaczką dla wyznawców – bo ci preferują raczej inne młode panie (lub ewentualnie pana Garretta), ale właśnie dla wielbicieli. Licznych, ale i krytycznych. Tych, którzy przede wszystkim słuchają (czyli nie aż tak licznych jednak, jak by się chciało). I oczywiście słyszą, że chociażby w zalinkowanym nagraniu nie wszystko idealnie wyszło… Lecz wiedzą też, że gdzie indziej wyszło znacznie, znacznie lepiej, by nie powiedzieć… Nie kończę, bo wszyscy mamy w pamięci powiedzenie o gustach i kolorach. Albo tę o gustach i guścikach* 😉
* На всякий случай: такая шутка.
Oczywiście „to”, a nie „tę”.
Na kanale YT Deutsche Grammophon World Piano Day!
Off topic, dla wielbicieli talentu Kacpra Szelążka : do jutra można zobaczyć „Zaczarowamy pałac” Rossiego z opery w Dijon (produkcja covidowa).
https://operavision.eu/en/library/performances/operas/le-palais-enchante-opera-de-dijon
Cappella Mediterranea z Alarcónem mieli być w Krakowie na Misteriach Paschaliach za tydzień. Będzie nadany zamiast tego ich koncert, który odbył się w Genewie w 2015 r., z muzyką barokową z Ameryki Łacińskiej.
Nie wiem, czemu jeszcze nie włożyli wszystkich zmian na stronę festiwalu. A jest ich trochę. Ale i tak powinno być fajnie.
ścichapęk,
Wielbi się osobę, a wyznaje doktrynę – której ewentualnie jakaś osoba może być twórcą czy przekaźnikiem. Więc tutaj to rozróżnienie nie ma zastosowania – artyści, o ile nie tworzą jakiejś interpretacyjnej ideologii, mają wielbicieli 🙂
Swoją drogą ciekawe, jak wielbiciele Ibragimovej wypadliby w ślepych testach…
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=usC6Ly8_MSo
Hoko,
nie jam przecie wyjechał z tym sekciarstwem – wyznawcy są tylko prostą jego konsekwencją.
Czy powiedzmy (przywołany wyżej) David Garrett, biegający z obnażonym torsem pośród piszczących z zachwytu dames, tworzy jakąś interpretacyjną ideologię (skrzypeczki w ruchu?), nie mnie oceniać 😉 Podobnie Vanessa-Mae.
Jeśli zaś idzie o proponowane testowanie wielbicieli Aliny, osobiście może leciutko bym się go obawiał, ręczyłbym jednakowoż za świetny wynik zarówno Pani Kierowniczki, jak i red. Magdy Łoś.
Ręczenie ręczeniem… – gadaj, ile byś pieniędzy postawił 😀
Zazwyczaj w takich sytuacjach stawiam dolary przeciwko orzechom…
Dużo dolarów, Kloss 😀
Orzechy chodzą po dolarze za kilo. Ale może jeszcze się zastanów i np. posłuchaj archiwalnych Trybunałów Dwójki 😆
O tak, dobre na podreperowanie nastroju. Jakżeż oni (z reguły) celnie trafiają 😉
Do wydań (zwłaszcza) skrzypcowych powinni więc chyba zdecydowanie częściej zapraszać wspomnianą wyżej dwójkową Panią Redaktor – której przy okazji tych kornych pochwał życzę dużo zdrowia.
Z tego, co pamiętam, Magda Łoś w szkole muzycznej była na skrzypcach 😉