Co słychać w Pradze
Ano to, co zawsze w maju – rozpoczęła się Praska Wiosna. Większość koncertów odbywa się online, tylko inauguracyjny i parę innych – hybrydowo. Można je wciąż oglądać.
Inauguracja, jak już wcześniej wspominałam (powtórzona następnego dnia), była wyjątkowym wydarzeniem. Co roku przy tej okazji zostaje wykonany cykl poematów symfonicznych Bedřicha Smetany Moja ojczyzna w sali jego imienia. Planowano wcześniej, że zagra je w tym roku Rundfunk-Sinfonieorchester Berlin pod batutą Vladimira Jurowskiego, jednak przyjazd tak tego, jak i kilku innych zespołów zagranicznych (m.in. LSO pod Rattlem, Ensemble Correspondance Sébastiena Daucé, Symphonieorchester des Bayerischen Rundfunks, Budapest Festival Orchestra, Mahler Chamber Orchestra czy Klangforum Wien) okazał się niemożliwy. I wymyślono świetną rzecz: żeby do tego zaszczytnego zadania zatrudnić Collegium 1704 pod batutą Václava Luksa. Nie było to zresztą pierwsze na festiwalu wykonanie tego cyklu na instrumentach historycznych (prymat przypada tu London Classical Players pod Rogerem Norringtonem, którzy dokonali tego w 1996 r.), ale pierwsze takie pod czeską batutą – zespół, choć też oficjalnie czeski, jest, a w każdym razie w swej zwiększonej formie na tym festiwalu był, międzynarodowy.
W krótkiej rozmowie przed koncertem Luks powiedział ciekawą rzecz: o ile w muzyce barokowej czy klasycznej, którą uprawiają na co dzień, różnice między wykonaniem „historycznym” a „współczesnym” jest bardziej oczywista, o tyle romantyzm wydaje się nam bliższy, ale to wrażenie pozorne, ponieważ w rzeczywistości romantyczne koncepcje są również zupełnie inne, a grając dziś mamy świadomość, że gramy dla dzisiejszej, nie ówczesnej publiczności. Co frapuje w tym wykonaniu, to inne brzmienie orkiestry niż to, do którego się przyzwyczailiśmy: instrumentów smyczkowych ze strunami jelitowymi oraz instrumentów dętych z epoki. Kiedy słucha się tych poematów, szczególne wrażenie wywiera łagodniejsze od współczesnych brzmienie klarnetów, fletów czy obojów – to zupełnie inna jakość. Przy tym Luks jest tak dynamicznym dyrygentem, że ta muzyka jest pod jego batutą ogromnie żywa, wyrazista (jak każda inna zresztą). Można ją w pełni docenić i odkryć na nowo.
Pierwszy tydzień festiwalu to przede wszystkim finały konkursu Praska Wiosna na kwartet smyczkowy oraz dla pianistów (triumfowali Koreańczycy), ale też kilka koncertów. Na razie wymienię te, których zdążyłam wysłuchać: absolutnie balsamiczny występ Huelgas Ensemble Paula van Nevela z muzyką Josquina Desprez (w pustym Kościele św. Anny na Skrzyżowaniu) oraz recital Garricka Ohlssona w również pustym Rudolfinum.
Pianista przyjeżdża do stolicy Czech już prawie 50 lat i jest to zdecydowanie jedno z tych miejsc, gdzie przyjeżdżać lubi i gdzie jego lubią. Program w tym roku dobrał wyłącznie XX-wieczny i słowiański. Prawdę powiedziawszy nie usatysfakcjonowały mnie te wykonania w pełni. Zaczął od III Sonaty Szymanowskiego – to utwór jeszcze dla niego świeży, grał go z nut. Przyciężkie to było, brakło polotu, wydobycia ważnych linii. Co tu gadać – jak się zna wykonanie Anderszewskiego… Również zbyt ciężka była VIII Sonata Prokofiewa (którą z kolei gra od dzieciństwa niemal) – wciąż mam w pamięci dwa wspaniałe wykonania z ostatnich czasów: zadziorne i bardzo rosyjskie Avdeevej oraz absolutnie baśniowe – Kate Liu. Stosunkowo więcej zrozumienia odczuwało się w sonacie Z ulicy Janáčka (choć oczywiście i tu wolę Anderszewskiego), swobodnie czuł się w utworach Skriabina, ale też chciałoby się tu więcej finezji (i w tym wypadku słyszało się wiele dobrych wykonań…).
Cdn. oczywiście.
Komentarze
Do tematu Collegium 1704 jeszcze dodając: ten wspaniały zespół ma wystąpić na festiwalu Sopot Classics – w zeszłym roku nie mógł dojechać z wiadomych powodów. Oczywiście nie będzie grał Smetany, ale bliższy sobie repertuar 🙂
Bardzo dobra wiadomość. Mam nadzieję, że Collegium 1704 faktycznie dojedzie na Sopot Classics:-)
A odnośnie Piotra Anderszewskiego, chyba nikt jeszcze nie linkował tutaj jego rozmowy o Bachu, którą przeprowadza z nim, w ramach swojego cyklicznego programu, Jean-Guihen Queyras:
https://app.idagio.com/live/event/jean-guihen-queyras-bach-cello-suites-suite-6-gavottes/?utm_medium=social&utm_source=social-fb&utm_campaign=BachCelloSuites&utm_content=LiveChat
(PA dołącza ok. 20:15 minuty)
I jeszcze na łamach mojego ulubionego ostatnio Wydawnictwa Próby refleksja Ewy Bieńkowskiej o niedawnym hamburskim koncercie PA:
https://wydawnictwoproby.pl/piotr-anderszewski-w-hamburgu/
Pani Bieńkowska już w pierwszym zdaniu zrobiła dwa błędy 👿 PA nie zagrał 24 preludiów i fug z II tomu WK, tylko tyle, co na płycie, czyli połowę – 12. Ponadto Wohltemperiertes Klavier nie oznacza „dobrze strojonego klawesynu”, bo Klavier to nie klawesyn, tylko po prostu klawiatura.
Pozwole sie niesmialo wtracic:
(Das) Klavier to dowolny (w czasach Bacha) instrument klawiszowy.
Klawiatura zas po niemiecku to (die) Tastatur, rzadziej (der) Klaviatur.
jrk (jako pedant)
🙂
Dodam, że jeśli już ktoś chce – skądinąd słusznie – deklinować imię Monsaingeona, to w żadnym razie nie powinien tego robić wedle wzorca odmiany Giordana Bruna 😉
Brunona? 🙂
„Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.”
Natchnąłeś mnie na Miłosza Ścichapęku. Zupełnie nie wiem, skąd Ci się ten Giordano Bruno wziął akurat teraz, ale się wciągnęłam. I u nas znów pełne tawerny. Pytanie, czy należy się bać inkwizycji.
A co do pani Bieńkowskiej, to będę bronić tekstu. Podoba mi się ta osobista opowieść o koncercie i przywiązaniu do Bacha. Mogę być jednak nieobiektywna, bo niedawno przeczytałam książkę tejże pani eseistki „Po co filozofowi religia. Stanisław Brzozowski, Leszek Kołakowski” i wielce mnie zaciekawiła, zwłaszcza część dotycząca, nieznanego mi do tej pory, Stanisława Brzozowskiego.
Tak, wyłącznie Brunona 🙂
Czyż można nie wielbić tego wiersza?
„Są melomani, którzy zbierają wszystkie dostępne nagrania ulubionych utworów, mogą posiadać ich kilkanaście”.
Póki nie poznałem pianofila, mnie również się wydawało, że kilkanaście to już raczej maksymalnie. I dopiero on stał się dla mnie żywym dowodem, że można ich mieć STO kilkanaście 🙂
Dodajmy, że liczba WSZYSTKICH nagrań takiej na przykład IX Symfonii Dworzaka zbliża się już chyba do sześciuset – zatwardziali kolekcjonerzy mają więc coraz trudniej…
Tutaj cos co znalazlem na jutubie a propos „Klavier” albo „Clavier”. Bardzo dobre, imho:
https://www.youtube.com/watch?v=Y25G0W2NiQQ
Och, jakie absolutyzowanie arbitralnych ustaleń poprawiaczy języka! :zgroza: Do klasy Bruno — Brunona zalicza się ok. 9 wyrazów (Cycero), do klasy Bruno — Bruna ok. 40 (Cyrano, Giordano), a masa językowa swoje robi. Mamy tendencję do używania dominujących form.
Mogła Konopnicka, mógł Boy-Żeleński i Miłosz pisać Bruna, może w ten sposób odmieniać p. Bieńkowska. A jej esej niezbyt mi się podobał…
Książka Miłosza o Brzozowskim bardzo 🙂 A najbardziej Walickiego.
Boję się policzyć ile mam nagrań Święta wiosny, ale ze smutkiem myślę o tych, których już nie mam, np. Swietłanowa.
Nie wiedziałam, że Miłosz też pisał o Brzozowskim, a tu faktycznie esej „Człowiek wśród skorpionów. Studium o Stanisławie Brzozowskim”. Miła niespodzianka.
O tak, co tam arbitralni jajogłowi poprawiacze i ustalacze, dzielący włos na czworo i szukający dziury w całym. Korpus prawdę ci powie! Suweren nie myli się nigdy, to Jego głos jest ultima ratio. Skoro On tak pisze (podobnie jak autorka „Roty” oraz mój ukochany dziadunio, niestety już nieżyjący), to wy, przedstawiciele samozwańczych pseudoelit, lepiej zamilczcie…
Autorka ma prawo napisać, jak się jej żywnie podoba, ale przyzwoita korekta (czy jak ją zwał) nie ma prawa jej tego puścić.
Nagranie Swietłanowa jest dostępne w paru znanych mi serwisach streamingowych, więc w tym wypadku dość łatwo się pocieszyć (nawet za darmochę, choć wtedy jakość przekazu spada).
Frajdo, tak na marginesie: jedyne oficjalne wydanie za PRL-u było ocenzurowane, więc lepiej sięgnąć po inne – na szczęście jest ich niemało 🙂
Masz na myśli esej o Brzozowskim? Dobrze, poszukam. Mamy taki dysonans opinii o PRL-u w domu. Ja uważam, że dla kultury była to lepsza epoka niż nasz kapitalizm, bardziej uduchowiona, ludziska więcej czytali. Ostatnio się nawet wsparłam na opinii artysty Lecha Majewskiego, który ma podobne zdanie. Ł. natomiast twierdzi, że to obraz fałszywy, bo nic nie jest w stanie usprawiedliwić cenzury literatury.
Hihi. PRL wiecznie żywy. A im kto dalej od niego, to ma o nim lepsze zdanie… Dochodzi do tego, że młoda lewica (nie chcę tu używać żadnych przezwisk) uważa, że był wtedy raj, wszyscy mieli mieszkania i wczasy… Boję się, że kiedy ci, co pamiętają, odejdą, ten idealny obraz zastąpi prawdziwy. Szybkim krokiem ta młodzież do tego zmierza.
To, że ludziska więcej czytali, to prawda, ale był to jeden ze sposobów oderwania się od syfu dnia codziennego. Tych sposobów było więcej, stąd częste pięknoduchostwo. Kultura była reglamentowana i spod lady. To takie dobre jest?
Tyle że ze strony tej samej lewicowej młodzieży słyszę też ostatnio wyrazy pogardy w stosunku do czytelnictwa. Nie jestem w stanie zrozumieć, o co im chodzi. – Ok, boomer – usłyszałabym zapewne w odpowiedzi.
Tak, Frajdo. Choć – o ile dobrze pamiętam – „Ziemi Ulro” też to dotyczyło.
Lech Majewski jakoś nie należy do moich ulubieńców, zdecydowanie wolę Janusza – zwłaszcza dawniejsze filmy 😉 Za PRL-em i ja nigdy nie płakałem, może też dlatego, że się w nim trochę nażyłem (acz krócej od PK). Jeśli zaś chodzi o literaturę, nie było jednak najgorzej również z tej racji, że – przynajmniej od czasów późnego Gierka – mieliśmy tzw. drugi obieg. Tanio nie było, czasem bez lupy ani rusz, ale ileż się wtedy nakonsumowałem tego zakazanego owocu 😀
Kto to jest boomer?:-) Nie wpisuję się widać w lewicę, a zwłaszcza młodą:-)
„Ziemi Ulro” nie, ale „Zniewolony umysł” mamy z drugiego obiegu, wydany przez …Niezależnie Wydawnictwo Chłopskie, a następnie przedrukowany przez Instytut Literacki w Paryżu. Stanowi już obecnie jedynie wartość pamiątkową, bo tak drobnym drukiem, że z trudem da się to czytać.
Twórczości Janusza Majewskiego nie znam, natomiast Lecha bardzo lubię za jego filmy o malarstwie i erudycję. Wydał ostatnio książkę „Ukryty język symboli”, w której się tą erudycją, wzdłuż i wszerz, popisuje, nieco megalomańska. Ale filmy, zwłaszcza te o sztuce, takie jak „Ogród rozkoszy ziemskich”, czy „Młyn i Krzyż” bardzo warto.
„Zniewolony umysł” pierwsza u nas wydała NOW-a (jeszcze przed Noblem). Mam to do dziś. Publikacja NWCh jest już ponoblowska, ale wszystkie kolejne rodzime przedruki (oczywiście wyłącznie podziemne) opierały się jednak na wydaniu Instytutu Literackiego – w odwrotną stronę byłoby to, Frajdo, niemożliwe 😉
Tak, wydanie jest z 1981, a Nobel w !980. Tak, mało wiem o funkcjonowaniu wydawnictw w PRL-u. Myślałam, że najpierw wydało NWCh, a potem Instytut Literacki czyli kolejność bliska współczesnej, a jednak nie:-)
https://www.miejski.pl/slowo-OK+Boomer 😈
Ale czemu kol. Ścichapęk nie daje argumentów tylko obdarza kogoś — mnie?? — inwektywami? 🙂 Dane liczbowe akurat ze Słownika gramatycznego języka polskiego, a korpus oczywiście nic nie powie, nie umie mówić, ale jego analiza może prowadzić interpretację.
Nagrania Swietłanowa łatwo posłuchać, ale ja tęsknię za płytą, czarną, z napisem cyrylicą Melodia. Wszystko było cyrylicą. Nawet tak mówią o brzmieniu orkiestry. Może płyta jeszcze jest w bibliotece, do której ją oddałem…
Rosyjskie winyle – obok może bułgarskich – to ostatnia rzecz, za którą bym tęsknił (pewnie zbyt często trafiałem na wadliwe egzemplarze albo po prostu podłej jakości masę), ale wiadomo: na wkus i cwiet…
No i chyba muszę sprawdzić w słowniku wszystkie możliwe znaczenia „inwektywy”, bo najwyraźniej któreś mi umknęło 😉 A swoje dotychczasowe argumenty uważam rzecz jasna za mocne, a nawet nieodparte 😀
Rosyjskie? Radzieckie?
PK, dzięki za boomera. To do mnie też już można tak powiedzieć:-)
A tymczasem dobra wiadomość: odbędzie się przeniesiony z zimy festiwal Łańcuch XVIII.
http://www.lutoslawski.org.pl/pl/event,241.html
Dwa pierwsze koncerty niestety wyłącznie online – a właśnie na nich chciałabym być… 🙁
@Frajde – można, ale tylko jeśli się naprzykrzasz „młodym”. W moim odczuciu stan bycia boomerem nie jest permanentny, tylko w danej sytuacji. 😎
Co do czytelnictwa…
( https://wyborcza.pl/7,75968,27029624,falszywy-kult-czytelnictwa-nie-dajcie-sobie-wmowic-ze-jesli.html )
Cóż, myślę, że za jakiś czas umiejętność czytania i pisania przestanie być potrzebna w ogóle. Technologia speech to text idzie do przodu, więc pisać nie muszę; wiele programów mogę poprosić o odczytanie dowolnego tekstu, więc czytać też nie muszę…
Robimy w życiu tyle rzeczy, które w gruncie rzeczy są niepotrzebne… Ten idiotyczny tekst z „GW” został napisany wyraźnie po to, żeby rozkręcić inbę*, co się zresztą udało. „Rasizm” wobec nieczytających… jeśli nawet coś w tym jest (a problem jest tu zdecydowanie wyolbrzymiony), toć to czysty symetryzm, bo autor posuwa się do takiego oskarżenia, jednocześnie imputując czytającym snobizm i religijny stosunek do czytelnictwa. Czyli zły jest nie ten, co nie czyta, ale ten, co czyta. Prosta droga do antyinteligenckości, a ona – wiadomo już z dziejów, jak się kończy.
* https://sjp.pwn.pl/mlodziezowe-slowo-roku/haslo/Inba;5899757.html
@Gostek Przelotem
Dziękuję za doprecyzowanie. Chodziło mi o to, że z racji wieku już można mnie zaliczyć do grupy „naprzykrzającej się”. Mam nadzieję, że nie jest to stan permanentny:-)
PA w końcu zagra w FN 6 czerwca 🙂
Wydaje mi się, że jednak 9.06:-)
Tak, 9 czerwca 🙂
A PA znów wygrał w Trybunale:-) Choć, moim zdaniem, tym razem, Schiff był równie doskonały.
A propos młodej lewicy (wymiana zdań kilka postów wyżej to chyba dzisiaj w GW ukazał się ciekawy wywiad z prof. Ingą Iwasiów.
I rozkręcił się na nią hejt chyba właśnie polskiej młodzieży lewicowej.
Mnie jednak smuci to oderwanie lewicy od spraw i problemów, którymi lewica powinna się zajmować.
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,27112133,inga-iwasiow-niedotykalscy-i-roszczeniowi-szantazysci.html#S.8-K.C-P.1-B.12-L.2.zw
Jak już w tę stronę skręcamy… Czytałam ten wywiad rano i jeszcze nie było dużo komentarzy, ale można było się tego spodziewać. A wywiad bardzo sensowny.
Ja żyję oczywiście w pewnej banieczce, ale nie całkiem, bo mam znajomych o poglądach lewicowych, nawet we własnej rodzinie. Też są zaszokowani ostatnimi zachowaniami sejmowej Lewicy (o bredniach, które wypisują niektóre młode działaczki, nie rozmawialiśmy). Przyznam, że nie spodziewałam się aż takiej szarży w kierunku PiS, której powodem było wyłącznie złudne marzenie o jakiejś sprawczości. Zaskoczyło mnie to. Ale np. Bartłomiej Sienkiewicz w ciekawym wywiadzie dla „Kultury Liberalnej” nie był bynajmniej zaskoczony:
„- Jak rozumiem, twoje stanowisko jest takie, że jeżeli nowa lewica dogaduje się z rządem PiS-owskim, to oznacza, że polityka socjalna przeważyła nad przywiązaniem do rządów prawa?
– To oczywiste, tak, ale ja chcę zwrócić uwagę na o wiele głębsze korzenie tego zjawiska. Mam za sobą doświadczenie polemiki ze środowiskami lewicowymi po zwycięstwie PiS-u w 2016 roku na łamach „Krytyki Politycznej” i dobrze pamiętam ton tej polemiki (oprócz tego zostałem oczywiście zakwalifikowany do pokolenia, które schodzi, więc niespecjalnie warto się przejmować tym, co mówię). Próbowałem wówczas wytłumaczyć lewicy, że istnieje projekt zniszczenia państwa prawa, który powoduje, że obudzimy się na gruzowisku, na którym nie będzie miejsca na żaden program emancypacyjny – wszystko jedno: liberalny czy lewicowy. I że musimy razem się temu przeciwstawić.
Wiem po tej polemice jedno: lewica swojej przyszłości upatruje w upadku liberalizmu. Uważa, że po jego zniszczeniu, nawet razem z prawicowymi populistami, będzie w stanie nabrać mocy, odrodzić się. Mamy do czynienia z prawicowym populizmem, który jest zjawiskiem występującym w całym obszarze Zachodu, ale prawie nigdzie nie mamy do czynienia z nawrotem do lewicowości. W związku z tym lewica, będąc cały czas w defensywie, jest gotowa zawierać tego rodzaju układy. I bliżej jest im do prawicowych populistów niż do liberałów”.
To mi wyjaśnia wiele rzeczy, które i wcześniej mi w Lewicy nie grały, począwszy właśnie od postawienia kwestii rządów prawa na dalszym planie. Co wyglądało na krótkowzroczność, ale taki właśnie jest ten punkt widzenia. Dla mnie zupełnie nie do przyjęcia.
Mnie bliżej raczej do lewicy niż do neoliberalizmu. Jednak trzeba, niestety, otwarcie przyznać, że lewica nie ma spójnego przekazu, który przyciągnie dużą liczbę wyborczyń i wyborców. Tak jak mówi Iwasiów – postulatami nie zmieni się świata, bez elektoratu nie ma sprawczości. Lewica ma zresztą problem w całej Europie.
… a wracając do muzyki (>-8), obejrzałem sześć programów z festiwalu KODY. Ensemble jak ensemble, ale solistki robią wrażenie. Zastanawiałem się, która najbardziej mi imponuje: klawesynistka, flecistka czy pianistka. Jednak Ania Karpowicz, chociaż o włos.
[Lewica czy prawica, ja się skrajności obawiam. Szkoda, że centrum się wszędzie kurczy. Zazdrościć Niemcom, bo mają do wyboru aż trzy partie centrowe: CDU/CSU, FDP i Zielonych (tak).]
Tak, wszystkie dziewczyny są znakomite.
[Zieloni – to mogłoby być fajne. Nasi sejmowi Zieloni są w KO, ale mają swój sensowny głos. Tyle że to mała partyjka. Może się rozwinie.]
Spotkał mnie wczoraj zawód. Do wyboru był Belcea Quartet z festiwalu w Hamburgu i koncert poświęcony Strawińskiemu na Praskiej Wiośnie. Rzuciłam się na Belceę z zamiarem wysłuchania Strawińskiego później. Niestety okazało się to niemożliwe – jako jedyny z praskich koncertów nie jest obecnie do odsłuchania w Polsce z powodu jakichś praw (nie wiadomo czyich) 🙁
Belcea za to dziś gra drugi koncert. Wczoraj był Kwartet smyczkowy i Kwintet smyczkowy (dołączył do nich altowiolista Amihai Grosz), dziś będą oba sekstety (z Tabeą Zimmermann i Jeanem-Guilhemem Queyrasem). Będą wisieć na stronie Elbphilharmonie, jak pozostałe koncerty festiwalowe, do końca imprezy.
@szpak
dla mnie ideałem byłaby stabilna centro-lewica. Niestety w Polsce się nie zanosi choćby dlatego, że dla mnie PO to była zawsze bardziej cywilizowana i estetyczniejsza wersja prawicy a nie europejskie centrum.
I już przepraszam za polityczne wtręty na muzycznym blogu.
Połączę muzykę z polityką: pewnie to, że poznałem panią Tracz w NFM tuż przed wyborami nakłoniło mnie do głosowania na Zielonych Ale naprawdę już dawno miałem ochotę, tylko wcześniej moje przeczucia, że nie przejdą przez próg, potwierdzały się. Przeszli teraz!
Cynicznie jakoś myślę, że PO to żadna wersja niczego: podlizują się takiemu wyborcy, jakim jest wg nich typowy obywatel. Ostatnio im nie wychodzą zgadywanki.
Jak jestem w Finlandii 🙂 to też nie da się odtworzyć koncertu Strawińskiego z 23.V. Przedziwne. Już nie będę dalej jeździł.
Chyba będę musiał przeczytać jedną książkę. Na razie przeczytałem jej krytykę w ujęciu absolutnie niegejowskim, ależ skąd! Co za pomysł w ogóle!
https://www.dwutygodnik.com/artykul/9533-zly-karol.html
Uderz w stół. Czyli trzeba będzie się zorientować, jak pani Danuta konkretnie w ten stół uderzyła i co zrozumiał z tego absolutnie obiektywny i pozbawiony jakichkolwiek uprzedzeń i kompleksów krytyk. 🙂
Książka dobra, nie pisałam o niej na blogu, bo pisałam recenzję na papier. Danuta Gwizdalanka zrobiła coś oczywistego: przeczytała korespondencję, zapoznała się ze źródłami, porównała sobie wszystko i wyszło jej to, co wyszło, czyli że nic się z powszechnym mitem nie zgadza. Recenzent twierdzi, że nie spotkał się jeszcze z autorem monografii, który tak by nienawidził swojego bohatera. Przyznam, że za wiele rzeczy można Szymanowskiego jako człowieka znielubić. Gwizdalanka jednak podkreśla, że nie interesowalibyśmy się tak nim, gdyby nie napisał tyle pięknej muzyki. Co prawda wypomina mu również niedostatki kompozytorskie w zakresie przede wszystkim instrumentacji, ale to przecież słychać gołym uchem, kiedy wielka orkiestra zagłusza solistę w koncertach skrzypcowych, IV Symfonii „Koncertującej” czy Pieśni o nocy.
Książka jak na mój gust za bardzo meandruje i jest trochę niekonsekwentna – nie wiem, po co nagle w tych kontekstach pojawiają się analizy muzykologiczne utworów. Albo wte, albo wewte. Ale ogólnie to ważna pozycja.
A propos Szymanowskiego, właśnie słucham III Sonaty w wykonaniu… Zygmunta Krauzego z Warszawskiej Jesieni ’62 (przysłano mi je). Świetne! Mało kto to jeszcze wtedy grał.
No to tym bardziej przeczytam. Przeglądałem trochę źródeł w starych czasopismach i tam widać, jak mit się rodził. Głównie ze strachu w środowisku na początku, bo Karol to miał przyjaciół i fanklub jak mało kto, więc bardzo na okrągło tam pisano i ostrożnie. A czasem sam pisał sążniste wstępniaki i wtedy to już nie było zmiłuj. 😎
@tadpiotr
e tam zaraz cynicznie. Wszystkie nasze partie się podlizują „typowemu obywatelowi” w swoim mniemaniu. I to jest dramat: populizm nasz powszechny.
No może poza tą najmłodszą lewicę, bo ona się głównie zajmuje sobą.
Nie byłbym sobą, gdybym tu tego nie wstawił:).
Niestety, trzeba wstać jutro przed czwartą rano :).
https://www.youtube.com/watch?v=jT4J7ozJKkE
Chloe Jiyeong Mun – recital
Cheonan Arts Center
11 o’clock Concert
Program
Schubert – 12 German Dances, D.790
Ravel – Gaspard de la nuit
Schubert – Piano Sonata in C minor, D.958
Nie ma takiej godziny 😆
Pewnie, że nie ma, ale jestem w tak ogromnej ekscytacji że moja koncentracja ulega rozproszeniu:).
Pardon, euforii:)! Na moje usprawiedliwienie, przed chwilą dowiedziałem się, że 30 sierpnia Chloe wystąpi w Warszawie. A chopinowskie Preludia od lat gra wybitnie.
@Dariusz.Marciniszyn
Proszę nie zaspać na godz. 20 w dn. 30.08.
Sala Kameralna FN.
Chloe jak Chloe, ale w ogóle program Chopiejów zapowiada się bardzo atrakcyjnie:
https://cms.pmp.edu.pl/_plik/file_manager/files/4df572dbf36cc7b0e917f6738aaa0713.pdf
Jak się to wszystko odbędzie, to super.
Jest już program, wspaniale:-) Mnie najbardziej cieszy rodzina Prégardien, a zwłaszcza Julian i recital Alexandra Tharaud (szkoda, że na Zamku).
Tharaud mnie kiedyś na żywo w Paryżu rozczarował, a niektóre jego nagrania lubiłam. Zobaczymy, jak będzie teraz.
Szkoda, że moja ulubiona Isabelle tylko w koncercie kameralnym.
Cieszę się bardzo z zaakcentowania Strawińskiego. Avdeeva wspaniale gra jego Capriccio, słyszałam kiedyś w Szczecinie. A Symfonia psalmów na koniec festiwalu w takim wykonaniu, w takim roku, będzie – myślę – szczególnie wzruszającym akcentem.
Tharaud był chyba kiedyś, dawniej, na Chopiejach. Nie znałam jednak wówczas jego nagrań, więc się nie zainteresowałam. Teraz mam kilka jego płyt i bardzo lubię.
Isabelle w towarzystwie też mi się podoba. Jest parę mocnych punktów w tym programie i sporo „znajomych” z poprzednich festiwali. Będzie z czego wybierać. Bardzo bym chciała, żeby się ten festiwal odbył.
Czy faktycznie Polskie Nagrania wydały „dzieła wszystkie” Szymanowskiego?
Było tego trochę, ale nie kojarzę, żeby komplet-komplet pod takowym szyldem.
E, no, wszystkich na pewno nie. Było coś takiego:
https://culture.pl/pl/dzielo/karol-szymanowski-dziela
Ale daleko temu do wszystkiego.
Były też nagrania kompletu dzieł fortepianowych przez Andrzeja Stefańskiego i Jerzego Godziszewskiego, ale to już nie Polskie Nagrania.
Tak, wtedy wyszły też równie cenne antologie „z szarym paskiem” Lutosławskiego i Pendereckiego. Winyle ze srebrnym profilem Szymanowskiego na brązowym tle to reedycje wcześniejszych nagrań i jest jeszcze trochę wcześniejszy zestaw pięciu płyt w szarym lub beżowym pudełku.
No i Naxos trochę wydał, w tym I Symfonię ze Stryją.
OOT: Rysunki Franza Kafki zostaly zdygitalizowane i sa dostepne na stronie Izraelskiej Biblioteki Narodowej
Dzięki, lisku, bardzo ciekawa wiadomość. Tych rysunków nie znałam.
Naxos wydał całkiem dużo Szymanowskiego, w bardzo różnych wykonaniach, w większości bynajmniej nie polskich.
Rysunki znajdowaly sie w spusciznie o ktora toczyl sie spor miedzy osoba prywatna a Biblioteka. Dopiero niedawno sad orzekl na korzysc Biblioteki, dzieki czemu staly sie dostepne…
Dziś we Wrocławiu rusza Musica Electronica Nova.
Niestety kończą się czasy, kiedy można było wszystkie festiwale oglądać z jednego fotela…
Ale coś za coś.
Nowe nazwiska z Polski w Deutsche Grammophon
https://www.classical-music.com/news/deutsche-grammophon-signs-first-female-composer-artist-duo/