Wolne podręczniki, wolna muzyka?
Wczoraj zaczęliśmy o tym ZAiKS-ie i prawach autorskich, więc opowiem teraz o ciekawej sprawie pośrednio z problemem praw autorskich związanej. W zeszłym tygodniu wzięłam udział w spotkaniu, do którego zachęcił mnie mail od kolegi, Antka Beksiaka, muzykologa, kiedyś działającego w kapeli Domu Tańca, potem piszącego tu i ówdzie o muzyce współczesnej, jazzie i folku, a także założyciela stowarzyszenia i festiwalu muzyki improwizowanej Turning Sounds. Mail był zaproszeniem na „spotkanie i szkolenie zespołu podręcznika do muzyki” w siedzibie Fundacji Nowoczesna Polska. Temat, jak wiecie, interesuje mnie żywotnie, więc poszłam.
Spotkanie okazało się spotkaniem głównie ze znanym mi skądinąd Jarkiem Lipszycem, poetą, a poza tym prezesem wzmiankowanej fundacji, która zajmuje się tworzeniem tzw. wolnych podręczników, tj. podręczników ogólnodostępnych na zasadach wolnej licencji, a także tworzeniem haseł do Wiki. O wolnych licencjach piszą dużo koledzy-sąsiedzi z blogu Kultura 2.0. Podręczniki mają być dostępne za darmo w sieci, może też wydane na papierze, ale jak najtaniej. Tworzyć je mają zespoły wolontariuszy. Fajny młody lewicowy zapał słyszałam w opowieści Jarka, jak to komercyjni wydawcy podręczników (wstrętni kapitaliści) zachowują się na rynku jak koncerny farmaceutyczne, proponując w zestawach z podręcznikami liczne materiały pomocnicze dla nauczycieli, scenariusze lekcji itp., tak samo jak owe koncerny, które zaopatrują szpitale w różne potrzebne materiały, byleby korzystano z ich leków. To prawda, że wydawnictwa takie rzeczy wydają („moje” wydawnictwo też oczywiście to robi, wydaje też do książek płyty CD i DVD), ale nie wiem, co ma piernik do wiatraka? Takie porównanie jest grubą przesadą.
Ale idea ma w sobie coś pociągającego i ja jako z jednej strony wstrętna materialistka zarabiająca na moim pisaniu, z drugiej – jednak zwolenniczka wolnego kształcenia, ale też z trzeciej – jako osoba doświadczona, nie całkiem ufna w stosunku do zasobów oferowanych w wolnej kulturze, trochę się czułam na tym zebraniu jak piąta kolumna (co zresztą kolegom powiedziałam), ale też wspieram ich moralnie i się zastanawiam, czy też jakiejś cegiełki w miarę możności nie dołożyć do tej budowli i pomóc w tym, żeby się nie zawaliła i żeby była w stanie używalności.
Po małym wykładzie Jarka o wolnych licencjach i projekcie Creative Commons musiałam już uciekać do własnej roboty, nie zostałam więc na dyskusji programowej, ale dostałam założenia. Koordynatorem projektu podręcznika od muzyki jest wspomniany Antoni Beksiak, a do zespołu zgłosili się m.in. skrzypaczka Dagna Sadkowska i klarnecista Michał Górczyński, młodzi muzycy związani z wykonawstwem muzyki współczesnej i ruchem improwizacji, współzałożyciele zespołu Kwartludium. Założenia projektu są bardzo ciekawe i nietrudno zgadnąć, że wychodzą od swobodnego muzykowania i improwizacji, a także wykorzystywania nowych mediów. Nauczyciel powinien być praktykującym muzykiem „i entuzjastą sztuki. Powinien prowadzić własne poszukiwania i posiadać orientację we współczesnej rzeczywistości muzycznej. W szczególności dotyczy to nieograniczania się do wybranych, uznanych za ‚wartościowe’ lub ‚wysokie’ nurtów muzycznych. Należy podkreślić konieczność wykształcenia nauczyciela w zakresie holistycznego spojrzenia na zjawiska muzyczne świata”.
Nie będę się teraz szerzej rozwodzić nad założeniami, które pewnie zawieszą z czasem gdzieś tutaj. Skoro ich jeszcze nie ma, nie będę też opowiadać, jakie na razie widzę braki – a może opowiem tylko im, żeby braki uzupełnili? W dużej części jednak projekt idzie w stronę, która mi się podoba: wychodzi od żywego dźwięku, pracy nad nim, przyjrzenia się, jaka to atrakcyjna sprawa, a później nadbudowywania wokół. Bardzo popieram. Ale czy popierając nie podkopię się sama? Czy taki wolny podręcznik może zagrozić podręcznikom wydawanym przez wydawnictwa? Tu, jak już wspomniałam, jestem nieco moralnie rozdarta…
Komentarze
A czy istnieje możliwość połączenia kreatywnego poznawania współczesnej muzyki z budową tak zwanych fundamentów?Czy nauczyciele- sami muzykujący, nie będą pomijać na swych lekcjach oczywistych oczywistości?
Pamiętam ogólny popłoch na lekcjach np. rysunku i malarstwa, gdzie pani profesor była ponad pewne podstawy. Czy wszystkim uczniom będzie się chciało zadbać o grunt, poza tym- do jakich klas to ma być skierowane?
Myślę jednak, że może taka inicjatywa być cennym uzupełnieniem.
Porównanie z koncernami farmaceutycznymi to pomyłka.Ja jako matka uczennicy szkoły podstawowej, jestem bardzo zadowolona z tego,że do zbioru podręczników jest płyta z mnóstwem zadań w bardzo ciekawej (dla dzieci) formie, a w księgarni mogę kupić ileś tam tytułów uzupełniających materiał.Daje to możliwość bez błądzenia po omacku gruntowania i poszerzania materiału przerabianego w klasie. Jak się do tego mają np. leki w ekonomicznych 😯 opakowaniach ?
Inna inszość to ceny tych podręczników, dlatego jestem jak najbardziej za podręcznikami w formie elektronicznej, choć to sprawa dalszej przyszłości bo ileż rodzin ,którym ciężko jest zakupić komplety podręczników ma w domu dostęp do internetu?!
Tak więc myślę,że jedna idea nie szkodzi drugiej i chyba wbrew pozorom nie ma konfliktu interesów.
Przepraszam, doczytałam. Chodzi o licea i szkoły muzyczne. Tym bardziej podoba mi się pomysł choć znaki zapytania pozostają bo nawet uczniowie kilkunastoletni mają różny poziom wiedzy i przygotowania muzycznego, że tak szumnie nazwę.
Właśnie nie. Piszą: „Celem przedsięwzięcia jest stworzenie możliwie ‚zdekonstruowanego’ (w znaczeniu Derridiańskim) programu nauczania muzyki dla szkół ogólnokształcących (choć zagadnienie dotyczy również szkół muzycznych), wychowujących dzieci i młodzież na otwartych słuchaczy, przygotowanych do poznawania najrozmaitszych przejawów kultury muzycznej bez uprzedzeń i wpojonych hierarchii, wyposażonych w swoistą ‚mapę’ świata muzyki, dającą odpowiednią perspektywę poznawczą i służącą do dalszych, własnych poszukiwań oraz podstawową wiedzę o funkcjonowaniu kultury muzycznej w kontekście społecznym i innych kontekstach (np. handlowych)”.
Widzę tu porównanie między Windowsami a Linuxem.
Gdyby nie rozwój informatyki, która zapewniła wykształcenie i utrzymanie fachowcom w tej dziedzinie, nie powstałyby wolne oprogramowania.
Z drugiej strony, jeżeli program ma być użyteczny musi być nieustannie rozwijany, wdrażane nowe rozwiązania i technologie.
Za darmo nic nie ma. Musi być potężny, przynoszący znaczące dochody rozwój, żeby mogły powstawać projekty bezpłatne.
Przenosząc to na grunt farmacji. Tylko bogate firmy stać na finansowanie badań i odkrywanie nowych leków.
Tanie generyki są skutkiem wtórnym. I tu też jest problem, bo część opinii publicznej domaga się tanich leków dla ludności z ubogich rejonów, a producent musi wyrównać poniesione nakłady, zarobić na siebie i przyszłe badania.
To nie jest problem rozwiązywalny, Pani Dorotko.
Pani Hallowa ogłosiła, że podręczniki będą za darmo dla wszystkich dzieci. Mają być szkolną własnością, z której dzieci będą korzystać. To znaczy, że tylko jakieś konkretnie wybrane przez Ministerstwo, czy każda szkoła sobie.
To jest temat rzeka: szkolnictwo, kształcenie, wyrabianie wrażliwości, a w końcu zawsze wszystko zależy od nauczyciela. Tu potrzebni są ludzie z pasją, lubiący uczyć dzieci, ale oni często nie mogą znaleźć pracy w szkołach. Znam przypadki, niestety.
No do czego to doszło, juz programy nauczania zaczynają dekonstruować! 😆 Żeby oni z tm Derridą tylko zbyt konsekwentni nie byli, bo tak ten program zdekonstruują, że go wcale widać nie będzie…
Tego też się obawiam 😆
Wracając ze spaceru zobaczyłem na ulicy Pesymistę, który wlókł się ze spuszczoną głową, powoli i śpiewał smutno taką piosenkę:
Przyszedł do szkoły Derrida –
myślał, że na coś się przyda.
Jak wziął się do dekonstrukcji,
dyrektor dostał obstrukcji,
dał mu naganę służbową
i skonstruował na nowo.
Oj, łodoridi, Derrida,
ten system zrobi ci brzyda,
choćbyś jak nie wiem się starał,
ten system da ci po garach.
Oj, łodiridi, oj dana,
choćbyś zawołał Lacana,
znudzi się wam bez ochyby,
gdy system wkręci was w tryby. 🙁
Może i pomysł podręcznika ciekawy (choć na razie za mało danych, by móc to jednoznacznie stwierdzić), za to opis, który jest na stronie www „wolne podręczniki”, bardzo mnie znużył. Po co ta poetyka rodem z wniosków o dofinansowanie silących się na znamiona naukowości: holistyczny, swoista mapa świata muzyki, właściwa perspektywa poznawcza, strukturowanie zdarzeń dźwiękowych, obiekty dźwiękowe? Jako literaturoznawca przekarmiony tekstami, które proste rzeczy mówią w sposób zbyt skomplikowany, wołam: można prościej ;-).
Złe porównanie, Marysiu. Linus Thorvald zabrał się za unix (z którego „zrobił” linux) dlatego, że był biednym studentem i nie stać go było na windowsowskie co rusz nowe oprogramowania i tak dalej. Linux utrzymuje się sam – można sobie program ściagać z sieci, uwspółcześniać i tak dalej, a można kupić na dyskach. U mnie ma kto ściągać darmo, bo zna się na tym, ale zawsze kupujemy Slackware na dysku – żeby wspomóc twórców. To tylko ok.35$ raz na jakiś czas. Linux niezle na siebie zarabia dzięki temu, że istnieją leniuszki, którym się nie chce 😉
Jak dla mnie podstawowy problem z książkami elektronicznymi to komfort czytania – monitory wciąż pozostawiają wiele do życzenia pod tym wzgledem, a dla dzieci będą to kolejne godziny spędzone przed komputerem. I jakoś nie jestem przekonany, czy podręczniki to najistotniejszy albo nawet jeden z ważniejszych problemów polskiego szkolnictwa.
Droga pani Doroto, ten cytat z „założeń” jest szczególnie przygnębiający. Wydaje mi się, że od osób posługujących się taką polszczyzną (zdanie nadmiernie złożone oraz frazesy w rodzaju „dającą odpowiednią perspektywę poznawczą”) i głuchych na melodię języka – nie ma się czego spodziewać. Wygląda to na biurokratyczne odwalenie tematu. Może tak nie jest – ale ten styl sprawia fatalne wrażenie.
E, te założenia to są takim językiem pisane, żeby urzędasy zrozumiały, bo im jak coś prosto powiedzieć, to zaufania nie mają. Myślę, że w praktyce chodzi o zupełnie inne rzeczy 🙂
I mam nadzieję, że podręcznik nie ma służyć do wczytywania się, ma raczej być przewodnikiem dla konkretnych działań.
Sprawa nauczania w ogóle jest dużo bardziej skomplikowana niż myślałam do niedawna.Przykład- matury. Skandal jakich mało! W osłupienie mnie wprawiła informacja o tym, że te zestawy pytań zawierające tyle błędów były opracowywane przez sztaby ludzi przez CAŁY ROK!!! Stąd mieszane uczucia w sprawie programu marzeń do nauczania muzyki, przedmiotu jednak różniącego się od matematyki czy biologii…. 😉
Nie wyobrażam sobie czytania książki na monitorze, choćby i najlepszym. Byc moze młodsza generacja… ale mnie to okropnie męczy, juz przejrzenie prasy i wiadomych blogów to spory wysiłek 🙂
A poza tym…z laptopkiem do wyrka i czytać książkę na nim?! Rzadko kiedy nie czytam przed spaniem, choćby tylko kilka kartek.
Ale książki – podręczniki? To inna para kaloszy i to ma sens. Widzę oczyma duszy swojej fizykę, matematyke, historie, chemie i biologię, i co tam jeszcze. Przecież nie czytamy całego podręcznika za jednym razem, tylko kartka-dwie tematu lekcji.
Wolne podręczniki… może i ja się czegoś nauczę 😀
A tak poważnie — wolne oprogramowanie ma się dobrze. Powoli na nie przechodzę, choć jeszcze na komputerze chodzi z przyzwyczajenia Windows. Autorzy zwykle mają inne sposoby zarabiania.
Pomysł na podręcznik — ciekawy jestem jak to będzie funkcjonować w praktyce. Ale pomysł mi się podoba, choć ja mam skojarzenia z pamiętną ‚lekcją’ Knechta z „Gry szklanych paciorków”, gdy to muzykował wspólnie z mistrzem, tworząc nową muzykę. Choć, czy to rozwiązanie dla wszystkich?
Co do dekonstruowania — mi już w krew weszło. Wszyscy coś w pracy składają, ustawiają, konstruują, a ja wciąż rozkładam, rozbieram i dekonstruuję. No, ale chyba jedyny coś Derridy czytałem, choć szczęśliwie zdołałem już zapomnieć…
Nie wiem czemu, ale dekonstruowanie i dezintegrowanie (choćby i pozytywne) kojarzą mi się z nieśmiertelną trójcą z licealnego przysposobienia obronnego: dezynfekcja, dezynsekcja, deratyzacja… 🙄
… ale pluralizm może być… 😉
😀
Skoro podręcznik ma być wolny, to i jego stosowanie z założenia jest wolne, uzależnione tylko od chęci uczącego. Wyzwaniem zatem nie jest podręcznik, tylko znalezienie właściwego nauczyciela, praktykującego muzyka, entuzjasty z holistycznym spojrzeniem na zjawiska muzyczne świata…
Pani Doroto, aby było skąd ich czerpać, proszę przekazać twórcom potrzebę stworzenia drugiego podręcznika, dla wykształcenia samych nauczycieli.
Racja…
W miejsce wolnych podręczników i ich wolnego stosowania sugeruję podręczniki szybkie i jak najszybsze ich stosowanie. W dobie postępującej globalizacji możemy nie zdążyć grzebiąc się… i zanim się obejrzymy, nasze pociechy będą się uczyć z Mcpodręczników polecanych przez Mcnauczycieli.
Konsekwencją będzie światowy (globalny) poziom twórców tak wykształconych do grania Mcmuzyki….
Piotrze M.,
Właśnie za Twoim poduszczeniem nabyłem parasol. Po pierwszym otwarciu wydaje się przydatny, szczególnie w deszcz…
To może lepiej powiedzieć, że nie wolno? To wtedy nikt nie będzie chciał szybko 😉
A jo byk sie z chęciom zapisoł na kurs wolnego cytania. Bo im wolniej cytom, tym pikniej delektuje sie piknom ksiązkom 🙂
P.S. Poni Dorotecko, jo sie od rozu przyznom do syćkiego. Właśnie ryktuje konkurencyjny wpis… znacy sie muzycny… Ino nie wiem, kie go skońce, bo roboty na holi mom teroz duzo straśnie 🙂
O! Owcarecku, to ja powinnam coś o owcach, lub o piesach przynajmniej… 😉 Ciekawam już, co to będzie! 😀
Pani Kierowniczko, bardzo bym był ciekaw Pani wpisu o piesach. Ale chyba nie będzie nas Pani dekonstruować? 🙂
No nieee, jam nie Derrida 😉 Ale jeszcze się z tematem nie wyrywam, inne czekają…
@zeen 20:58
Amerykanie są naprawdę bardzo szybcy w tych sprawach, szybko reagują na popyt.
Typowa powieść z McUSA:
Tytuł oryginału: „Poland” ( w Niemczech jako „Mazurka”), James A. Michener, 1983r.
Nie wiem, czy znacie, ale na ponad 800 stronach tej powieści autor umieścił „historię” Polski od 1204r. do grudnia 1981r.
W tej książce jest wszystko: Tatarzy w Polsce, „Krzyżacy”, „Ogniem i mieczem”, „Potop”, „Pan Wołodyjowski”, „Hrabina Cosel”, „Pani Walewska”, „Placówka”, „Latarnik”, „Przedwiośnie”, „Kolumbowie rocznik XX”, „Pierścionek z końskiego włosia” oraz „Człowiek z marmuru”.
Parę pozycji zapomniałem chyba wymienić.
Czy tą książkę wydano również w Polsce?
Moguncjuszu – wyszła:
http://ksiazki.wp.pl/katalog/ksiazki/ksiazka.html?kw=74653
Nie czytałam, i pewnie nie chciałoby mi się przebrnąć…
Witam serdecznie i warszawsko.
Przeczytalam z zainteresowaniem i pelnam watpliwosci.
No bo tak: niby szkola ma UCZYC i WYCHOWYWAC. I jeszcze ZA DARMO.
Paradoks pierwszy, bo jak swiat swiatem nikt nikogo wbrew jego woli nie nauczyl. Kazdy uczy sie SAM, rola szkoly jest ustawienie prawidlowych drogowskazow.
Paradoks drugi – wychowywanie. Temat rzeka, a powszechnie wiadomo, ze jezeli do 7 roku zycia nie wszczepi sie ramowych wzorcow zachowan, przechlapane.
Paradoks trzeci – nauka nie jest darmowa, to mit, niezdrowy mit. Wiadomo, ze nie szanuje sie tego, co tanie, a juz tego, co darmowe – w ogole.
Ale moze bzdurze. Jest tak szaro i ponuro, ze i szare mysli szarza szare komorki, ktore szare… share…
😉
Witamy w kraju 🙂
To prawda, że raczej nie szanuje się tego, co darmowe. Z drugiej strony człowiek zwykle stara się darmo uzyskać coś, co kosztuje i jest bardzo zadowolony, jak mu się uda 😉 Por. ściąganie muzyki z sieci, kopiowanie CD itp.
no tak, ale czy to nie dreszczyk zakazanego owocu???
albo po prostu wysilek znalezienia, etc… to juz nie darmowe..
No pewnie 😆
Podręczniki podręcznikami, ale chyba przegapiliśmy drugi człon tytułu: wolna muzyka – jestem jak najbardziej za; gdzie będą rozdawać? 😀
E, zaraz rozdawać. Pouprawiać samemu – to będzie wolność! No, chyba że sąsiedzi wezwą policję… 😆
Do kazdego peczka pietruszki MP3 z Schubertem w wykonaniu (gratis) uczniow ogniska muzycznego w BriveLaGaillarde (gratis), rzodkiewki – sprzedaz wiazana z Mendelssohnem. Szymanowski (juz wolny od praw) jako dodatek do jogurtu, Na Ravela poczekamy, o Szostakowiczu czy Prokofiewie zapomnijcie. Dla zrownowazenia najnowsza plyta z Lutoslawskim (dla koneserow only) – 250 zl+VAT i podatek od luksusu.
Ironia? Tak, ale ja w to po prostu nie wierze. Nie to, zebym nie chciala, ale nie wierze
No właśnie, Szymanowski już wolny od praw! 🙂 Właśnie o tym też mówiliśmy na wspomnianym we wpisie zebraniu. To znaczy, że dalej działają prawa wykonawców, ale co do nutek, to Universal Edition może się od naszego Karolka odpinkolić, że użyję słówka zaczerpniętego od naszych przyjaciół 😉
Na inny temat – przeczytałam dzisiaj w necie, że w zbiorach nutowych Jasnej Góry znaleziono trzy nieznane utwory Mozarta – w tym arię na sopran, klarnet i skrzypce. Aktualnie utwory są weryfikowane przez zagranicznych mu zykologów. Jeżeli się potwierdzi, będzie sensacja.
A w opisywaną ideę nie bardzo wierzę i to z dwóch zasadniczych powodów :
po pierwsze nauczyciele w swej masie są bardzo konserwatywni. Nawet, jeżeli któryś z nich ma ciągoty do nowości, to poczucie odpowiedzialności za uzyskane rezultaty nauczania, potrafi nieźle spacyfikować Bo nauczanie nie ma zaspakajać zainteresowań nauczyciela, ale zapewnić uczniowi kwantum wiedzy i umiejętności, które będzie w przyszłości wykorzystywał. Mogę sobie natomiast wyobrazić zajęcia pozalekcyjne polegające na dekonstrukcji.
Po drugie – taki podręcznik miałby sens praktyczny tylko podzielony na dwudziesto minutowe czy półgodzinne zajęcia z wykorzystaniem bogatych środków multimedialnych. I w tym szkopuł. Jest to kosztowne i na etapie tworzenia programu i realizacji, a ile szkół na to stać?
I tak w Polsce nutek Szymanowskiego kupic nie mozna. Szukalam kiedys, powiedzieli mi, ze moga mi wydrukowac na zamowienie. Za cene VIP-owa, oczywiscie. No i coz, ze wolny, skoro go i tak nie ma na polkach?
Oj, czy ten Pesymista, którego piosenkę wczoraj podsłuchałem, to nie była przebrana Jaruta? 😀
A „Szymanowski jako outlaw” to byłby ładny temat na dekonstrukcyjny esej 🙂
Uprawianie wolnej muzyki zalecałabym w przestrzeni b a r d z o wolnej od sąsiadów.
Mieszkam na 12-tym pietrze, na 10-tym mieszka muzyk i wokalista jednocześnie jakiegoś zespołu.
Przez lata budził mnie dźwięk jego ćwiczeń dochodzący z otworu wentylacyjnego w kuchni i tak przez pół dnia.
Zastanawiałam się, jak jego sąsiedzi to wytrzymują, bo ja kilka razy nie zdzierżyłam i wyszłam na jędzę. 🙁
Pytanie:
Ilu statystycznie nauczycieli z prawdziwego zdarzenia znajdzie się w gronie 20 tak nazywanych?
Ja uważam, że dwóch góra trzech i kilku do wytrzymania.
O właśnie, miałem napisać, że jak zacznę uprawiać wolną muzykę, to bez policji się nie obejdzie – i mt7 tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziła 😆
Hoko, jak to – na wsi? 😯 To chyba jakiś heavy metal czy co… 😆
Na wsi rodzaj muzyki jest szczególnie ważny. Krowy podobno dają więcej mleka, jak im się puszcza Bacha i Mozarta, a strajkują przy rocku i metalu. Tak że jak Hoko poleci metalem po rosie, to nawet policja nie będzie potrzebna, bo sąsiedzi we własnym zakresie go na widły nadzieją. 🙁
Bobik, 🙂 🙂
Krowy, doszły mnie słuchy, strajkują zwłaszcza przy rapie i metalu. Rock uchodzi.
Hoko,
nie pozostaje Ci nic innego, tylko zawiesić wolne muzykowanie na kołku 🙁
Albo ryzykuj – policja, albo widły czy brony w plecach, że o sztachetach nie wspomnę 😉
Alicjo,Ty masz pomysl!! Mam plot,mam sztachete i zara zrobie uzytek,bo dwa domy dalej, co dnia cwiczy jakis grajek na perkusji!!!!!!!!!!!!! 🙁
😉
Hej.Klaniam sie pani Dorotecce 🙂
Hej, odkłaniam się Anie i w ogóle wszystkim 😉
mt7 napisała o tym, co najważniejsze. Co i jak robić, to mały problem w porównaniu z KIM robić. Z nauczycielami mam do czynienia permanencji (troche nietypowo, ale mam). To temat na bardzo, ale to bardzo niecenzuralne opowiadanie 🙁
Na mój dusiu! Kieby mój baca otworzył stragan z oscypkami i podzielił je na oscypki ryktowane przy Bachu, oscypki ryktowane przy Mocarcie itd., to ciekawe, ftóre oscypki ciesyłyby sie najwięksym popytem.
A dlo dzieci to chyba byłyby oscypki rykotwane przy piosnkak zespołu „Gawęda” 🙂
Popróbowałoby się… 😆
Haneczko – piszę się na przeczytanie bardzo, ale to bardzo niecenzuralnego opowiadania. Blog kulinarny obchodzi dzisiaj jubileusz 500 wydania. Zapraszamy do naszego stołu.
A jakie ładne nazwy można by serom nadawać w zależności od tego, czego krowy słuchały. Ser-Saens, Serdelssohn, Ser Derecki, Serwoletto, Serminem, albo bardziej fantazyjnie – Ser-„Już Po Chłopie”, Słony Rollins czy Peter, Paul and Sery. Dla dzieci mógłby być Klod Dobuzi 😀
Blog Doroty.S obchodzi rok za … zaniedługo. Niech no ino północ wybije!
Sekretarz zwarta i gotowa, ze stosownym kielichem czegos równie stosownego. Gotujcie się, chociaż to zawołanie Piotra z sąsiedztwa 😉
Jaruto, osobiście ci to opowiem, obiecuję. W sąsiedztwie świetuję z oddaniem i bardzo solennie.
Mówię przecież, że mnie te imieniny, urodziny, jubileusze i benefisy wpędzą w alkoholizm na stare lata. Oczywiście spełnię. Jakżeby inaczej?
Cichutko płaczę, mój smutek wielki
już nic nie znaczę, ach pękły szelki 🙁
Pod reką nie mam już procy,
a sklepy zamknięte po nocy
i jak tu teraz iść na wróbelki?! 😯
Pamietacie to? 😉
Bobiczku! 😆
Alicjo, nie śmiałabym nie pamiętać 😀
Podobnie jak
Wróbelek jest mała ptaszyna,
wróbelek istotka niewielka,
on brzydką stonogę pochłania,
lecz nikt nie popiera wróbelka.
Pamięć nie zawodzi;
Po cholerę toto żyje?
Trudno powiedzieć, czy ma szyje
A bez szyi, komu się przyda?
Pachnie toto jak dno beczki,
Jakieś nóżki, jakieś kropeczki… ohyda! 😎
;
Ale ja nie po to. Zupełnie z innej beczki; Wróciłam właśnie z opery. Obejrzałam i wysłuchałam „Raj Utracony” Pendereckiego. Widowisko we wrocławskiej operze – imponujące. I moje pytanie – nepteka muzycznego – czy za 50… 100 lat ktoś będzie sięgał po partytury Pendereckiego?
Bo ja jestem trochę, jak z „Rejsu”, podoba mi się to, co znam i potrafię (nie nie nie zanucić!) sobie przywołać w głowie, tzn. melodię. To zaś widowisko było niewątpliwie piękne i kunsztowne, ale nie wyobrażam sobie wysłuchania tego z płyty. Dla mnie nie do przyjęcia.
Jestem ciekawa, co o muzyce KP myślą znawcy przedmiotu?
Przepraszam za zamieszanie, nie wpisuję się tu często, ale muzykę kocham i na koncerty chodzę z potrzeby serca.
Jak miło widzieć NELĘ dawno nie widzianą 🙂
Ja myślę o muzyce KP różnie, zależnie od utworu. Byłam na tym Raju i byłam zaskoczona, że tak dobrze ten utwór pamiętam (widziałam najpierw jeszcze dwie inne realizacje – niemiecką i warszawską), choć swego czasu uważałam go za statyczne nudziarstwo. Teraz patrzę inaczej i nawet mi się podoba, choć z jego oper wolę Czarną maskę i Diabły z Loudun, a Król Ubu szczerze mnie bawi. Ale i tak najbardziej lubię Pendereckiego wczesnego i środkowego.
A spektakl wrocławski bardzo ciekawy.
łotr się na mnie uwziął, ale postanawiam dać odpór.
Haneczko,
to od procy pamietam i kojarzy mi się z Janem Kantym Pawluśkiewiczem
Kielichy w górę! Mija rok muzycznego blogu!
Tako Wam rzecze Sekretarz Alicja i wznosi toast!
O roku ów!
Tak szybkoś minął,
Ogon podwinął i….
Szkoda słów….
Pani Dorotecko!
Rok temu napisała Pani:
„Muzyka nie jest językiem, nie ma gramatyki, ale, tak jak język, pomaga nam zrozumieć nasze emocje. I tak samo może nam służyć do porozumienia.”
I niech tak będzie jeszcze długo…
Sto lat! Sto lat! Sto lat! 🙂
Dzięki, Kochani, i proponuję przenosiny pod nowy wpis 😀
Eee tam, co ma być słów szkoda? Z takiej okazji można sobie pozwolić na rozrzutność 😀
O roku ów! Kto ciebie przeżył na tym blogu,
słusznie zrobił i za co ma dziękować bogu!
Jam za późno dołączył, by świadkiem być całej
blogu historii, ledwie części jego małej
zdołałem zakosztować, lecz i ten kawałek
osłodził mi niejeden gorzki poniedziałek,
niejedną wredną środę w całkiem znośną zmienił,
nie mówiąc już o piątkach, które opromienił.
Więc w łapę kielich chwytam, szczekam co sił w pysku,
(ogon ósemki kręci jak na lodowisku)
i taki dźwięk się z mej psiej wydobywa krtani:
niech żyje Kierowniczka oraz Jej Dywanik! 🙂
Doczekałam się haiku i epopei… 😀 No to zdrowie wszystkich!
Co do komentowanych założeń Wolnego Podręcznika od muzyki – chciałbym zauważyć, że to nie jest gotowy dokument, tylko wstępne szkice (wciąż zmieniane, wszak jest to robocza wiki-platforma do pracy nad podręcznikami, a nie oficjalna zamknięta strona). Zarzuty, zwłaszcza natury językowej, są więc przedwczesne.
Między tzw. fundamentami a podejściem niesztywnym i twórczym nie widzę sprzeczności – przeciwnie: pierwsze jest warunkiem drugiego (choć o tym pierwszym jest w ww. założeniach mało, ale to dlatego, że póki co nie notowano rzeczy oczywistych, co nie znaczy, że są nieważne).
Trzeba też podkreślić, że Wolne Podręczniki nie mają istnieć jedynie w formie komputerowej – zdecydowanie będą przeznaczone również (a nawet przede wszystkim) do drukowania i wydawania; tutaj nie ma żadnej różnicy względem innych podręczników. Różnica jest w tym, że będzie to mógł zrobić każdy i że będzie wolno z nich w bardzo dowolny sposób czerpać tworząc własne materiały, choćby i alternatywne wersje podręczników – na tym polega idea wolnych licencji (pod warunkiem, że tak powstałe materiały również będą na wolnej licencji – na tym z kolei polega licencyjna zasada „copyleft”: „możesz z tym zrobić cokolwiek, pod warunkiem że stworzony na tej podstawie nowy utwór również udostępnisz na tych samych warunkach”). Wszelkie materiały dodatkowe (CD/DVD, materiały online etc.) również będą rozwijane (o ile dobrze zrozumiałem Jarka, w tym porównaniu z koncernami farmaceutycznymi w ogóle nie chodziło o to, żeby coś złego było w materiałach dodatkowych).
@mt7: Ależ jako wolne oprogramowanie powstają również projekty jak najbardziej nowatorskie, proponujące nowe rozwiązania, a i nierzadko wiodące w danej dziedzinie. Porównywanie wolnego oprogramowania do tanich generyków jest więc nieporozumieniem.
… – noc ciemna
tylko sowa
niczym zjawa tajemna
już na łowach…