Na rocznicę tego miejsca…
…nawiążę do mojego pierwszego tu wpisu, a jednocześnie – do jednego z pierwszych pod nim komentarzy. Pierwszym komentatorem był – jak się okazało potem – mój dawny szkolny kolega, ale drugim był Hoko, który m.in. wspomniał o pewnym opowiadaniu Lema. A dokładnie – chodziło o Podróż Dwudziestą Piątą z Dzienników Gwiazdowych.
Bohater, dzielny Ijon Tichy, podróżnik międzyplanetarny, jest umówiony na spotkanie z profesorem Tarantogą, ale obaj mają pecha i gdy tylko Ijon przyleci na jakąś planetę, okazuje się, że profesor musiał już polecieć dalej. Na jednej z nich profesor zostawia list i w postscriptum zaleca: „Gorąco radzę Wam [Wam, Kolego – przyp. DS] pójść wieczorem do miasta na koncert – jest doskonały”.
Po pewnych perturbacjach, które tu pominę, Tichy dociera do sali. „Ledwiem usiadł, dyrygent zapukał pałeczką i wszyscy się uciszyli. Członkowie orkiestry jęli poruszać się żwawo, grając na nie znanych mi instrumentach, podobnych do trąb z dziurkowanymi lejkami, jak u polewaczki; dyrygent to wznosił z przejęciem przednie kończyny, to rozkładał je, jakby nakazując grać ‚piano’, lecz ogarniało mnie rosnące zdumienie, albowiem nie słyszałem najsłabszego dźwięku. Zerkając nieznacznie na boki widziałem ekstazę malującą się na twarzach sąsiadów; coraz bardziej zmieszany i zaniepokojony, próbowałem dyskretnie przetkać sobie uszy, lecz bez najmniejszego skutku. Wreszcie, sądząc, żem stracił słuch, cichutko postukałem paznokciem o paznokieć, jednakowóż ten cichy odgłos dobiegł mnie wyraźnie. Tak tedy, nie wiedząc zgoła, co o tym wszystkim myśleć, zafrapowany powszechnymi oznakami zadowolenia estetycznego, dosiedziałem do końca utworu. Rozległa się burza oklasków; skłoniwszy się, dyrygent znów zastukał pałeczką i orkiestra przystąpiła do następnej części symfonii. Wokół wszyscy byli zachwyceni, słyszałem mnogie pociągnięcia nosami i brałem to za oznaki głębokiego wzruszenia. Nastąpiło wreszcie burzliwe finale – mogłem o tym sądzić tylko po gwałtownych wybuchach dyrygenta i kroplistym pocie, jaki staczał się z czół muzykantów. Znowu zagrzmiały oklaski. Sąsiad zwrócił się do mnie, wyrażając uznanie dla symfonii i jej wykonawców. Odpowiedziałem ni w pięć, ni w dziewięć i wymknąłem się zupełnie zdetonowany na ulicę.
Oddaliłem się już o kilkadziesiąt kroków od budynku, gdy wtem coś mnie tknęło, żeby spojrzeć na jego fasadę. (…) na froncie widniał wielki napis Miejskie Olfaktorium, poniżej zaś rozlepione były afisze programowe, na których przeczytałem:
SYMFONIA PIŻMOWA ODONTRONA
I Preludium Odoratum
II Allegro Aromatoso
III Andante Olena
Dyryguje
przebywający na gościnnych występach
słynny nosista
HRANTR
Zakląłem gniewnie i obróciwszy się na pięcie pośpieszyłem do hotelu. Za to, że nie doznałem przeżycia estetycznego, nie winiłem Tarantogi, albowiem nie mógł wiedzieć, że wciąż jeszcze doskwiera mi katar, jakiego nabawiłem się na Satellinie”.
Kochani! W pierwszą rocznicę naszego tu wspólnego się zabawiania życzę Wam, abyście nigdy się nie znaleźli w takiej sytuacji! Żebyście spotykali się tylko z muzyką, która do Was dociera! I żeby Wam przynosiła same wspaniałe odczucia. Żadnych katarów uszu! 😀
Rok temu weszłam w sytuację całkowicie dla siebie nową. W moim życiu osoby piszącej to było wyzwanie: pisać nie tylko tak, żeby opowiadać, ale żeby rozmawiać (bo od początku zakładałam w naszych kontaktach interaktywność). I to rozmawiać z ludźmi, których w większości nie widziałam na oczy, ale mimo to dowiadywałam się o nich coraz więcej. Niektórych z Was znałam już wcześniej (ale to mniejszość), niektórych spotkałam w ciągu tego roku, o większości nie wiem nawet, jak wyglądają. I mimo to jakoś tam się zaprzyjaźniliśmy, żeby nie powiedzieć – uzależniliśmy… Moja siostra powiedziała kiedyś złośliwie, że jesteście moją rodziną zastępczą. To zabawne, ale tak jakby jest coś na rzeczy – mamy potrzebę bycia w kontakcie, bo mamy poczucie, że stworzyliśmy coś fajnego. I nie chodzi tylko o tych parę kryminałów czy kopy poezyji czy nawet jedno rozbuchane libretto… Podkreślam, że nie ja, tylko my razem to stworzyliśmy.
I za to Wam dziękuję! Najpierw najwierniejszym od pierwszego wpisu. In order of appearance, jak piszą na filmach. A więc: Hoko, PAK-owi, Jacobsky’emu, fomie, Jarucie, zeenowi, a cappelli; rzadziej z tych spod pierwszego wpisu pojawiają się ostatnio: bernardroland, Arcadius, Witold, Torlin, Ana, Jolinek51; niektórzy pojawiali się jeszcze rzadziej, a niektórzy znikli.
Niedługo potem pojawiły się kolejne bardzo zasłużone w życiu blogowym osoby: Alicja, mt7, owcarek podhalański, Helena, passpartout, Miś2 (potem jako Marek Kulikowski), Jędrzej U. z sąsiedztwa. Krótkie a smaczne były (coraz rzadsze, ostatnio niestety wcale) pojawienia się Andrzeja Szyszkiewicza czy Pana Lulka, nie mówiąc o Piotrze z sąsiedztwa, z którym się przecież i w innych miejscach spotykamy.
Ale przecież i później pojawiały się różne ważne dla tego miejsca osoby, jako to np. aliendoc (gdzież on znikł jak sen jaki złoty?), Camille Sans-Sens i maess (które już nie pisują, ale czasem spotykam się z nimi w realu), Teresa Czekaj (z którą pewnie zaniedługo też się spotkam), wreszcie nowsze „nabytki”, jak nasz chtchéniatchèque terrible, czyli Bobik, Quake, KoJak Moguncjusz, Piotr Modzelewski, hortensja, haneczka czy ostatnio Małgosia, Alla czy Beata. Dziękuję Wam wszystkim, jak i tym, którzy pokazywali się rzadziej i z braku miejsca ich nie wymieniłam, no i tym, którzy tylko czytają i się nie wpisują…
Strasznie się rozpisałam. Ale raz na rok można!
Komentarze
Pierwszy kielich spełniła Pani Sekretarz jeszcze pod poprzednim wpisem 😀 A pod tym jej toastem pierwsze poezyje. Dzięki!
Pani Kierowniczko, zanim zdążyłem dochłeptać pod starym wpisem, już mnie wysłano pod nowy. No, całkiem jak w realu, przeganiają jak psa! Ale pies Pani wszystko wybaczy, a nawet wypije jeszcze jeden toast na nowym miejscu! 😀
… u mnie wczesna pora wieczorna sprzyja toastom! Zdrowie!
Nie wiem, czy Kierowniczka pamięta, że namawialiśmy do założenia blogu muzycznego chyba u Torlina, że przydałby się, a Kierowniczka nie byla pewna – i proszę, jak szybko zaskoczyło, od samego poczatku (można znalezć w archiwach)!
Ja jestem taki neptyk muzyczny od strony klasyki i tak dalej, ale – z przyjemnościa tutaj zaglądam, czasem piszę głupoty nie na temat, a na boku poduczam się trochę. Tu ktoś poda sznureczek do, tam ktoś napisze wrażenia z koncertu, zachęci, zniecheci, wymiana opinii. No i nie zapomnijmy o librettach i poezjach 🙂
Zdrowie Kierowniczki i wspaniałego Blogu!
To było u Pana Daniela, kiedy mnie zaprosił, żebym napisała recenzję z warszawskiego koncertu New York Philharmonic:
http://passent.blog.polityka.pl/?p=261
Komentarze poniżej przekonały mnie, że warto ten blog założyć.
Potem była jeszcze zapowiedź u Pani Janiny:
http://paradowska.blog.polityka.pl/?p=90#comment-13013
U Torlina występowałam jeszcze całkiem incognito…
Pani Dorotecko!
O 22:05 powiedziała Pani: – Popróbowałabym…
No, to proszę, do toastów pasujące… 🙂
Mniam mniam 🙂
Wolno się poczęstować? Ja stęskniony, z kraju bezoscypkowego 🙁 Za to, jak już będę miał zagryzeckę, mogę wznieść jeszcze jeden toaścicek 🙂
Bobiczku, czym (wirtualna) chata bogata 😀
Wirtualna chata rozśpiewana? 🙂
Jeden toast – się nie liczy.
Drugi – małe piwo.
Po tym trzecim, do oscypka,
juz sie lepiej śpiwo! 😀
Hej, jeden, drugi, trzeci,
Napijmy się, drogie dzieci!
Hej, czwarty, piąty, szósty,
Nie wyjdziesz z suchymi usty! 😀
Siedem, osiem, spieszcie usta,
butla jeszcze nie jest pusta,
dziewięć, dziesięć, tak do setki –
sen miał będziesz po tym letki! 😀
Oj, letki 😀
To na razie się ewakuuję. Ale w dzień zaczynamy od nowa! Nie ma tak dobrze – nawet nasz wiadomy Filar (choć niedawno w innym miejscu nazwał się byłym filarem, ale ja nie przyjmuję tego do wiadomości) wykpił się jak dotąd jakimś skrótem myślowym… 😆
Dobranoc 😀
Zdrowie!
Bobik popędza… 😉
Takiej Alicji to dobrze, jeszcze wczesna pora…
Kiedy spojrzę hen za siebie
Na blogowy rok miniony,
Widzę, żem nie dbał o siebie
Takoż o swą żonę,
Raz zyskałem, raz traciłem
Cielesnej powłoki,
Lecz się blogiem tym cieszyłem
Jak na bliski pogrzeb zwłoki,
Niczego mi nie żal…
W szczególności wierszyków,
Pisanych bez liku,
Dowcipnych komentarzy,
Blogowych hucpiarzy,
I gości drewnianych,
Niewydefekowanych,
Licznych talentów
I blogowych smętów….
No proszę – coś wyczułam…
Zdrowie Filara, czyli zeena 😀
Widzę, że nostalgia Marylowa trwa… 😉
Nie szkodzi….
Na dobry sen,
Tylko zeen….
No, to teraz spokojnie pójdę spać 😆
Luli luli luli,
Jak śpiewa Owcarek,
Przyśni się nam dzisiaj
Chyba pełny barek…
Ten sen się nam wyśni
I człowiek się ruszy,
Wypije, potańczy –
I zagra mu w duszy 🙂
Letki sen pod Filarem? 😯
Czy mam dać temu wiarę?
Niech Bobik uważa,
Bo się czasem zdarza,
Że nim kto tu zaśnie,
Filar go przytrzaśnie…
Na wieczny sen,
Też tylko zeen….
Zasnąć wiecznym snem na blogu?
to by była szkoda –
nigdy bym się nie dowiedział,
co zeen jeszcze doda*
do dotychczasowej weny,
którą ma, jak zwykle zeeny.
*nie byłem pewien, czy pisze się doda czy Doda, ale po tylu toastach to chyba nic dziwnego.
To już rok ? Boy, ale ten czas leci…
Dziękuję za pamięć i życzę dalszych lat w obecnym blogostanie.
Jacobsky
Bardzo bym chciał, żeby Maryla zaśpiewała słowa Zeena; nie jest to zresztą rzecz nieprawdopodobna, nie takie rzeczy się zdarzały. Toast spełnię z najwyższą przyjemnością, tym bardziej, że przebywanie w Waszym miłym towarzystwie wpływa korzystnie na zdrowie, jest prawdziwą kuracją. Ponadto lekarze zalecili mi picie czerwonego wina – a mam zamiar liczyć się z ich zdaniem – więc wszystkiego najlepszego na długie, długie lata.
Piotrze, czy lekarze pozwalają rekonwalescentom nie spać o tej porze? 😯
No, ale w zasadzie szczeniakom też nie wolno i co z tego? 😀
Zaczytałem się gdzieś obok a tu Piotr M się zjawia 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
Miałem (wczoraj już) posiad ze znajomymi. Puściłem Rykardę do Sherry.
Póki była (Sherry) to było O.K. Wraz z ostatnim łykiem pojawiły się objawy zniecierpliwienia i sugestie zmiany płyty. Nie świadczy to o tempie picia, bowiem nalewałem z napoczętej butelki (brrrr, obciach 🙂 )W związku z tym nie wyjąłem następnej butelki Sherry, tylko najbezczelniej jak mogłem, zaproponowałem piwo (nawet wina nie wyciągnąłem), które zostało przyjęte….
Swoją drogą, końcówki niektórych utworów są lekko męczące, co mogło stanowić podstawę ich narzekań, niemniej ta korelacja…. 😉
Ja bardzo ostrożnie podchodzę do zaleceń lekarzy. Przed wielu laty nie dawali mi szans do tego stopnia, że zdecydowałem się przyspieszyć nieuchronne i worek leków uroczyście pyrgnąłem do śmietnika. To, że poczułem się zdecydowanie lepiej, to mało. Wróciłem do pracy, do sportu, do normalnego życia i…… nic się nie stało, a właściwie stało się: zacząłem normalnie żyć 🙂 Wobec pewnych przypadków medycyna jest bezradna….
Tym optymistycznym akcentem kończę, pozdrawiając Cię serdecznie.
🙂
zeen, czasem można wierzyć i lekarzom. Znam z bardzo bliskiej odległości przypadek, kiedy powiedzieli, że można przeżyć mimo raka i to się od 12 lat sprawdza, tfu, tfu.
Zeenie – takie zalecenia lekarzy jak codzienny spacer, co najmniej 3 kilometry, i szklaneczka czerwonego wina przyjmuję bardzo poważnie i zamierzam sie do nich stosować. Inaczej jest w Twoim przypadku; w każdym razie to fantastyczne, że nie postąpiłeś tak jak Ci nakazywali lekarze, to znaczy nie pożegnałeś się z życiem. Co do Parasol – wczoraj nastawiłem sobie tę płytę i pożałowałem tego, że ją zarekomendowałem. Właśnie te przeciągnięte końcówki utworów sprawiły, że nie podoba mi się tak jak na początku. Będę ostrożniejszy w zachwalaniu. Dostałem do posłuchania nową płytę Gotham project; po pierwszym utworze zachciało mi się mieć to natychmiast, przy trzecim odqwołałem to zachcenie, niby niczego nie można zarzucić – a nuży.
Bobiku – to niespanie zostało spowodowane pastą do zębów. Po długim myciu zębów – nagle okazało się, że całą jamę ustną mam poparzoną, potem zacząłem puchnąć. Teraz opuchlizna, po zażyciu wapna, schodzi ale oparzenie pozostaje.
Witam o poranku
z litrem kawy w dzbanku
Toast wznosze rymem
a to tak jak winem!
W pierwsza rocznice (hohoho) wszystkim (a i sobie tez) rocznic kolejnych, a suto zakrapianych. Dla wyostrzenia uszu
Usmiech Giganta
Nie chwaląc się i ja zaczęłam jubileusz już późnym wieczorem wczoraj. Spodziewam się jeszcze wielu jubileuszy na tym blogu, bo tak Gospodyni, jak i Domownicy , to stworzenia uparte, wytrwałe i muzycznie „nawiedzone”
Wszystkiego dobrego w nowym roku blogowym i w każdym następnym.
I ja wznoszę toast – wszystkiego dobrego! 😀
Widzę, że choć gospodyni poszła spać, goście się dalej bawili… Zdrowie miłych gości po raz pierwszy 😀
Na ich cześć na dzień dobry:
http://www.youtube.com/watch?v=bXJcMedsmw8
Bobik @4:18 – ja znam całkowicie odwrotny przypadek, lekarze dawali chłopakowi parę miesięcy życia z powodu nieoperacyjnego guza mózgu (trzeciego z kolei), jest zdrowy już od ponad dwóch lat bez śladu guza, niedawno zrobił doktorat 😀
A czerwone wino i spacery – nawet bez wskazań lekarzy się zaleca!
Trochę cierpiąca, ze spuchniętą ręką i niemożliwie swędzącą zarazem (zaraza mnie ugryzła wczoraj, nawet nie wiem, co za jedna) w środku mojej nocy nad ranem nie wiem, czym tu wznieść toast. Wodą nie wypada, maślanki zabrakło. Herbatka z hibiskusa i dzikiej róży może być?
Ciapnęłam „tea tree oil” na ugryzione i czekam, kiedy cholerstwo przestanie swędzieć. Uroki mieszkania w takim miejscu. Masz las za domem, jezioro przed, Ziuta odwiedza, wiewióry i tak dalej, a przychodzi czas, że insekty chcą człowieka pożreć żywcem.
Dwururke kupie i powystrzelam…
Tymczasem zdrowie Blogu!
Alicjo, a moze lepiej proce. Wpatrujesz sie w leze oko cholerstwa przez dwa tygodnie, a potem tylko pac – i po nim (cholerstwie znaczy)
Mozna rowniez tymczasowo obciac reke, poczekac, az przestanie swedziec i przyszyc czarna nitka.
Nie radze jednak drapac az do kosci
😀
159 wpisów przez rok to gratulacje się należą …. 🙂 … życzę miłego muzykowania w poetyckich nastrojach …. 🙂
Pani Dorotko, gratuluję i ja. Podziwiam bardzo. Pozdrawiam serdecznie!
„Led Zeppelin will not be performing in Toronto in August, despite speculative reports to the contrary.” <– 🙁
Oj, a miałam nadzieję 🙁
Alicjo, może weź coś przeciwbólowego, bo na swędzenie też pomaga.
Tereso,
bardzo się powstrzymuję przed tym do kości. Czarną nitką, powiadasz? A to nowatorskie spojrzenie 😉
Kontraścik, że tak powiem. Zdaje się, że ten olejek działa lekuchno, ale jednak. Jak się ma w perspektywie obcięcie ręki, to chyba wszystko zaczyna działać, a przede wszystkim wyobraznia? 😯
Zdrowie Kierowniczki blogu!
O rany, wisielcze coś to picie pod gryzące insekty 🙁
Może je odgoni Lot trzmiela na ośmiu fortepianach? 😀
Tereso Stachurska,
przeciwbólowe cuś to pobieram dopiero wtedy , kiedy już ani ręka ani nogą, czyli bardzo rzadko. Toż nie takie bóle i swędzenia sie przechodziło 😉
A ponarzekać nie szkodzi, wręcz pomaga 🙂
Idę dospać, a Wam życzę pięknego dnia. U mnie za oknem księżyc, że tylko w mordę mu dać.
No tak, wtedy byłem pierwszy (prawie), a teraz coś za długo posypiam, przez tę pogodę chyba… Ale za to toast zaraz wypiję podwójny, niech no się tylko dorwę do słoika z miodem 😀
Tuszę, że pitnym? 😆
Dziwny jest Hokowy ród,
Że tak bardzo lubi miód,
Bzyk-bzyk-bzyk, ram-pam-pam,
Co to znaczy, nie wiem sam.
PS: Wtedy godzina była niewiele wcześniejsza – 11:09 😀
A, czyli że trafiłem w sam raz, a tylko WPIS się pospieszył 😆
Tra-la-la, tra-la-la,
Tra-la-la, tra-la-la,
Rum-tum-tum, tra-la-bum,
Rum-tum-tum, tra-la-bum. 😀
Cichutki, bom w pracy, tralaleńkowy toast wznoszę herbatą.
Wieczorem użyję krupniku i całej siły głosu (wewnętrznego), żeby podziękować i prosić o jeszcze.
Ja też się przyłączam z toastem. 🙂
Humorem nie mogę tryskać, ale wyrażam szczerą radość, że powstał ten Dywanik Muzyczny, że można tu przysiąść i spotkać Kierowniczkę, Wariatuńciów, Panią Sekretarz i wszystkich zacnych Dywanowiczów.
Naprawdę świetny blog.
W górę serca i kielichy! 😀
Trala lala, trala lala,
W sercu radość się rozpala,
Trala lala, trala lala,
Chcemy śpiewać, chcemy pić! 😀
Przedostatni wers powinien się chyba kończyć „trala li” 🙄 😉
Oj, juz myslalam, ze mi impreza kolo nosa przejdzie, bo komputr sie zbiesil, ale jakos go w koncu przeblagalam.
Pani Doroto, jeszcze, jeszcze, jeszcze, stu blogowych lat!
Pani teksty niezmiennie interesujace, a towarzystwo blogowe wspaniale. Wielkie dzieki!
No i dotarło to do mnie między dwoma toastami — herbatą owocową i herbatą czarną. Cóż, jak wiadomo herbata sprzyja kontemplacji i rozmowom o sztuce 😉
zeen pisze:
> końcówki niektórych utworów są lekko męczące
Ostatnio Barenboima czytam. On gdzieś sugeruje, że niektóre zakończenia u Beethovena są protestem przeciwko upływowi czasu i temu, że zakończyć trzeba. Beethoven wie, że skończyć musi, ale baaardzo nie chce. Może chodzi o podobne przypadki? 😉 A My tu, proszę, zamiast protestować rocznicę świętujemy!
Ja mam trochę wyrzuty sumienia, bo dawno już tu powinnam o tej książeczce – mogę nawet powiedzieć, że trochę patronowałam jej polskiemu wydaniu, bo byłam jedną z osób, którym Alek Laskowski (to ten sam, co robi takie sympatyczne przeglądy prasy muzycznej w radiowej Dwójce w niedzielnych porankach) pokazał tłumaczenie, żeby wysondować, czy warto to wydać…
A z tym Beethovenem to sto procent prawdy!
Gdyby było gdzieś nagranie samej końcówki którejś z symfonii, zwłaszcza Piątej, tobym ją tu teraz wrzuciła 😀
Takie łubudu to nawet niezłe pod toasty 😉
Hoko,
u mnie przedpołudnie, ale Ubuntu shiraz na lekki toast nalany. Dlaczego Ubuntu? Bo lubimy shiraz, a nazwę Ubuntu nosi też jeden z nowszych i dobrze opracowanych oprogramowań linuxa 😉
Herbatę to się pija jak wyzej napisałeś, ale na toast nie uchodzi!
Wszystkiego dobrego rocznicowo!
I nawzajem 🙂
Herbatę to pija PAK, on herbaciarz jest bardzo mało alkoholowy. A Hoko to jest od miodu, tylko nie przyznał się, czy pitnego, czy nie 😉
Miałam na myśli PAK-a, nie wiem, dlaczego wyszedł mi Hoko… podswiadomie coś? 😯
Obydwu przepraszam i ubuntuję 😉
Pani Doroto,
Gratuluje!
Z przyjemnoscia czytam Pani opowiadania o muzyce. Nie potrafie rozmawiac (pisac) o muzyce, ale duzo slucham. Tak zwana muzyka klasyczna nie jest moja mocna strona.
Eddie Vedder z pewnoscia nie nalezy do klasykow w pojeciu muzykologow, ale w muzyce pop jest unikalny. Eddie wraz z wieloma innymi artystami zaznaczyl Seattle na muzycznej mapie swiata.
W 2008 Eddie Vedder otrzymal Golden Globe Award za piosenke ‚Guaranteed’ napisana do filmu ‚Into the Wild’, rezyseria Sean Penn. Jest to prawdziwa historia Chrisa McCandless, ktory zostawil cywilizacje za soba i spedzil reszte swojego zycia na Alasce.
Ponizej jest krotki monolog o muzyce do filmu ‚Into the Wild’
http://youtube.com/watch?v=tjsDOBBor1Q
Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluje.
Wszystkim wielkie dzięki! A teraz udaję się na minizlot – spotkać się z Teresą Cz. 🙂 Wypijemy Wasze zdrowie, a jak wrócę, będziemy wspólnie dalej… 😀
Z okazji roczku blogu:
1. balecik pod ręką Marca Minkowskiego, który skojarzył się Pani Kierowniczce niedawno z szampanem:
http://www.youtube.com/watch?v=CsyHt-YN9gA
2. pewna pani w (po)szampańskim nastroju, ale jeszcze śpiewa:
http://www.youtube.com/watch?v=gf3NmS0LJQA
Serdecznie pozdrawiam 🙂
Wiernopoddańcze hołdy: 😀
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5203982931843322642
Szampana podano:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5203973031943705346
Zdrowie na budowie!
Zdrowie Pani Kierowniczki i Bywalców blogu. 😀
Alicjo!
Ale ja mam w domu do wyboru:
— herbatę owocową,
— herbatę… hm… dziwną (z miśkami itp.),
— herbatę czarną,
— herbatę zieloną,
— inną herbatę czarną,
— herbatę mrożoną.
I sok jabłkowy. Myślę, że sama przyznasz, że wyboru dużego nie mam 😉
PAK-u
herbaty mi się i owszem, żadne kawy. Owocowa lub mięta/rumianek z rana, a potem poważny yunnan yee lee leci. Zielone mam (Chinka w rodzinie, synowa), próbowałam różne – siano, chociaż podobno dobrze robi.
No ale mimo wszystko, wybór należy do nas, czyż nie? 😉
Zdrowie Blogu i czekam na relację Kierowniczki ze spotkania z Teresą Cz.!
A teraz znowu spadam.
Górą lecą Zeppeliny
Dołem płyną snięte ryby
Hej chłopaki i dziewczyny
Zaśpiewajmy nie na niby
Oj dana dana
Balują z rana
Od późnej nocy
Nie brak im mocy
Oj dana
Pozdrawiam jubileuszowo życząc wszystkim z Kierowniczką na czele dużo czasu na wspólne rozmowy i zabawy na blogu i żeby wszystkim grało w duszy, a nie na przykład w płucach 😎
Na zdrowie!
Gratulacje pani Redaktor!!!
I tak trzymać!!!
🙂 🙂 🙂
Zdrowie Autorki i Wszystkich, którym w duszy gra… po raz pierwszy (z mojej strony! 😀 )
Zdr-ufff-ko, moje zacne Grono!
A że z grona wino w beczkach
Niech więc toczy się bajeczka
Ciiiicho, by nie zabroniono…
Strasznie się rozpisałam. Ale raz na rok można!
Jo se myśle, ze nawet cynściej niz roz na rok 🙂
I jo tyz toast rocnicowy wznose – piwem wiadomo jakim 🙂
foma, ja krupnikiem świętuję!!! Niech mnie ktoś powstrzyma!!!
To się nie dam ;D
Pyszczek mi nie wyszedł 🙁
No, zdrowie bloga oblane, obgadane i obspiewane! Nawet obzorbione!
Niech zyje, zyje, zyje nam!
PS Blog zabkuje, czy ktos ma gryzaczek???
🙂
To od krupniku…
W ramach obchodów proponuję lekturę komentarzy z pierwszej dziesiątki wpisów. Każdy trzymał łapy przy sobie. Obowiązkowo frak lub suknia wieczorowa i klawiatura z kości słoniowej. Dopuszczalna była masa perłowa…
A teraz co?
barchany i szlafmyce? 🙂
… ale masa krytyczna też była dopuszczalna… na szczęście 😀
Zdrowie Autorki po raz…!… 🙂
😀
Eee tam, foma, jakie od krupniku, on słodki i dużo nie można. Ja na zabranianie tak reaguję.
Już wiem, czemu od początku mnie nie było. Nie mam fraka, ani wieczorowej sukni.
foma,
Ja Ci zaraz dam „zdrrr….” – dalej mi nie przejdzie.
Powielaj powielaj, to się przyklei.
Zdrowie blogu! Nieustajace zresztą.
Zdrowie miłych Gości!
Bez Was nie byłoby blogu, tylko… co? Jakieś tam moje pisanki… (tu przydałaby się Hokowa kufa pt. jajo 😉 )
Jakie tam barchany i szlafmyce! Stroje dowolne… 😆
Spędziłyśmy z Tereską bardzo miły wieczór przy greckim winku (winko było dobre, ale w knajpie zachowali się niesympatycznie, tak że tam już raczej nie wrócimy).
A masa perłowa i fraki – też wciąż dopuszczalne. W końcu mamy wolność (do pewnego stopnia oczywiście) 😀
Pisanki… Żebym tak umiała jedno zdanie, na dowolny temat, napisać… Prędzej dorobie się fraka.
No jak to! Tych zdań już tu trochę było… 😀
Przy okazji, zwracam uwagę na bardzo smaczne linki podane przez Beatę, które dopiero teraz wpuściłam, bo były dwie w jednym wpisie:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=159#comment-18388
Alez dziwny kod: bede czy to cos oznacza?
Obietnice jakies na przyszlosc?
Dzięki za zaproszenie, zrobiłem drugą herbatkę z duchem.
Może być?
haneczko,
jak zostaniesz kierowniczką, to nawet dwa zdania, ot tak, zdołasz z siebie wydusić na dowolny temat. A po kilku latach w zawodzie to nawet na temat zadany…
Pani Kierowczniczko Doroto,
znaczy że w gaciach przy klejącej się plaskitowej klawiaturze made in China można? Miodzio…
ps. to straszymy młodzież czy nie straszymy?
bede = bede tutaj 😀
Duchy też lubimy! 😀
foma – a gdzie ta młodzież? 😆
Jedyna moja dokumentacja minizlotu.
Ta mróweczka na górze schodów to Teresa…
Potem już za bardzo się zagadałyśmy, żeby myśleć o jakiejś dokumentacji 😀
Oj te laseczki z pierwszego Beaty linku maja lepszy wpływ na temperaturę mojego ciała. Spije to co jest tylko na górze.
Skoro m.in. przywołani foma i zeen to pionierzy, ojcowie założyciele wręcz, muszkieterowie pokryci bliznami od razów zadanych przez wrogów i swoich, dzielnie stający za, a gdy trzeba, to wypowiadający posłuszeństwo w imię wyższych racji, straż przednia, zwiadowcy, słowem, foma i zeen, to z tej perspektywy ktoś, kto się pojawił, powiedzmy, w ostatnim miesiącu to prawdziwa młódź prochem bojowym nieskalana…
No, coś w tym jest…Ale, hm, co do gaci i klawiatury made in China… 🙁 Niech żyje Tybet! 🙂
Och, Dorotko kochana, ja wiedzialam, ze jestem ciekawostka przyrodnicza, ale az do TEGO stopnia…
Jakos tak po zorbinie przyszla mi chec na polska kielbase. Ciekawe, dlaczego… Musi swojska egzotyka…
A winko (i nie tylko) rzeczywiscie bylo super. Bis prosze, bis koniecznie!!!
Proponuje wspolne tango na deptaku w Ciechocinku (na przyklad), alibi na sopockim molo
Znaczy się, mam coś na siebie włożyć? Ale skąd nowa klawiatura? 😯
Spoko 🙂 A w Katowicach naprawdę jest tak gorąco, że gatki wystarczą? 😯
Dla Teresy:
http://www.mp3p.pl/more/2457550/danuta+rinn+++na+deptaku+w+ciechocinku.html
do FOMY komisarza zreszta
Taka bedzie Rzeczpospolita blogowa, jako i jej mlodziezy chowanie! Nie postponowac krwi swiezej i prochem nie skalanej
Blizny szanowac kazac, alec i fechtunku uczyc!
😆
antek z sąsiedztwa śle Pani Kierowniczce wyrazy…
Niech ten jednoroczniak rośnie zdrowo ku radości Pani i wszystkich tu bywających!!
Zaglądam tu sobie czasami, kultury wyższej zażyć, ale grać nic nie będę.
Byście pouciekali!!
Pozdrawiam z uśmiechem…. 😉
http://youtube.com/watch?v=2D8_vmg5UYY
obiecane, jest tam tego od liku
http://youtube.com/watch?v=yMUWTFJb3BY
a to Aimi Kobayashi
http://youtube.com/watch?v=ZSGW60wa4n4
malpiszon mi nie przyslal, wlasnie znalazlam
To jest jednak maszynka 🙁
no nie, nie az taka maszynka
Liszt niestety o wiele gorszy niz koncert Mozarta, ale Saint Saens calkiem, calkiem
Saint-Saens początek OK, ale już pierwszy temat o niczym…
Na blogowym Dywaniku
Było dźwięków dziś i krzyku!
Przed północą toast pierwszy,
Potem było trochę wierszy,
Potem jeszcze kilka linek,
I kieliszek, klinem klinek –
Tak bawimy się już dobę,
Po butelce na osobę?…
Niepotrzebna nam jest viagra –
Zawsze coś nam w duszy zagra!
Oj, zagra, zagra
A zagrycha kielbasiana piwem pachnie – tak do rana
Zgoda, temat sredni, ale jest jeszcze dalszy ciag – druga i trzecia czesc, tylko juz nie wklejalam
No, ja wiem, jak sluchalam Leggierezzy w wykonaniu 16-letniej Marty, padlam pokotem, ale to Marta
http://youtube.com/watch?v=INWvXlt-0go
Yes, yes, yes!
Mnie już gra kołysankę od dłuższej chwili, więc pożegnam z żalem dywanik.
Jeszcze raz dziękuję Pani Doroto za to sympatyczne miejsce.
Dobranoc wszyskim! 🙂
von Otter kapitalna! A gdzie ona tak na codzien spiewa?
Raczej nie jest jakoś związana:
http://www.imgartists.com/?page=artist&id=122
A Martusia – jaka młodziutka i słodziutka! Ale już wtedy diabełek i wulkan… nie dziwię się, że w tym Bolzano wykosiła 😀
No, Martusia to juz wtedy kosila jak kosiarka wszystkich
A ta Leggerezza to legenda. Zupelna legenda. Puszczam milosnikom roznych interpretacji i kazdy wymieka. Nazwisk cytowac nie bede, po co
to na dobranoc troche obsesji Goyi (presque)
http://youtube.com/watch?v=i6AhHBu_A_U
Alez Pani Dorotecko!Gratuluje z calego serca. I tradycyjne – stu dwudziestu lat blogowania!
For she’s jolly good fellow,
for she is a jolly good fellow,
for she is a jolly good feeeelooow
And so say all of us!
Ta tuba to jednak skarbnica jest. Chyba szybko nie odejdę od kompa…
Kochani, wszystkim jeszcze raz wielkie dzięki – i bawimy się nadal! A ja tak sobie przemyśliwałam o tych „frakach” spod pierwszych wpisów i wyszło mi coś takiego:
Masa perłowa i kość słoniowa,
A może frak?
Komentatorzy nie są dziś skorzy
Nosić się tak…
Wersal sprzed roku nie budzi w oku
Błysku, o nie…
Dziś tylko gatki, żadne tam kwiatki –
To już się wie!
I co to znaczy, niech wytłumaczy
Ktoś może mnie?
Czy po kryjomu każdy jak w domu
Tu czuje się?
😀
Na godzinę duchów:
http://youtube.com/watch?v=8MSskiCgMl4&feature=related
Yes! i dobranoc wszystkim
A jeszcze dzieki za Leggierezze jako kolysanke. 🙂
Dobranoc 🙂
Dla tych, co idą spać;
http://www.youtube.com/watch?v=O6txOvK-mAk&feature=related
W odpowiedzi Kierowniczce:
Siedzę przed swym monitorem
W gaciach – idąc fomy wzorem,
Czasem zsuną się barchany
Odkrywając me organy….
Me organy słynne w świecie
Drugich takich nie znajdziecie
Na nich powstały symfonie
Filharmonie walczą o nie…
Pierwsza zwana Żółtą, ku czci
Słońca była napisana.
Druga: Brąz – dzięki kapuście
Spożytej wyrychtowana.
Ale w progi blogów wkraczam
Elegancko wręcz ubrany
Przemysławki woń roztaczam
Świeże wciągam też barchany
Krawat z gumką, brylantyna
Nic, że wprost na gołą skórę,
Na wyżyny form się wspinam
Nie na darmo mam maturę…
Trza być w butach na weselu,
Takiej trzymam się maksymy.
Ale takich jest niewielu,
Resztę jakoś przyuczymy…
oj toto… tak
Calus ursynowski
Widok to z pewnością wielce wstrząsający –
zeen barchany, buty i krawat noszący…
W ramach prezentacji wyczynowych Japończyków – i my mamy się czym pochwalić: oto swojsko brzmiące nazwisko daje popis:
http://pl.youtube.com/watch?v=Yyad69KiME8
Fajny gościu! 😀
I znów wróciliśmy do Lotu trzmiela… 😆
Ściągam wyjściowe barchany, bom już lekko jest zaspany….
Dobranoc 🙂
Ściąga barchany wyjściowe, wkłada atłasy domowe 😆
Dobranoc 😉
… hej!
jeszcze jeden mazur dzisiaj, choć poranek swita…
czy pozwoli panna Krysia, młody ułan pyta;)
Zdrowie!
A ja od poranka nadal świętuję Rocznicę Blogu.
Zdrowie Pani Kierowniczki i Blogowiczów wszystkich. 😀
a czmiel latali, latali
az kawe poranna wylali
http://youtube.com/watch?v=VCH6n-OGSJA
witam o poranku
Oj tak, znam tego trzmielika, jak również słynnego motylka, którego wrzucał tu bodaj arcadius 🙂
A ja…
Miałam dzisiaj dziwny sen:
Że w barchanach przyszedł zeen,
Za nim foma w samych gatkach
(to doprawdy niezła gratka).
A przed nimi szła kobieta,
Kto to był? Pani Sekretarz!
Obok zgrabne kroczki drobił
Wesolutki mały Bobik.
Jędrzej-sąsiad przyniósł serek
Do zagryzki, na deserek.
Wypił winka aż do kreski
Zdrowszy już Piotr Modzelewski.
Przyszedł Hoko na troszeczkę,
Tocząc z sobą miodu beczkę.
Wpadła także tu Jaruta,
Chociaż nie ściągnęła buta.
I hortensja, i Jolinek
Także dały swój przyczynek,
I Teresa także eS
Nie lała tu zbędnych łez…
Była baba i haneczka
Oraz EmTeSiódemeczka,
Oraz Orca i Owcarek –
Każdy niósł słów miłych parę!
Poczekały z trzy godzinki
Dwa Beaty śliczne linki.
PAK też zajrzał do mej chaty,
Z filiżanką wszedł herbaty.
Noska też wściubiła tu
Nasza miła passpartout.
Gdy zbliżała się niedziella,
Przyszła z kwiatkiem a cappella.
I arcadius, i Helena –
Także do nich przyszła wena.
Zajrzał także antek sąsiad
Z życzeniami rąsia-rąsia,
A Teresa nasza Czekaj
Powiedziała: czekaj, czekaj,
Zamiast blogowego balu
Upijemy się w realu!
Tak też było, bardzo miło,
Winko się czerwone piło
Potem do dom się wróciło,
Jeszcze trochę się gwarzyło
I w ten sposób rozrywkowy
Skończył się nasz rok blogowy.
Swieze wiesci z Berlina
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,5242338.html
No pięknie. Chciałoby się być w tym parku…
Dorotecko sliczna, taka poezja o swicie
wszak to cudo
Z podziwem glowe chyle i z pokora
Jam nie taka sprawna
Ja może też nie zawsze, ale okazja była i się należało 😆
babo Anne Sofie von Otter to jedna z moich idolek – jest wszechstronna muzycznie (repertuar od baroku do współczesności, w tym role męskie w operach barokowych) i świetna w sensie aktorskim. Widać to choćby w Gali Offenbachowskiej, przygotowanej przez Marca Minkowskiego. Link, który podałam wczoraj, to właśnie fragment tej gali (wydanej również na DVD, na youtubie jest sporo fragmentów). Anne Sofie daje tam popis aktorskiej i wokalnej wszechstronności.
Śpiewaczka nie jest związana z jednym teatrem operowym – regularnie pojawia się m.in. w Wiedniu, Berlinie, Paryżu (zarówno przedstawienia operowe, jak i recitale). Pozdrawiam 🙂
A tutaj Anne Sofie „w spodniach”:
jako Neron w „Koronacji Poppei” Monteverdiego
http://www.youtube.com/watch?v=6YJIJlGkUJw
Beato:
Czy ja dobrze widzę, że towarzyszy jej ‚moja ulubiona’ Mireille Delunsch? (Ha! Zaraz się okażę, że tę realizację mam gdzieś na półce… 😉 )
(A Delunsch ulubiona za Szaleństwo w Platee.)
Alicjo:
Do zielonej też mi jest się ciężko przekonać, choć kiedyś wcale chętnie piłem senchę z dodatkiem kwiatu wiśni.
Anne Sofie von Otter jest też kapitalną Carmen; jest DVD z Glyndebourne. Jako skandynawska blondyna nie mogła wprawdzie stać się kruczoczrną Cyganką, jest więc ruda. Ale to nie tylko świetny głos ale i aktorstwo najwyższej klasy. Bardzo dowcipnie śpiewa habanerę, przedtem zapaliwszy cygaro. Kiedy w czasie śpiewu zaciąga się dymem – wtedy pomrukuje melidię; wygląda to tak:
L’amour est enfant mmmmm
il n’a jamais mmmm de loi – potem już spiewa normalnie a cygaro służy jedynie do wymachiwania. W finale jest wstrząsająca. Ale też trafił sie jej doskonały don Jose.
Pani Doroto i Zeenie – Wasza zdolność rymotwórcza wręcz olśniewa ( nie zapomnę Pani rymu do Respighi a Zeena do Rubinstein), trzeba Wam tylko wymyślić dobry i pikantny temat.Dzięki.
PAKu:
Tak, to ONA, Mireille we własnej osobie! Też należy do moich faworytek: za Platee, za Koronację Poppei i wiele innych ról. Jeszcze jeden fragment z tej samej opery Monteverdiego, tym razem z M. Delunsch w roli głównej, przepyszny jest ten dziki taniec, który zaczyna się po pierwszej minucie:
http://www.youtube.com/watch?v=D39DxZ3WuWE
Z cichą nadzieją na zwiększenie kręgu fanów Mireille Delunsch, dwie wersje jej szaleństw jako La Folie w „Platei” Rameau:
wersja z paryskiego przedstawienia
http://www.youtube.com/watch?v=E1EE6CSIo6A
i nie mniej smaczna wersja koncertowa, jubileusz Les Musiciens du Louvre
http://www.youtube.com/watch?v=cpwYjawWCZE
Panie Piotrze
ruda Carmen emitująca z papierosem w ustach kapitalna! Właśnie znalazłam sobie fragmenty przedstawienia na youtube (wcześniej nie znałam) :-).
Pani Kierowniczko
znów się zapomniałam i wrzuciłam post z dwoma linkami, który czeka na akceptacje. Postaram się w przyszłości świadomie 😉 dzielić na mniejsze porcje.
Melduję, że bardzo solennie uczestniczyłam we wczorajszej uroczystości. Pomaleńku dochodzę do siebie. Za jakąś godzinkę kiedy zjem talerz gorącego rosołu, wróci mi normalny tok rozumowania. Tymczasem
Pani Doroto, rocznicowy wiersz – wspaniały!
Od rana pasę ducha linkami, wielkie dzięki wszystkim za strawę 🙂
Zawsze zazdrościlam Pani Kierowniczce i Blogowym poetom, że tak pięknie potrafią coś wrzucić ku pokrzepieniu serc wierszem, no i że do tego podrzucają piękne linki muzyczne. 🙂
Przyszedł Hoko na troszeczkę,
Tocząc z sobą miodu beczkę.
Nie dał nawet nam skosztować,
Tylko zaczął pałaszować,
Pomrukując coś półgłosem
I marudząc coś pod nosem.
Potem śpiewkę nam zahoczył
I z powrotem się potoczył.
Dzien dobry, podobnie jak Jaruta, zaczynam dochodzic do siebie. 😀
Dzieki za informacje o Ann Sophie von Otter, bede trzymac reke na internetowym pulsie, moze uda mi sie ja zdybac w Monachium!
Piękne sznureczki, naprawdę przy tej tubie to można życie spędzić… Ten komentarz Beaty z dwoma linkami już też wpuściłam. Wielkie dzięki, istna uczta! Ściskam wszystkich 😀
Hoko 😆
Wiadomo, czemu Hoko potoczył swój miodek do domu – by go ocalić na poprawinowe małe co nieco…
Pięęęknie: muzykanci już wyspani, kaca itp. rewelacji oczywiście nikt nie ma, (prymusi po kilkugodzinnych, intensywnych wycieczkach rowerowych)…
…Panie i Panowie – poprawiamy!… 😉 😀
…Pani Gospodyni niesamowita… 😮 😯
f-gnt okolicznościowej szopki – melodie wszyscy znają
To były piękne dni,
to były trudne dni.
Kalendarz przecież nie zna milszych dat.
Do stołu Piotr nas zwał
bodaj pięćsetny raz,
a u Doroty koncert
rok już trwa
(mel. z filmu „Biały kanion)
Blogowiczów dzielne plemię,
co ich nie zmógł żaden wróg,
padli hurtem z poświęcenia,
by się jubel odbyć mógł.
Ratuj teraz, Gospodyni
mineralną z cytryną na dnie.
prześlij „sznurek” co ożywi
w ludzie ducha, muzykę i śpiew.
Śpiewogra okolicznościowa liczy 13 kupletów, ale jestem leniwa.
Kiedys przy okazji rozmow o muzyce filmowej zalaczylam link to wystapienia Bugs Bunny i jego historycznego wykonania Rapsodii Wegierskiej.
http://youtube.com/watch?v=AVq_gxl3Cdc
Oddzielnie podam link do goscinnego wystapienia Bugs Bunny z orkiestra wiedenska. Tym razem w roli dyrygenta. W obu przypadkach ktos z widowni dostaje ataku kaszlu. Na swoim terenie Bugs Bunny po prostu wyjal pistolet i zastrzelil delikwenta. Przed wiedenska publicznoscia Bug Bunny jest bardziej ‚dyskretny’ i poprosil ‚Throw the Bum Out’.
Bugs Bunny goscinnie z wiedenska orkiestra
http://www.youtube.com/watch?v=rUCnWd7x2_A&NR=1
Pani Doroto, spóźnione ale szczere życzenia kolejnych jubileuszów i niekończącej się zabawy muzyką i słowem. Bardzo się cieszę, że tu trafiłam. Pozdrawiam wszystkich i wracam do swych obowiązków rodzicielskich.
Jaruta,
dopisz jeszcze jeden rzewny kuplecik o nieszczęsnej kasjerce, która nie może pozwolić sobie na kaca. Może się zaczynać tak:
„Wznoszę toast, i wznoszęcy płaczę!”
dalej nie umiem 😳
To co, poprawiny? 😉
U mnie piękna pogoda. Nie wiadomo, co robić, znajomi zapraszaja, a tu jeszcze pare rzeczy by sie zdało… Najważniejsze, że jest ciepło i słonecznie!
Haneczko,
Bobik zaraz dokończy o tej kasjerce 🙂
Bobik dzisiaj nadrabia rodzinne zaległości, więc ja go nieudolnie zastąpię. Haneczko, Twój początkowy wers pasuje mi (niestety) tylko do pieśni wielkopostnej „Wisi na krzyżu”. Tak wymyśliłaś, tak spiewaj ”
Toast ja wznoszę, a wznoszęcy płaczę,
siedzę w zamknięciu, uczty nie zobaczę.
Czemuż, ach,. czemuż,
niedziela czy piątek,
ludzie ciekawi,
jaki był początek
państwa bezprawia, bez sprawiedliwości,
za to z pretensją
do dawnej świetności.
Dobrze przynajmniej,
że nam wina staje,
wypijmyż społem
dawnym obyczajem.
Co ja widzę, dziewczyny,
Mamy dziś poprawiny!
A wiecie, że ja się przy Was tak rozwierszykowałam. Dawniej nie było specjalnie powodu 😀
Krucafuks!
U Jaruty jakieś aluzje polityczne… 🙂
Ale jak poprawiny, to poprawiny! 🙂
Jędrzeju U – Haneczki koza nosi nazwę „Początków państwa polskiego”. Ludzie walą drzwiami i oknami.
Nic nie rozumiem… Koza u początków państwa polskiego?
Na początku była Rzepicha! 🙂
No to zamiast kozy – Królik z Sewilli
http://www.youtube.com/watch?v=KQ3efT1kqXs&feature=related
a cappella,
co potoczył? sam się potoczył, pusta beczka została… 😆
Pięknie Jaruto, tak wielkopostnie. Ni jadła, ni napoju. I w kozie 🙁 🙁 🙁
Hoko,
😥
Oj Pani Doroto,
jak to szybko leci. Już rok minął a my ciągle tacy młodzi. I – najważniejsze – słuchu nie tracimy. Słuchu na naszych blogowych Przyjaciół. Mamy tez siłę, by za dalszą zabawę w blogowiska, wychylić jakiś dobry pucharek. Mój, za Panią i Pani Rozmówców, był pełen białego chateauneuf-du-pape La Bernardine. Żeby nikt nie mógł powiezieć, że okazję zlekceważyłem. No to zaśpiewajmy coś razem. La, La, La Bernardine!
Dzisiok poprawiny! No to jo wznose poprawinowy toast tym samym piwem, co wcora! 🙂
Pani Doroto,
Jeszcze raz gratulacje.
W dzisiejszym nastroju jest ‚Diablo Rojo’ w wykonaniu duetu Rodrigo Y Gabriela z Mexico City.
http://youtube.com/watch?v=mUoijlfDPhk
Pani Kierowniczko: najlepsze życzenia z okazji rocznicy blogowania 😀
Z pewnym opóźnieniem się tu zjawiam ale przez ostatnie dni z premedytacją nie miałem internetu i komputera pod ręką. Od czasu do czasu trzeba sobie odpocząć 🙂
Pozdrawiam wszystkich na Dywanie, żałuję że taaaaaka impreza mnie ominęła 🙁
W każdym razie jakiś urodzinowy link musi być
http://pl.youtube.com/watch?v=DMiBSt_ODN0 😉
Najlepsze życzenia z okazji:
1. Pierwszej rocznicy blogowania 🙂
2. 159 wpisów 🙂
3. 18501 komentarzy (Quake godz. 20:07) 😀
Pani Doroto,
jak wspominać, to wspominać…
Pozwoli Pani, że przy okazji wspomnień sięgnę głębiej i dalej – do swoich lat „smarkatych”.
Wówczas istniało tępione zjawisko socjologiczno – kulturowe, które nazywało się” bikiniarze. Owi bikiniarze mieli swój „hymn”, który wyróżniał ich, podobnie jak kolorowe stroje i fantazyjne fryzury (duchy Leopolda Tyrmanda i Lionela Hamptona się kłaniają):
http://www.youtube.com/watch?v=YIL7-C9PCZs
PS.
To dla młodych ( i nie tylko ) aby wiedzieli co ich dziadków „ruszało”.
Wczoraj to jest w sobotę
Każdy pozdrowił Panią Dorotę.
Super zdrów czy słabeusz
Świętował czym miał jubileusz.
Wszyscy trwamy w nałogu
odkąd tu zawitaliśmy
uzależnieni od blogu,
Który od razu pokochaliśmy
Co dzień kompa odpalamy
By w duszy nam zagrały
I humory poprawiały
Wpisy i komentarze interesujące
Powszechną radość wywołujące
Wśród całej gawiedzi
Co przed monitorami siedzi.
Na tym skończę by bólu głowy
Nie wywołać tymi rymami
Rodem z Częstochowy.
A tańczyło się to tak:
http://www.youtube.com/watch?v=l4Lz1m7Q5gI&feature=related
A przy takich melodiach dziewczyny „topniały”…. W tamtych czasach.
http://www.youtube.com/watch?v=WafDs2t9mRs&feature=related
Ech, wspomnienia ……
Hej, widzę, że zaczyna się robić więcej szampańsko 😆
Dzięki za kolejne życzenia i linki; witam na nowo Lexa vel Dixie i przypomnę, że o bikiniarzach już tu kiedyś było…
http://www.youtube.com/watch?v=rs24KVZ1MFo
Nie było mnie z Wami, bo byłam na ciekawym koncercie, o którym może później napiszę. Ale teraz już jestem i się z Wami bawię 😉
Prawdziwy hymn się zaczynał:
Bikiniarze to są ludzie tacy
Co chromolą dyscyplinę pracy…
Poni Dorotecko, jo juz fciołek wyśmiać przeciwstawiającom sie bikiniarzom „postępowom młodziez”, kie w dalsej cynści filmu uwidziołek wśród tej „postępowej młodziezy” śwarne dziewcyny, no i… 😳
Rym czestochowski szlachetny takoz
choc dzis w pogardzie, donosze wszakoz
iz w miescie, co chowa sie z gor w doliny
blogoszampana sabruja dziewczyny
Jedna co prawda nieco leciwa
lecz od komputra lat jej ubywa
Druga z stolycy przybyla wlasnie
z butla i szabla. Oj, korek trzasnie!!!
Ten komputer – o wciórności –
To eliksir jest młodości 😀
Cd: „bikiniarze są to ludzie tacy…..”
„Na to im pozwala
słynny plan Marschala,
ej baba riba …. jazz! ”
*
PS. Ostatnie słowa miały też taką wersję: „…jazzzz, baba riba !
Skajpik wlaczony i Gadu-Gadu
Tlenofon dziala tak od obiadu
Google wytarte od wertowania
twardy az huczy od notowania
Wordzik wytrzyma wszystkie notatki
Excel podliczy drobne wydatki
Gimpek zaczerni czerwone oczy
A starsza pani z Winda sie droczy
I kiedy nawet Winda nie dziala
naprawic umie, bo to bez mala
informatyczka w chwilach swych wolnych
od Sienkiewicza i innych szkolnych…
A jeszcze było:
Jazz baburiba,
Pies goni grzyba,
A grzyb ucieka,
Pies za nim szczeka.
A ten Hampton słodki 😀
Jedna leciwa
I myśli sobie
Że lat ubywa
Własnej osobie…
„Oj naiwna, naiwna, naiwnaaaaaa,
Jak dziecko we mgleeeeee…”
Zjawia się niespodziewanie Pocieszenie i mówi:
Twoja wiara dziecko jest
Niczym w piekle bies
Miejsce nieciekawe
Ale pije kawę
I nie on smażony jest….
Druga zaś z stolycy
Roczek sobie licy
Chociaż taka młoda
Nie jest już uboga
W blogu już się ćwicy…
Nie byłabym sobą, gdybym nie przemyciła przy okazji czegoś z tzw. kultury wysokiej 😉 – więc powiem jeszcze, że wielbicielem boogie-woogie był Piet Mondrian:
http://www.moma.org/collection/browse_results.php?object_id=78682
Bugiługi wpadło w długi
I przeżyło szok
Gdy zapukał rock….
…więc mu poszło w bok 😉
A kultura wyższa
Ląduje już nisko
Ludowi jest bliższa
Kulturpolendisko…
Oj dana, da dana
zluda
Hyc
a tu nic
Kole koleiny
stoi
w oczy
kole
bawole
Manhattan
w prawo
transfer
subway
90
stopien prawdopodobienstwa
Teres od rana
Chuda
Nic
Ale pic!
Pryczy i kwiczy
Boli
Skoczy
Kłuje
I flirtuje
Szarlatan
W lewo
A Teres śpiewo
180
Stopień gorączki
Rock ??? Proszę bardzo…. No to sobie rocknijmy:
Let’s dance:
http://www.youtube.com/watch?v=dbQWIPocaKM
Oj dana, dana, to od szampana
http://www.sport.pl/moto/51,88648,5243041.html?i=8
PS Czy kamera wytrzymuje taki chrzest bojowy?
teresaczekaj
Naresztęludzi
Świtemwywlekaj
Jaksięobudzą
Barchan dziś zeena coś uwiera,
Humor wisielczy jak cholera…
Gdziebywręczmieli
Tylecierpliwości
Dotakichtwardzieli
Jakjaodmłodości….
No, dość tych brewerii. Dla starego Lexa pora spać. Wiec na pożegnanie (dzisiaj):
http://www.youtube.com/watch?v=4Mbz-rT5gsA&feature=related
Dobranoc
Zebynieborzemcham
Ótworamimowszystkorockowego
Dlawsmam:
http://pl.youtube.com/watch?v=YeP6OCkFdsE
Dobranoc Lexowi!
Sięradzęnieprzejmować
TonieRolex
NiDuralex
Anitelex
Anisimplex
AleteżnieDurex
OnciŚpiLex….
A zeen
to nie seen
ani Anderseen
ani tleen
ani zabójczy geen
To widok na tym blogu
znajomy teen…
Breweryjuhaha
danadyndanego
lexomiloducha
terefelernego
Moi mili
Się popili,
A ja trzeźwa
W każdej chwili… 🙁
Alez mam zawrot glowy od tych rymow, a moze od szampana? Buitelka znowu pusta… 🙁
A ja może delikatnie zapytam:
I po co?
I dlaczego?
Czy to komuś służy?
Czy życie przedłuży?
Może splendoru przyniesie?
Protekcję załatwi w niebiesiech?
Cz to coś zmienia?
W kwestii blogowienia?
To co to znaczy, zeenie?
Czy chodzi o to, że nie
Winno być blogu tego?
Mam zlikwidować jego?
To gdzie zeen nasz kochany
Będzie nosił barchany?
Jeszczem się zwlekł…
No to może shimmy… z siostra Kasią ? Na koniec dnia ….
http://www.youtube.com/watch?v=oY3Go5Ydeao
*
Jednak, – dobranoc wszystkim
Baaardzo przyjemny dwusetny koment pod tym wpisem 😀
Ciekawa byłam, czy osiągniemy – to na razie rekord w dwie doby…
ja iio w kwestii trześwości
Pani Gości…..
A ściślej w sprawie
Pani trześwości
Względem
Szanownych Gości
Goście piją
I żyją
A Ona
Zatrzeźwiona….
A rano do pracy,
Rodacy,
Podpierając się rzęsami…
No, powiedzcie sami,
Życie szampańskie bywa,
Ale gdy szampan spływa,
Trza wrócić do rzeczywistości…
To w kwestii trzeźwości Gości,
Ale mimo to znów powiem:
Wszystkich nieustające zdrowie 😀
Aha!
Chyba że ja…
Ha ha!
(już lecę po kieliszek)
Pic, albo nie pic – oto jest pytanie
Nad ktorym kazdy glowi sie daremnie
A jakze prosto odpowiedziec na nie!
Nie pic jest zdrowo, ale pic – przyjemnie
Teraz juz latwo trafic w prawdy sedno
Skoro cie w koncu czeka dol grobowy,
PIJ, przyjacielu, boc wszystko ci jedno
czy umrzesz przecie zdrowy, czy niezdrowy!!!
Niestety, proszę moich drogich Gości,
Nie jest tak łatwo wyrwać mnie z trzeźwości –
Zawsze słynęłam z tzw. mocnej głowy,
Stąd też mój kłopot okołopiciowy…
Rano na kaca
najlepsza maca
alibo serek (nie truskawkowy!!!)
Sniadanko drugie
nie bardzo dlugie
Alkazelcerem zapite
Obiadek cienki
by do lazienki
bez trudu dobiec truchcikiem
No, podwieczorek
moze we wtorek
niewielka przerwa sie przyda
A na kolacje
zaczac libacje
ab ovo butelka piwa
W sprawie sluzenia
Najlepiej sluzy
bzdur stek nieduzy
wodzie w kaluzy
Litosci!!!! 😀
Przychodzi pol baby do lekarza
Co Pani jest? Baaaa
(jezeli juz kawaly o BaBie, znaczy wszystkie rypki, alias szybki a namietny Morfeusz)
Najserdeczniejsze Jubileuszowe Dobra Noc
No faktycznie, moi mili,
Chybaśmy się rozpędzili,
To już drugą nockę trwa,
Więc powiemy sobie: pa?
Okoliczność jest szczególna
I przyjemność też jest wspólna
Jak Dorota zatrzeźwiona
Nie przytuli nas do łona…
Wszyscy piją, Ona nie
Zatem święto było złe
Wszyscy piją – babcia też
Niech nie będzie niczym jeż
My pijani blog – radością
Dzielnie stając swoim mdłościom
Wciąż sięgamy po kieliszek
A Dorota – bazyliszek
Nie chce zrównać się z pospólstwem
Świecąc swoim wyższkulturstwem….
Ta baba tu juz dzisiaj nie przyjdzie, dobraaaanooooc….
Dobraaanoooc babie…
A jam nie jest bazyliszek,
Mam tu obok swój kieliszek,
Porto sobie z niego sączę
Oraz pozdrowienia łączę
I przytulam nawet Was –
Bo to przytulanek czas! 😀
A ja się wzruszyłam!!! Gdy pomiędzy tuzami zblogowiska znalazłam się i ja, z moimi mikro i jak zwykle nie na temat wpisami! I to w kontekście „rodziny zastępczej”!!! No dzięki serdeczne, naprawdę bardzo mi miło! Trafiłam na blog, gdy moja bezwiedza muzyczna zaczęła mi ostro dokuczać. I popadłam w jeszcze ostrzejsze dolne poziomy dołów! Bo uświadomiłam sobie, ze w tej dziedzinie jest ze mną gorzej niż myślałam. Lecz… Nie załamuję się.
Pierwszy raz poczułam się anonimową członkinią wspólnoty wysyłając sms w głosowaniu na blog roku. Następnie z lekka wkurzyłam się wpisami pewnego pana, którego blog także poddał się pod głosowanie internautów. Jego słowa spowodowały, ze zaczęłam zastanawiać się nad sensem poświęcania czasu, ofiarowywania innym (nieznanym, obcym, obojętnym a okazało się, że i agresywnym osobom) wiedzy i tworzenia enklawy rozrywki.
I ponownie wpadłam w mały dołek. Gdy tylko się z niego wydostałam, wpisałam się…
Pani Doroto, dziękuję za lekkie, przystępne traktowanie tematu.
Jeszcze nie przeczytałam wszystkich komentów do powyższego, jubileuszowego wpisu, nie chciałabym ich powtarzać ale nie mogę się powstrzymać przed złożeniem małych życzeń:
100 słodkich lat blogowania w zdrowiu, słońcu i pogodzie
1000 osób odwiedzających dziennie
10000 genialnych wpisów
I oczywiście na koniec, z lekka materialistycznie… 1000 000 złotych! (to tylko po to, by codzienność nie pukała do drzwi!)
A teraz siadam i czytam wpisy moich przedmówców!
Ps.
Z tej okazji chyba upiję się zaraz moim ulubionym piwem bezalkoholowym!
Tym bardziej wzruszyłam się ja…
Wczoraj Jacobsky mi życzył „dalszych lat w obecnym blogostanie”:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=159#comment-18346
I najpierw zrozumiałam „błogostanie” 😆
Ale cóż, są takie chwile w życiu Kierowniczki, kiedy jedno bywa bliskie drugiego 😀
Udało się. Pani Doroto, udało się. Rok blogowego życia, i to prowadzonego z taką intensywnością, to jak 10 lat w realu. Serio, bardzo się cieszę, że wkład pracy już owocuje! I to przy wtórze kosów i drozdów z Bobikowej czereśni! Łączy kontynenty, bo Bobik potrafi nas szczerze ucieszyć, Alicja zaskoczyć, Małgosia przywrócić do polskiej rzeczywistości, a o Mistrzach Muzy i o tuzach blogu nie wspomnę, bo jestem za mała, by ich wpisy komentować.
I taki rok kończy się błogostanem!!! (Bo Jacobsky pewniakiem miał go na myśli, ale mu się klawisz omsknął…)
To ja piję blog-rocznicę
Licząc, że Przyjaciół liczę
A tu raptem niespodzianka
Blog to zwykła jest mijanka
Wy tu piszcie, komentujcie
Nawet se aproksymujcie
Ja zaś wtedy licznik włączam
Do kolejki wypłat złączam.
Niech już piją, jak tak chcą
Oni wszak nie będą mną
Ja to Polityki jestem kwiat
A mój blog to jak mój brat
Kto go nie doceni ten
Zwykły dureń jest i leń
Intelektu tutaj kwiat
Może pisać – on mi brat
Jeśli pisze dobrze to
Na innego zrzucim zło
Jak złośliwiec pisze źle
Mam go w tym…., no, sempiternie.
zeen – kwiatuszek nasz,
Czasem ostry kpiarz,
Czasem liryk też,
Albo gruby zwierz…
Barchan wdzięczny ma,
Na gitarze gra…
No, powiedzmy, grał.
Ale kiedyś kiciuś
mu powiedział: miau…
Zeen, dzisiaj przez szybkę w mojej osiedlowej winiarni ujrzałam butelkę, kształtem i kolorem sugerującą, ze zawiera wysoce pożądany trunek. A nazwa tego nieznanego, pewniakiem czarodziejskiego napoju brzmi ZEN! I ma jakąś trawkę na etykiecie. Jutro kupię, oddam się niekontrolowanemu spożyciu – jeśli nocy dożyję, złożę tu, na tym blogu uprzejmy donos jakie to skutki przynosi aproksymacja z Ze(e)n’em!
Już Alicja o tym trunku tu donosiła…
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=152#comment-17494
Szkoda gadać, płci nielzja,
Złego co, przecież nie ja,
Ot, ja durny zwykły człek
Myślał sobie: bzdur tu wiek…
To nie wiek, lecz tylko rok,
Jak zeen na blog zrobił skok 🙂
Tym już kończę, takim jest:
Dura lex, ale – sed lex…
Nie oczekuj mnie już więcej
Innym mam zajęte ręce….
zeenie miły,
nie masz siły? 😆
Dobranoc, jak tak 😀
Kto dostrzeże zeena w blogu
Ufność niech powierza Bogu….
Wielkie to zadanie – prostym słowem
Stworzyć dywan, wprawić w ruch
Porwać w przestrzeń, lecieć kazać
Nawet drogę krótszą wskazać
Też bym chciała
umieć tak Słowem grać
by czytelnik lichy
chciał oderwać się od michy
Ps.
Ten lichy czytelnik to ja. Tutaj odrywam się od mojej miski…
Tak, zdjęcia Alicji kiedyś oglądałam ale Alicja mieszka za rubieżami Rzeczypospolitej… Tam moja kasa nie sięga!!! A do pobliskiej winiarni i owszem! Wypiję za zdrowie blogowiczów ze szczególnym uwzględnieniem Alicji, Zeen’a i tych, co na obczyźnie!
Ciekawe, czy ten trunek się nadaje…
Wygląda na to, że oparty jest na zielonej herbacie…
Noo… O tym nie pomyślałam… Jeśli to tylko herbatka, to musi być wielce oryginalna. No cóż, w takiej sytuacji sama ją czymś ubogacę… Limonką, listkami mięty i dobranym wkładem procentowym. I powstanie „Green Ze(e)n”. Całkiem dobra nazwa dla nowego drinka! Już mam ochotę poszukać shakera!
Do jutra!
Kto tej pory już zmitrężył
Nie pierdoli, tylko rzęzi….
Tym się żegnam na tym blogu
Resztę Was polecam Bogu….
A kto niecność mi przypisze,
To jak zwykle: Ty też mi wisiszszszszsz…..
Zeen – co to ma znaczyć: „tym się żegnam na tym blogu”. Dlaczego, jak, gdzie, kiedy, skad, dokąd, którędy? Mam nadzieję, że to potrzebne Ci było tylko do rymu i nie zamierzasz się wcale żegnać, serdecznie pozdrawiam i oby dowcip Ci, jak zawsze, dopisywał.
Polecona, idę nabierać sił do jutrzejszych harców!
A najbardziej z ostatniego wierszyka podoba mi się szeleszczące brzmienie słowa: wisiszszszszsz…
Kiedyś się jeszcze dodawało:
powiewaszszszsz… szszsz… sz!
Słynne powiedzonko zeena to: i juszszsz… 😀
Piotrze M, nie ma obawy, przecież przed chwilą napisał „mój blog”:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=159#comment-18569
Wróci. Blog uzależnia.
Alla – to bynajmniej nie jest tylko herbatka, tak przynajmniej twierdzi Alicja 😀
No trudno. Poświęcę się i wypróbuję. Będzie mi wesoło!
Tak myślałam, bo dlaczego herbata w całkiem niezłej winiarni i na dodatek herbatka w ciemnym szkle? Coś się za tym musi kryć. Jutro opowiem.
To na którym to osiedlu?… 😀
Dziwne, oj dziwne, z tymi kodami. 3 razy wysyłałam i narzekało, ze niepoprawny kod, nieprawda. Był poprawny jak cholera.
To jeszcze raz, nowa notka, nowy kod.
Widzę, że poprawiny były huczne i wszyscy poszli spać. No to ja z grubsza posprzątam, ale zbieranie poezji odłożę na jutro-pojutrze, bo nie tylko rocznicowe, ale i wcześniejsze.
Phoenix Mars wylądował bezproblemowo, a Wy śpicie. Jeszcze tylko brakuje, żebyśmy tam zaczęli swoje porządki… 😯
No to śpijcie dobrze, a ja tu szkło pomyję i drzwi pozamykam 😉
Jak tu dzisiaj spokojnie, co się stalo? 🙂
Droga hortensjo, bo mamy już nowy wpis 😆