Tajemnica czarnego pokoju

Wczoraj zakończyła się jubileuszowa Jesień z hukiem i przytupem: dwa dzieła o Zmartwychwstaniu (nie wiem czemu, bo przecież Jesień nie umarła), wiele hałasu, owacyjnie przyjęta Gubajdulina (hm, zaimponowało mi, że można ponad godzinę używać trzech elementów) i nadspodziewanie świeża druga część Jutrzni Pendereckiego. No i dobrze. Ale wczoraj też, cicho i skromnie, w Zamku Ujazdowskim w samo południe, obchodzono inny jubileusz. 50 lat temu powstało Studio Eksperymentalne Polskiego Radia, czwarta tego typu placówka w Europie (po Paryżu, Kolonii i Mediolanie).

Zabawne, że jej powstaniu patronował ten sam człowiek, który dziewięć lat wcześniej proklamował w Polsce socrealizm: Włodzimierz Sokorski. W 1957 r. był już nie ministrem, lecz prezesem Radiokomitetu i nie głosił już stalinowskiej doktryny, lecz był „odwilżowy” i otwarty. Kiedy więc młody muzykolog Józef Patkowski, który pracował wówczas jako „oprawca” dźwiękowy, tj. człowiek od oprawy muzycznej audycji, zgłosił się z pomysłem do prezesa, ten to aprobował, a jeszcze przedtem wysłał go najpierw w podróż po zagranicznych studiach.

Aparaturę kompletowało się żmudnie. Wiadomo, z czego wówczas wydobywano elektroniczny dźwięk: z dużych metalowych pudeł. Tak wyglądały generatory, filtry, potem tzw. ringmodulator (modulator kołowy) do odkształcania dźwięku, zbudowany dla studia przez pracującego tam inżyniera (dziś profesora) Krzysztofa Szlifirskiego. Pierwsza konsoleta miała tylko 4 tłumiki mono: można tylko było pogłaśniać i ściszać dźwięk. Z tymi skrzyniami z niewielkiego pierwszego pomieszczenia studio w 1963 r. przeniosło się do pracowni (w budynku na Malczewskiego) zaprojektowanej przez prof. Oskara Hansena, którą z powodu pomalowanych na czarno ścian powszechnie nazywano czarnym pokojem. Aparaturę ustawiono tam na specjalnych metalowych stelażach, magnetofonów było już parę, a później jeszcze sprowadzono segmenty syntezatora Mooga.

Praca nad kompozycją w dużej mierze opierała się na różnego rodzaju manipulowaniu taśmą magnetofonową: montaż polegał na zgrabnym jej przycinaniu i sklejaniu kawałków za pomocą lepiku (kąt przycinania też był istotny). Kawałki taśmy wisiały na wieszakach; zabawnie nazywał je jeden z częstych klientów Studia, znany dyrygent Andrzej Markowski (i kompozytor muzyki filmowej), np. nutka-szyjka (kawałek taśmy zawieszony na szyi podczas pracy, czekający na wklejenie w dalszej kolejności) czy nutka-pętelka (kawałek sklejony w kółko, za pomocą którego uzyskiwało się efekt powtórzeń określonego następstwa dźwięków). Tak bawiłam się i ja, kiedy przychodziłam tam na zajęcia będąc na studiach.

Kompozytorzy przychodząc do studia dostawali do pomocy realizatora-inżyniera – przez lata było ich dwóch: Eugeniusz Rudnik i Bohdan Mazurek, którzy z czasem sami zaczęli z powodzeniem próbować sił w kompozycji. Ileż dziwnych dźwięków w czarnym pokoju rozbrzmiewało i któż się przez to miejsce nie przewinął! Np. w latach sześćdziesiątych, poza stałymi gośćmi, jak Włodzimierz Kotoński i Andrzej Dobrowolski, bardzo zaznaczyła się obecność Pendereckiego, który co prawda zrobił tam jeden tylko autonomiczny utwór (Psalmus 1961), ale także Ekechejriję wykonaną na inauguracji Igrzysk Olimpijskich w Monachium i niemało muzyki teatralnej i filmowej (niedawno jedno z niszowych wydawnictw płytowych zarobiło to i owo na wydaniu muzyki Pendereckiego do Rękopisu znalezionego w Saragossie). Pracowali tu też goście zagraniczni, m.in. Norweg Arne Nordheim i Francuz Francois-Bernard Mache. To miejsce miało atmosferę. Dziś go już nie ma. Jakim byłoby dziś wspaniałym muzeum techniki! Niestety, kiedy studio przeniosło się z siedzibą na Woronicza, czarny pokój został zlikwidowany, bodajże kosztem powiększenia jakichś ważnych gabinetów…

PS. Dziś o północy w TVP2 będzie pokazana wrocławska realizacja Króla Rogera w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Polecam, na mnie zrobiła wielkie wrażenie. W październiku będzie dostępna na DVD, wydana przez Polskie Wydawnictwo Audiowizualne. To samo PWA wydało właśnie, także na DVD, rejestrację zeszłorocznego Festiwalu Muzyki Pawła Szymańskiego (w wersji mniejszej i pełnej), a także zeszłoroczny występ Kronos Quartet w Krakowie z kwartetami kompozytorów polskich (Lutosławski, Mykietyn, Penderecki, Górecki).