Salonką po kraju

W marcowym numerze miesięcznika „Le Monde de la Musique” ukazał się dziewięciostronicowy (licząc ze zdjęciami) reportaż na temat Piotra Anderszewskiego. A ściśle rzecz biorąc: z podróży kolejowej pianisty wynajętym wagonem przez Polskę, filmowanej (wraz z koncertami po drodze) przez francuskiego reżysera-dokumentalistę Bruno Monsaingeona, autora filmów m.in. o Gouldzie, Richterze, Menuhinie – i o Anderszewskim także (reportaż z nagrywania Wariacji na temat walca Diabellego Beethovena). Tak więc ktoś, kto filmował największych, uznał naszego pianistę za godnego nakręcenia drugiego już poświęconego mu filmu, którego tytuł będzie brzmiał: Y a-t-il un pianiste a bord? (Czy jest na pokładzie pianista?). W grudniu ma być pokazany na kanale Arte.

Reportaż pana Oliviera Bellamy, któremu towarzyszą zdjęcia związanego z „Polityką” fotoreportera Grzegorza Pressa (ale „Polityka” niestety nie miała z tym nic wspólnego, a szkoda, bo i ja może bym się tą salonką przejechała i coś napisała…), jest miejscami tak pretensjonalny, jak to tylko może się zdarzać reportażom w prasie francuskiej, zwłaszcza gdy podejmowany jest temat związany z kierunkiem wschodnim, z krainami, gdzie niedźwiedzie spacerują po ulicy.

A więc początek: „Rzecz dzieje się w Polsce. [Każdy wykształcony Francuz dopowiada natychmiast dalszy ciąg: czyli nigdzie – w końcu Jarry to ktoś w rodzaju klasyka – DS] To opowieść o pociągach, które jadą powoli, i o pianiście, wolnym marzycielu: nad trylogię samoloty-lotniska-jet lags Piotr Anderszewski przedkłada jazdę z miłością poprzez swój rodzinny kraj na koncerty w miejscach przystanków. Doczepił swój wagon do pociągu relacji Warszawa-Zakopane, a potem Kraków-Poznań, i zaprosił nas”. A ściślej, zaprosili producenci filmu.

Zawsze kochałem pociągi, szepce Piotr Anderszewski. Tory wyznaczają określony przejazd, trasę. Jak przeznaczenie. A okno pociągu oferuje w ograniczonym kadrze nieskończone źródło marzeń. Żywy obraz natury zawierający całą Polskę, jak w W stronę Swanna okno Leonii zawierało całe Combray. Światosław Richter podróżował przez Rosję tym szalenie romantycznym środkiem transportu. Vladimir Horowitz przemierzał w ten sposób Stany Zjednoczone grając prawie co wieczór. A tournee, które Steinway zorganizował w 1918 r. dla Paderewskiego! Mieszkał w luksusowym wagonie z żoną, pokojówką, służącym, sekretarzem, kucharzem i stroicielem”…

Anderszewski wyruszył w tę drogę w tydzień po opisanym tu koncercie w Warszawie. Udała się z nim też jego siostra Dorota, skrzypaczka. Grali razem w pociągu podczas jazdy, filmowani przez Monsaingeona. W przerwie Piotr wyciąga wódkę Luksusową: „To najlepsza!” Pociąg tymczasem mija Radom. „To miasto, które stale bije rekordy alkoholizmu„…

Przyjeżdżają do Zakopanego, a tam czeka na nich góra zwana – tak w tekście – Spiacy Goral (chyba domyślamy się, o którą chodzi) oraz willa Atma, gdzie odbywa się nagranie, a potem koncert. Przy tej okazji wreszcie zacytowane słowa Piotra o muzyce: „W 1998 r. w Paryżu zdecydowałem, że będę grał Szymanowskiego. Miałem pięć miesięcy na pracę nad Metopami. Koszmar! Nic z tego nie rozumiałem. Mówiłem sobie: te wszystkie nuty! cóż za arogancja! A pewnego pięknego poranka wydało mi się to równie jasne i przejrzyste jak Mozart. To rzadka chwila w życiu muzyka. Odkrywa się nowy kontynent i mówi się do siebie: jaki świat jest wielki!”

I znów pociąg. „Wysokie świerki, szeregi drzew nagich i melancholijnych, wzgórza błyszczące od śniegu [szczęśliwie trafili na parę zimowych momentów tej zimy – DS], dymiące kominy. Kamera łapczywie pożera te wspaniałe pejzaże”. Krótki postój w Krakowie, wizyta na rynku i zachwyt hejnałem (tu błąd: trębacz gra nie z wyższej, lecz z niższej wieży Kościoła Mariackiego) – i dalej w drogę. „Przemierzamy lasy brzozowe… przypomnienie Wajdy. Niebo jest malwowo-pomarańczowe, słońce zachodzi o 15, a o 16 jest już noc. Lis wałęsa się wokół oblodzonego jeziora. Wieśniaczka w pstrym ubraniu niesie drewno. Wszystko jest spokojem w tej tajemniczej Polsce”. I tu polskie wynurzenia pianisty: „Polska jest świadomością, którą nosi się w sobie i z której pragnie się wyzwolić. Ten kraj dźwiga półtora wieku cierpień, traum i solidarności. Jestem dumny z tego, że jestem Polakiem, i żałuję, że historia tego kraju jest do tego stopnia nieznana (…) Polska, to jedyna kultura, która próbowała żenić Wschód z Zachodem. Przed wojną Warszawa była największym miastem żydowskim na świecie. Byli tu muzułmanie, Rosjanie, Niemcy, Kozacy. To było miasto słowiańskie zafascynowane Francją. Chopinowi udało się to wyrazić idealnie: ubrał duszę słowiańską we francuski kostium (…)”. O Chopinie dość zabawnie potem opowiada: że uwielbia walce, ale nokturny go usypiają. Wyśmiewa nielubiane tematy u niego i Brahmsa.

Wreszcie koncert w Poznaniu – tu błąd piętrowy: nie dość, że powiedziane jest, że miał miejsce w Pałacu Kultury (a najpewniej była to Aula UAM), ale pod zdjęciami z Filharmonii Narodowej jest podpis, że to właśnie ów Pałac Kultury w Poznaniu. Autor reportażu egzaltuje się, gdy przed koncertem Anderszewski gra sobie Mazurka: „Pianista polski mieszkający w Paryżu, który gra Chopina w Poznaniu – to o wiele bardziej wzruszające niż pianista francuski żyjący w Nowym Jorku, wykonujący Debussy’ego w Tours” (a właściwie dlaczego?). I jeszcze parę wynurzeń osobistych Piotra, między garderobą a salą: „Spotkałem dawnych przyjaciół. Wszyscy żonaci i dzieciaci. Jak można robić dzieci na tym strasznym świecie? (…) Nie rozumiem, jak rodzajowi ludzkiemu udało się przetrwać. Akt seksualny jest czymś tak banalnym, a ciała są tak brzydkie… Na szczęście jest alkohol„. Wracając po oklaskach, uzupełnia: „Podczas kłaniania się myślałem, o tym, z kim mógłbym mieć dziecko – z kobietą czy mężczyzną… Z nikim!” Wychodzi grać bis, wraca zły na siebie: „Co za wstyd! Skończę z tym zawodem. Nienawidzę oklasków. Czuję się jak lokaj. Chciałbym zagrać, a potem zniknąć w zapadni„.

Taki to tekst. Równie chyba zabawny jak literatura, którą się tu ostatnio paśliśmy. Ale jedno cieszy: że postać naszego artysty nie schodzi z łamów, że będzie o nim film – i że już niedługo będzie jego nowa płyta. Z Beethovenem: I Koncertem fortepianowym i Bagatelami op. 126.