Monkiewicz działa wbrew prawu
Wrócę znów do tematu umowy, jaką zawarł Monkiewicz 29 kwietnia br. z TiFC. Otóż po pierwsze zawarł ją w ogóle prawem kaduka, bo rozporządził pieniędzmi podatnika (i to na 30 lat!) bez wiedzy ministerstwa – bez konsultacji z departamentem prawnym, bez poinformowania departamentu ekonomicznego. Oba zostały poinformowane ex post, protestowały i sporządzono z tego notatkę służbową dla ministra Zdrojewskiego. A MINISTER NIC. Aha, jedna osoba związana z ministerstwem wiedziała i patronowała umowie, jak już wiemy – Jacek Weksler. To, jak widać, okazało się dla ministra rozstrzygające.
Przypominam, że chopinalia dotąd znajdowały się w depozycie NIFC (tj. w Muzeum Chopina) bezpłatnie, o czym pisałam tutaj i co było zawarte w owym, też jako takie kuriozalnym, porozumieniu z 2005 r.; o chopinaliach jest tutaj. Samo porozumienie nie jest tu zresztą podstawowym dokumentem, lecz są nimi umowy notarialne zawarte na jego skutek. Mimo to minister Zdrojewski (za poduszczeniem byłego ministra Dąbrowskiego) myślał o tym, żeby zbiory po prostu od TiFC odkupić dla świętego spokoju. Negocjacje trwały. Tymczasem Monkiewicz wywrócił wszystko i lekką rączką podarował TiFC nasze 15 mln zł za bezdurno, bo prawo własności ma nadal pozostać przy towarzystwie i po tych 30 latach, na które opiewa umowa.
Potwierdził mi to (i sumę) ustnie, jak już wspominałam, Zenon Butkiewicz, dyrektor departamentu instytucji narodowych. Ale żeby dziennikarze czy prawnicy przy tym nie gmerali, Monkiewicz wysmażył we wrześniu aneks do umowy, utajniający ją. Otóż jest on pod każdym względem bezprawny.
Monkiewicz powołuje się na art. 5 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej, głoszący, że „Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu ze względu na prywatność osoby fizycznej lub tajemnicę przedsiębiorcy”. Ale NIFC nie jest żadnym przedsiębiorcą! NIFC jest instytucją kultury prowadzącą działalność kulturalną, jego przedmiot działania ustalony jest ustawą o ochronie dziedzictwa Chopina z 2001 r.; tu warto jeszcze szczególnie zaznaczyć, że obowiązkiem NIFC wedle art. 5 pkt 1 tej ustawy jest ochrona dziedzictwa Chopina, a to, co jest zawarte w art. 3 nie może być rozumiane jako działalność gospodarcza. A art. 3 pkt. 2 ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej potwierdza dodatkowo, że to, co robi NIFC, nie jest działalnością gospodarczą.
Co ciekawe: przyjrzyjmy się jeszcze art. 1 ust. 1 oraz art. 3 ust. 1 tej ostatniej umowy. Wynika z niego, że i TiFC nie może traktować dysponowania chopinaliami jako działalności gospodarczej! No i oczywiście w tym zakresie także nie jest przedsiębiorcą. Zatem podstawa prawna, na jaką powołuje się Monkiewicz w aneksie do umowy z TiFC, jest całkowicie bezzasadna z obu stron, których dotyczy umowa.
Wbijmy jeszcze ostatni gwóźdź do tej trumny: według art. 35 ustawy o finansach publicznych klauzule umowne dotyczące wyłączenia jawności ze względu na tajemnicę przedsiębiorstwa w umowach zawieranych przez jednostki sektora finansów publicznych uważa się za niezastrzeżone, a art. 33 głosi wręcz, krótko i węzłowato, że gospodarka finansami publicznymi jest jawna! Tak więc Monkiewicz łamie aż cztery ustawy: o dostępie do informacji publicznej, o finansach publicznych, o prowadzeniu działalności kulturalnej, no i oczywiście o ochronie dziedzictwa Chopina – nie mówiąc już o Konstytucji RP (art. 61).
Dodam w tej chwili tylko, że w tej kwestii została niedawno zgłoszona do ministra Zdrojewskiego skarga.
Komentarze
Czyżby właśnie o to chodziło, żeby z NIFC zrobić firmę, która prowadzi działalność gospodarczą, czyli prywatny folwark, za publiczne pieniądze, oczywiście.
Nie, to raczej chodzi o to, że na czele NIFC postawiono kogoś, kto rozumie tylko działalność gospodarczą.
Specyficznie rozumie, dodajmy.
A ja myślę, że chodziło o „wykonanie zadania” zleconego przez pewnego Wice i załatwienie na 30 lat stałego dochodu dla TiFC z kasy podatnika w zamian za poparcie tzw. środowiska. Na zjeździe TiFC – wszyscy sie rozpływali nad KM ( „najlepszy dyrektor NIFC w historii!”) i teraz Minister ma alibi – srodowisko jest podzielone – jedni są za , inni przeciw utrzymaniu dyrektora na stanowisku. A pewna zaufana Caryca Intryg komentuje Wodzowi na Krakowskim – źli ludzie krzywdzą KM , bo chciał zaprowadzić porządek! Caryca może teraz spokojnie spac do końca dni KM w NIFC! Tylko KM popełnił błąd – chciał swojemu kierownictwu NIFC pokazać siłe i nie pochwalił sie nikomu z umowy z TiFC pisanej na boku przez anonimowego prawnika! I się przejechał! Mądrzy ludzie w NIFC juz od jakiegos czasu pracowali nad uporzadklowaniem sprawy zbiorów muzealnych i nawet coś wstepnie ustalili. A tu nagle z internetu dowiedzieli sie, że Samiec Alfa był lepszy od poprzedników i odważył się podpisać umowę wpuszczając przy okazji swoich następców na wiele lat w zobowiązania. Ciekawe, który Minister sie pod umowa podpisał i czy rzeczywiście się podpisał!!!??? Chyba nie było takiego, który ma zamiar sprawować miłościwie urzęd przez następne 30 lat? Oby nie.
Pewnie dlatego KM próbuje to utajnić 😛
To jest tzw. ukryta stała dotacja dla stowarzyszenia. Też niezgodna z prawem. Stowarzyszenie może otrzymywać od państwa jednorazowe dotacje celowe, ale taka konstrukcja jak powyższa jest po prostu zabroniona.
Cała ta afera mialałby być o to, żeby TiFC miał dostać dotację? I minister miałby dla tego celu nadstawiać karku? 😯
To, jak rozumiem, jest część większej całości.
A czemu minister nadstawia karku – nikt nie rozumie.
Otrzymałam mailem takie pismo i natychmiast publikuję w imię bezstronności.
W. P.
Dorota Szwarcman
Redakcja tygodnika Polityka
Ul. Słupecka 6
02-309 Warszawa
Szanowna Pani,
Zwracam się z prośbą o dobrowolne zaprzestanie naruszania moich dóbr osobistych w Pani publikacjach na blogu Polityki oraz w każdej innej formie. Nie prowadzę firmy PR, a insynuacje o przepływach finansowych pomiędzy moją firmą, Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina, panem Jackiem Wekslerem, Muzeum Historii Żydów Polskich są fałszywe i całkowicie bezpodstawne.
Jeśli nie poniecha Pani naruszania mojego dobrego imienia będę zmuszona do wystąpienia na drogę sądową.
Niniejsze wezwanie proszę traktować jako wezwanie przedsądowe w trybie przepisów Kodeksu Cywilnego.
Maja Meissner – Filipek
Dyrektor Zarządzająca
Meissner and Partners
Do wiadomości:
1. Minister Bogdan Zdrojewski – MKiDN
2. Prezes i Redaktor Naczelny Jerzy Baczyński – Polityka
3. Dyrektor Jacek Weksler – Biuro Programowe TVP SA
4. Dyrektor Kazimierz Monkiewicz – Narodowy Instytut Fryderyka Chopina
5. Dyrektor Agnieszka Rudzińska – Muzeum Historii Żydów Polskich
Komentarz:
1. NIGDZIE nie pisałam o JAKICHKOLWIEK przepływach finansowych pomiędzy powyższymi firmami.
2. Przyjmuję do wiadomości, że firma Meissner&Partners nie jest firmą PR. Dokonam więc odpowiedniej poprawki.
Miło było przeczytać. Radziłbym Pani Dyrektor Zarządzającej konsultować takie pisma z prawnikami przed wysłaniem. Najlepiej z dobrymi, a nie poleconymi przez znajomych. 🙄
Ho, ho, z tego wynika, że czytają blog PK 🙂
Bardzo mnie dziś ubawił kolega z działu internetowego. Powiedział, że nagle mój blog wykazał wzrost czytalności o 1000 proc 😯 Ale się okazało, że to był błąd systemu i nie wiedzieć dlaczego kliknięcia na wszystkich blogach przez chwilę naliczały się tylko na moim 😆
PS. Poprawiłam, że firma Meissner&Partners jest firmą doradczą. Mam nadzieję, że tak jest OK 😉
Recenzje z festiwalu w Gdansku:
http://kultura.trojmiasto.pl/Duch-muzyki-dawnej-wzbogacil-swieta-Bozego-Narodzenia-Podsumowanie-Actus-Humanus-n53955.html
Ja nie bylam bo niestety nie znioslabym takiego zimna w kosciolach… Tylko dla wytrwalych.
Tego się właśnie obawiałam – że te kościoły nie będą ogrzewane 🙁
Są dwie możliwości. Albo czekamy na globalne ocieplenie, albo przyjmujemy do wiadomości, że dla muzyki sprzed 300 lat nie jest najlepszą oprawą wnętrze sprzed lat 700. W każdym razie nie jest konieczne. Może kiedyś ten pogląd się przebije. 😕
No dobrze, u licha, a gdzie wykonywano tę muzykę 300 lat temu?
Kościół Mariacki w Gdańsku (i nie tylko ten kościół) miał zawsze swojego kapelmistrza. Chyba nie po to, żeby grać jego muzykę gdzie indziej 😉
A ludzie ubierali się wtedy na porządną cebulę, mniemam.
Zahartowani byli. A my mięczaki… 🙁
To całkiem inna sprawa. Gdyby chociaż co dziesiąty kościół miał kapelmistrza, to ja byłbym bardziej gorliwy w uczęszczaniu, niż patryjoci. Nawet trzeba by mnie było wyrzucać wieczorem. 🙂 Jednak 300 lat później traktowanie gotyckich hal jako oprawy do wszystkiego z metką „przed Beethovenem”, z płaceniem ciężkich pieniędzy w zamian za substandard, trochę jest nie na miejscu. Możemy o tym porozmawiać w lepszych czasach, jak nie będzie Monkiewiczów na warsztacie.
A to firma Meissner and Partners działa charytatywnie na rzecz wymienionych na stronie internetowej partnerów? To w takim razie świadczone usługi są darowiznami i rozumiem, że partnerzy wykazują dochody z tego tytułu i naliczają stosowne podatki.
Tak czy siak przepływy finansowe są nawet, jak ich nie ma, ale dżentelmeni o przepływach (fe!) nie rozmawiają.
A propos zimnych gotyckich kościołów, jest na to rada: promienniki ciepła. Np. takie jak w k. św. Katarzyny w Krakowie (często jest w użyciu podczas festiwali)…
http://i579.photobucket.com/albums/ss238/tomeyk/Moj%20Krakow/P1020078.jpg?t=1324318262
Pozdrawiam
nie żeby ogrzewanie to było jakieś odkrycie;) ale bywa…
Pobutka.
Ozez kurka wodna. Nie jest dobrze i gdyby Pani Kierowniczka znalazla sie w pier… w wiezieniu to obiecuje posylac rozkoszne paczki od Fortnuma & Masona -konfiture z mandarynek, herbate Royal Blend, szkockie herbatniki i oczywoscie spore ilosci belgijskich Leonidasow, Moge dorzucic ekstra kawior lososiowy z przemytu, bo nabywam za bezdurno spod lady u Afganczyka. Prawdziwy radziecki w polkilogramowych sloikach. . Ale niech to zostanie miedzy nami. 😈
Moze warto byloby miec w pogotowiu mala walizeczke z cieplymi skarpetami i zmiana bielizny?
Gdyby mial Pani spasc wlos z glowy, to juz my sie policzymy z Kim Trzeba. 😈
1. A czy za naruszanie przepisów ustawy, o których pisze Pani Redaktor są jakieś sankcje karne? jeśli tak, to może iść z tym do prokuratury?
2. @Wielki Wódz (1:10 – trzy pierwsze zdania): zgadzam się!
3. Na ewentualnych rozprawach z Panią Redaktor jako pozwaną warto byłoby zasiąść jako publiczność i robić szum jak na procesach Rymkiewicza 🙂
4. W XVIII wieku ludzie rzadko się myli, więc było im cieplej pod samodzielnie wyhodowaną warstwą brudu 🙂
mt7,
istnieje jeszcze możliwość płatności w naturze 🙄
Co do tego utajniania, to wystosować pismo o udostępnienie informacji, jak odmówią, zaskarżyć decyzję do sądu i po ptokach. Wystąpić o to może każdy i bez żadnego uzasadniania (tak stanowi ustawa).
A podejrzane kwestie to bym od razu zgłaszał do prokuratury i CBA, bo minister to się chyba już skończył.
Dzień dobry. Bardzo ładna niepubliczna Pobutka 😉
Namawiają mnie pod jednym z poprzednich wpisów, żebym zaprodukowała się na salonie24. Otóż nie, dziękuję bardzo. Mam swoje miejsce i nie potrzebuję takich, gdzie stanęłabym w sąsiedztwie, które, mówiąc delikatnie, średnio mi pasi. Oczywiście na tej platformie blogowej są i takie blogi, przeciwko którym nie miałabym nic. Jednak wolę być tu.
W najbliższych dniach szykują się kolejne ciekawostki przyrodnicze – opiszę je w odpowiednim czasie. Ale zgłaszać niczego nigdzie nie będę – nie taka moja rola. Robią to inni. Zanosi się na niejedną sprawę sądową z NIFC jako stroną, wyłącznie z powodu zabiegów pana M. 👿
Mordko, jestem naprawdę wzruszona 😀 A nie dalej jak wczoraj, gdy jadąc pociągiem zobaczyłam na polu dostojnie przechadzającego się bażanta, słowo daję, że pomyślałam o Tobie 😉
mt7 @1:19
Toteż jako dżentelłumen o żadnych przepływach nie wspominam. Przepływać to sobie może woda 🙂
Po kilku dniach nieobecności jest dużo do czytania. To co miałem za walec drogowy robiący swoje bez oglądania się na to, co pod spodem, okazuje się po prostu dbałością o interes państwa. Bo jak inaczej określić dbałość o dobre imię poważnej spółki giełdowej z akcjami dzierżonymi przez Skarb Państwa. A maksyma „Państwo to Ja” nigdy nie została obalona. Czy maksymę można w ogóle obalić, jeśli przydatna?
Jako dyżurny prymityw pozwolę sobie wspomnieć, że z wodą czasem płyną różne rzeczy. 😎
Nie przechodzę do porządku nad powiązaniami drażniącymi środowisko muzyczne i stające się dla niego „drobnymi problemami”. Słusznie pan Monkiewicz kieruje instytucją w oderwaniu od nich, jak równie słusznie zauważono podpisując się pod petycją na „nie”. Ja to zauważyłem, ale przy ratowaniu ojczyzny to są drobne kwestie.
Parę dni temu padło pytanie, po co zatrudniać firmy doradcze, gdy ma się fachowców. Sam pracuję w urzędzie i też czasami inspiruję zatrudnienie firmy doradczej. Zazwyczaj są to niewielkie pieniądze, a rezultat przynosi kwoty wielokrotnie wyższe. Ale też nie mogę nie zauważyć, że bywają zatrudniane firmy drogie, których opracowania nie służą niczemu poza przepływem gotówki. Pani Meissner oburza się na niby to insynuacje, a przecież cytowane tutaj fragmenty autopromocyjne wyraźnie sugerują istnienie takich powiązań. Cóż innego sugerują te teksty. Przecież nie napiszą wprost, że mają kumpli w ministerstwach. Ale „głęboka wiedza i rozeznanie wynikające z partnerstwa opartego na długofalowych i strategicznych działaniach”. Sam pewnie tak bym to ujął w rozmowie z potencjalnym klientem. W ulotce raczej bym tak nie pisał.
Email p. Meissner chyba zalatwil problem nieczytania blogow muzycznych przez pana Ministra? 😉
Jeszcze parę słów. Prokurator chyba tutaj wiele nie zdziała. Mozna szarpać o dyscyplinę finansów publicznych, która mogła zostac naruszona, ale to trudne do udowodnienia, jeśli chodzi o różne powiązania, a nie o utajnioną umowę. Co do powiązań, sytuacja jest raczej typowa. Przecież takiej firmy doradczej nie zakłada ktokolwiek o potrzebnych umiejętnościach. Po prostu znam wiceministra, dyrektora TVP czy kogoś podobnego. Wtedy nawet umiejętności nie są potrzebne. Zakładam firmę doradczą i już. Jeszcze lepiej szefa czy wiceszefa jakiejś partii. Ale ministra, to już nie to. Minister sam nie wybiera firm doradczych, od razu by podpadło. Oczywiście są przetargi, zapytania o cenę itd, ale to nie problem. Przyznaję się bez bicia, że udawało mi się wielokrotnie przejść jako zamawiającemu przez procedurę zapytań o cenę uzyskując najniższą od tego, kogo chciałem widziec jako wykonawcę. Ale tam nic nie podpadao, bo chodziło o firmy najlepsze w swojej dziedzinie. Przy usługach doradczych naprawdę jest ważne, żeby wykonawca umiał doradzić. Przykład księgowej, która nie miała pojęcia o księgowości jest chyba dostatecznie wymowny. Ale pewnie przysyłająca ją firma oferowala najniższą cenę. A za najniższą cenę nie mogła mieć dobrego fachowca. Ja, jeżeli nie byłem fair, to w stosunku do oferenta, na którym wymuszałem obniżenie ceny, ale jakonie miał mi tego za złe, przecież rozumiał działanie systemu.
W tej dziedzinie jesteśmy ofiarami unijnego sposobu myślenia, gdzie we wszelkim działaniu kroluje pani procedura. Nie twierdzę, że procedury nie mają sensu, ale nie moga one być nadrzędne nad rozumem. Dla mnie najlepszym wyborem wykonawcy jest zlecenie z wolnej ręki. Jeżeli w ten sposób wydaję pieniądze publiczne, muszę za swoje decyzje odpowiadać. Muszę obronić ten wybór przed zarzutami, że nie był optymalny. W naszym systemie może to być wybór najgorszy z możliwych byle był zgodny z prawem czyli z obowiazującymi procedurami. Odpowiednie okopanie się w procedurach pozwala na dowolną samowolę przy zachowaniu formalnej poprawności. Ale pan Monkiewicz przesadził z tą umową. Tutaj chyba formalnej poprawności nie zachował. Widać nadmiernie zadufany, a to może prowadzić do zguby, choć raczej wielkich kłopotów mu nie wróżę. Czy zachowa posadę w NIFC, nie ośmielam się wróżyć. Może się okazać, że nawet nie Minister Zdrojewski będzie decydował.
@Stanisław godz. 10:38
„Przykład księgowej, która nie miała pojęcia o księgowości jest chyba dostatecznie wymowny. Ale pewnie przysyłająca ją firma oferowala najniższą cenę. 😆
Ależ skąd, Stanisławie, wręcz przeciwnie, chyba najwyższą z możliwych cen.
Pani była ekspertem przysłanym przez polską filię znakomitej światowej firmy doradczej. Miała spowodować, żeby zaprowadzona została księgowość , której nikt przez rok nie prowadził w innej polskiej filii światowego koncernu. Nie pamiętam, jak do tego doszło, że tak się stało, ale tak było. Ja byłam w ekipie, która miała sprawić cud odtworzenia. Prawdziwe pospolite ruszenie, bo kończył się rok kalendarzowy.
Pani ekspert była światowa, elegancka, z klasą.
Co mówiła szefowi wynajmującemu nie wiem.
Wiem tylko, że po rozmowie z tą panią i próbie wytłumaczenia jej problemów, z którymi mamy do czynienia, napisałam pismo, że to jest totalne nieporozumienie, bo ta pani KOMPLETNIE nie wie, o co chodzi, a chodziło o podstawowe rzeczy w księgowości.
To było bardzo ciekawe doświadczenie pod każdym względem i niezwykle pouczające. 😀
Okazuje się, że niepotrzebnie się spieszyłam z poprawkami w kwestii firmy p. Meissner. Wg rejestru REGON – cytuję z tabelki – w rubryce „Kod i nazwa przeważającego rodzaju działalności wg PKD 2007” widnieje ni mniej, ni więcej, tylko „7021Z – STOSUNKI MIĘDZYLUDZKIE (PUBLIC RELATIONS) I KOMUNIKACJA”.
To tyle o stwierdzeniu „Nie prowadzę firmy PR” 🙂
Zwracam Państwa uwagę na zasadniczą okoliczność. Naprawdę chodzi tutaj o kwestię do kogo należy kultura. Naprawę chodzi o to, czy środowiska w tym odbiorcy polskiej kultury dojrzały do współdecydowania w kulturze, podczas gdy administracja nie powinna sprawować twardej władzy i kreować, ale koordynować. Mam naprawdę wrażenie, że większości z nas odpowiadałoby, gdyby były fajne festiwale i było o czym rozmawiać. Byle były jakieś igrzyska. I władza nimi dobrze zawiadywała. Jesteśmy kulturowo nieuspołecznieni.
Teraz stykamy się z politykami, którzy uważają: „kultura jest nasza, bo my za nią prawnie odpowiadamy. Mamy mandat demokratyczny itd”. Oczywiście stanowi to nadużycie. Administracja odpowiada za część prawną w kulturze, ale nie może nawet aspirować do kreowania jej treści. A wpycha łapki wszędzie.
W NIFC po części wychodzi to samo. Niezależnie od faktów sekretnych, o których wiemy dzięki temu miejscu nieco więcej. Administracja uznała, że nikt jej nie będzie mówił, co ma robić. Że decyzje raz podjęte mają stempel boski. W końcu, że środowiska jako całość nie są w stanie podjąć skutecznego działania.
Myślę, że mści się tutaj zarówno nasze pięknoduchostwo, oportunizm, brak wyobraźni społecznej, jak i cała sytuacja wobec muzyki zewnętrzna: jej szersze niezrozumienie, krycie Platformy przez prasę wobec potwory pisu. Woda jest mętna i różne szczupaki świetnie w niej się smacznie odżywiają. Rzecz nie dotyczy jedynie NIFCu. Chory jest nie tyle model, ile stosowane w nim praktyki.
KM zapewne sam by zrezygnował, gdyby czuł się związany z kulturą. Ale czuje się on zapewne nie człowiekiem kultury, jej środowisk, ale ministra. Zapewne ma delegację do eksterminacji. Zapewne też nie ma innej roboty. I tak kultura sobie, królestwo administracji sobie. Myślę, że kulturowe SPRAWDZAM może się odbywać na raty, i że obecna sytuacja w NIFC stanowi rodzaj konfrontacji o charakterze systemowym. Były już konfrontacje mniejsze, mogą być w przyszłości większe, bardziej publiczne.
Jeszcze drobiazg. Blog Pani Doroty jest właśnie dlatego dla administracji niewygodny, że przynależy do domeny Polityki, którą trudno ustawić jako pisowską.
Dobrze, że Pani Dorota na ww. salon się nie dała namówić. Choć można się dziwić ludziom z PiS związanym z kulturą, że za sprawę NiFCu jeszcze się nie wzięli.
Myślimy, żeby namówić paru pisowskich posłów-melomanów na interpelację – wcześniej takie działania okazywały się skuteczne 😉
Świetnie, mt7. Prawdę mówiąc cieszę się. Jako członek rady nadzorczej spółki Skarbu Państwa o znaczeniu strategicznym brałem udział w wyborze rok po roku podmiotu badającego sprawozdanie finansowe tej spółki oraz grupy kapitałowej, której ta spółka przywodziła. Ustalając kryteria wyboru, które się nieco zmieniały na podstawie kolejnych doświadczeń, osobiście zawsze optowałem za wysokim punktowaniem doświadczenia w branży, a słabymi preferencjami dla wielkości firmy i doświadczeń światowych. I życie to potwierdziło. Najlepiej zadanie wykonywały firmy stosunkowo małe ale dobrze znające branżę. Czyli i księgowy w instytucji muzycznej powinien wiedzieć coś o celach, którym służy firma, bo jak bez tego oceniać merytoryczną prawidłowość wydatków.
Mt7, wiem, o czym piszesz. Sam w 1990 roku zostałem zaangażowany jako główny księgowy do firmy z kapitałem zagranicznym, ośmiooddziałowej w czterech branżach. Tam księgowość nie była prowadzona prawie od półtora roku i właśnie zbliżał się termin złożenia sprawozdania finansowego. Mój poprzednik zakupił wyjątkowo nieporęczny program księgowy do bardzo specyficznej sieci komputerowej i przeszedł z księgowania tradycyjnego na komputerowe (tak się to wtedy nazywało) z dnia na dzień, nawet nie na początek miesiąca. Po miesiącu zwolnił sie z pracy i tak to czekało na chętnego do uporządkowania. Nie uważam się za księgowego wybitnego, ale uporanie się z bałaganem nie trwało zbyt długo. Dlaczego wytworna dama z wielkiej firmy czuła się urażona takim zadaniem, trudno mi pojąć. Skoro tak wielka firma to była, pewnie akurat nie mieli procedur na taką sytuację, więc pani nie była w stanie podołać bez narzędzi.
Ludzie! Jak to jest możliwe, że w ponoć cywilizowanym kraju może istnieć firma bez prowadzonej księgowości 😯 😯 😯
To ja na temat zimna ( w Kosciolach). Tak jest bardzo zimno, kiedys bralam mufke, ( to taka poduszka futrzana z dziura gdzie mozna wlozyc rece) ktore sie grzeja, koc ( no bo nerki pozniej szwankuja), grube skarpety i futrzana czape. Zupelnie jak na wyprawe rajdowa na Syberie.
W wieku XVIII nie uwazano za czeste mycie sie, co nie oznacza ze nie czyszczono sie z brudu. W tym czasie byla tzw. jak to okreslaja klimatolodzy Mala Epoka Lodowcowa. Mroz panowal takze na morzu i Baltykiem mozna sie bylo przechzadzac ( chyba nawet do Szwecji).
Ubierano sie na cebulke, kilka halek, czasami grubych , watowanych, ponczochy, czapy futrzane, peleryny tez futrzane.
Co to afery, jakos nie pojmuje postepowania Ministra, i prosze sie nie dac zadnym prowokacjom …
Ja jakos nie wierze ze polityk to tez meloman kultury, chyba ze go sie zmusi na jakis wernisaz.
Jezeli to wszystko co czytam jest prawda to wlos sie jezy na glowie. Mialem co nieco do czynienia z zespolem Muzeum Chopina i bylem pod wielkim wrazeniem profesjonalizmu p. Knast i jej kolegow wiec ich odejscie byloby wielka strata.. Zastanawiam sie tez nad tym, ze skoro NIFC zostal powolany aktem parlamentu to chyba powinna byc w sprawie tego co sie tam dzieje interpelacja poselska? Ostatecznie chodzi o jedne z najwiekszych skarbow dziedzictwa narodowego.
PK się dziwi, że firma może nie prowadzić księgowości. Na pewno może, jeśli nie wie, jak się do tego zabrać. W księgowości bardzo ważna jest ciągłość bilansowa, co nie pozwala na przerwy w prowadzeniu księgowości. A gdy sie juz taka dłuższa przerwa wydarzy, zrobienie porządku wydaje się trudne i nikt nie chce się tego podjąć. A jak się nikt nie podejmie, księgowości sie nie prowadzi w sensie ewidencjowania wszystkich zdarzeń na właściwych kontach i podliczaniu tego na bieżąco. Chociaż znam i firmę, spółdzielnię młodzieżową jeszcze za socjalizmu, gdzie świadomie nie prowadzono księgowości przez trzy lata i jakoś im to uszło na sucho. W końcu się rozwiazali. I niech nikt nie mówi, że to niemożliwe. Prezes spółdzielni nosił wdzięczną ksywke „Szachraj”. Miał dużo uroku osobistego.
Przypadki chodzą nie tylko po ludziach, Szefowo. 🙂
A to była nie byle jaka firma, ho, ho i płaciła ho, ho, ho, ho! 😀
Ja bym tam stawial na jakiegos posla od Pali Kota z ta interpelacja. Bo nie mam za grosz zaufania do tych Jurodiwych od Prezesa.
Ale interpelacja powinna byc. Tak sie to robi.
Caly czas cichutko czytam i mnie tez wlos sie jezy, a NIFC strasznie zal. Nie rozumiem kto i jaki ma interes w wykonczeniu Instytutu; nie potrafie tez zrozumiec roli pana M., bo wychodzi ze dziala na niekorzysc swojej wlasnej firmy tak merytorycznie jak i finansowo.
Lisku,
instytut dalej będzie i kasa na jego działalność, i chętni do zajęcia zwolnionych miejsc, tylko to już będzie całkiem inna bajka.
Z ministerialnego okna można tego nie widzieć, nawet bez złych intencji.
Tyle jest tych różnych grup mających pretensje do awangardy kulturalnej, tyle wyciągających ręce po wsparcie, po dotacje.
Trudno się na wszystkim znać i wszystko doceniać.
Jeżeli ktoś przekona ministra, zajmując wcześniej multum różnych stanowisk, że jest znawcą od wszystkiego, to może mieć całkiem spore możliwości.
Ja znam dwie osoby, którym mogłabym zaufać bezgranicznie w kwestiach uczciwości zawodowej, rzetelności i odpowiedzialności, przy większej liczbie możliwości i posad trudno mieć taką pewność, a ostatecznie nie wiem, czy wymienione cechy są dziś w cenie.
Z tymi pisowcami to sprawdził się swego czasu Ujazdowski, w końcu były minister (sprawdził się w dziedzinie interpelacji, nie broń Boże działania – to on swego czasu nie dał na Chopina ani złotówki, bodaj w 2006 r.) , a teraz jeszcze doszedł Sellin, który jest autentycznym melomanem. Co do Palikota, to obawiam się, że choć on sam potrafi narobić porządnego hałasu, to cała reszta natychmiast zacznie to ośmieszać. A to zbyt poważna sprawa. Sama nie wiem. Poza tym PO jest na PiS uwrażliwione, na Palikota mniej…
Czy Pamietacie mojego ukochanego Garetha Malone, faceta, ktory rozspiewuje cala Anglie, zakladajac amatorskie chory a to w szkole dla trudnej mlodziezy, a to w jakiejs robotniczej dzielnicy z 60% bezrobciem i tak juz od paru lat? Well, w tym roku wyglada, ze bozonarodzeniowym przebojem i bestsellerem bedzie chor wojskowych zon i dziewczyn , ktore Gareth w ciagu paru tygodni zaledwie przygotowal do wystepu w Royal Albert Hall na koncert 11 listopada. No, mowie, Wam, ze ogladalismy to i nie bylo jednego suchego oka na widowni. Bo to sa bardzo proste kobiety, ktore trzeba bylo najpierw bardzo dlugo namawiac aby zechcialy nawet zglosic sie na pierwsze przesluchania, choc Gareth Malone nikogo nigdy nie dyskwalifikuje z powodu braku sluchu czy glosu. Wszyscy u niego moga spiewac i wszscy spiewaja.
Piosenka „Wherever you are …” powstala na podstawie listow zolnierzy z Afganistanu i Iraku, o ktore Gareth poprosil ich zony i dziewczyny, a potem dal swemu koldze do napisania tekstu.
Dlugo, bardzo dlugo namawial kobiete, ktora zaspiewala solo piosenki, bo ona przeciez tez nigdy w zyciu nie otwierala buzi, nawet jak w kosciele spiewali.
I teraz ten singel, a nie jak bylo wszystkie poprzednie lata X Factor, sprzedaje sie najszybciej w calym kraju jako prezent gwiazdkowy. Wszystkie dochody sa pzeznaczone na organizacje weteranska British Legion.
Tu jest ten koncert. Jesli sie nie da otworzyc, to na youtubie jest pelno innych filmikow z Military Wives.
http://www.youtube.com/watch?v=1HrN5o02Le0&feature=related
Tylko nie kreccie nosem, prosze, bo my do tych Military Wives czujemy wielka czulosc. I do Garetha Malone, bo to jaakis nadzwyczajny chlopak. Wlasnie w tym roku urodzilo mu sie pierwsze dziecko.
No kicz to jest oczywiście, Kocie, ale wzruszający ze względu na swoją historię. I ten chłopak sympatyczny bardzo.
No wlasnie, bo tego nie mozna oceniac jako wydarzenia muzycznego, tylko jako doswiadczenie wspolnotowe, moment katharsis. Sa z pewnoscia lepsze chory i lepsze piosenki. Ale on , Gareth i te Zony (takze tam sa matki i corki) pozwala prawdziwie przezyc wdziecznosc dla rodzin zolnierzy i poczuc wielka empatie z nimi.
Wywiad 10 dni temu: KM prezentuje NIFC
http://www.radiownet.pl/republikanie/wojciechowska#/publikacje/post-scriptum-czyli-sztuka-konsumowana-artystycznie
(od 09:00)
Zaczęłam słuchać, ale długo nie wytrzymałam. Cóż za bełkot I ta pani prowadząca, litości, gdzie ona się polskiego uczyła. Wrrr 👿
Chciałem siedzieć cicho i się nie przyznać, bo ileż można robić za prymitywa, ale skoro Pani Kierowniczka jest tego samego zdania…
😆
Wlasnie 🙂
Szperam dalej. Ciekawe ze juz w lutym KM byl uznany za specjaliste zdolnego decydowac o ministerialnych nagrodach za osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury
http://bip.mkidn.gov.pl/media/download_gallery/2011-1-z7.pdf
Z nagrodami ministra kultury to degradacja. Powtórka z gazet – przynajmniej jeżeli chodzi o muzykę. Podobno samo wręczanie tych nagród też pretensjonalne, minister na tę okazję w szaliku zaś z głośników pop-kulturka, jak Platformie wiadomo, pełen uwodzicielskiego wdzięku przymiar i przedmiot pożądania dla kulturek innych. Mówić krótko, od czasu kiedy ten minister i tamten wiceminister się za nagrody wziął, stały się one głupsze. Nie wiem, jak było to organizowane przedtem i kto decydował. Ale pamiętam nagrody przyznane paru osobom niemedialnym, ale z pewnością kulturowo oddziałującym. Teraz, tylko werdykty mediów. Żadnej korekty z racji wartości. Tak się składa, że Platforma, na którą z braku lacku (!) głosuję, ma równie anegdotyczne gusta i osiłkowatą pewność wyboru, jak prości arrywiści z przeszłości. Sprawdźcie te nagrody, sporo tam wychodzi różnych niemerytoryczności.
W kapitule znalazł się z klucza, bo weszli wszyscy dyrektorzy instytutów.
Wróciłam z koncertu właściwie feministycznego 🙂 Trzy kompozytorki, cztery wykonawczynie, a wszystko to na cześć Marii Skłodowskiej-Curie – ostatnia oficjalna impreza z tej okazji w tym roku, na Zamku Królewskim. Najpierw pianistka Maria Gabryś wykonała trzy drobiazgi Marii Szymanowskiej, potem skrzypaczka Marta Kowalczyk grała trzy drobiazgi Bacewiczówny (najpierw sama Kaprys polski, potem z fortepianem Witraż i Oberka). Ale najważniejsze tego wieczoru były trzy utwory Marty Ptaszyńskiej, wykonane w obecności kompozytorki: nowy Blue Line na marimbę solo (rewelacyjna Marta Klimasara), starszy Ajikan na flet i perkusję (z Agatą Igras – piękny, japoński w nastroju) i najnowszy Red Rays na flet i fortepian, napisany specjalnie na ten koncert – kompozytorka oficjalnie podarowała nuty Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie. Pani dyrektor muzeum, młoda i rzutka, dziękując powiedziała, że znajdują się już tam różne dzieła sztuki, ale partytury jeszcze nie było. Na parterze wystawa na temat życia Noblistki; w lekko zmodyfikowanej formie widziałam ją już w UNESCO. Podobno przejechała cały świat, trafiła nawet do tak egzotycznych miejsc jak Tajlandia.
Dobrych, radosnych Świąt Chanuki życzę wszystkim obchodzącym te święta.
Niech nigdy nie zabraknie oliwy do Waszych lamp – w każdym sensie. 🙂
Dzięki! 🙂
Dziekuje 🙂
🙂
Mam bardzo ważne pytanie… choć PMK dawno nie pisał tutaj, może ktoś inny z blogowiczów będzie wiedział.
Chodzi o akcentowanie słowa literatura…
czy będzie:
LiteRAtura (podobnie jak z matematyką itp…) czy LiteraTUra?
Lolo, to drugie (akcent na „tu”)
LiteraTUra, podobnie jak armatura, intendentura, fryzura, matura.
(Regula jest akcent na przedostatniej sylabie; wyjatki to terminy zapozyczone konczace sie na ika/yka, jak matematyka i polityka, i pare innych http://gramatyka.wordpress.com/2007/06/13/akcent-wyrazowy-w-jezyku-polskim/ )
Pobutka.
Wyjątek stanowi słowo „atMOsfera” 😛
O! Dzięki za Hanię K. – energetyczna Pobutka.
Z tymi akcentami porobiło się zabawnie, bo ludziska zaczęli tak pretensjonalnie akcentować – np. LIceum czy MUzeum, że aż muszę czasem przypominać taki niezbyt grzeczny wierszyk: z tyłu liCEum, z przodu muZEum 😆 Akcent na pierwszej sylabie jest tu całkowicie bezsensowny, to są słowa odłacińskie, które w żaden sposób nie mogły być tak akcentowane. Co innego grecka biBLIOteka.
A teraz mała poranna niespodzianka. W nocy kolejne zwierzątko futerkowe (mogę tylko wyjawić, że nie jest to adresat poniższego pisma) przyniosło mi w łapkach następną ciekawostkę przyrodniczą, odnoszącą się do powyższego wpisu. Dziękuję zwierzątku, jak i usieciowiającemu Bobikowi 🙂
http://www.blog-bobika.eu/foty/PDF_BW_3002199.pdf
Jest to – tłumaczę – dokument świadczący o tym, że trzy lata temu minister Zdrojewski zamierzał odkupić zbiory chopinowskie od TiFC. Pismo wystosowała p. Zina Jarmoszuk, dyrektor departamentu mecenatu państwa, ponieważ wówczas NIFC temu departamentowi podlegał (dziś – departamentowi instytucji narodowych). Wedle tego pisma pan minister zgodził się wyłożyć (co też jest niemoralne, bo przecież wedle sejmowej ustawy o dziedzictwie chopinowskim zbiory należą do narodu – nikt nigdy tego nie wyegzekwował) po 500 tys. rocznie przez 6 lat, czyli w sumie 3 mln zł. I potem zbiory byłyby własnością NIFC, czyli narodu, nie prywatnego towarzystwa.
Pan Monkiewicz, przypomnijmy, dał TiFC-owi 15 mln rozłożone na 30 lat za darmo.
Wrzucam ten link również w odpowiednim miejscu we wpisie.
Druga ciekawostka: wypowiedź pana ministra sprzed roku:
http://news.money.pl/artykul/w;przyszlym;roku;pol;miliarda;na;kulture,6,0,743430.html
Ciekawe dwa punkty: 1. że Monkiewicz jest czasowo, 2. że będzie do zakończenia inwestycji, które przecież zakończyły się w 2010 r.
Doroszewski nie dopuszcza bibLIOteki, mimo ze po grecku tak by brzmialo… Ale jezyk sie zmienia. Np dzis bardzo czesto widze/slysze „Mi” na poczatku zdania, mimo ze wg reguly powinno byc „Mnie”.
Zastanawiałem się, czy o tym pisać, bo sądziłem i nadal sądzę, że Dywanowicze znają życie i nic, co się dzieje, nie jest im obce. Ale coraz więcej pytań skłania mnie do wyjaśnienia sensu działania instytucji bezpośrednio podporządkowanych administracji państwowej bądź samorządowej. Otóż stanowisk, do objęcia których jest wielu chętnych, nie starcza dla wszystkich którzy się krajowi, województwu, powiatowi, miastu zasłużyli. Może chodzić o zasługi istotne i niekwestionowalne, ale może o zasługę polegającą na pokrewieństwie bądź przyjaźni z odpowiednimi decydentami. Dlatego mnoży się instytucje i spółki, także komunalne towarzystwa budownictwa społecznego, w których można osoby zasłużone usadowić. Instytucje takie nie muszą działać dla pożytku państwa czy samorządu, bo z istoty sa powołane dla pożytku osób w nich usadowionych. Choć w przypadku samorządów i samorząd ma z tego pożytek, ponieważ przy odrobinie sprytu można w spółce samorządowej zakamuflować dług samorządu, gdy grozi przekroczenie dopuszczalnych limitów zadłużenia. Następnym pożytkiem dla samorządu jest to, że osoby zasłużone zatrudnione w samorządzie mogą być obsadzane w radach nadzorczych. Żeby nie być gołosłownym podam bardzo piękny przykład. W wyniku reformy administracyjnej skarb państwa przekazał wiele nieruchomości samorządom wojewódzkim. Niektóre z tych samorządów utworzyły spółki administrujące takimi nieruchomościami. W zarządach umieszczano osoby zasłużone w najwyższym stopniu. Pensje zarządów nie były niskie. Ponieważ dochody tych spółek bywały daleko niewystarczające, sprzedawano kolejne nieruchomości, by starczało na pensje zarządu i wynagrodzenie rady nadzorczej. Po latach z nieruchomości niewiele zostaje. Wówczas zasłużonych umieszcza się gdzie indziej, najczęściej w nowotworzonych podmiotach, a zarządzanie na opuszczonych stanowiskach powierza się osobom niezasłużonym o pensjach pięciokrotnie niższych czyli adekwatnych do obowiązków i odpowiedzialności. Praktyka taka sprawia, że na wszystkie stanowiska obsadzane przez tych samych decydentów patrzy się jak na synekury dla swoich. A system ten działa apolitycznie. Apolitycznie w tym sensie, że niezaleznie od barw klubowych decydenta, działanie jest identyczne. Tyle, że nowy decydent o innych już barwach klubowych usuwa ze stanowisk ludzi poprzednika i wstawia swoich. Tylko to jest łatwe w spółce, jaką opisałem. Jeżeli jest to instytucja na świeczniku, na ogół wyłącza się ją z takich procedur. Po co ludzi denerwować. NIFC na pewno jest na świeczniku, więc trochę się dziwię. Wygląda to trochę jak osłabienie instynkyu samozachowawczego. Ale mogę się mylić, ponieważ wytrawny gracz potrafi ocenić, na ile może sobie pozwolić. Nie wykluczam, że może to być ocena słuszna w tym przypadku.
To jest straszne, Stanisławie. Akurat w przypadku instytucji narodowej o takiej randze podobne sytuacje są niedopuszczalne.
Muszę zaprotestować przeciwko kociemu lobby. Pali Kot moim skromnym zdaniem może więcej zaszkodzic niż pomóc. Zbyt wiele pary w fałszywe gwizdki i w rezultacie przestaje to działać. PiS tez fałszywych gwizdków nie żałuje, ale są tam osoby, które zachowały powszechny szacunek i chyba Ujazdowski rzeczywiście do nich należy.
Panu Januszowi daję rok. Jeśli nie zacznie zajmować się poważnymi sprawami, w następnych wyborach dołączy do Korina.
*Korwina
Zgadzam się ze Stanisławem w kwestii Pali Kota. Chyba nie byłoby dobrze, gdyby sprawa NIFC została potraktowana przez opinię publiczną, jako kolejny Palikotowy happening.
A może dla Pali Kota byłaby to właśnie okazja do zmiany imydżu ❓
Przechodząc to tematyki podstawowej sygnalizuję bardzo ciekawy numer Tygodnika Powszechnego z datą bodajże 18 grudnia. Niezwykle interesujące artykuły na temat suwerenności. W końcowej części numeru dodatek specjalny poświęcony festiwalowi Actus Humanus. Nieco o kantatach Scarlattiego. Najciekawsze o obrazach poświęconych Zwiastowaniu i o tym, z jaką muzyką się one kojarzą. I odwrotnie, jaki obraz przuychodzi na myśl przy słuchaniu określonych utworów. Najwięcej chyba miejsca poświęcono obrazowi Annunziata Antonella di Messina. To jeden z tych obrazów, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Ciekawe, że najwspanialsze według mnie obrazy mistrza to właśnie ten i Ukrzyżowanie (parę wersji namalował), czyli początek i koniec ziemskiego życia Chrystusa. Jest to tez jeden z tych obrazów, których reprodukcje nie są w stanie dać pojęcia o oryginale.
Wreszcie wracając do wątku głównego zaznaczam, że w TP nie omieszkano zasygnalizować konfliktu w i wokół NIFC nie zapominając o akcji protestacyjnej.
I aby nie było za miło:
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/kultura/1199333-radio-likwiduje-krakowski-chor.html,0:pag:2,0:pag:1#nav0
@zamek 12:11
Czy nie za dużo tych złych wieści w tak krótkim czasie ? 🙁
A obok w tym samym linku sonda (sąd?) nad Tomaszem Adamusem ( wyraźnie wśród głosujących przeważają dawni muzycy CC a nie publiczność 🙁 )
Ze smutnych wieści pozamuzycznych :
1.zginęło pięciu naszych żołnierzy w Afganistanie
2.zmarł Leopold Unger
Niezbyt świątecznie się zrobiło…
Niech żyje ekonomia. Kto słucha w radiu pogadanek? Słucham radia gadanego TOK FM i to mi wystarcza. Od innych oczekuję przede wszystkim muzyki. Od lżejszych gatunków mam Trójkę i parę innych ewentualnie. Od PR oczekuję własnie tego, co jest obecnie likwidowane. Jak likwidują orkiestry i chór, niech w czorta zlikwidują całe to radio. A po cholerę ono bez muzyki z wysokiej półki. Wiem, mogą puszczać płyty, ale od narodowej rozgłośni można oczekiwać czegoś więcej.
@Zamek 12:11
Ciekawe, co na to pan minister…Najłatwiej jest mieć pretensje do samorządu, który w tej chwili ma budżet rzeczywiście napięty do granic możliwości…A niestety Krakowowi nie jest tak łatwo uzyskać ministerialnego współfinansowania jak „innemu miastu”:|
Wspolczesnego radia publicznego nie stac najczesciej na utrzymywanie wlasnego choru – nawet wtedy, kiedy wszyscy w kraju placa bardzo wysoki abonament. Radio BBC zwinelo swoj chor ponad 20 lat temu, a byl bardzo slawny i sporo bylo protestow, nawet glosy w Parlamencie sie podnosily. Ale sie nie dalo utrzymac. 👿
Ruszyła sprzedaż biletów na styczniową edycję z cyklu Opera Rara. Ze zdwojoną siłą odezwały się wspomnienia i zobaczcie co znalazłem. Prezent świąteczny dla wszystkich zniewolonych miłosnymi czarami prześlicznej Ingi fanatyków.
http://www.youtube.com/results?search_query=Alcina-Sep-27-2011-Vienna
Kocie, ale przecież są świetni BBC Singers:
http://en.wikipedia.org/wiki/BBC_Singers
To co prawda kameralny zespół wokalny (24 osoby), ale w odwodzie jest BBC Symphony Chorus (amatorski, ale znakomity, o dużym składzie).
Bardzo mi smutno z powodu Pana Leopolda 🙁 Znałam Go i ceniłam. Jeszcze w czasach gazetowych. Najbardziej mi zaimponowało, że jako człowiek w tzw. sile wieku, pod pięćdziesiątkę, był w stanie podjąć swój zawód zupełnie na nowo, w obcym języku. I osiągnąć klasę i tam. Szacun wielki.
Bo amatorom sie nie placi! I nie palci na fundusz emerytalny!
Na fundusz emerytalny pewnie nie, ale przecież oni za bezdurno nie śpiewają.
Z lekkim opoznieniem, Pani Kierowniczce oraz wszystkim obchodzacym zycze Wesolego Swieta Chanukowego. Symbolizmem tego swieta jest m.i. walka swiatla z ciemnoscia – wyganianie ciemnosci i wprowadzanie swiatla (co, choc tradycja o tym nie mowi, moze jakos sie wiazac z zimowym przesileniem). Pani Dorota na swoim Dywanie zajmuje sie tym na rozne sposoby przez caly rok 🙂 , piszac o muzyce, a takze, gdy zachodzi potrzeba, plewiac rozne ciemne sprawki 😉 . Wiec zycze radosnego swieta oraz zwyciestwa swiatla!
Nie znalazlam zadnego ciekawego chanukowego linku muzycznego, wiec na rozweselenie tylko cos takiego
http://www.youtube.com/watch?v=WOv1qsmbf0Q&feature=related
Dzięki, lisku, za życzenia (i wzajemnie), a także za miłe słowa. Ja ze swej strony znalazłam coś takiego, jak najbardziej chanukowego 😉
http://www.youtube.com/watch?v=sCUEHCP4Vtg&feature=related
🙂
Dziekuje, nie znalam tych wariacji, od razu puszczam dalej! 🙂 I zebra (1:16) sliczna 😀
Tam jest niestety kilka błędów. O 4:35 powinien być Schubert; Brahms zaczyna się dopiero o 6:53 (oczywiście nawiązanie do Wariacji nt. Haydna). O 6:49 zaczyna się oczywiście nie Musorgski, lecz Mahler (I Symfonia). Wreszcie właściwy Musorgski (Promenada z Obrazków z wystawy) rozpoczyna się o 8:28.
A zebra z chanukiją rzeczywiście prześliczna 🙂
Uśmiech na twarzy – Judy Frankel- Hanuka.