Luizjana, Nadrenia, Pireneje…

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

…co łączy te krainy w tak różnych miejscach świata? Oczywiście to, że i tam tańczyło się mazurki. Co roku na festiwalu Wszystkie Mazurki Świata mamy kolejne niespodzianki. Wczorajszy koncert przyniósł ich kilka.

Najpierw wystąpił Mazouk Bayou Duo czyli David Rolland i David Greely z muzyką południa Stanów – tzw. Cajun. Z akompaniamentem skrzypiec, gitary lub akordeonu wykonywali pieśni w nieprawdopodobnej francuszczyźnie, z silnym angielskim akcentem, ale jednak trochę zrozumiałej. Melodyka w konwencji trochę jakby country, ale ogólnie raczej nie za szybkie kawałki, często na trzy – niektóre z nich to właśnie mazouki, czyli potomkowie mazurków przywiezionych z Francji. Wzruszające to oddalenie od oryginału połączone jednak z istotnymi jego cechami. Panowie dostali wielkie oklaski.

Publiczność mazurkowego festiwalu ogólnie zresztą jest życzliwa i przyjęła ciepło również kolejne zespoły. Następny był znów duet, tym razem braterski: Thomas i Rafael Daun z Niemiec. Thomas był jakiś czas temu w Polsce (wtedy poznali się z szefem festiwalu Januszem Prusinowskim; wiele zespołów przyjeżdża tu, ponieważ spotkało na swej drodze Janusza) i trochę nauczył się naszego języka, więc próbował w nim zapowiadać, co przynosiło czasem przezabawne efekty. O nadreńskim mazurku, zwanym Mazurck, powiedział, że jest wolny, żeby był „comfortable dla starszych pokoleń”. Grał na harfie, a jego brat na różnego rodzaju dudach, co było przedziwnym zestawem: instrument „anielski” i „diabelski”. W ich wykonaniu usłyszeliśmy też północnoniemieckie mazurki wzięte ze zbioru stworzonego przez Duńczyka Rasmusa Storma, myśliwskie melodie ze zbioru „tańców polskich” z Westfalii, a nawet mazurki z Pirenejów. Nie zabrakło znanego PolonezaZeszytu Anny Magdaleny Bach.

Ostatnimi wczoraj zagranicznymi gośćmi była istna orkiestra ze Szwecji (Skanii) – skrzypek Reine Steen, jego przyjaciele i uczniowie. Tu był jeszcze większy luz. Były stare tańce zwane polska (na trzy, ale raczej polonezowate niż mazurkowate), ale też np. melodia turecka; młody perkusista wziął do ręki darbukę i pokazał, co potrafi – a jest to chłopak z Iraku, który w Szwecji mieszka od czterech lat i studiuje muzykę.

No i na koniec oryginały. Kapela Stanisława Głaza z Dzwoli koło Janowa Lubelskiego (dwóch starszych panów plus dwoje uczniów) rozgrzała publiczność mazurkami i polkami, aż zsunięto krzesła i koncert przeszedł płynnie w klub festiwalowy i tańce. Potem już było różnie z tą autentycznością, bo chodziło głównie o to, żeby dobrze sie bawić (usłyszałam znaną czaczę śpiewaną niegdyś przez Violettę Villas).

Poprzedniego dnia również był bardzo sympatyczny koncert – najpierw kolejna wersja zespołu Pawła Iwaszkiewicza i Maćka Kazińskiego, tym razem polsko-węgierska, by przedstawić tańce polskie z tabulatur i kodeksów węgierskich. Tu szczególnie interesujące były tzw. wielkie kozły, na których grali Paweł i Maciek – kiedyś podobno w częstym użyciu (nawet przy dworze królewskim była kapela dudziarzy), dziś już zapomniane i odtworzone przez słowackiego budowniczego instrumentów Juraja Dudka na podstawie rysunków i opisów stworzonych przez Michaela Praetoriusa w traktacie Syntagma musicum (1616-1619). Kojarzyły się one z tak popularną wówczas muzyką polską. Wielki kozioł przypomina dudy wielkopolskie, ale jedna z rur jest bardzo długa, zakończona również czarą głosową z rogu (na koncercie zatkaną, bo jest bardzo głośna – to był instrument używany głównie w plenerze).

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Taka gmina

Samorządy z bliska nie wyglądają najlepiej. W Polsce lokalnej sporo korupcji, nepotyzmu i dyktatorskich rządów miejscowej władzy. Czy to czas na nową reformę?

Norbert Frątczak, Katarzyna Kaczorowska

Po nich odbyły się prawykonania trzech utworów nawiązujących do mazurków. Podobała mi się kompozycja Aleksandra Kościowa, motywy mazurkowe grupująca w rodzaj aleatoryzmu kontrolowanego a la Lutosławski, i jeszcze bliższe oryginałom dwa mazurki Jarosława Siwińskiego. Najmłodszy z trójki kompozytorów, Ignacy Zalewski, wplótł mazurkowe cytaty w bardziej konwencjonalną muzykę „warszawskojesienną”.

Dziś w Operze Narodowej projekt rekonstrukcyjny Muzyka Kujaw, inkrustowany solowymi występami Tomasza Stańko i Janusza Olejniczaka – ciekawy zestaw. Strasznie dużo się dzieje dziś – w samym teatrze jednocześnie na głównej sali Pasażerka (wznowienie) i na kameralnej Kreacje, czyli realizacje młodych choreografów. A w Studiu im. Lutosławskiego kolejna odsłona Mazovia Goes Baroque. Tam wybieram się jutro.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj