Legenda Piotrka

Imieniny Piotra to przypadkowa okazja, żeby wspomnieć tu pewnego Piotra, którego już niestety nie ma między nami, ale który jednak wciąż z nami jest dzięki swojej grze i talentowi. Właśnie ukazał się trzypłytowy album z nagraniami Piotra Janowskiego, pierwszego w historii polskiego zwycięzcy Konkursu im. Wieniawskiego.

Piotrek (mój nieco starszy szkolny kolega) i miał szczęście, i nie miał. To znaczy: najpierw miał, bo wygrał konkurs w wieku zaledwie 16 lat, bo ten sukces wyniósł go na szczyty, bo zaraz wyfrunął do Stanów, gdzie początkowo wiodło mu się fantastycznie. Później nie miał szczęścia, bo cóż, życie. Sam mówił, że sukces przyszedł do niego za wcześnie, i że on temu nie podołał. Ale też nie miał szczęścia w związku z konkursem, ponieważ dlatego, że zaraz zniknął w tych Stanach, nie wydano mu nawet płyty pokonkursowej! To jest zupełnie niepojęte, ale PRL nie wybaczał…

Marnie w ogóle było z jego nagraniami – zaginęły w pomroce dziejów. A przecież jeszcze przed wyjazdem całą serię różnych utworów nagrał dla Polskiego Radia, a i w Stanach także to i owo zostało utrwalone. Kiedy pisałam wpis po jego nagłej i przedwczesnej śmierci, nie było o Piotrze nawet noty w Wiki i prawie żadnego nagrania na YouTube. Teraz to już zupełnie co innego! Nota jest i po polsku, i po angielsku, a na tubie zaczęły się pojawiać coraz to nowe filmy. Najwięcej wrzucił sylwester59, obecnie pan prezes zarządu Fundacji im. Piotra Janowskiego, który zresztą powiadomił ten blog o tym, ale zrobił to dużo później, więc dopiero teraz jego post odkryłam. Tutaj jest kanał Pana Sylwestra.

Jeszcze kilka słów o albumie. Na pierwszej z trzech płyt mamy wreszcie nagrania konkursowe. W utworach Wieniawskiego jest szczególna dezynwoltura, może nie wszystko jest idealne (ale np. pewnego zwrotu w drugim temacie Poloneza A-dur chyba żaden skrzypek nie zagra czysto), ale jest rozmach i zadzierzystość. Piotr kochał Wieniawskiego, rozumiał doskonale i w ostatnich latach życia zamierzał nagrać wszystkie jego utwory skrzypcowe, co się niestety nie udało. Jednak na tej płycie co naprawdę mnie zachwyciło, to Bach – dwie części Sonaty C-dur.

Druga płyta to nagrania z Polskiego Radia z przełomu lat 60. i 70. Tartini, Mozart (bardzo emocjonalny), z dużym gestem zagrany Tzigane Ravela, Wokaliza Rachmaninowa, przepiękne Mity Szymanowskiego (z Jerzym Lefeldem przy fortepianie), wreszcie numery „bisowe”: Rumuńskie tańce ludowe Bartóka i Oberek Bacewiczówny.

Trzecia płyta to rarytasy ze Stanów. I znów olśniewający Bach – tym razem Sonata g-moll (w całości), potem Sonata e-moll Ysaÿe’a i trochę muzykowania w New Arts Trio (z którym także otrzymał parę nagród): z wiolonczelistą Stevenem Doane i pianistką Rebeccą Penneys (laureatką wyróżnienia i nagrody krytyków na Konkursie Chopinowskim w 1970 r.) – całość Tria Dvořáka i tylko Scherzo z Tria d-moll Mendelssohna, za to tak doskonałe, że coś takiego słyszałam chyba tylko w wykonaniu pamiętnego Beaux Arts Trio. Szkoda, że nie ma więcej nagrań ze Stanów – te pierwsze lata tamże to był czas jego najwspanialszej formy.

Ale po latach, jak możemy zobaczyć na YouTube, całkowicie do formy powrócił. Tutaj np. Kreisler grany w 2002 r. w Columbus, Ohio; tutaj nieznana szerzej rzecz także tam zagrana. Wrzucił to David Radzynski, wspomniany przeze mnie w moim zlinkowanym wpisie syn naszego wspólnego dawnego przyjaciela, a kolegi Piotra z klasy, który sam dziś jest skrzypkiem. Wrzucił też, jak sam gra z Piotrem Duety Bartóka i Sonatę na dwoje skrzypiec Prokofiewa (tutaj, tutaj, tutaj i tutaj).

A tu jest coś, czego wcześniej nie znaliśmy, a co po raz pierwszy obejrzeliśmy na promocji albumu we czwartek: Piotr opowiadający, a umiał on mówić! O Wieniawskim i o wielu innych sprawach, m.in. o dawnych mistrzach, którzy nie zawsze byli precyzyjni, ale za to porywający, i o dzisiejszych muzykach, którzy… wprost przeciwnie. Piotr był też pedagogiem i po tych wypowiedziach widać, ile także w tej dziedzinie mógłby zdziałać…

Dobrze, że to wszystko się pojawia. Ponieważ wreszcie Piotr ma taką legendę, na jaką zasługuje. Nawiasem mówiąc, nagrania Legendy Wieniawskiego po sobie nie pozostawił, choc bardzo ją lubił…