Wunder instrumentator
Od czyjej muzyki mógł się zacząć pierwszy abonamentowy koncert w FN w tym roku? Od Chopina oczywiście. W wykonaniu jednej z głośnych postaci poprzedniego konkursu.
Dawno nie słuchałam Ingolfa Wundera na żywo. Zawsze w takich wypadkach mam nadzieję, że może coś zmieniło się na plus. Dziś ponadto austriacki pianista prezentował opracowane przez siebie utwory. Allegro de concert op. 46 znane jest jako utwór fortepianowy, choć zapewne – co nawet słychać po fakturze – Chopin planował to dzieło na fortepian z orkiestrą, jako III Koncert fortepianowy, ale mu to jakoś nie wyszło. Dlatego też później opracowywano je wiele razy, m.in. zrobił to Kazimierz Wiłkomirski. Wunder zorkiestrował własną wersję – dość banalnie, ale bez jakichś rażących błędów. Ponadto „zredagował” opracowanie Lesliego Howarda na fortepian z orkiestrą Hexameronu, kolektywnie stworzonych przez sześciu pianistów wariacji na temat marsza Belliniego z opery Purytanie, sklejonych formalnie przez Liszta (Chopin jest autorem ostatniej, nokturnowej wariacji).
Zapowiadało się więc ciekawie. Niestety, rozczarowanie ogromne. Już wykonane na początku Andante spianato i Wielki Polonez były blade, kompletnie bez blasku i puste. Podobnie dwa pozostałe utwory. Wunder ma tylko technikę palcową, a nią samą daleko się nie zajedzie, jeśli innych atutów brak: ani brzmienia, ani uderzenia, ani umiejętności nadawania kształtu frazie, po prostu odgrywanie gamek, i to jeszcze często zamazane. Był chyba spięty, ale przecież i jego płyty nie zachwycają jakąś wielką muzykalnością i wyrazistością. Jego występ nie wywołał wielkich emocji, co można było skonstatować ze zdziwieniem wspominając konkurs, na którym nie grał o wiele lepiej (może z wyjątkiem Koncertu e-moll), a jakiej histerii się doczekał. Dziś było spokojnie, stojak przyszedł do głowy tylko jednej pani, ale grzecznie mu poklaskano, aż zabisował Nokturnem Es-dur op. 55 nr 2, z nieznanych bliżej przyczyn niemiłosiernie go zapędzając.
Orkiestra też nie popisała się tu specjalnie niczym, od razu więc powzięłam podejrzenie, że ćwiczona była tylko Symfonia fantastyczna Berlioza, zaplanowana na drugą część. No i się sprawdziło – wykonanie było znakomite. Co prawda od kilku lat przywiązana jestem do wykonań historycznych tego utworu, które brzmią o wiele ciekawiej i bardziej demonicznie od współczesnych, ale i tak słuchało się bardzo dobrze. Jacek Kaspszyk pokazał po raz kolejny, że najlepiej się czuje w dużych formach i dużych składach (dyrygował oczywiście z pamięci). Świetnie wyszły wszystkie Berliozowe „dziwności”, a, co więcej, jakoś mocniej tym razem odbierałam skojarzenia z Beethovenem w III części (echa Pastoralnej, ale nie tylko – to taki Beethoven zdekonstruowany, jak się wsłuchać w fakturę), a także w finale, gdzie mi się usłyszało pewne pokrewieństwo z finałem VII Symfonii. Nie tylko z powodu rytmu.
Dzięki temu wykonaniu wychodziło się z koncertu w znacznie lepszym nastroju niż można było się spodziewać po pierwszej części.
Komentarze
Pobutka.
Biletów na wczorajszy wieczór w FN nie udało mi się kupić więc skupiłem się na Fantastycznej we wspólczesnym wykonaniu West East Divan 🙂 pod Barenboimem
Dzień dobry 🙂
Hm… czy ja dobrze rozumiem, że w tej Pobutce jest keyboard z towarzyszeniem stalaktytów? 😯
Hector Berlioz Symfonia fantastyczna
Marzenia, namiętności, bal pełen tanecznej muzyki, pasterze na łonie natury, burza, sen i droga ku zatraceniu z kończącym sabatem czarownic. Niebywale możliwości aby się popisać, zarówno dla dyrygenta jak i dla orkiestry. I jakie emocje! Dramatyzm i pasja aż ku zatraceniu.
Skupię się na trzeciej części czyli „Wśród pól” i tylko na kilku instrumentach. Obój rozmawia. Motyw pojawia się ponownie na flecie solo i skrzypcach. I po raz kolejny na oboju i flecie. I jeszcze raz na oboju solo. Było naprawdę ładnie, precyzyjnie, spokojnie, bez pośpiechu, z uwagą i wdziękiem zagrane. Dyrygent się nie spieszył i pozwalał publiczności się delektować. Szkoda, że instrumenty stały tak blisko siebie. Gdyby je ustawić na balkonach i pozwolić na dialog – efekt powinien być fantastyczny. Pytanie co z akustyką?
Nadchodzi burza i grzmią kotły. Pasaż na kotłach robi wrażenie, choć jest bardzo dosłowny, może aż za bardzo. Było dwóch kotlistów i jeden bębniarz – duży skład, ale prawdziwa burza to duża rzecz☺! Brzmiało świetnie!
I jeszcze słowo o Dyrygencie. W pierwszej części koncertu przesłaniał mi go trochę fortepian, ale w drugiej fortepian zapadł się pod ziemię i Maestro był dobrze widoczny w tym swoim żywiole. Im dalej w las, tym było więcej szaleństwa. Szaleństwa w gestach i szaleństwa w oczach. Fantastycznie!
http://youtu.be/yK6iAxe0oEc
Załączam link do wykonania z 2013 BBC Proms – Bavarian Radio Symphony Orchestra, którą dyryguje Mariss Jansons.
Tak dokładnie rzecz biorąc, to pierwszy motyw III części gra rożek angielski, po czym jak echo odpowiada mu obój (który w założeniu powinien znajdować się za estradą, zwykle jednak po prostu gra piano). Tak jest też z kolejnymi motywami, czyli dalszą częścią tematu. Według sformułowanego przez Berlioza programu są to dwaj pasterze śpiewający do siebie piosenkę alpejską (takie „helokanie”, jeśli ktoś jeszcze pamięta, co to było 😉 ). W zakończeniu tej części wraca rożek angielski, ale obój już nie odpowiada, tylko kotły… zbliża się burza.
Najciekawsze w tym wszystkim jest, że ten temat wisi w próżni, bez żadnego akompaniamentu. Dopiero później ta „dekonstrukcja” się „konstruuje” 🙂
Oh, jak mi sie kiedys tak fantastycznie 😉 podobala ta symfonia – z reszta lubie ja do dzis.
Dwa pierwsze nagrania to Markevitch z Lamoureux (Eterna) i Munch z BSO (Victrola). Przed wielu, wielu laty kupilem to za drogie pieniadze, nie zdajac sobie sprawy, ze to archiwalne nagranie (Victrola), bo na regularne RCA nie bylo mnie stac. Sluchalismy tego z przyjaciolmi do upadlego.
Natomiast pamietam tez rozczarowanie kiedy wreszcie udalo mi sie dopasc 14b, czyli Lelio – jakos sequel nie wypalil – przynajmniej w moim odczuciu.
Sequel nie wypalił i małżeństwo z bohaterką tych „muzycznych romansów” też nie wypaliło… Tak bywa.
O ile zrozumialam, Pobutka jest grana na stalaktydach, uderzanych mloteczkami podlaczonymi do klawiatury 😳 (litophone jest lepszym terminem niz organy)
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Great_Stalacpipe_Organ
mial byc 😯
No tak, ale chyba elektroniczne granie tego Beethovena jest niezależne? Tak brzmi przynajmniej.
Nie ma tu dzwieku elektronicznego; to jakby ksylofon ze stalaktytow
http://www.youtube.com/watch?v=7ys5fdrsAUM&t=0m18s
Dobry wieczór!
Dowiedziałem się, że dzisiejszy koncert Ingolfa (wczorajszy pewnie też) był nagrywany dla DG. Płyta na której znajdzie się Wielki Polonez, Allegro de concert i Heksameron oraz II Koncert Fortepianowy Chopina, który dograny zostanie w przyszłym tygodniu, ma ukazać się w sierpniu.
Po dzisiejszym koncercie wrażenia właściwie takie same jak P.T. przedmówców – chłodna gra Ingolfa (na bis był drugi rok pielgrzymki Liszta) i wspaniała gra orkiestry w II części. Maestro Kasprzyk w znakomitej formie, rozpalony, w swoim żywiole. Soliści niezwykle pewni. W środku FN rozpętała się nam prawdziwa burza, a na zewnątrz, niemalże równocześnie gmach filharmonii został zaatakowany przez orkan Feliks.
Owacja na stojąco.
A, to dlatego były mikrofony. Koleżanka miała nawet podejrzenia, że może koncert jest transmitowany w sieci 🙂
Naprawdę dziś był orkan? 😯 Wracam z WOK, a tam nic nie było słychać 🙂
Pogodynki obwieściły, że ten wiatr co właśnie wieje i ma wiać do jutra to jest orkan 🙂 Ponoć sporo nabroił na wyspach…
No rzeczywiście…
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,17235831,Dramatycznie_silny_wiatr_w_Europie__Wichura_dotarla.html#MT
Oby tylko jutro koncert się odbył ❗
Ze strony estrady sprawa wygląda zupełnie inaczej. Niestety większość dyrygentów pracuje nad utworami symfonicznymi nie poświęcając uwagi na akompaniamenty. W tym koncercie Symfonia Berlioza to samograj (dla dobrych muzyków orkiestrowych, którzy grali ją wielokrotnie i znają tekst muzyczny również innych instrumentów). Wystarczy, że dyrygent nie będzie przeszkadzał nam w pełnym graniu a sukces będzie murowany. Natomiast utwory z solistą to już inna bajka. Zwłaszcza Allegro de concert i Hexameron. Nikt z nas grających tych utworów nigdy nie słyszał, niestety szef również. Solista pokazał nam mnóstwo smaczków, ale było to możliwe z zastosowaniem tempo rubato. My przeczytaliśmy nuty trzy razy. Nie mogło być muzyki, bo walczyliśmy o zagranie równe zapisanych nut, a w tej muzyce to o wiele za mało. Szef nie pokusił się, aby trudne miejsca przećwiczyć. Dlatego solista starał się grać równo, aby nic się nie posypało. Często dostosowywał graną frazę do naszych niemrawych jeszcze temp. Nie wspomnę o braku zróżnicowania dynamicznego w orkiestrze. Dyrygent po pierwszej części był zadowolony, a my smutni. Szkoda tylko tego chłopaka, który był przez nas spięty. Akompaniament do Allegro napisany z wyczuciem i bez dłużyzn w smyczkach jak w chopinowskich koncertach, ale musi być zagrany z finezją. Po 5-ciokrotnym już teraz wysłuchaniu utwór ten coraz bardziej mi się podoba. (3 x próba + 2 x koncert) Macie Państwo rację płacicie za bilety i musicie usłyszeć cały koncert na tym samym poziomie.
@ violino – witam. Przykro mi to pisać, ale absolutnie się zgadzam, że tzw. akompaniament orkiestrowy jest przez większość dyrygentów, w tym niestety i obecnego szefa FN, dość lekceważony. Ściślej: Jacek Kaspszyk jest dobry w akompaniamentach tylko w przypadku utworów powszechnie znanych, jest ceniony przez wybitnych solistów, którzy z nim chcą grać (z Marthą na czele; parę lat temu Pogorelich także nie chciał grać z nikim innym). Ale do bliższego zajęcia się wyżej wymienionymi utworami nie miał chyba jakoś motywacji. Tak to w każdym razie brzmiało, co nie wróży dobrze powodzeniu płyty. Choć solowe płyty Wundera również nie błyszczą…
Niewielu dyrygentów myśli o tym, że rolą orkiestry w koncertach fortepianowych nie jest akompaniament (no, chyba że w utworach takich jak Chopina), ale współwykonawstwo – prof. Jerzy Marchwiński użyłby słowa partnerstwo i ja się z nim zgadzam. Zapominanie o tym jest odebraniem utworowi co najmniej połowy jego walorów.
Dobry wieczór wszystkim! Violino napisał(a) o czymś, co nieładnie mi pachnie. Nie umiem przejść nad tym postem tak ot. Przecież to cicha skarga muzyka na brak etyki! Szef FN wybiera sobie koncerty do których się przykłada, a do innych nie?!
Byłam na koncercie Ingolfa Wundera w sobotę. Znam „wunderowe” interpretacje tych utworów bez orkiestry z recitali w świecie – pamiętam, jak brzmią, pamiętam niuanse i muzyczne intenecje wykonawcy. I czytałam znakomite recenzje.
W Warszawie solista musi dopasować się do orkiestry, która nie zna dobrze partytury, która nie przećwiczyła „trudnych miejsc” – no, to jest koniec muzycznego świata!!!
JK jedynie machał. I konsekwentnie pozostał bez kontaktu z solistą – nie słyszał go, nie czuł go plecami. Szkoda.
JK czekał na Berlioza.
I jeszcze jedno. Bo nie rozumiem.
„Ale do bliższego zajęcia się wyżej wymienionymi utworami nie miał chyba jakoś motywacji.”?! Chwila, chwila!! Wszak nazwisko dyrygenta – Jacek Kaspszyk – znajdzie się na nowym CD Ingolfa Wundera dla DG. I to na CD, na którym znajdzie się też nowa orkiestracja do Allegro de concert Chopina. Dodam- bardzo interesująca orkiestracja!!
Wszyscy znawcy i miłośnicy tematu wiemy, jak mało tych orkiestracji powstało i jak niewiele ich zostało nagranych. I za którą teraz on, dyrygent- Jacek Kaspszyk- jest w znaczącej mierze odpowiedzialny.
Sobotni koncert Ingolfa Wundera był, moim zdaniem i mimo tego wszystkiego, o czym wiem z postu „violino”, porywający! A reakcja publiczności bardzo spontaniczna!! Po koncertach (piątek, sobota), słyszałam, przez kilka dni i nocy były sesje nagraniowe. Bardzo wierzę w sukces nowej płyty IW i mocno trzymam kciuki za wszystkich muzyków!
I na koniec – podczas koncertu towarzyszyła mi moja pani profesor „od fortepianu”(wiem, bez nazwisk nieśmiesznie;) i bez cienia wątpliwości stwierdziła, że Ingolf Wunder jest jak ci wielcy pianiści, których pamiętamy, ale których już z nami nie ma…
Z wielką radością przytaczam te słowa.
Witam pianoforte – zapomniałam poprzednim razem, kiedy wrzuciwszy post przeszłam z powrotem do aktualnego.
Bez nazwisk nie to, że nieśmiesznie, ale nie bardzo wiadomo, że prawda, bo jak udowodnić? Ale tak czy owak, nie jestem w stanie ani w calu zgodzić się z hipotetyczną panią profesor… Opisując wrażenia z piątkowego koncertu starałam się najbardziej uczciwie opisać własne wrażenia oraz reakcję publiczności (która oczywiście w sobotę mogła być inna).
A pisząc, że dyrygent „nie miał chyba jakoś motywacji” również opisywałam własne wrażenie, dodając od razu: „tak to w każdym razie brzmiało”. Miejmy nadzieję, że do nagrania wszyscy bardziej się przyłożyli, wszakże większa to odpowiedzialność niż wykonanie pojedynczego koncertu.
Wunder – powtarzam – ma dość sprawną technikę palcową, to fakt. Innych walorów nie dostrzegam… i jak widać z innych postów, nie ja jedna jestem tego zdania.
Byłem na koncertach I. Wundera wielokrotnie, m.in. na wspominanym sobotnim w FN w 2015 r., ostatni raz na wczorajszym (tj. 14.05.2017) jego recitalu w Filharmonii Szczecińskiej. Dysponując świeżą dawką muzycznych wrażeń, a nie jedynie bardziej lub mniej zniekształconymi wspomnieniami, tym bardziej jestem zadziwiony Pani opinią nt. Wundera. W mojej ocenie wynika ona z czystej złośliwości wobec pianisty. O ubytki percepcji nie śmiem Panią podejrzewać.
Pozdrawiam
Nie wiem, czemu Pan się wpisuje akurat pod starym wpisem. Nie mam powodu być złośliwa wobec jakiegokolwiek pianisty. Po prostu oceniam. Może teraz gra lepiej – nie słyszałam oczywiście recitalu w Szczecinie. Ale nie bez powodu DG nie przedłużyło z nim kontraktu – ich też Pan będzie podejrzewać o ubytki percepcji? 😛