Córka Jeftego a Ifigenia
Ostatnim oratorium Haendla, Jephta, zakończyły się pięknie tegoroczne Misteria Paschalia. Ma to być pierwsze ogniwo cyklu trzech jego oratoriów, które będą wykonywane w Krakowie właśnie w Niedziele Wielkanocne.
Po raz któryś można było stwierdzić, że Ottavio Dantone to prawdziwa klasa. Wartko, energicznie, emocjonalnie poprowadził to dzieło; nie obeszło się bez pewnych skrótów pod koniec, ale drobnych. Tym razem, jak wspomniałam wcześniej, wszystko było po bożemu: chór mniejszy od orkiestry, ustawiony z tyłu. I wszystko było słychać, choć niestety w tej sali im dalej się siedzi, tym bardziej trzeba się dźwięku domyślać.
Można było się jednak domyślić, że było naprawdę pięknie. Accademii Bizantinie towarzyszył chór Capelli Cracoviensis – i trzeba powiedzieć, że byli to partnerzy całkowicie równorzędni. Świetny był też zestaw solistów (choć były i minusy). W roli tytułowej szwedzki tenor Martin Vanberg – piękna, łagodna barwa (trochę pacyfistyczny typ jak na walecznego wodza), niezwykła sprawność w biegnikach. Jego żonę, która nosi tu imię Storge, grała sugestywnie wspaniała jak zawsze Delphine Galou (mój kolega redakcyjny stwierdził, że jej aria Scenes of horror, scenes of woe mogłaby dziś zostać przerobiona na przebój). W roli nieszczęsnej córki Jeftego, nazwanej tu Ifis (od Ifigenii oczywiście), wystąpiła norweska sopranistka Berit Solset, która niestety rozpoczęła kompletnie „od czapy”, miała też później niemało nut po prostu nieczystych, ale głos ma piękny, leciutki i chłopięcy niemal. Jej narzeczonym, Hamorem, był młody kontratenor brytyjski Rupert Entdickap, z głosem o ładnym wyrównanym brzmieniu; także satysfakcjonujący był brytyjski baryton Andrew Ashwin (Zebul).
Trochę się wzdrygamy na myśl o wprowadzonym zgodnie z duchem epoki happy endzie: córka Jeftego, podobnie jak Ifigenia, na której cześć dostała u Haendla imię, zostaje uratowana przez siłę wyższą (w micie greckim przez Artemidę; tu jest to Anioł – świetna w tej niewielkiej roli była Jolanta Kowalska-Pawlikowska) i przeznaczona na dziewicze życie. Odbywa się to w podobny sposób, jak przy ofierze Abrahama, kiedy to w taki sam sposób zostaje ocalony (czyli uratowany od śmierci) Izaak. Tymczasem czy córka Jeftego rzeczywiście została zabita? Przecież w Księdze Sędziów nie jest wyraźnie napisane, co się z nią stało. Znów powołam się na moją siostrę: „Dwunastowieczny rabin Samuel Kimch odczytał tę historię inaczej: „Do Pana należeć będzie i na całopalenie złożę mu to, co wyjdzie na moje spotkanie z drzwi mojego domu” (Sdz 11,13), dopuszczając, że litera waw w słowie we-haaliatehu oznaczać może nie koniecznie ‚i’, lecz „albo”. A zatem Jefte powiedział: „do Pana należeć będzie […] albo na całopalenie złożę mu”. Tak właśnie tłumaczy ten werset Izaak Cylkow. To może oznaczać, że Jefte poświęcił córkę Bogu. Zatem nie wolno jej było wyjść za mąż ani mieć potomstwa. Miała żyć w odosobnieniu. Dalszy ciąg uprawomocnia to odczytanie – dziewczyna poprosiła swego ojca, żeby mogła z towarzyszkami „opłakiwać dziewictwo”. Nie mówi, że musi się przygotować na śmierć. W dalszym ciągu tekst powiada: „A po upływie dwóch miesięcy powróciła do swojego ojca, on zaś uczynił z nią zgodnie ze ślubem, jaki złożył. Ona nie obcowała z żadnym mężczyzną” [dokładnie: „spełnił ślub, jaki złożył, i nie obcowała z żadnym mężczyzną”]. Nie ma tu mowy o śmierci”. Może więc niesłusznie oburzamy się na happy end?
To tyle o Jeftem i jego córce. A teraz wrócę jeszcze na chwilę do cytowanego tu wcześniej przez blogowiczów wywiadu z Jacobsem w „Gazecie Wyborczej”, jednak zajmę się innym jego fragmentem. Dyrygent powiada tam tak: „Nawet jeśli nie jesteśmy zdolni uwierzyć w Niepokalane Poczęcie, to jednak wciąż pragniemy Magnificatu. Może się obawiamy, że stracimy naszą przeszłość, naszą tożsamość? Jest obawa, że religia zniknie, dlatego muzyka religijna jest wciąż grywana, słuchana, nawet jeśli ludzie nie rozumieją już łaciny i nie całkiem nadążają za sensem tekstu. Potrzebujemy też pilnie argumentów w kontakcie z ekstremizmem islamskim. Chcemy pokazać muzułmanom, że wprawdzie my, chrześcijanie, nie modlimy się pięć razy dziennie z głową skierowaną w stronę Mekki, ale nasze kościoły są pełne, gdy grana jest Pasja wg św. Jana Bacha”. Takie głosy są zrozumiałe w Europie Zachodniej, gdzie laicyzacja postępuje coraz dalej i gdzie konfrontacja z ekstremizmem islamskim jest ostatnio nader bezpośrednia. Gorzej, że ta argumentacja jest powtarzana w Polsce, gdzie z uwagi na rolę Kościoła brzmi absurdalnie. Bardzo podobną rzecz powiedział w Dwójce Filip Berkowicz zapowiadając festiwal. A przecież to, że na tegorocznym krakowskim festiwalu będzie tylko muzyka religijna, zostało ustalone na długo przed dramatem w „Charlie Hebdo”. A dlaczego kościoły (ale przecież nie tylko) są pełne na Pasji wg św. Jana? Może jednak dlatego, że to wspaniała muzyka?
Komentarze
Świetna wiadomość o oratoriach Haendla! I mocny argument, żeby być na festiwalu do niedzieli 🙂 Mam tylko nadzieję, że koncerty będą jednak w Filharmonii. Z „Ajsie” nawet transmisje nie bardzo…
Uwertura z próby:
https://youtu.be/l_EpmiOUr0k
Siedzialam w pierwszym rzedzie 3. balkonu, porecz mialam dokladnie na wysokosci oczu! Moje niemuzyczne uszy slyszaly wszystko bardzo dobrze. ICE w srodku jest wyjatkowo piekny, miejsc jest bardzo duzo, wiec nie trzeba szalec, zeby kupic bilet – no i nie ma stukotu tramwajow, ktory bardzo mi przeszkadzal. Przyjemnie bylo przyjezdzac do Krakowa na bardzo ekskluzywne wydarzenie ale ciesze sie, ze dzieki wielkiej sali (i tanszym biletom) muzyka dawna moze byc troche mniej ekskluzywna.
Co mam zrobic, zeby byc nowowiejska a nie calym adresem? Prosze o pomoc! Dzieki.
@ nowowiejska – udało się za drugim komentarzem, więc w pierwszym komentarzu poprawiłam nick 🙂 Brak stukotu tramwajów jest rzeczywiście plusem (choć słyszę, że niektórym tego brak – ale to chyba trochę perwersyjny żal), no i rzeczywiście wydarzenie jest mniej ekskluzywne.
Faktem jest, że i np. w Kościele św. Katarzyny, który przecież jest tradycyjnym miejscem dla np. koncertów zespołów Savalla, dobrze brzmienie jest właściwie tylko z przodu. Jak zresztą w większości takich kościołów, np. we wrocławskiej Marii Magdalenie. Dużo jest miejsc koncertów, gdzie część widowni jest po prostu fatalna, a i sceny bywają kompletnie bezsensowne, że wspomnę choćby Operę Narodową z jej peerelowską gigantomanią.
Ale odkąd znamy NOSPR i wiemy, że można lepiej… to już chcemy tego „lepiej”, skoro wiemy, że można 🙂 Miejmy nadzieję, że i Wrocław dopisze.
Może dlatego, że siedziałem z przodu, gdzie wszystko było dobrze słychać, ale za bardzo na ICE bym nie narzekał. Nowa, ładna i przemyślana sala. Parę punktów do krytyki bym znalazł, od landryndkowej estetyki, po niezupełnie przemyślaną funkcjonalność. Ale lepiej mieć ICE i Misteria Paschalia w nim, niż nie mieć.
Bardzo dziękuję za piękne i tak logicznie łączące się w tekstem oratorium Handla wytłumaczenie finału „Jefte” Pani i Pani Siostrze!
To była piękna klamra tego tygodnia odwołująca się do treści oratorium „Isaaco…” Jommellego. Nawet koncepcja arii Anioła w obu oratoriach, jako pojedynczej brawurowej wokalnie arii wykazywała podobieństwa w Interpretacjach Mameli i Kowalskiej, choć wolałbym u tej ostatniej więcej szlachetnej prostoty i umiaru, bo chęć zrobienia wrażenia, „zaistnienia” zemściła się na wykonawczyni (w moim odczuciu) przesadą zastosowanej ornamentyki i „niedociągnięciami” wysokich dźwięków. Przykro mi że PK uważa, że nie wiem jak w salach koncertowych ustawiany jest chór wobec orkiestry, ale zupełnie o czym innym pisałem. Wiele Pasji wysłuchałem na żywo i z nagrań i faktem jest że duże chóry całkiem zagłuszają grające równocześnie instrumenty nawet u największych dyrygentów, mimo usadowienia instrumentalistów przed chórem… „Wyciągnięcie” dźwięku np dętych drewnianych, podkreślenie dialogu, kontrapunktu z instrumentami właśnie wydało mi się u Jacobsa czymś świeżym i oryginalnym. Z ocenami niezrealizowanego nagrania może poczekajmy do momentu kiedy się ukaże, choć niektórzy już wiedzą że Jacobs „zawsze wydziwia”. Tyle, bo i tak to już „musztarda po obiedzie”.
Jeśli chodzi o akustykę w ICE, którą uważam za złą (choć znajoma z III balkonu twierdziła że dobrze słyszała) zauważyłem że zmienia się (także) w zależności od wykonawców… Chór Capelli Cracoviensis brzmiał świetnie i bardzo wyraźnie, znacznie lepiej od RIAS… 😉 Ale faktem jest że do wykonywania baroku to nie jest dobre miejsce, bo dźwięk instrumentów strunowych niknie w tej sali.
Serdecznie pozdrawiam z zimowej Małopolski – do zobaczenia!
@ krakusie, gdzie napisałam, że Pan nie wie, jak w salach koncertowych ustawiany jest chór wobec orkiestry? Bo nie przypominam sobie 🙂 Wzajemnie serdecznie pozdrawiam! W Warszawie już chyba jednak idzie ku wiośnie – na jutro zapowiadają 10 stopni.
Dzień dobry, jestem przez dłuższy czas oddalony o około 10 tysięcy kilometrów od wydarzeń kulturalnych w kraju, internet tu działa słabo na stronach innych, niż tutejsze, więc streaming Dwójkowych transmisji rwie się na okrągło. Od czego jednak blog i najświeższe relacje Pani Kierowniczki!
Troszkę z innej bajki, jak donosi portal WQXR, niezwykle utalentowana na nagraniach płytowych, a mocna rozczarowująca na żywo (o czym mogliśmy się przekonać jakiś czas temu), Valentina Lisitsa gorąco opowiada się na Tweeterze za polityką Rosji wobec Ukrainy i popiera działania separatystów. Jej postawa wywołała konsternację członków Toronto Symphony Orchestra, z którymi Vala miała wykonać w tym tygodniu dwa razy Koncert Fortepianowy Nr 2 Rachmaninowa. Orkiestra postanowiła nie występować z Valą i zastrąpić ją innym pianistą.
Szef TSO, Jeff Melanson, skomentował to w taki sposób:
„Valentina Lisitsa’s provocative comments have overshadowed past performances. As one of Canada’s most important cultural institutions, our priority must remain on being a stage for the world’s great works of music, and not for opinions that some believe to be deeply offensive.”
Tak więc Vala pożegnała się z występami z TSO, a tym samym kanadyjskim melomanom zaoszczędzono pewnie wielkiego muzycznego rozczarowania. Cały artykuł tutaj: http://www.wqxr.org/#!/story/orchestra-drops-valentina-lisitsa-over-deeply-offensive-tweets/, a ja pozdrawiam serdecznie z Państwa Środka.
Drogi Krakusie, skoro daje Pan „zawsze wydziwia” w cudzysłowie, to pewnie cytat. Czy mógłby Pan uprzejmie wskazać, kto i gdzie tutaj zrobił mu taki przytyk? Pozdrawiam poświątecznie.
Dzień dobry 🙂 O, to Aian tym razem bardzo daleko odfrunął! Pozdrowienia wzajemne. Ciekawa historia z tą Lisitsą – brawo TSO.
Decyzja TSO (jakiejkolwiek analogicznej instytucji) mogłaby być nieco trudniejsza w przypadku wyprzedanej sali na Netrebko czy Gergieva… 🙂
[ http://www.rferl.org/content/russia-ukraine-opera-protester-hypocritical-performers/26824345.html ]
Minifotorepo z niedzielnego ICE i jego Sali Audytoryjnej 🙂
@Piotr Kamiński:
Pisząc o „dziwaczeniu” zacytowałem słowa mojego znajomego – profesora i melomana, nieobecnego na tym blogu, który zakochany w jego pierwszych Mozartowskich interpretacjach zmienił zdanie po kolejnych nagraniach… Oczywiście zainspirowało mnie Pańskie: „A co do Jacobsa, on nie wytrzyma, żeby czegoś nie zrobić “po raz pierwszy na świecie”. To jedyna celowość tej manipulacji”. Zobaczymy po owocach – po nagraniu jaka jest Jego, Jacobsa „celowość”. Proszę wierzyć – zdaje sobie sprawę, że ten artysta nie jest nieomylny… Pozdrawiam – w Krakowie kwitną już krzewy – wiosna idzie! 😉
dzień dobry
do TVP Kultura nie zapraszają, ale nominacja w kategorii „kultura w sieci” do „Gwarancji kultury” jest! 🙂 w kategorii „muzyka poważna” cieszy mnie też usłyszenie Pani Agaty Zubel.
pozdrowienia poświąteczne m
No tiaaa…
http://culture.pl/pl/artykul/culturepl-nominowany-do-gwarancji-kultury-2015
Cieszę się z Zubel i Rucińskiego, bo ich też nominowałam 🙂
A konkurowanie z dwiema instytucjami państwowymi jest dla mnie, hm, ciekawym doświadczeniem 😉 Co więcej, w tej kategorii głosują internauci…
Bardzo mnie ucieszyła wiadomość o nominowaniu blogu naszej PK w TVP Kultura do Gwarancji Kultury 2015. Wielkie gratulacje!
KK
I zagłosują! Czy tylko mnie dziwi uzasadnienie dla nominacji do Supergwarancji dla Petera Gelba – „za wielki wkład w promocję polskich artystów na deskach Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Za włączenie Piotra Beczały, Aleksandry Kurzak, Mariusza Kwietnia, Mariusza Trelińskiego i Borisa Kudlički do elitarnego grona artystów związanych z tą najważniejszą sceną operową świata”? Bo mnie się wydaje, że on sam, jeśli się o tym dowie, to bardzo może się zdziwić temu wkładowi. Bo jemu się pewnie wydaje, że po prostu zatrudnia najlepszych na świecie, a że coraz więcej wśród nich Polaków …
Gratulacje!
(Rabin Dawid Kimchi, „RaDaK”, a przed nim rabin Awraham Ibn Ezra).
Radny stracił ucho?
http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/3807741,radny-pis-pyta-czy-lodzianie-chca-sluchac-rosyjskich-kompozytorow,id,t.html?cookie=1
VII Szostakowicza grana była np. niedawno na Dniach Góreckiego. I zgrzytu być nie mogło. Absolutnie wszystkie filmy Tarkowskiego mogą mieć dożywotnią rekomendację Watykanu. Ale taką rekomendację mogą też mieć np. wszystkie filmy Kim Ki-Duka, czego nie można już powiedzieć o wszystkich filmach Zanussiego… 🙂
Nie wyobrażam sobie półeczki mej z muzyką bez Prokofiewa, Szostakowicza, czy Strawińskiego. Nie wyobrażam sobie półeczki mej z książkami bez Tołstoja, Bułhakowa, Czechowa, Gogola, czy Sołżenicyna. Może po prostu tych pierwszych trzeba posłowi posłuchać, a tych drugich – czytać (bardzo, bardzo aktualne lektury).
Dla sprawiedliwości, z innej, a mnie również b. interesującej historii, usłyszałem ostatnio w telewizji „cała prawda całą dobę”, że 30 tys. ludzi przeszło sobie przez gabinet (niestety, nie sprecyzowano jakiej instytucji) prof. Zbigniewa Mikołejko i nie wiedziało absolutnie nic np. o historii myśli filozoficznej obecnej na najlepszych europejskich uniwersytetach od tysiąca lat. To ja się pytam: któż to do tego gabinetu przychodzi? z czyjejś rekomendacji? i kto „te panienki obojga płci” (jak się dokładnie w owym wywiadzie wyraził ów prof.) do takiej „aktywności” w tejże instytucji przyjmuje?
Znów kłania się Gogol? M
Dzień dobry 🙂
Mnie się to, za przeproszeniem, jajcarstwo nawet nie wydało godne wrzucenia na blog. I to gdzie takie wygłupy – w Łodzi, gdzie niegdyś była całkiem spora społeczność rosyjska, a niemal naprzeciwko filharmonii jest cerkiew. Od lat mówi się o Łodzi Czterech Kultur (polska, żydowska, niemiecka i rosyjska właśnie). Radny chyba skądś przyjechał albo nie uczył się historii własnego miasta.
Za gratulacje dziękuję 🙂
I wpuszczam wiosenną symfonię, bo jakoś smutno bez Pobutki… https://www.youtube.com/watch?v=yp3OixIiJV0
Od dziś można głosować:
http://www.tvp.pl/kultura/aktualnosci/gwarancje-kultury-2015-glosowanie/19576223
Przyłączam się do gratulacji! 🙂
Dzięki! „Polityka” też już umieściła info na stronie startowej 🙂
Link umieszczony na stronie głównej „Polityki”, prowadzący do info od Redakcji, przydałby się też na stronie Kierowniczki. Żeby każdy, kto tu zajrzy, był poinformowany 🙂