Rosyjski Chopin

Na otwarcie 11. Festiwalu Chopin i Jego Europa Nikolai Lugansky z Sinfonią Varsovią pod batutą Alexandra Vedernikova powtórzyli repertuar płyty nagranej w tym samym składzie rok temu dla firmy Naive.

Koncert f-moll Chopina rosyjski pianista wykonał tu również dziesięć lat temu. Nie pamiętam właściwie tego poprzedniego wykonania, trudno mi więc powiedzieć, czy obecne bardzo się różni. Mogę co najwyżej zastanowić się na tym, co właśnie usłyszałam.

Że Lugansky, swego czasu zwycięzca Konkursu im. Czajkowskiego,  jest znakomitym pianistą, to truizm. Zawsze ogromne mi się podobał zwłaszcza w muzyce rosyjskiej, zwłaszcza Rachmaninowa. Chopina lubi grać i nagrywać, ale… na pewno na moje dzisiejsze wrażenia miała też wpływ orkiestra, która w składzie ogromnym, jakby miała grać co najmniej Pendereckiego, pod batutą dyrygenta znakomitego, ale przecież przede wszystkim operowego, przytłoczyła nas dźwiękiem i chyba tym razem nawet Rosyjska Orkiestra Narodowa, która za chwilę wystąpi, nie zakasuje naszej.

Lugansky – co mnie zresztą nieco zaskoczyło – zagrał Koncert f-moll w sposób bardziej zdecydowany, a Koncert e-moll (zastosował kolejność powstawania, a nie opusów) – bardziej lirycznie i subtelnie. Środkowy fragment Larghetta z f-molla brzmiał niemal jak burza z Pastoralnej Beethovena, a przecież to zupełnie inna, zapalająca się na krótko i gasnąca szybko burza. Za to pianista znakomicie odrobił lekcję tańców polskich, czyli mazura i krakowiaka w koncertowych finałach. Na bis zabrzmiał Walc cis-moll, sala była zachwycona.

Ja natomiast stwierdziłam, że kompletnie się już odzwyczaiłam od takiego archaicznego Chopina, masywnego i ciężkiego (tu mam na myśli brzmieniowy całokształt, nie samego solistę). Cóż, chyba trzeba znów się przyzwyczajać. Konkurs za pasem.