Buntownik klawiszy

Rebel of the Keys – tak ostatecznie nazywa się film o Andrzeju Czajkowskim. Pokazano go właśnie po raz pierwszy w Flharmonii Narodowej, ale trudno to nazwać premierą, bo na potrzeby tego wieczoru został skrócony o pół godziny i trwał godzinę.

Reżyserem jest Mark Charles, współproducentami Culture.pl (czyli Instytut Adama Mickiewicza) i brytyjska Entertaining TV, a narratorką – Anastasia Belina-Johnson, muzykolożka, autorka opracowania fragmentów dzienników Czajkowskiego, wydanych po angielsku i po niemiecku wraz z jej szkicem biograficznym. Praca nad filmem trwała ponad trzy lata i parę roboczych fragmentów pokazano już w 2013 r. w Bregencji, przy okazji prapremiery Kupca weneckiego. Miał to być krótki film dokumentalny, ale ostatecznie się rozrósł. Już w samej Bregencji nakręcono wiele materiału, potem dochodziły kolejne.

Jak mówili realizatorzy, bardzo mało jest filmów dokumentujących Andrzeja Czajkowskiego i jego sztukę. Obecne są w filmie, ale jego trzon stanowią wypowiedzi licznych artystów, jak Vladimir Ashkenazy, David Zinman, Andras Schiff czy Jerzy Marchwiński, a także przyjaciół pianisty i kompozytora, w tym dawnego partnera, Michaela Riddalla, i oczywiście Anity Haliny Janowskiej, która wydała ich korespondencję pt. Mój diabeł stróż. Są tu liczne anegdoty (ja większość znałam, ale miałam okazję nieźle się przekopać przez życiorys Czajkowskiego), trochę mało jest jego samego. Więcej jego, jak i wypowiedzi, jest w owej wyciętej półgodzinie – szkoda, że jej także nie obejrzeliśmy.

Dobrze jednak, że film został ukończony, choć momentami nie sprawia takiego wrażenia – może przez te cięcia właśnie; jedno też, co denerwuje, to jakaś kiepska muzyczka w różnych momentach – powinny być tam wyłącznie utwory Czajkowskiego albo grane przez Czajkowskiego. W każdym razie prawdziwa premiera filmu szykuje się na marzec w Londynie. Co dalej, jeszcze nie wiadomo. Może wyjdzie na DVD?

Właśnie miesiąc temu, 1 listopada, minęła 80. rocznica urodzin Czajkowskiego, więc z tej właśnie okazji – jak również znów z okazji 15-lecia Instytutu Mickiewicza – był ten wieczór. Pierwszą część wypełniły jego dwa utwory w wykonaniu Macieja Grzybowskiego: Sonata fortepianowa (jeszcze nieopusowana) z roku 1958 i Inwencje op. 2, które są zaledwie o trzy lata późniejsze, ale jakże odmienne (choć w Sonacie słyszy się pewne zapowiedzi niektórych inwencji, ale jest bardziej młodzieńczo naiwna, np. II część z lekko jazzopodobnymi harmoniami, jak w II Sonacie Bacewiczówny). Właśnie po koncercie rozmawialiśmy ze ścichapękiem o tym, że już właściwie nie ma co się zastanawiać nad tym, do czego ta muzyka jest podobna, bo to jest po prostu swoista, rozpoznawalna muzyka Andrzeja Czajkowskiego.