Noc czarna wokół nas

Co roku pod koniec sierpnia Łódź obchodzi rocznicę wywiezienia Żydów z getta łódzkiego – Litzmannstadt, ze stacji Radegast, do obozów zagłady. Przyjeżdżają ostatni ocaleńcy i ich rodziny; byli i na tym koncercie.

W łódzkim Teatrze Nowym Jarosław Bester, twórca i szef Bester Quartet, przedstawił program Sygnowano Bajgelman. Get To Tango, złożony z własnych opracowań piosenek Dawida Bajgelmana, wybitnej postaci getta łódzkiego, ale najpierw scen nie tylko łódzkich. Pomysłodawcą tego projektu był Miron Zajfert, organizator warszawskiego festiwalu Nowa Muzyka Żydowska.

Bajgelman pochodził z rodziny, którą można by nazwać miejskim odpowiednikiem rodów klezmerskich: był synem muzyka, a muzykami było też jego liczne rodzeństwo. Był bardzo pracowity i wszechstronny, a przy tym utalentowany. Grał w Łódzkiej Orkiestrze Symfonicznej, dyrygował taperującymi zespołami, sam też tworzył operetki (w języku jidysz) i muzykę teatralną, z której najsłynniejsza była ta do Dybuka. Związany był z licznymi teatrami w Warszawie i Łodzi; bywało, że współpracował przy opracowywaniu muzyki teatralnej z Samuelem Wajnbergiem, ojcem Mieczysława. Bywał też krytykiem muzycznym. Pisał piosenki, tanga, fokstroty itp., które stawały się modne i bywały wykonywane przez takie gwiazdy jak Wiera Gran czy Adam Aston. Głównie powstawały one dla teatru Ararat, a teksty do nich pisał wybitny poeta Mosze Broderson.

Gdy Bajgelman trafił do getta łódzkiego, nie zmniejszył aktywności. Stworzył orkiestrę symfoniczną, dawał koncerty i dalej pisał piosenki, które natychmiast nucili wszyscy. W końcu, tak jak wszyscy, został wywieziony ze stacji Radegast do Auschwitz, stamtąd trafił do Gliwic, gdzie został zamordowany w wieku 56 lat.

Bester z kolegami wziął na warsztat zarówno przedwojenne pieśni i tanga Bajgelmana, jak i wojenne. Współpracowali muzycy z jego zespołu – skrzypek Dawid Lubowicz, perkusista Oleg Dyyak i basista Maciej Adamczyk. Doproszeni zostali wiolonczelistka Magda Pluta i trębacz Tomasz Ziętek, a także trójka gwiazd wokalistyki: Dorota Miśkiewicz, Grażyna Auguścik i Jorgos Skolias – wszyscy z umiejętnościami i upodobaniem do scatowania, czyli improwizowania na dowolnych sylabach, co często robili. Śpiewali zarówno w jidysz, jak po polsku. Charakterystyczne, że wymienione w tytule koncertu tanga, a było ich kilka, zostały wystylizowane z grubsza na Piazzollę. Ale były i piosenki złodziejskie (Ich ganwe in der nacht – kradnę w nocy), i opowiadające o życiu żydowskich robotników (Jidn szmidn – Żydzi kują). No i przejmujące kołysanki z getta, których Chaim Rumkowski zabraniał śpiewać, a które i tak śpiewano. Ostatnia, którą zaśpiewali wszyscy, to Mach cu di ejgelech (zamknij oczka), wyraz bezradności w obliczu czegoś strasznego. „Bóg zamknął jasny świat, noc ciemna wokół nas (…) stoimy razem tu w krainie złego snu…”.

Program jest zdecydowanie wart powtarzania: piosenki Bajgelmana, w sumie dość proste i melodyjne, mają potencjał, śpiewają je znakomici wokaliści jazzowi, grają świetni muzycy. Publiczność była wzruszona. Miejmy nadzieję, że ten program będzie miał swoje dalsze życie.