Żałobny dzień

Dla naszego świata muzycznego – nie tylko ze względu na prezydenta Pawła Adamowicza, który zresztą wiele zrobił dla gdańskiej kultury. Ale 14 stycznia 2019 roku to również data śmierci prof. Mieczysława Tomaszewskiego, dla polskiej muzykologii postaci wręcz emblematycznej.

Choć kojarzy się go jako wybitną postać krakowską, urodził się w Poznaniu. Tam przed wojną odebrał wykształcenie konserwatoryjne. Po wojnie był organizatorem życia muzycznego w Bydgoszczy; do Krakowa trafił dopiero w 1952 r., kiedy to rozpoczął pracę w Polskim Wydawnictwie Muzycznym. W dwa lata później został jego redaktorem naczelnym, a jeszcze 12 lat później objął tam dyrekcję. Do dziś imponujący jest dorobek wydawnictwa z tej epoki – ileż ukazało się tam wspaniałości nutowych i książkowych, jak estetycznie wydanych, i to w czasach głębokiej komuny, gdy nie było to takie łatwe.

Muzykologię zaczął studiować już pracując w PWM, ale szybko rozwinęła się jego kariera naukowa, początkowo równolegle z pracą edytorską. Kierował w ówczesnej PWSM, dziś Akademii Muzycznej, Katedrą Edytorstwa Muzycznego oraz założonym przez siebie Zakładem Analizy i Interpretacji Muzycznej. Jego studenci i współpracownicy byli w niego zapatrzeni. Inspirował ich, organizował także sympozja – słynne, w Baranowie Sandomierskim, prawdziwe święta muzyki, odbyły się sześć razy (po dwóch pozostał ślad książkowy).

Po rozstaniu się z PWM rozpoczął swoje trzecie życie, poświęcone już tylko muzykologii i własnej w tej dziedzinie twórczości. Miał parę głównych tematów. Pierwszy był oczywiście Chopin. Każdy, kto interesuje się postacią tego kompozytora, wcześniej czy później musi trafić na „chopinowską biblię” czyli księgę Chopin. Człowiek, dzieło, rezonans. Składa się ona z imponującego kalendarium, w którym opisane jest życie Chopina niemal dzień po dniu na podstawie dostępnych źródeł, oraz z części analitycznej. A to niejedyna pozycja chopinowska w dorobku Profesora. M.in. w latach 90. powstał CD-ROM, a po 20 latach – kolejny leksykon multimedialny. Drugim tematem była pieśń romantyczna; zaraził nim wielu ze swego otoczenia – pamiętam wydawnictwo jubileuszowe na jego cześć poświęcone właśnie temu tematowi. Parę książek poświęcił również Krzysztofowi Pendereckiemu, z którym szczerze się przyjaźnił. Także na Festiwalach Beethovenowskich organizowanych przez Elżbietę Penderecką był obecny jako wieloletni organizator i inspirator muzykologicznych sympozjów beethovenowskich (parę lat temu wyszły jego teksty z tych sympozjów poświęcone Beethovenowi). Jeszcze parę lat temu jeździł sam (pendolinem) na te sympozja do Warszawy…

Akurat dziś – nie wiem, czy to przypadkowa zbieżność – NIFC wrzucił na YouTube dokument o Profesorze. Nie jest to może wybitne dzieło filmowe, ale można się paru ciekawych rzeczy dowiedzieć o tej niezwykłej postaci.