Ale bajka

Jak widzicie, od pewnego czasu zdarza się, że odechciewa mi się czegokolwiek. Chodzę na różne wydarzenia muzyczne, słucham płyt, a potem znów dzieje się coś takiego, że przypomina mi się ten wiersz.

Wtedy bywa, że się zastanawiam, czy warto to wszystko robić, co robię i co robiłam całe życie. A potem dzieje się coś fajnego i myślę: co są winni ludzie, którzy robią takie świetne rzeczy. Nie mówiąc o tym, co są winni czytelnicy tego blogu.

Musiało minąć 20 lat, żebym wreszcie dotarła na krakowski Festiwal Tańców Dworskich, który obchodzi w tym roku jubileusz. Powstał z okazji Krakowa 2000 i miał być jednorazowym wydarzeniem, ale determinacja Romany Agnel sprawiła, że nie tylko pozostał, ale przepięknie się rozwinął. Znam oczywiście dobrze od lat działalność jej i stworzonego przez nią baletu Cracovia Danza, ale na tę imprezę jakoś nigdy dotąd nie udało mi się dojechać. Legendy już słyszałam o tym, jak udało się Romanie na finałowych balach roztańczyć krakowski rynek. Przez tydzień są warsztaty prowadzone przez pedagogów, a w Barbakanie wieczorem występy gościnnych grup (jutro będę miała możność zobaczyć hinduski taniec kathak), a w weekend jest szaleństwo – występy powarsztatowe w różnych punktach miasta z udziałem gości, a także oczywiście zespołu Cracovia Danza, który jest organizatorem festiwalu. W sobotę będzie premiera, której najbardziej żałuję (bo przyjechałam tylko na dwa dni) – Metamorfozy. Kot w butach, z zespołem barokowym grającym na żywo muzykę Boimortiera. Mam nadzieję, że może przy jakiejś okazji Cracovia Danza zjedzie z tym do Warszawy. A już na samo zakończenie, także na Rynku Głównym, będzie to, co widziałam dziś w Teatrze Variété.

Zanim to jednak zobaczyłam, odbył się prawdziwy krakowski jubileusz, który trwał godzinę i kwadrans i to i tak podobno była short version – ale jest to w końcu okazja, żeby podziękować tym, którzy wprawiają to wszystko w ruch. A więc przemówienia, odznaczenia, kwiatki, a ponadto dwa filmiki z działalności festiwalowej – dawny, zrobiony na 10-lecie, i aktualny, świeżo zmontowany. Migawki z różnych edycji można obejrzeć na tubie. Co uderza, to świetna atmosfera, którą zachwycają się gościnni pedagodzy z Francji, Niemiec, Indii, Wielkiej Brytanii. Zaskoczeni są też pozytywnie dużym udziałem młodzieży. Wielu z nich przyjeżdża tu od lat i tworzy prawdziwą festiwalową rodzinę.

A dzisiejszy spektakl przygotowała Cracovia Danza z choreografami Aliną Towarnicką i Dariuszem Brojkiem. Pan Twardowski. Ale bajka! to tradycyjna opowieść o krakowskim czarnoksiężniku połączona z motywami Mickiewiczowskiej ballady o Pani Twardowskiej, podłożona pod muzykę Moniuszki (odtwarzanej z „konserwy”). Zaczyna się to krakowiaczkiem z uwertury do Jawnuty, podczas którego Twardowski próbuje doświadczeń z marnym skutkiem, a małżonka domaga się a to uwagi, a to pomocy, a to pieniążków na zakupy. Później jest tytułowa Bajka – na jej tle rozgrywa się cała historia z diabłem i podpisaniem cyrografu. Przeskok akcji i jest karczma „Rzym” – tu już uwertura do Parii, wreszcie pojawia się znów diabeł, wymachuje cyrografem, a Twardowski każe mu spełniać życzenia. Efektownie pokazane jest „ukręcenie” bicza z piasku, później wdepnięcie w misę z wodą święconą (diablisko strasznie się krzywi, ale wytrzymuje), no i w końcu wchodzi Twardowska i zgniata moralnie diabła, który staje się po prostu biedactwem. Pod ten ostatni odcinek podłożona jest z kolei uwertura do Verbum nobile, o ile dobrze rozpoznałam. Całość jest dowcipna i ma duży wdzięk.

Jak kogoś wakacyjne szlaki niosą w tym tygodniu przez Kraków, to warto zajrzeć na festiwal.