Jesień i jesieniarze

Jak to dobrze, że jest ten festiwal. Co roku przynosi nowe przyjemności. Nie ma tylko jego twórcy i patrona, ale w jakimś sensie cały czas jest.

Dziś na inauguracji bielskiej Jazzowej Jesieni, zaraz po tym, gdy prezydent miasta wraz z Anią Stańko otworzył ją oficjalnie, znów – jak na urodzinach – obejrzeliśmy fragment filmu Bartosza Konopki Droga do mistrzostwa. Z pięknej i mądrej wypowiedzi trębacza uderzyło mnie tym razem coś, co dziś brzmi jak manifest – że inność jest motorem rozwoju, że dzięki niej ryba-mutant mogła wyjść na ląd i przeżyć, gdy wody się cofały, i że w jazzie jest podobnie: opiera się na improwizacji, która jest apoteozą błędu. Tego właśnie błędu, który jest podstawą ewolucji. Warto to powtarzać  w czasach, gdy zbyt często do głosu dochodzi nienawiść do inności. Kiedy wszyscy są tacy sami, nie ma rozwoju.

Pierwszy wystąpił dziś brytyjski pianista Django Bates w swoim triu Beloved – z duńskim kontrabasistą Petterem Eldhem i szwedzkim perkusistą Peterem Bruunem. W tym składzie nagrali dla ECM trzy lata temu, a wydali w rok później, płytę The Study of Touch. Materiał z niej dziś grali, choć nie tylko, np. na tej płycie jest tylko jedno opracowanie tematu Charliego Parkera (którego Bates wielbi i wciąż do niego powraca), a na koncercie było ich więcej. Te fragmenty brzmiały zresztą najciekawiej, z największą werwą. Ogólnie jednak było raczej pogodnie i łagodnie, niespecjalnie wyraziście, w słodkich harmoniach. Tak po ECM-owsku. A propos stylu ECM, tak mi się pomyślało, że skoro mamy ostatnio modę na słowo jesieniarz czy jesieniara, to można powiedzieć, że ta muzyka jest jesieniarska. Choć na szczęście u Manfreda Eichera nie tylko taka wychodzi.

Ten festiwal w ogóle zapowiada się jako w niemałej mierze pianistyczny. Jutro świetny Giovanni Guidi ( kiedyś już tu był), pojutrze sam Brad Mehldau, i to z całkowicie solowym recitalem. Później ja niestety stąd znikam, ale będzie Tigran Hamasyan, czyli jeszcze coś zupełnie innego, w sobotę m.in. Marcin Wasilewski, a niedzielę Jason Moran, też ciekawa postać. Ale i trąbki nie zabraknie (będzie świetny Ambrose Akinmusire, znany bywalcom Warsaw Summer Jazz Days), bo jak mogłoby jej nie być na festiwalu imienia Tomasza. A propos, tytułowy numer ze swojej płyty Django Bates zadedykował Tomaszowi, a także zmarłemu kilka dni temu zasłużonemu reżyserowi dźwięku związanemu z ECM Janowi Erikowi Kongshaugowi, który nagrywał tę płytę, jak również płyty Tomasza.