Oddźwięki trzech światów

Seria koncertowa Sinfonii Varsovii Oddźwięki – nowa muzyka polska służy ukazywaniu utworów współczesnych w szerszym kontekście. Tym razem rzeczywiście dość szerokim.

Kolejny koncert serii odbył się w Studiu im. Lutosławskiego, i bardzo dobrze – wreszcie akustyka była zadowalająca. Współczesnym „bohaterem” wieczoru był utwór najkrótszy, umieszczony na początku programu – Fireworks Agaty Zubel. To było inne zupełnie wykonanie niż to EUYO – Młodzieżowej Orkiestry Unii Europejskiej, które usłyszeliśmy półtora roku temu w ramach festiwalu Chopin i Jego Europa; zaraz potem muzycy wystąpili z tym utworem w berlińskim Konzerthaus (kompozytorka otrzymała wtedy zań European Composer Award) i na londyńskich Promsach. Tamto wykonanie było bardziej błyskotliwe, fajerwerkowe. Dyrygent Wilson Hermanto podszedł do utworu nieco sztywno, ale za to można było lepiej niż w nieakustycznej Sali Opery Narodowej docenić wyrafinowane brzmienia, zwłaszcza perkusyjne. Ożywienie dyrygent okazał dopiero na sam koniec, kiedy to malowniczo zastygł z rozrzuconymi ramionami…

Fajerwerk był krótki, więc konteksty stanowiły przytłaczającą większość programu. W II Koncercie skrzypcowym Emila Młynarskiego partię solową wykonał II koncertmistrz SV, Adam Siebers. I bardzo dobrze, że mógł się pokazać – to bardzo sprawny skrzypek, a koncert jest trudny i niewdzięczny do wykonania, zwłaszcza część pierwsza, która bardzo się dłuży. Finał jednak zagrał niemal tak żywiołowo, jak niegdyś Nigel Kennedy, który poniekąd z tą samą orkiestrą (ale pod mianem Polskiej Orkiestry Kameralnej) nagrał ten utwór wraz z koncertem Karłowicza na pamiętną płytę Polish Spirit z butelką wódki na okładce. Tym razem dyrygent był tak entuzjastyczny, że postanowił powtórzyć kodę finału.

Najciekawszy jednak dla mnie był utwór zagrany w drugiej części – Rendering Luciano Berio z 1989 r. (który już kiedyś grała tu inna orkiestra). To jedna z licznych w twórczości włoskiego kompozytora gier z przeszłością – napisał dokończenie Turandot Pucciniego (ale po swojemu), aranżował dzieła twórców od Monteverdiego po Mahlera, a co do tego ostatniego, obficie jest cytowany w Sinfonii. Rendering to zabawa z Schubertem, a konkretnie z nieukończonymi szkicami do Symfonii D-dur D936a. To, co się zachowało, zostawił in extenso, a białe plamy wypełnił swoimi „odjazdami”, ale skompilowanymi z schubertowskich motywów. Muzyka więc na swój sposób przypływała i odpływała od swego właściwego kształtu. Lubię takie zabawy, a i muzycy najwidoczniej dobrze się bawili, co na jakość gry miało wpływ wyłącznie pozytywny. Nawiasem mówiąc, w orkiestrze pojawia się coraz więcej młodych ludzi – to świetnie.