Pandemiczna opera kieszonkowa

Siłą rzeczy wracamy do twórczości typowo pandemicznej. A nawet na temat pandemii. Teatr Wielki w Poznaniu pokazuje spektakl Izolacja, który właśnie dziś obejrzałam.

Miała tam być szczątkowa publiczność, nawet byłam namawiana, żeby przyjechać i obejrzeć to również na żywo – zapewne rzeczywiście ciekawie byłoby porównać odbiór – ale oczywiście w ostatniej chwili nawet tę publiczność odwołano (z przyczyn wiadomych) i spektakle odbywają się bez publiczności – można sobie kupić link za 10 zł. Jeszcze jest spektakl niedzielny o 18. Do oglądania niestety tylko w czasie trwania spektaklu – nie został on zarejestrowany wcześniej, wszystko odbywa się na bieżąco.

Nie jest to jakieś nowe dzieło operowe, tylko montaż. Niedługi: trwa trochę ponad pół godziny, W abstrakcyjnej przestrzeni – każdy w swojej białej klatce – znajduje się troje postaci operowych: Carmen (Galina Kuklina), Don Giovanni (Stanisław Kuflyuk) i Don Pasquale (Andrzej Ogórkiewicz). Każda z nich śpiewa wyłącznie fragmenty swoich partii, niczego w nich nie zmieniano, nawet tonacji. Ale ich zestawienie daje czasem zabawne, czasem zaskakujące efekty. Towarzyszy im miniorkiestra pod batutą Katarzyny Tomali-Jedynak złożona z kwintetu smyczkowego plus pianino. Prawdziwie kieszonkowe wymiary.

Pomysł i inscenizacja jest dziełem Krzysztofa Cicheńskiego, młodego obiecującego reżysera (widziałam parę jego poznańskich spektakli). Tutaj program wydarzenia, a tutaj rozmowa z realizatorami przed premierą. Żeby to wszystko poskładać, trzeba było trochę roboty. Założenie: każda z postaci jest w izolacji i przeżywają ją po swojemu. Konfrontowane są tu również bardzo różne postawy życiowe każdego z bohaterów, a zarazem stereotypy z nimi związane. Postaci, takie, jakie są, zostają wrzucone w samotność, w abstrakcyjne białe tło. Ich bycie w izolacji także jest na swój sposób dynamiczne, z czasem zmienia się jej postrzeganie – zarówno z ich punktu widzenia, jak naszego, obserwatorów. A jednocześnie postaci operowe wciąż są postaciami operowymi. Dopiero pod koniec wchodzą w pewne interakcje.

Czy to jest rzeczywiście forma pandemiczna? Niekoniecznie, bo wyobrażam sobie oglądanie jej tylko w realu, mogłaby się obyć bez sieci. Ale transmisja daje możliwość specyficznego odbioru, bezpośredniego zestawiania „klatek” (w rzeczywistości stoją one osobno), które można kojarzyć ze spotkaniem na zoomie. Parę dni temu pojawił się tu link do fińskiej opery pandemicznej Covid fan tutte, gdzie również posługiwano się tekstem muzycznym Mozarta, ale podstawiono podeń dowcipaśne teksty o covidzie. Tam zresztą było zaangażowanych więcej sił i środków. Ten eksperyment wydaje mi się ciekawszy, bo nie naruszając samych postaci i ich wizerunku tworzy efekt wynikający z samego ich zestawienia.

Czeka nas chyba znów dłuższy czas takich eksperymentów. Za tydzień rozpoczyna się wyłącznie internetowy festiwal Sacrum Profanum. Ciekawe, jak się uda.