Penderecki odnaleziony

W dzień urodzin kompozytora, pierwszy niestety bez niego, trochę o najnowszych inicjatywach z nim związanych.

Jest jeden dział twórczości Pendereckiego, który jest mniej znany. To muzyka użytkowa. Uprawiał ją gdzieś z 10 lat, w tym samym czasie zresztą, w którym powstawały jego najbardziej awangardowe utwory – potem już nie musiał; sam mawiał, że robił to po prostu dla zarobku, a że zarabiało się wtedy na tym nieźle, lokował te pieniądze w zabytkowych meblach, których pozbywali się krakowianie, by nabywać nowoczesne sprzęty gospodarstwa domowego. Dodawał jeszcze anegdotę, że nie mając gdzie stawiać tych mebli w małym mieszkanku przechowywał je na strychu u matki swojej pierwszej żony – także już po rozwodzie. Ale z tymi jego anegdotami bywa różnie, czasem bywały koloryzowane, a czasem było to omijanie czegoś innego, o czym za bardzo nie chciał opowiadać, nawet z przekory.

W gruncie rzeczy, choć trochę tę muzykę bagatelizował, to jest ona wartościowa i jako taka, i jako ćwiczenia stylistyczne. Apogeum była muzyka do Rękopisu znalezionego w Saragossie – arcydzieła Wojciecha J. Hasa z 1965 r. będącego ekranizacją arcydzieła Jana Potockiego. Wydana kilkanaście lat temu na płycie, najpierw na winylu, później na CD (można jej też posłuchać tutaj), zrobiła furorę. Są tu świetne stylizacje na barok (jeden z menuetów wszedł po latach do Trzech utworów w dawnym stylu), na muzykę flamenco, na Beethovena (nawet z cytatem z Ody do radości), ale też dużo efektów stworzonych w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia, taka prosta muzyka konkretna głównie z przetworzonych dźwięków fortepianu i głosu – podejrzewam, że kompozytor musiał się przy tym pysznie bawić. Tym razem nie z Eugeniuszem Rudnikiem (który pomagał mu przy Psalmusie, Aulodii i Ekecheiriji), lecz z Bohdanem Mazurkiem. Zupełnie innego rodzaju muzykę stworzył do kolejnego filmu Hasa – Szyfry (1966), raczej zapomnianego, ale można go obejrzeć tutaj.

To były jedyne pełnometrażowe filmy, w które zaangażował się osobiście jako kompozytor; później po prostu filmowcy brali jego gotowe utwory, prosili go tylko o zezwolenie. Ale w latach 50. i 60. pisał muzykę do animówek i krótkich filmów. Więcej jeszcze stworzył muzyki teatralnej.

I tu docieram właśnie do nowej inicjatywy. Krakowskie Forum Kultury, upowszechniające tamtejszych twórców, po wydaniu płyty z muzyką Stanisława Radwana wzięło na warsztat kilka odnalezionych po latach partytur muzyki teatralnej i filmowej Pendereckiego. Nagrania umieszczono na stronie Muzyczny Ślad Krakowa. Jest tego niewiele, ale to dobre przykłady na jego wszechstronność. Muzyka do przedstawień dziecięcych (z lat 1957-61) jest neoklasyczna, trochę prokofiewowska, ale ta dla „dorosłego” teatru jest o wiele bardziej ambitna. Jest tu krótki fragment z Dziadów w reż. Bohdana Korzeniowskiego (1963), w którym słychać już pewne przymiarki do Stabat Mater. Jeszcze ciekawsza jest muzyka do Nieboskiej komedii wystawionej przez Konrada Swinarskiego w 1965 r.; w motywie trzech powtarzanych uderzeń kotła słyszę nawet jakby zapowiedź o wiele późniejszego Magnificat. Nie wiem, czy znalazło się tylko tyle partytur, czy może tylko te nagrano (są to nowe nagrania w wykonaniu Orkiestry Akademii Beethovenowskiej pod batutą Macieja Tworka oraz chóru Cracow Singers); kwerenda była ponoć żmudna. Miejmy nadzieję, że coś jeszcze się znajdzie.

Dziś również Polskie Radio odpaliło serwis poświęcony Pendereckiemu. Można tu posłuchać licznych jego radiowych wywiadów, wspomnień, wypowiedzi, refleksji ogólnych. Bardzo ciekawe.

A na koniec jeszcze ciekawostka: fragmenty pierwszej przymiarki Pendereckiego do tematu Króla Ubu – słynnego spektaklu marionetek ze Sztokholmu, do którego scenografię i kostiumy zaprojektowała Franciszka Themerson.