Zanurzyliśmy się w Jesieni

Na tegorocznej Warszawskiej Jesieni mamy się „zanurzać” w różnych rzeczach i sprawach. Na razie zanurzyliśmy się po prostu w dźwiękach.

Na koncercie inauguracyjnym wystąpił NOSPR pod batutą Błażeja Wincentego Kozłowskiego, który obecnie pisze się Vincent Kozlovsky. Zadebiutował tu siedem lat temu prowadząc założoną przez siebie orkiestrę w utworach swoich kolegów z krakowskiej uczelni. Od tego czasu wiele się w jego życiu wydarzyło: studia we Włoszech, liczne kursy mistrzowskie, współpraca ze Lwowem (operą, festiwalem Kontrasty). Jest również kompozytorem, więc dobrze czuje temat.

Dzisiejsze cztery utwory, wykonane pod rząd, bez przerwy, były bardzo barwne, błyszczące wręcz. W każdym z nich zawarta była masa interesujących pomysłów brzmieniowych, choć były one trochę podobne, np. w Triptyque Agaty Zubel i Bound to the Bow Ash Fure dużo było brzmień przenikliwych i szmerowych. W utworze Zubel (nie było to wspomniane w programie, ale powstał on na zamówienie Ensemble InterContemporain, a prawykonanie odbyło się w lutym w Paryżu – tutaj można odsłuchać jego kawałka) ów tytułowy tryptyk wydawał się ukryty, a zmiany charakteru muzyki następowały kilkakrotnie. W dziele Ash Fure (orkiestra z elektroniką) dźwięki mieszały się niemal kaskadami, wszystko było roztrzepotane i rozkołysane jak to w morskich opowieściach – trzeba tu zwrócić uwagę na wieloznaczność słowa bow, które może oznaczać zarówno dziób statku, jak smyczek.

Od całości odróżniał się stylistyką Skumfiduser! Marka Applebauma – też z elektroniką, ale rytmiczny, zabawny; widać, że kompozytor zajmuje się również jazzem. Trzyczęściowy utwór Liquid Air Elżbiety Sikory był powrotem do zabawy barwami; jak często się zdarza w utworach kompozytorki, dużo było migoczących chmur dźwiękowych. W sumie program ciekawy, choć może lepiej byłoby, gdyby był bardziej zróżnicowany.

Siedział koło mnie na koncercie nowojorski Romek, który zwykle raczej nie zajmuje się muzyką współczesną, i odgrażał się, że zapyta tu, jakie kryteria przyjmuje się przy ocenie takich utworów, dodając, że tutejsza publiczność jest bardzo uprzejma, bo grzecznie klaszcze. Odpowiem, że – tak jak w każdym innym rodzaju muzyki – dobrze jest być zorientowanym. Myślę, że to podobnie jak w plastyce – jeśli ktoś nie lubi i nie rozumie np. malarstwa abstrakcyjnego, nie jest w stanie go ocenić i podchodzi do niego krytycznie.

Jak kto ciekawy, nagranie wciąż wisi.