Ciekawe nowości, udane powroty

Dlatego podkreślam te powroty, bo w tym roku jest ich wyjątkowo dużo. Ale nowe gwiazdy też jaśnieją.

Oczywiście zawsze będziemy się trochę różnić w ocenach, więc i teraz szkoda mi kilku osób, które odpadły, a chętnie widziałabym je zamiast niektórych przepuszczonych. Ale większość moich faworytów przeszła: Armellini, Gevorgyan, Gagliano, Kim, Kyomasu, Liu, Sorita, Wu – to jeśli chodzi o zagranicę. Z polskiej ekipy szkoda mi pań: Aleksandry Świgut (bardzo ciekawe było przeniesienie na współczesny fortepian stylistyki wykonań historycznych), Joanny Goranko (miała pecha występując po kilkorgu świetnych pianistach) czy Julii Łozowskiej (ta z kolei wystąpiła po Bruce Liu). Zestaw uczestników II etapu jest jednak w sumie ogromnie ciekawy i myślę, że będzie fascynująco.

Znamienne też, że największa ekipa, która przystąpiła do konkursu, czyli chińska, ma teraz miejsce trzecie (7 osób) po Polsce (9) i Japonii (8). Honor Europy ratują jeszcze Włosi, których dostało się aż pięcioro. Ale i tak będą ze sobą walczyć tak różne koncepcje Chopina, że trudno je nawet koło siebie ustawić. Co jakiś czas pojawiają się kolejne mody i pomysły, niektóre regularnie powracają.

Zdradzę tu pewien sekret. Siedzę sobie na sali koncertowej, obok mnie kolega pisze na bieżąco relacje na komórce i wrzuca na Fejsa. Za mną kilkoro, do czterech w porywach – tak było dziś po południu – kolegów z radiowej Dwójki pilnie zapisuje wrażenia rysikiem na iPadach, by zaraz potem je omawiać na antenie. Ja bym teoretycznie też mogła na bieżąco pisać tu na blogu, ale jednak zbyt długo czekałam na żywy konkurs, na analogowy odbiór, żeby sobie go psuć. Robię więc to samo, co robiłam na kilku poprzednich konkursach: mimo że zwykle nie cierpię notowania na koncercie, to na konkursie notuję na bieżąco wrażenia, też całkowicie analogowo, później wklepuję w komputer, żeby móc się odczytać, bo czasem to jest trudne. Nie są to notatki do publikowania, więc stosuję język skrótów i wprowadzam swoje określenia. Właśnie zdałam sobie sprawę, że ich częstość świadczy o modzie na dany styl gry.

W tym roku powtarza się więc w tych notatkach np. słowo „łopatologicznie”. Oznacza ono takie wykonanie np. nokturnu, że melodia w prawej ręce jest wybijana do przesady. Nie jest to potrzebne, wyrazistość można osiągnąć w zupełnie inny sposób, a taka łopatologia jest ogromnie denerwująca.

Innym zwrotem, który się często pojawia, jest „na tempo” (czyli bardzo szybko). Tak było z etiudami, ale nie tylko. Czasem odnosi się wrażenie, że młody pianista boi się zagrać wolniej, bo jeszcze ktoś pomyśli, że nie umie. A że muzyka się gubi? No, to trzeba trochę dorosnąć, żeby to usłyszeć.

Często piszę też o „wydziwianiu” czy o „poprawiaczach Chopina” (to ostatnie określenie przejęłam od kolegi, ale jest przydatne) – to ostatnie określenie dotyczy tych, którzy wyciągają na wierzch głosy przez Chopina schowane, tak jak to dziś robił Khozyainov, ale też inni. Tak można bawić się ćwicząc w domu, żeby poznać lepiej chopinowską polifonię, ale na koncercie to dość denerwująca maniera.

Sama jestem ciekawa, co się pojawi w tych notatkach podczas II etapu. Jedno jest pewne: nudno nie będzie.