Ciekawe nowości, udane powroty
Dlatego podkreślam te powroty, bo w tym roku jest ich wyjątkowo dużo. Ale nowe gwiazdy też jaśnieją.
Oczywiście zawsze będziemy się trochę różnić w ocenach, więc i teraz szkoda mi kilku osób, które odpadły, a chętnie widziałabym je zamiast niektórych przepuszczonych. Ale większość moich faworytów przeszła: Armellini, Gevorgyan, Gagliano, Kim, Kyomasu, Liu, Sorita, Wu – to jeśli chodzi o zagranicę. Z polskiej ekipy szkoda mi pań: Aleksandry Świgut (bardzo ciekawe było przeniesienie na współczesny fortepian stylistyki wykonań historycznych), Joanny Goranko (miała pecha występując po kilkorgu świetnych pianistach) czy Julii Łozowskiej (ta z kolei wystąpiła po Bruce Liu). Zestaw uczestników II etapu jest jednak w sumie ogromnie ciekawy i myślę, że będzie fascynująco.
Znamienne też, że największa ekipa, która przystąpiła do konkursu, czyli chińska, ma teraz miejsce trzecie (7 osób) po Polsce (9) i Japonii (8). Honor Europy ratują jeszcze Włosi, których dostało się aż pięcioro. Ale i tak będą ze sobą walczyć tak różne koncepcje Chopina, że trudno je nawet koło siebie ustawić. Co jakiś czas pojawiają się kolejne mody i pomysły, niektóre regularnie powracają.
Zdradzę tu pewien sekret. Siedzę sobie na sali koncertowej, obok mnie kolega pisze na bieżąco relacje na komórce i wrzuca na Fejsa. Za mną kilkoro, do czterech w porywach – tak było dziś po południu – kolegów z radiowej Dwójki pilnie zapisuje wrażenia rysikiem na iPadach, by zaraz potem je omawiać na antenie. Ja bym teoretycznie też mogła na bieżąco pisać tu na blogu, ale jednak zbyt długo czekałam na żywy konkurs, na analogowy odbiór, żeby sobie go psuć. Robię więc to samo, co robiłam na kilku poprzednich konkursach: mimo że zwykle nie cierpię notowania na koncercie, to na konkursie notuję na bieżąco wrażenia, też całkowicie analogowo, później wklepuję w komputer, żeby móc się odczytać, bo czasem to jest trudne. Nie są to notatki do publikowania, więc stosuję język skrótów i wprowadzam swoje określenia. Właśnie zdałam sobie sprawę, że ich częstość świadczy o modzie na dany styl gry.
W tym roku powtarza się więc w tych notatkach np. słowo „łopatologicznie”. Oznacza ono takie wykonanie np. nokturnu, że melodia w prawej ręce jest wybijana do przesady. Nie jest to potrzebne, wyrazistość można osiągnąć w zupełnie inny sposób, a taka łopatologia jest ogromnie denerwująca.
Innym zwrotem, który się często pojawia, jest „na tempo” (czyli bardzo szybko). Tak było z etiudami, ale nie tylko. Czasem odnosi się wrażenie, że młody pianista boi się zagrać wolniej, bo jeszcze ktoś pomyśli, że nie umie. A że muzyka się gubi? No, to trzeba trochę dorosnąć, żeby to usłyszeć.
Często piszę też o „wydziwianiu” czy o „poprawiaczach Chopina” (to ostatnie określenie przejęłam od kolegi, ale jest przydatne) – to ostatnie określenie dotyczy tych, którzy wyciągają na wierzch głosy przez Chopina schowane, tak jak to dziś robił Khozyainov, ale też inni. Tak można bawić się ćwicząc w domu, żeby poznać lepiej chopinowską polifonię, ale na koncercie to dość denerwująca maniera.
Sama jestem ciekawa, co się pojawi w tych notatkach podczas II etapu. Jedno jest pewne: nudno nie będzie.
Komentarze
Niedużo słucham i wyrywkowo, ale to poprawianie się rzuca w uszy, niestety. Dlaczego oni są tacy denerwujący, myślałem sobie i teraz, po objaśnieniu Pani Kierowniczki wiem – tak, oni wyciągają to, czego nie powinniśmy słyszeć wyraźnie i na wierzchu. Jakby w orkiestrze nagłośnić altówki. 🙂
Jestem bardzo zadowolony z tego pierwszego etapu. Wyników nie oceniam – wiem jedno: nie chciałbym być w jury.
@WW – dyskryminujesz altówki!
Khozyainov, co do którego były obawy, że za bardzo odbiega od tekstu, przeszedł, a Świgut odpadła? Za PK – czasy pianistów ledwo przygotowanych minęły. Teraz wszyscy są obkuci na blachę, techniczne problemy wynikają z chwilowych słabości, a nie ogólnego poziomu pianisty, o czym zresztą wczoraj bardzo ładnie mówiła p. profesor Tarnawska.
Nie widziałem ani nie słyszałem natomiast, żeby ktokolwiek wspomniał o jakimkolwiek objawieniu, kimś, kto wyraźnie wyróżnia się na tle pozostałych.
dzień dobry 🙂 wielkim, naturalnie uroczym, a przy tym szalenie sekretnym, rozgrywającym 🙂 jest tu oczywiście Fryderyk. i każdy z konkursowiczów chce pewno odnaleźć u siebie część, cząsteczkę swojej prawdy o Fryderyku – w swoim myśleniu, w wyobraźni, w emocjach, w grze swej… podobnie pewno jest przecież i z tzw. recenzentami, krytykami (o grze akurat ich, grze na fortepianie, za wiele chyba tylko nie wiemy wciąż, więc i nie możemy mówić) 🙂
w TVP Kultura wpadłem na chwilę o poranku na dyskusję filozofów o prawdzie, rozmowę podsumowano: „prawda jest niepodobna do prawdy”… i w tym zdaniu jest na pewno jakaś tam część prawdy, którą można pewno przenieść i na ten konkurs… jestem znów bardzo ciekaw jak to będzie się układało (bądź nie układało) w 2 etapie. Pan Bruce Liu pod finał wczoraj… można powiedzieć as… 🙂 pa pa m
…każdy z konkursowiczów chce pewno odnaleźć u siebie część, cząsteczkę swojej prawdy – to jest bardzo ładnie powiedziane, ale odnoszę wrażenie, że jednak wciąż wyznacznikiem jest zawartość prawdziwego Chopina (Szopena!) w Chopinie.
Dlatego (czasami) lubię azjatyckie wykonania – w nich wierzby mazowieckie nie są tak oczywiste 🙂
Altówki nie altówki, to, że te głosy jakoś brzmią, a czasem nawet ciekawie, świadczy dodatkowo o geniuszu Chopina w zakresie polifonii. Ale one są głosami pomocniczymi, wspierającymi, składowymi harmonii. Taka jest ich rola.
A Khozyainov, któremu zresztą też po starej znajomości kibicuję, grał w ogóle na odwrót, bo w Etiudzie cis-moll op. 25 nr 7, tej nokturnowej, wyciągnął z kolei tylko głos środkowy, „wiolonczelowy”, który w tym utworze jest rzeczywiście głównym, ale też górny głos podtrzymuje strzępki dialogu, podczas gdy on go całkiem schował.
Nie słucham komentarzy koleżeństwa, już nie mówię, że po prostu nie mam kiedy, ale też nieraz się nie zgadzam, a staram się trzymać własnego zdania i wrażeń. Ze zdaniem prof. Tarnawskiej zacytowanym przez Gostka zgadzam się jak najbardziej, ale częściowo, ponieważ wydaje mi się, że jest tu również pewna słabość systemowa. Nie tylko nerwy. Tzn. kiedy macha się paluszkami, jeszcze warto wiedzieć, po co, co chce się osiągnąć. To schodzi jakby na dalszy plan. Kontynuuję tu wątek, który rozpoczął kilka dni temu Romek. Jeśli się tego nie wie i macha się paluszkami po to, żeby było szybciej po prostu – to samo dotyczy dynamiki – to chyba tylko po to, żeby działało jak clickbait. No i działa – jakże często po produkcjach szybkich i głośnych słyszymy rzęsiste brawa, podczas gdy był w nich głównie bałagan…
Czy były objawienia? Dla mnie była nim np. Eva Gevorgyan, która pokazała, że Scherzo E-dur wcale nie musi być, jak zwykle uważałam, Snem nocy letniej, może stać się Nocą na Łysej Górze… I te niemal fizycznie głębokie ciemności Nokturnu cis-moll, i potęga Etiudy a-moll – cały jej występ wcisnął mnie w fotel. Wrażenie mniej więcej podobnego typu, jakie 10 lat temu wywarł na mnie Khozyainov.
A jeszcze do tego zestawienie z Leonorą, która to samo scherzo zagrała… wprost przeciwnie, a w śpiewnej części środkowej przypomniała, że pochodzi z kraju opery. To by się Chopinowi podobało.
Jest poza tym grupa pianistów, która wyraźnie wybija się swoją dojrzałością i pewnością.
Co do „łopatologii” w nokturnach to może jest to chęć wzorowania się na tych największych?
https://youtu.be/9bPUaSTFzrA
Akurat za Chopinem Sokolova nie przepadam. Teraz już wiem, dlaczego 😉
Słucham bardzo dużo i jestem właściwie zadowolona z wyboru uczestników do drugiego etapu. Brakuje mi tylko Andreya Zenina, który mnie urzekł swoją romantycznością. I nie wiem, czy do końca uczciwe, że aż tylu Polaków przeszło, czy nie zaważyła tu polska część jury.
Polska ekipa w tym roku jest naprawdę niezła i ja nie mam pretensji, może werdykt w stosunku do paru osób widziałabym inaczej, ale ogólnie jest ok.
Zenin wydał mi się właśnie mało romantyczny… zapisałam: „bez wielkich emocji”. A pod koniec niestety nerwy go zjadły.
Lubię ogłoszenia wyników – mieszankę radości i rozczarowania. Cieszę się z różnych „moich”, których usłyszę w drugim etapie, a na Buajasana nadstawię ucha na innych estradach.
Zastanawiam się nad „ubocznym efektem covid -19”: czy tegoroczny poziom i to „osobiste podejście ponad konkursową kalkulacją”, o którym była mowa, wynika z faktu, że pandemia dała uczestnikom dobry czas wcale nie na dodatkowe godziny ćwiczeń, ale na wgląd w siebie, pogłębienie relacji z repertuarem, wsłuchanie w barwę, osobiste przemyślenia (czasem z dała od profesorów ;).
Z drugiej strony wydłużenie napięcia przedkonkursowego o rok musiało być koszmarem dla niejednej psychiki.
Lubię myśleć, że każda edycja tego konkursu, każdy ostateczny jego wynik, nosi w sobie (i nie da się od tego uciec) całkiem niemuzyczne wątki i lubię je wyłapywać i obserwować.
Ps. Muszę coś jeszcze dodać w tym wątku podsumowującym pierwszy etap.
„Numer z krzesłem” to był patent, który kolega wiolonczelista sprzedał mi w podstawówce. („Kiedy jest dużo dobrze grających na konkursie, jury jest znużone, warto jest zrobić trochę zamieszania – na przykład zmienić krzesło”)
Zobaczyć to na żywo na tej estradzie, na tym konkursie – bezcenne!
Patent super 😉 Znaczy budzik 😉
No rzeczywiście 🙂 Aimi już tyle czasu jest na estradzie, że takie patenty zna…
Buajasana mi też szkoda. Parę osób gorszych od niego przeszło. Trudno, to jest loteria.
Co zaś do lockdownu, to fakt, np. PA, poza oczywistymi stresami, był w gruncie rzeczy zadowolony, że będzie mógł w spokoju, twórczo popracować nad repertuarem. Jak zobaczyliśmy, dało to efekt, łącznie z Gramophone Award 🙂
Pobutka
(w konkursowej przerwie ćwiczenie z kompozycji: wykorzystując motywy z symfonii Beethovena napisać prosty czteroczęściowy utwór na orkiestrę i zatytułować go „X Symfonia”)
https://www.youtube.com/watch?v=bZcqsw9qiXs
I zrobić dużo hałasu, że to sztuczna inteligencja 😆 A już najlepiej napisała koleżanka z „Wyborczej”: krzem kończy to, co przerwał ołów (nawiązując do tego, że Beethovena próbowano „leczyć” ołowiem i go do reszty zatruto) 😆 A wcześniej jeszcze coś było o tym, że „zaczynał wśród pluskiew”…
Ja nawet nie mam kiedy przesłuchać – wczoraj odpoczywałam, teraz znów w kieracie. Ale zaczyna się robić coraz ciekawiej. Arsenii Mun – cóż za technika, tylko niestety służy bałaganowi. Nehring poszedł dziś w subtelność, a na koniec w brillant – ładnie. Dobrze wypadł nasz polski Wietnamczyk, od wodnej Barkaroli po Poloneza As-dur prawie jak z Rubinsteina…
Koniec przerwy, siadamy 😉
Mhm, Wietnamczyk w moim odczuciu trochę beznamiętnie. Nehring tak, bardzo spokojny, opanowany, bez wybryków.
Straty mentalne z Fantazji 😛 teraz odrobię Polonezem-Fantazją, który to utwór z kolei bardzo lubię.
Przyznam, że trochę nie rozumiem zachwytu nad Nehringiem, jego gra wydaje mi się jakaś beznamiętna. Fachowcy w TV się zachwycali, zgadzam się że był dobry, ale mnie jego wykonania nie przekonują. Chylę czoła natomiast przed naszym Wietnamczykiem Nguyenem za pięknie wykonany Nokturn, ręce same mi się składały do braw po Barkaroli i Walcu. A Polonez – 9.5/10.
Przyznam, że trochę nie rozumiem zachwytu nad Nehringiem, jego gra wydaje mi się jakaś beznamiętna. Fachowcy w TV się zachwycali, zgadzam się że był dobry, ale mnie jego wykonania nie przekonują. Chylę czoła natomiast przed naszym Wietnamczykiem Nguyenem za pięknie wykonany Nokturn, ręce same mi się składały do braw po Barkaroli i Walcu. A Polonez – 9.5/10.
No i proszę, jak różne zdania 🙂
Ja jestem bliższa JackieK, jeśli chodzi o Wietnamczyka, a Nehringa chyba inaczej odbiera się na sali. Podobał mi się bardziej niż w I etapie, lepszy dziś był też Pacholec. A ponadto król bezguścia, czyli Osokins, i świetny Ozel.
Ciekawe, Gostku, że ja odwrotnie – Fantazję lubię, a Poloneza-fantazji nie. Może dlatego, że ta pierwsza jest bardziej zwarta, ma w sobie coś pozytywnego, jakąś nadzieję. Polonez to utwór późniejszy, ale też uważam, że z tej samej serii (nawet jest też ściszony fragment w H-dur), ale ilustruje już beznadzieję, polskie miotanie się bez szans na dobry finał, mimo pseudotriumfalistycznego tonu na koniec są tam nuty rozpaczliwe, a ostatni akord mówi wszystko: to nie jest triumf. To wszystko trzeba umieć zagrać, dlatego jest to dla mnie znośne tylko w naprawdę dobrym wykonaniu.
Jesli chodzi o Szymona, mam wrażenie że za jego interpretacja stoi ogromna wiedza. I on moze sobie technicznie pozwolić na pokazanie tego, o co mu chodzi. Takie wrażenia
Allegro_molto
Nehring to bardzo dojrzały pianista. Nie słyszałam go w pierwszym etapie, ale jego dzisiejszy występ był dla mnie bardzo interesujący i przekonywujący.
Prośba o pomoc 🙂
Jak mam znaleźć kolejność wykonywania w następnych dniach drugiego etapu ?
Na pewno jest wiele sposobów. Najprostszy wydaje mi się ten: https://chopin2020.pl/pl/calendar
🙂
Wielki Wódz
Wielkie dzięki . Znalazłam .
Bardzo zależało mi na informacji kiedy będzie grała Eva Gevorgyan i wiem już, że wystąpi w poniedziałek jako ostatnia w sesji wieczornej o 20:10.
W tej samej sesji można będzie również usłyszeć Avery Gagliano 🙂
Wielki Wódz
A dlaczego Wieczorek jest tam na samym koncu?
A co ja za to mogę? Naprawdę, nie mam nic wspólnego z organizacją tego konkursu. 🙂
A propos Poloneza Fantazji, Pani Kierowniczko, jakie to szczęście ze nie jest utworem obowiązkowym w… II etapie (dla odmiany) 😉
Mogło by być tez tak z Fantazją…
@wielki wódz
Ale trzeba sie dowiedziec koniecznie. Co z Wieczorkiem
Moze dlatego ze sekwencja drugiego etapu sklada sie z dwoch serii alfabetycznych…
Co by tam nie bylo, zyczymy p. Wieczorkowi zdrowia i powodzenia ! Moi faworyci: Bruce Liu, Nehring, Chang, Wiercinski. Ale wielu nie udalo sie posłuchać.
Fakt, trochę pozmieniała się kolejność. Nie tylko z powodu przesunięcia Wieczorka na koniec. Zobaczymy, trzymamy kciuki.
Popołudnie dużo mniej ciekawe. Niektórzy (np. Sham) nie do wytrzymania. Ale świetnie wypadł Rao, o wiele lepiej niż w pierwszym etapie. Shindo rozczarowała (wciąż jakoś histerycznie skakała), Sawada był ciężki jak w I etapie, Smith chwilami ciekawiej, ale momentami jednak wciąż nudno. A na koniec znakomity Sorita. Jak to fajnie, kiedy muzyk ma poczucie humoru – a i technikę bezbłędną, i kontemplacyjnie też potrafi zagrać. Najlepsze Andante spianato i Wielki Polonez, bo już nas dziś tym od rana męczą.
Nehring mnie dziś pozytywnie zaskoczył. Nigdy mnie jakoś nie ciekawił, a dziś naprawdę bardzo ładnie. I podobał mi się też „król bezguścia”:-))). Nie tak bardzo, jak w pierwszym etapie, bo już zaczął za bardzo dziwaczyć, ale jednak wciąż czuję do niego sympatię. Jest osobny i charakterystyczny i pozwala się uśmiechnąć. To lepsze niż stado technicznie bezbłędnych, nudnych.
Sorita świetny, o czym można się było też przekonać po entuzjastycznych okrzykach publiczności. Chciałabym widzieć tych artystów w następnym etapie.
Na koniec pierwszego dnia II etapu po wszystkich „pozamiatał” Sorita. Przykuł moją uwagę bez pardonu na koniec całego dnia słuchania i dał dużo dużo radości oraz poczucia, że coś się wydarzyło. Coś wyjątkowego, mistrzowskiego … wyłączyła mi się już koncentracja po siedmiu Grand Polonezach a tu taka brawura i polot. Jeśli jest jakiś pewniak do III etapu to wg mnie Sorita. Poza tym bardzo dobry występ naszego Nguyena, Sawada ( chociaż sporo nieczystości, ale Barkarola piękna ), Shamowi dobrze poszło w Polonezie.
Jutro spróbuję się dostać na poranną sesję do Filharmonii. Może uda mi się zauważyć PK w rzędzie XIII jak tydzień temu?
Teraz na stale siedzę w XII rzędzie na 13 miejscu 🙂
Bardzo przepraszam, słyszę właśnie powtórkę Nehringa i pytam, bo nie wiem: czy teraz impromptu mówi się tak, jak się pisze? Jakaś rada języka uchwaliła, coś takiego? 😯
JackieK, Całkowicie się zgadzam a propos Nehringa. Moim zdaniem artysta nie powinien grać już nawet w II etapie. A Tak na marginesie, czy jeden z komentatorów chwalących pod niebiosa w TVP artystę nie udzielał mu przez przypadek lekcji? Nie to, żebym się czepiał, ale nawet jurorzy (przynajmniej w teorii) w takich sytuacjach powstrzymują się od głosu.
Ewidentna wpadka zapowiadacza, który zresztą razi patosem. Zapowiadając następnych już się poprawił.
Oj, nie, Piotr się pomylił, potem już zapowiedział dobrze, bo mu zwrócono uwagę 🙂
Odpisałam, zanim wpuściłam legat8. Dziwne zresztą, że trzeba było wpuszczać.
Nie zgadzam się tym razem z p. Dariuszem w kwestii Nehringa – do II etapu bezsprzecznie powinien był przejść, do III etapu też pewnie przejdzie. Zobaczymy.
WW jakżeż mi zaimponował – słuchać Chopina o trzeciej w nocy… W Warszawie, precyzuję 🙂
Czy ktoś z Państwa brał udział we wczorajszym koncercie w Teatrze Wielkim? Beethoven, Lisiecki…
Nie wiem jak inni słuchający z innych miast, ale ja po raz pierwszy chyba nie mam ochoty dokładniej śledzić tej imprezy. Oczywiście gdybym miał możliwość chodzić na przesłuchania do FN to chętnie, ale po miesiącach kontaktu z koncertami w onlajnach ten Konkurs zupełnie mi nie smakuje. Zwłaszcza, że w Dwójce a zwłaszcza w TVP Kultura wciąż się trafia na polskich komentatorów, którzy często mam wrażenie słuchają i słyszą zupełnie coś innego niż słyszę ja – mozna się nabawić kompleksów, bo to oni są fachowcami a nie ja. I już sobie pomyslałem muszę wreszcie pojechac 600 km do tej Warszawy i posłuchać chociaż 3 etapu na miejscu, ale zaraz przyszło otrzezwienie, że to przeciez dopiero za 5 lat. Nie będziemy pewnie już w UE i podróże nie będą takie proste 🙁
Pan Osokins tak mnie nie wnerwia jak 6 lat temu 🙂 choć przybył z tą samą wersją siebie i Chopina, ale dzięki niemu wczoraj wróciłem myślami (nie, nie do 2015) 🙂 tylko do zastanowienia… dlaczego Górecki tak bardzo kochał Chopina, a i tak pięknie o nim mówił. Poza ewidentnymi różnicami epok i stylistyk właśnie te dwie muzyki (tak labilne; raz najbliższe ciszy, piękna ciszy, raz tak płomienne, gwałtowne jak głośne proste poety wołanie) odarte są z wszelkiej ornamentyki, sztuczności, którą tak wielce sobie ceni Pan Osokins… Jak i zresztą większa część kompozytorów wszelkich epok chyba… Nowa, dojrzalsza o te 6 lat wersja Chopina w ujęciu Pana Nehringa jest jak dla mnie czymś z drugiego bieguna… Kibicuję i tu. Wczoraj podobała mi się jeszcze z innych jeszcze stron pewnego rodzaju młodzieńcza gwałtowność, jazz-emocjonalność 🙂 Pana Aristo Shama. Ta gwałtowność zgubiła go w paru miejscach, ale płynąłem jakoś wraz z nim w tej muzyce… Pan Robert kreśli tu smutną wizję… A może jednak wcześniej runie ta beztrosko budowana piramida fałszu? No, przy naszej niewielkiej pomocy… pa pa m
@ Allegro_molto
Właśnie w Dwójce powiedzieli, że pan Wieczorek przedstawił zaświadczenie lekarskie, które zostało przyjęte przez jury, dlatego zagra na końcu drugiego etapu.
@Frajde
Zdrowia p. Wieczorkowi… Trzymamy kciuki.
No tak, kto wie, czy będziemy w Unii. Nie mogę dziś iść na demo. ale przynajmniej chodzę ze znaczkiem: „Ja zostaję” w otoczeniu unijnych gwiazdek 🙂
A z dzisiejszego przesłuchania przedpołudniowego najbardziej podobał mi się Wu – to pewniak, moim zdaniem nagroda. Sun też wypadł nieźle, choć trochę rozwichrzony jest. Ładnie zaczął Sumino, ale później był jakiś sztywny. Podobnie Ushida: dobry początek, nader głośny koniec. Wierciński miał momenty bardzo ładne, ale chwilami też się niepewny wydawał. Zobaczymy.
coś off meritum:
do naklejenia na drzwiach garderoby ( np.Konkursu)
https://zdjecia.interia.pl/galeria,gcsi,3FB3203BF0B78C5AF58622B82DC86232756F0672#/
Chciałem trochę ponadążać za przebiegiem, posłuchałem na żywo pierwszego pana Chińczyka po południu. Dramat jakiś. Uczy się, wygrywa konkursy i nic nie rozumie z tego. Czy to znaczy, że nauczyciele też nie rozumieją? Może tak być. Wszystko w kawałkach, żadnej frazy, żadnej melodii, upiorne tryle w charakterze truskawki na torcie. Jeśli on jest w drugim etapie, to odpowiednim bogom dziękuję, że nie śledziłem pierwszego.
Dziękuję w sprawie impromptu, trochę poczułem się pewniej, bo pamiętam, jak pani od polskiego w liceum nas uprzedzała, że można to czasem dziwnie usłyszeć z ust działaczy od kultury, ale żebyśmy się nie przejmowali. 🙂
A ten zapowiadacz jest z zawodu muzykologiem, gdyby ktoś nie wiedział. No cóż, bywa i tak.
Ależ skąd, jest anglistą. Proszę sobie wyguglac: Piotr Krasnowolski.
Tak, bez guglów wiem, ten jest anglistą, ale po głosie byłem przekonany, że to ten drugi. Też Piotr, kręcił się tam wcześniej. 🙂
Jeśli już używamy sobie na zapowiadających, to mnie raczej razi kompletny brak konsekwencji w stylu wypowiedzi i terminologii, biorąc pod uwagę, że tekst różni się tylko nazwiskiem konkursanta i (czasami 👿 ) nazwami wykonywanych utworów, nie można ułożyć gotowca i wstawiać tylko zmienne?
Pomijając już, że nie lubię tłumaczenia „na szachownicę” (kawałeczek po polsku, potem kawałeczek po angielsku). Wypowiedź trwa ok 30 sekund, więc spokojnie możnaby trzepnąć wszystko po naszemu, a potem po ichniemu…
Bal-LAD, nie Bal-LEJD
Oj tam, a gdyby musieli po francusku? Lepiej za dużo nie myśleć.
Ale z moich kartek ten Piotr-anglista jakoś sobie zawsze radził, bez szachownicy zresztą, to musi być lokalny pomysł działu komunikacji.
Kilka innych błędów ten pan po angielsku popełnił (gramatycznych). Trochę nie wypada robić takie błędy na wydarzeniu tego stopnia. I ta wymowa ballady po angielsku, jak Gostek zauważył.
Dla mnie popołudniowa sesja bardzo ciekawa!
@Dariusz.Marciniszyn,
jak już wcześniej pisałem Nehring mnie nie przekonał, ale aż tak kategoryczny w jego ocenie nie jestem. Zostawiam sobie margines błędu, że może czegoś w jego grze nie zauważam bo chociaż też gram, to profesjonalistą nie jestem. Po Wiercińskim i teraz Alexewiczu nie zabrałbym jednak Nehringa do III etapu.
Na razie moimi pewniakami są : Sorita, Alexewicz i Kai-Min Chang (ten gra w II etapie jutro ). Poza tym dzisiaj Wu i Wierciński, chyba też Su ale ją słyszałem przez drzwi do Sali czekając z wejściówką w ręku.
Chciałbym też zareklamować Japończyka Sumito, którego bardzo podziwiam i któremu kibicuję. Znam go od kilku lat z kanału na YT jako Cateen. Proszę go znaleźć na YT i obejrzeć co „wyprawia” : improwizuje i jazzuje jak Keith Jarrett czy Herbie Hancock (np. 7 levels of „Twinkle Twinkle Little Star”). Dziś go słuchałem na żywo, bardzo mi się podobał i chciałbym go zobaczyć w III etapie.
Korekta : chodzi mi o Hayato Sumino ( a nie Sumito )
@JackieK – tutaj są dość silne lojalności i animozje w stosunku do poszczególnych barw klubowych… 😛
Więc możesz spokojnie być tak kategoryczny jak uważasz 🙂
Lwica z sercem 🙂 słucha się, kibicuję się, a jakby nie szło też by się kibicowało 🙂
J J Jun Li Bui 17 lat, no no…
J J Jun Li Bui bardzo muzykalny ten 17-latek, Polonez trochę słabiej – niedbale, po co to staccato w lewej ręce? Reszta rzeczywiście super
Hayato Sumino rzeczywiscie sympatyczny 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=VmKin2xhKNk
W sprawie „kuchni” recenzenta, którą opisuje PK. Ja się cieszę, że Pani Kierowniczka rozsądnie pisze z odstępami czasowymi, po zebraniu myśli. Wydaje mi się, że niemożliwe byłoby rzetelnie słuchać i jednocześnie relacjonować. Co to byłaby za przyjemność, poza tym.
Kultura nie powinna podlegać współczesnym prawom rynku i żarłocznemu konsumpcjonizmowi, w którym wszystko musi się szybko i nieustannie zmieniać, by zaspokoić oczekiwania i emocje konsumentów. Wiem, że tak działają serwisy społecznościowe i nie mam złudzeń, że świat idzie w tym kierunku. My tu jednak jesteśmy na blogu, który jest chlubnym wyjątkiem od tego trendu:-)
Też mnie bardzo na plus zaskoczył Bui – w I etapie daleko mniej mi się podobał. Podobny przypadek jak z Hao Rao – też w II etapie dużo lepiej.
Xie (jak napisał WW, pierwszy pan Chińczyk) budzi moją sympatię, jest bardzo muzykalny i ma świetną technikę, ale jest rozwichrzony, tu czegoś nie dogra, tam coś rąbnie znienacka… Ma duże dane, ale dalej pewnie nie przejdzie.
Xu (bydgoski Chińczyk) był za to gorszy niż w I etapie. Alexewicz dobry, taka solidna firma. No i Leonora – pięknie! Oby tak dalej. A ten bibelocik, który wygrzebała na początek – niesamowity wstęp do właściwego recitalu. Zaczęła nieznanym, skończyła nader znanym, ale był to moim zdaniem najlepszy jak dotąd Polonez As-dur.
Tym razem spisałam na karteczce moje typy do III etapu. Ciekawe, na ile się sprawdzi 😛
A to kociarz z tego Sumino – nie tylko „chopinek” (z fryzury). W sam raz dla wielu z naszych Frędzelków 😉
Leonorę porywa ogień. Dzisiaj jeszcze miała taką ognistą sukienkę:-) Chciałabym ją jednak usłyszeć w tak subtelnej formie, jak „Lento con gran espressione cis-moll”, które pięknie dzisiaj zagrał Xie. Chciałabym usłyszeć jej piana. Myślę, że celowo wybiera takie epickie formy, które pasują do jej temperamentu i słusznie.
Wczoraj ośmiogwiazdkowaliśmy na demo, dzisiaj czekam na Gevgoryan!
Przed Chopinem dziś „W rytmie Kuby” – https://www.youtube.com/watch?v=G4CC2w1ZOVo
b. ciekawy dokument muzyczny o wolnych, uśmiechniętych ludziach, muzycznych spotkaniach; muzyczny dokument o komputerach już tak by mnie nie wciągnął 🙂 w nim z kolei pada i takie mniej więcej zdanie: „muzyka to nawiązywanie kontaktu z przeszłością i świadomość kim sam się stajesz”…
do konkursu tego na moje ucho pasuje bardzo też.
zespół lata temu poznałem dzięki Panu Mannu 🙂
w sesji przedpołudniowej przysłuchiwać się mogę tylko Pani Michelle, a w wieczorowej w zasadzie wszystkim… pa pa m
No proszę, ktoś się wyrwał z Op. 35 w II Etapie. Jak rozumiem wciąż może zagrać Op. 58 w III Etapie (jeśli przejdzie…)?
A co do listy próśb pandemicznych, które przesłał wczoraj Łabądek, to najbardziej mi się podoba nasze polskie, swojskie: „Kryj ryj!”. Bardzo potrzebne w wielu miejscach, choć w filharmonii raczej, z tego, co widać, wszyscy zdyscyplinowani.
Hm, nie zawsze. Niektórzy z maseczkami pod nosem, widziałem też jurorów bez maseczek w ogóle…
Pani Michelle w tym etapie lepsza niż w poprzednim, choć wciąż troszeczkę sztywna. Za to Chang chyba gorszy. Chen to rzeczywiście okaz – po marszu żałobnym walczyk i polonez… (Tak, ma Sonatę h-moll w repertuarze III etapu, ale mam nadzieję, że to się nie stanie 😉 ). Za to ładnie Choi. Włosi niestety się stremowali obaj.
Wieczór będzie z pewnością ciekawy…
U Pani Michelle (w sensie w jej ujęciu Chopina) usłyszałem dziś pierwiastki bachowskie, spodobało mi się to… a teraz już zaraz wsłuchuję się dalej 🙂 finału czekam też – czy np. pierwiastki mozartowskie usłyszę dla odmiany u Pani Ewy („lwiątka”) 🙂 pa pa m
dzień i wieczór dość włoski i ja jakąś jasną czystą promienistość usłyszałem tego wieczora u Pani Gagliano. trochę nam urosła i chyba już nie wagaruje 🙂
https://www.washingtonpost.com/local/in-dc-a-12-year-old-piano-prodigy-is-treated-as-a-truant-instead-of-a-star-student/2014/09/08/58962746-3727-11e4-bdfb-de4104544a37_story.html
u Pani Ewy może nie nadekspresja, ale słońce w samo południe 🙂 pa pa m
Oj, nie wiem, czy zawsze słońce… ale było wspaniale.
Co to się działo… co jedno to lepsze. Ale każde inne. Było czego słuchać.
Muszę teraz zdać sprawę do „Kuriera”.
Urzekła mnie gra Avery, zdecydowanie pewniej niż w eliminacjach. Pan Martin Garcia Garcia walił bez litości, naliczyłem mu chyba 6 sąsiadów, za taką ilość błędów plus wrażenie gry na jakiś kurantach w wyższych rejestrach Fazioli już nie mam apetytu na Jego występy. Jakowyś demon szeptał Evie Gevorgyan, jak podejść do występu: ballada ciekawa, czuć było romantyczny smętek, w drugim walcu coś dziwnego z tempem się działo. Dalej już niemal marszowy momentami Polonez, jako jakaś ilustracja zaborczego losu. No trochę danse macabre chwilami. Za ostro, za gniewnie, nu pagadi! Pewnie przejdzie, bo chyba jest przygotowana, może jednego sąsiada usłyszałem, ma na pewno pomysł na siebie przy chopinowskim fortepianie. Z czasem krew może przestanie się tak burzyć i będzie kolejną, świetną i bardziej przewidywalną pianistką. Kciuki!
Nie licząc ukłonu, tu też nie ma uśmiechów… Nie ma też liczenia much na suficie ani nawiedzonych min. Nie ma też Chopina 😛
https://www.youtube.com/watch?v=V6liIhgiSDQ
Szukam walca idealnego.
Mam w głowie obraz z Chopinem przy fortepianie, w otoczeniu zachwyconych dam. Szukam walca z tego salonu!
Uważam, że walcem nie można się za bardzo przejmować, nie można mu nadawać znaczeń, ani popadać w emocje. Walc ma oczarować i zniknąć.
Szukam człowieka, który odda w muzyce ten specyficzny chłodek… jakby Chopin mówił do Paryżan – bez wysiłku mógłbym być taki jak Wy – wytworny, światowy i trochę pusty.
Ale zamiast wymyślać wolę zacytować:
„Wszedłem w pierwsze towarzystwa, siedzę między ambasadorami, książętami, ministrami; a nawet nie wiem jakim cudem bom się sam nie piął”… najlepiej z resztą przeczytać całość:
https://chopin.nifc.pl/pl/chopin/list/475_do-dominika-dziewanowskiego-w-berlinie
Niektórzy byli blisko – Sorita, Alexewicz, dziś Garcia Garcia.
Jutro ostatni dzień drugiego etapu – czekam na walce w kwiatach.
Armaty chowamy do poloneza.
Pozdrawiam!
Wszystkim twierdzącym, że Chopin był w muzyce przede wszystkim Polakiem, powtarzam, że walce czy impromptus są absolutnie paryskie:)
Dziś był pasjonujący dzień. Od razu uprzedzę, choć jestem pełna podziwu dla wielkiego talentu, nie jestem fanką pani Gevorgyan. Zgadzam się tutaj z opinią pana Sułka z radiowej Dwójki, który określił ją „lodową księżniczką”. Choć uważam, podobnie, jak radiowi komentatorzy, że zajdzie wysoko, albo bardzo wysoko.
Daleko bardziej urzekła mnie gra Avery Gagliano. nie tak spójna, nie tak efektowna, ale jakże emocjonalna. Czułam z nią więź, gdy grała. A to jest dla mnie najważniejsze, gdy emocje artysty przechodzą do mnie.
Najbardziej jednak czekałam na występ Alexandra Gadjieva. To taki typ, który lubię najbardziej pianista-intelektualista, choć dziś nie miał chyba do końca swojego dnia, ale i tak mi się podobało.
Mi to już zawsze armaty będą się kojarzyć z ukryciem w krzakach. Ale w sumie do poloneza też można, łatwiej do Caro pewnie 😉
Lodowa księżniczka – nietrafne, bo pod tym lodem jest ogień. To, co zrobiła z ostatnią częścią Poloneza fis-moll, to było niesłychane. A przecież ten dramat jest tam zapisany.
Avery też wspaniała, w zupełnie inny sposób. Gadjiev z kolei nie budzi mojego zachwytu. Bardzo mi zaimponowała Yasuko Furumi dobrym odczytaniem Poloneza-fantazji. A Hiszpan zabawny.
Jak to miło powrócić do oglądania Konkursu Chopinowskiego po tak długiej przerwie spowodowanej pandemią!. Pozdrawiam wszystkich wielbicieli muzyki Chopina jak i fanów samego Konkursu i tego całego anturażu. Ślę pozdrowienia do Pani Redaktor.
Pomimo tego, iż niestety do tak intensywnego słuchania muzyki Chopina osobiście wracam za rzadko ( z uwagi na rozliczne obowiązki ), to chciałbym podzielić się opinią odnośnie ostatniej uczestniczki, która według mnie jest postacią wybijającą się spośród dzisiejszych wykonawców (chociażby ze względu na młody wiek).
Ballada As-dur bardzo mi się spodobała. Polonez fis-moll – tutaj było czuć ogromny ogień w jej wykonaniu, słychać było potęgę, tutaj jej dzisiejszy charakter i nastrój sprawdził się idealnie. Walce – tutaj moim zdaniem zabrakło trochę lekkości i takiej elegancji. Bardzo chciałbym ją zobaczyć w Sonacie podczas III etapu.
Na antenie Dwójki zdania po występie Ewy Gieworgian się podzieliły – Marcin Majchrowski wydaje się być całkowicie kupiony przez artystkę, podczas gdy Andrzej Sułek nie ujmując jej wielkiego talentu i umiejętności pozostaje nieprzekonany. Od razu powiem, że zapisuję się do obozu pana Andrzeja.
Ponieważ już od pierwszego etapu słychać głosy o tym, że ona ten konkurs „powinna” wygrać, pozwolę sobie zmierzyć ją odpowiednią dla złotego medalu miarą.
Dzisiaj Gieworgian zaczęła od ballady. Jej dźwięk po hałaśliwym Hiszpanie był balsamem dla uszu. To z pewnością działało na jej korzyść. Do tego wszystko w tej balladzie było takie, jakie być powinno, co też stwierdziłem zupełnie na chłodno. Potem przyszedł pierwszy walc z opusu 34. Postanowiłem w trakcie wykonać pewien bardzo przyjemny eksperyment myślowy polegający na tym, że wyobraziłem sobie siebie tańczącego walca z pianistką w rytm wykonywanej przez nią muzyki. Gieworgian wyrwała do przodu tak, że bardzo szybko zgubiliśmy krok. Eksperyment musiał zostać przerwany, gdy zaplątany w kobaltową (pozdrowienia dla red. MM) suknię artystki lecieliśmy na podłogę…
Drugi walc z opusu 34 jest uszyty w całości z melancholii. W mojej głowie utkwiło szczególnie jedno wykonanie, które usłyszałem w Krakowie ponad 10 lat temu. Cypiren Katsaris bisował tym walcem wieczór, podczas którego prezentował koncerty fortepianowe Haydna (orkiestra Capelli Cracoviensis, dyr. St. Gałoński). Katsaris utrafił w samo sedno tego utworu. Wypełnił smutkiem i tym szczególnym westchnieniem cały utwór od pierwszego, do ostatniego taktu. A dzisiaj? Dzisiaj usłyszałem ładnie zagranego, smutnego walca a-moll, gdzie wszystko było na miejscu, ale brakowało jednego – dostarczenia mi autentycznego przeżycia tego uczucia. Skąd jednak oszołamiająco piękna i diabelnie utalentowana siedemnastolatka, przed którą wszystkie drzwi kariery i – tak, tak – serca chłopaków są i będą szeroko otwarte ma wiedzieć, czym jest melancholia?
Jak więc temu może zaradzić? Może się – i tu w pełni zgadzam się z Andrzejem Sułkiem – nauczyć, jakimi środkami oddawać tego typu emocje. Im zdolniejszy uczeń, tym lepiej się zamaskuje. I muszę przyznać, że Ewa robi to wybrnie. Ale to nie jest szczere! Proszę mnie nie zrozumieć źle, że zarzucam jej oszustwo – chcę tylko powiedzieć, że na tym etapie (jej życia) nie odbieram emocji, które prezentuje w tym utworze jako jej własne, autentyczne.
To, czego poszukuję w muzyce fortepianowej (i kameralnej) to przeżycia szczerego spotkania z artystą poprzez dzieło, które jest wykonywane. Odtwórca w tym celu powinien się obnażyć. Nie musi dokonywać spowiedzi z całego życia, wystarczy, że wydobędzie na zewnątrz wszystko to, co w nim jest w chwili obecnej. To też stało się w niedzielę wieczorem dwa razy. Najpierw Leonora Armellini porwała mnie do tańca wybawiając od konieczności przebywania z uciążliwymi wspomnieniami utworów wykonywanych wcześniej, a potem grając jak w transie zabrała mnie w podróż pełną autentycznych przeżyć opowiadając historię z jej życia poprzez dwie kolejne ballady, podczas których trzymając mnie za rękę mówiła mi wszystko patrząc prosto w oczy. Gdy na estradę po niej wchodził J J Jun Li Bui zmartwiłem się, że on w żaden sposób nie będzie mógł dorównać temu, co przed chwilą przeżyłem dzięki grze Armellini. Okazało się, że mógł, ale nasza wspólna podróż zaprowadziła nas w zupełnie inne rejony – dzięki jego interpretacji zwłaszcza tych wczesnych utworów Chopina znów stałem się radosnym nastolatkiem. Ale i w późniejszej fantazji f-moll była zawarta jakaś prawda na temat tego, co może przynieść czas. Artysta otwierając coś w sobie, otwiera to również we mnie.
I tak też w niedzielę dostąpiłem bliskiego spotkania, takiego otwarcia. Jest to całkowicie subiektywne odczucie. Zdarza się dość rzadko, ale są artyści, który potrafią to wrażenie wywoływać u mnie zaskakująco regularnie. Poznaję to po tym, że w trakcie koncertu staję się – a po to uczucie mnie wypełnia całkowicie – szczęśliwy.
Występ Ewy zakończył heroiczny polonez fis-moll. Było to wykonanie imponujące. Ale i tu zaświeciła mi się lampka ostrzegawcza – czy ona się nie próbuje przed nami popisywać w złym tego słowa znaczeniu? Nie potrafię tego rozstrzygnąć. Nie mniej jednak do bliskiego spotkania nie doszło. Podziw dla talentu i umiejętności, urody – jest, ale nic więcej.
Z drugiej strony otwarcie muszę przyznać, że jeśli jury nie będzie podzielało moich obiekcji do walców (zwłaszcza tego nr 1) to zdaję sobie sprawę, że taka gra, gdzie obiektywnie wszystko jest tak jak być powinno, czyni z panny Gieworgian idealną kandydatkę na I nagrodę. I wcale nie będę zaskoczony, jeśli tak się stanie. Być może po latach sam przyznam jury rację.
No właśnie, wybiegnijmy jeszcze w przyszłość. To, że Gieworgian zrobi oszałamiającą karierę jest prawie pewne. Ma wszystkie atuty po swojej stronie, te muzyczne i pozamuzyczne. Z czasem, gdy ona sama dojrzeje i jej wypowiedź nabierze głębi, w połączeniu z jej środami technicznymi stanie się jedną z najsławniejszych i najbardziej pożądanych pianistek XXI wieku zapełniającą sale koncertowe, pobijającą rekordy zasięgów w social mediach i ilości wyświetleń w serwisach streamingowych. Stanie się tak niezależnie od tego czy dostanie I nagrodę na bieżącym konkursie czy odpadnie po II etapie. Jeśli jednak wygra już teraz, to za 20-30-40 lat nikt nie będzie pamiętał, że Armellini na konkursie zagrała od niej lepiej scherzo E-dur czy balladę As-dur. Nazwisko Gieworgian będzie wymieniane na jednym oddechu razem ze sformułowaniem „zwyciężczyni XVIII Konkursu Chopinowskiego w Warszawie”. Może więc nie należy zadawać pytania, co zwycięstwo w XVIII konkursie może jej dać, ale odwrotnie – co jej zwycięstwo może dać w dłuższej perspektywie marce Konkursu Chopinowskiego, w jaki sposób może przedłużyć trwanie legendy warszawskiego konkursu w nowych czasach?
Jestem prawdopodobnie ostatnim, który wziąłby pod uwagę opinie panów redaktorów (i pań też) z radia. Staram się puszczać je mimo uszu, żeby nie utracić resztek wiary w ludzi. Ciekawa rzecz, że w telewizji komentarze są na odrobinę innym poziomie, bez egzaltacji – wyjąwszy prowadzącego, który jednak stara się mówić mało i wychodzi mu to na dobre, bo przecież wiemy, że potrafi rozwinąć skrzydła, oj potrafi.
Usłyszałem dzisiaj wreszcie muzykę, a nie wykonawstwo, o pani Gagliano mówię. Nie interesują mnie wykonania, taki mam defekt. Poza tym, wybaczcie starej szowinistycznej świni, wrażenia wizualne też są istotne (zdania Jakóba w tej kwestii zdecydowanie nie podzielam). 🙂
Eva Gevorgyan troche mnie zmeczyla, jej wykonania sa jak wykute z marmuru – twarde i monumentalne.
@Wielki Wódz
w tvp kultura chyba tylko na odrobinę wyższym poziomie biorąc pod uwagę, że pani profesorka rozpoczęła swój merytoryczny komentarz od analizy mimiki (za mało się uśmiecha) Evy Gevorgyan (nota abene artystki, której interpretacji się nie zapomina)
Jakób nam się rozpisał prawie jak pianofil 😉
Nie dyskutuję na razie, poczekamy jeszcze. Dziś też ciekawy dzień. @ jan144 – pozdrawiam wzajemnie 🙂
Nieee…na 1 miejsce kogos dojrzałego, na kogo koncert chcesz bilet jak świeżą bułeczkę…. Myślę ze jest spośród kogo wybierać. A Zimmerman….tez mial te 18 lat….
Z komentarzy telewizyjnych Gostkowie zapamiętali „konnicę” i „tętent”. I to tak zapamietali, że ktokolwiek, kiedykolwiek, gdziekolwiek zagra tego cholernego As-dura, to już zawsze będzie tętent konnicy.
Gostkowa chciała, żeby był „pociąg” (runaway train), w ten sposób dowodząc, że Chopin ponadczasowy, wyprzedza epokę itd., ale cóż, poszły konie.
Co do Ewy G. zgadzam się z liskiem, jeszcze dorzucając do tego „waleczny gniew” (to też wczoraj państwo w tiwi). Natomiast Ewa jak najbardziej się uśmiechnęła – podczas wywiadu po występie 🙂
Z dwojga złego w mimice wolę ten waleczny gniew od nawiedzonego liczenia much na suficie.
Z zastrzeżeniem, że jestem antymuzykalny, czytam ten blog i komentarze, aby coś ogarniać z XVIII. Jak z Igrzyskami Olimpijskimi nie znam się na kajakarstwie górskim czy skoku o tyczce, ale jak leci raz na 4 czy 5 lat można obejrzeć.
Czy uczestników nie powinno się oceniać na zasadach Voice of Poland tj. w ciemno? Okej, okej. Rozumiem, że XVIII to nie są zawody sportowe, naprawdę chodzi o motywację dla młodych pianistów do godzin ćwiczeń oraz promocję nowych wykonawców. A do promocji twarz jest potrzebna.
Tym niemniej strona wizualna przysłania odbiór. Np. nie wiem, czy obszernie zarysowana pani Leonora nie przemawia do mnie ze względów pozamuzycznych. Czy pani Eva nie jest odbierana jako zimna, przez stylizację na zimną blondynkę. Dalej gwiazdorzenie pani Aimi itd. Aby nie było tylko o paniach, inaczej się chłopaka z chopinowską fryzurą, a inaczej ostrzyżonego od garnka.
Druga kwestia to nauczyciele. Dang Thai Son czuje Szopena. Czy wiedząc, że ktoś jest jego uczniem, nie przypisujemy mu automatycznie cech mistrza.
Co do wrażeń słuchowych, kogoś kto nie ma słuchu. Z tych na których się załapałem na plus: Gadjiew i Bui w II etapie. Kai Min Chang i Bruce Lee w I etapie. Z kobiet podobała mi się Włoszka Michelle, zróżnicowaniem w II etapie. Gagliano to taki delikatny Szopen, wiem, że jest dobra , ale chyba nie takie wykonanie jakie mi podchodzi. Chciałem się przyczepić do waszej ulubionej pani Evy, ale nie wiem, wykonanie wzorowej uczennicy. Garcia Garcia fajny XD
Polonez As-dur op. 53 skomponowany w 1842 r.
24 VIII 1837 – otwarcie parowej chemin de fer de Paris à Saint-Germain.
Żadne „wyprzedzał epokę” i żaden „tętent konnicy”. Opisał dźwiękiem to, co znał 🙂
@legat8 – proszę polemizować z Prof. Tarnawską 😀
@Gostek Przelotem – Zrobiłem co innego. Zadzwoniłem do Chopina, to znaczy do komentatorów korespondencji Chopina. Chopin kolej znał i nią jeździł. Oczywiście Pacific 231 Honeggera to to nie jest 🙂
….ani „Last Train Home”. 🙂
To wszystko nie zmienia faktu, że ww. tętent wpisuje się w polski mit husarsko-kawaleryjski, a jeżdżenie pociągiem już mniej, nawet jeśli wielu uważa podróże koleją za romantyczne.
Fuga a-moll! To dopiero wybór spoza utartych szlaków.
No, baaardzo to było ciekawe. Przyćmił poprzedników, zresztą to akurat bardzo trudne nie było…
Jedno jest pewne, jak będzie kiedy w pobliżu jego występ, to na pewno się wybiorę, bo będzie ciekawie, nawet jeśli czasem wkurzająco.
Nie zapomnę, jak parę lat temu na koncercie w Kościele Ewangelickim zagrał na bis Piano Rag Music Strawińskiego…
dziś zacząłem przesłuchania 🙂 od Pani Kobayashi. przekonująco było, i wszystko na miejscu, nawet krzesełko 🙂 a jeden Pan w telewizji powiedział „produkcja”… muzyka to chyba wciąż nie produkcja, no chyba że i uśmiech 🙂 sprowadzimy do tego, że pochodzi w zasadzie tylko od poprzyklejanych wyprodukowanych zdjęć 🙂 jest takich uśmiechów tysiące, miliony! np. w social mediach… ale wtedy taki uśmiech nie zadziała na wszystkich… no bo może tylko na tych, co lubią się kleić do poprzyklejanych uśmiechów… generalnie jakkolwiek bym tu zawodził i zwodził 🙂 zgadzam się z Panem Wielkim Wodzem 🙂 żałuję, że Pana Khozyainowa nie posłuchałem i dziś, a czytam i w mailingu, że „występ precyzyjnie przemyślany – repertuarowo i dramaturgicznie”… ufam i nadawcy temu 🙂 wieczorem czekam na Pana Kuszlika, bo mu jakoś kibicuję od początku, i na Pana Liu! Bo ufam też sobie i uśmiechom swym 🙂 Pa pa m
Aimi Kobayashi – to dopiero lodowa królewna… przynajmniej dla mnie. Świetna technicznie i kompletnie zimna, ale w jej wypadku nie mam pojęcia, co mi chce jako osobowość muzyczna powiedzieć. Nawet suknię miała adekwatną – srebrzystą…
Świetna za to Kim. I żywiołowy Krzyżowski, w którego występie może nie wszystko mi się tak samo podobało, ale doceniam zwłaszcza świetny pomysł, żeby nokturnową Etiudę es-moll (pięknie zresztą zagraną) wstawić między walca a poloneza. Może też dzięki temu polonez był kulturalniejszy… 😉
Jeszcze popołudnie – i czekamy na kolejne wyniki.
Oddaliłam się na trochę od bloga, by pouczestniczyć na żywo, na sali, w naszym pianistycznym święcie, a tu nocno-poranna dyskusja, że hej. Piękny wpis Jakóba. Jestem z nim całym sercem. I z Wielkim Wodzem, bo o ile Jakób by tańczył z Armellini, ja bym chciała z Gagliano:-) Bardzo ciekawy nam się ten konkurs zrobił.
Z niecierpliwością czekam na dziś wieczór.
O właśnie zauważyłam, że napisałam setny komentarz:-))) Dawno tu tak nie było. Dzieje się:-)
Chciałabym przylecieć do PL na finały. Nie znam właściwie nikogo w Warszawie. Czy Państwo mogą mi polecić jakiś hotel blisko Filharmonii? Żeby nie trzeba było niczym jeździć. Przepraszam za takie niekonwencjonalne pytanie, ale może ktoś odpowie. Pozdrawiam i dziękuję.
@Berkeley, tradycyjnie Gromada. Wszędzie blisko.
P. Wieczorek :'( oby szybko wyzdrowial…
Zaraz poszukam Gromady. Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że kwarantanna nie jest konieczna po zaszczepieniu (już 3 razy!). Idę szukać biletów!
Niby są bilety, ale nie ma miejsc w sekcjach zaszczepionych. Albo online sprzedaż po prostu nie działa! Nie sprawdzam sekcji nieszczepionych.
Pozdrawiam!
Informacje o kwarantannie tu:
https://strazgraniczna.pl/pl/aktualnosci/informacje-dla-podrozny/9081,Kwarantanna-po-przekroczeniu-granicy.html
Jak z UE, pokazujesz certyfikat z kodem QR. Jak spoza, pokazujesz inny certyfikat. Testu na wjeździe nie trzeba robić jak jesteś zaszczepiony, ale Twój kraj może wymagać testu przed powrotem. W Polsce test PCR kosztuje ok. 400 zł
W zasięgu jest też Novotel i kilka innych. Troche zależy ile przeznaczasz na nocleg…
Najlepiej poszukać czegoś na booking.com
Bardzo dziękuję. Spoza UE (USA), więc na pewno muszę zrobić test przed powrotem. Nie wiem czy Państwo kupowali bilety online, ale teraz to tak wygląda, że wybieram bilet w sekcji dla szczepionych (zwykły bilet strefa II), po czym pojawia się: nie istnieją wolne miejsca dla wybranej definicji karnetu. Ale bilet za 900zł ląduje w moim koszyku. Tylko nie wiem czy go mam czy nie mam. Straszna to nie-organizacja. Może jutro zadzwonię do nich i spróbuję kupić przez telefon. Mogę polecieć już pojutrze!
Dziękuję za wszystkie informacje. Przyleciałabym tylko na Konkurs…
Nawet nie wiedziałam, że w FN są sekcje dla szczepionych i nieszczepionych…
Jak się wam podobał „Bruce Lee”? Dobrał sobie taki śmieszny program, że trudno się zorientować, co on za muzyk poza tymi wszystkimi (ślicznymi zresztą) zgrywami – chyba że po łagodnym Andante spianato. Ale kolejny etap ma jak w banku.
Dobrze wypadł Kuszlik, Kyomasu (chyba też pewniaki); na temat Lee mam mieszane uczucia, choć niby przyzwoicie grał, ale sam pomysł, żeby zagrać Sonatę b-moll, a potem Poloneza As-dur… To już kwestia gustu. Chociaż to i tak lepsze od walczyka po żałobie (Chen).
Czekamy.
Tak jest podane w sprzedaży online. Tylko tam jest więcej nie-organizacji niż organizacji. Jak mogę mieć bilet, skoro nie mam przypisanego miejsca? Czy mogę zapytać, jak Państwo kupili bilety? Też online?
Pozdrawiam.
Trzymam kciuki za wszystkich. Mam swoich faworytów i myślę, że na pewno część tych osób przejdzie.
Pozdrowienia.
Osokins nie przeszedł, „jaka szkoda”.
Brak Kai Min i Sawady….
„Bruce Lee” pewniak 🙂 ale dlatego trzymam kciuki np. za Pana Kuszlika i za „każde światełko które niesie nas do snu”… w oczekiwaniu na werdykt jury słucham sobie Joni: https://www.youtube.com/watch?v=Abt8V8HpE24 pa pa m
Oj, chyba biletów już nie ma. Bilety na 1 koncert laureatów będą sprzedawane od 15.10 – czyli zobaczę czy dam radę przylecieć chociaż na ten koncert. Strasznie strona sprzedająca bilety jest w konfuzji. Bo po co ładować mi nieprzypisane bilety, jak ich po prostu nie ma??
Trochę to straszne. Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za off topic.
@ mp/ww – wyniki już są.
Osokinsa ani osób wymienionych przez Allegro_molto nie umieściłam na mojej liście 😉 Większość mi się zgadza, ale parę bardzo nie. Szkoda mi Ozela (puściłabym go zamiast histerycznej trochę Shindo) no i przede wszystkim znakomitych Wu i Choi. Tych decyzji zupełnie nie rozumiem.
Hurra! “Moi” wszyscy przeszli! Jak to miło!
A właśnie, sa tacy, ktorych obecności nie rozumiem
„Bruce Lee” bardzo mi się podobał. Zakończył tak optymistycznie, ze bardziej się nie da. Chochliki po klawiaturze latały. I to jak! Cudne zakończenie II etapu. Założę się, ze gra sonatę h-moll (albo sprawdzę, żeby nie stracić).
A Wieczorka bardzo szkoda.
Gadjiev? Lee? Też nie rozumiem.
A właśnie, że gra b-moll!
Ja miałam tylko 5 osób wytypowanych i one przeszły. Co do reszty, trudno mi było powiedzieć tak czy nie. Pana Wieczorka bardzo żal. Mam nadzieję, że to coś krótkotrwałego i minie bez konsekwencji na zdrowiu.
widzę i ja dość szczęśliwe numery 🙂 jak np. 7 ale i są i te mniej oczywiste 🙂 światełka
Kupowałam bilety online, ale bilety nie karnety. Nie rozumiem linku z karnetami. Myślę, że mogą jeszcze otworzyć sprzedaż biletów na finały, tak jak dziś udostępnili sprzedaż pozostałych miejsc na trzeci etap. Wszystkie bilety sprzedały się podobno w piętnaście minut. Ale to będą pewnie naprawdę niewielkie ilości. Trzeba na bieżąco śledzić stronę. To nie jest komfortowa sytuacja dla kogoś, kto chce przylecieć z tak daleka, ale podstawowa pula biletów sprzedała się już przed dwoma laty.
Zamienię Hayato Sumino na Youchonga Wu, a Michelle Candotti na Hyoungloka Choi. Można?
Też bym zamieniła! I szkoda mi jeszcze Kyomasu.
@PK
A ja się bardzo cieszę z Gadijeva. Nie miał aż tak dobrego etapu drugiego, jak pierwszy. Strasznie pędził. Ale uważam, że to jest bardzo ciekawy pianista. Lee się podobał komentatorom w Dwójce, zwłaszcza sonata b-moll. Mi nie bardzo. Pytanie, czy jury niezależnie ocenia etapy, czy sumuje pierwszy i drugi.
Nie rozumiem odrzucenia Yuchonga Wu…
Mam nadzieję, ze nasza ekipa jest przygotowana na III etap, bo dziś już była jazda bez trzymanki. Momenty były. I wspaniale, i bardzo mniej.
Bardzo trzymam kciuki za Jakuba Kuszlika.
Co do wyników to w istocie moi faworyci przeszli dalej (Liu, Georgyan, Sumino) – ich słuchałem i bardzo mi przypadli do gustu, tak jak zresztą w I etapie. Nie o wszystkich mogę się wypowiedzieć, ale w istocie w kolejnym etapie nie widziałbym Garcii – zamiast niego było kilku innych kandydatów (Ushida, Wu?)
Z Polaków to chyba najbardziej w dalszym etapie będę kibicować Wiercińskiemu.
Cieszę się że nie tylko ja się smucę, że Choi odpadł. Złapał mnie za serce od razu na eliminacjach, grał ostatni w dość nużącej sesji i wybudził momentalnie niesamowitą jakością dźwięku. Dźwięk z aurą.
Szkoda, że się nie dowiemy jakie wiersze i opowiadania zapisuje sobie w telefonie…. Dla mnie człowiek-zjawisko. Bardzo mnie zaintrygował.
Porównałam z moją listą, zgadza mi się 16 typów, w tym licząc parę osób, które wypisałam w nawiasach.
no właśnie… żeby mieć taką pełną swoją listę trzeba by słuchać wszystkich… ja słuchałem 30, 40 %… PK – zdradzi Pani kto w tych nawiasach? 🙂
Z mojej 6-stki pewniaków nie przeszedł Wu (bardzo dobry w II etapie, w I – nie słuchałem) i Kai-Min Chang ( w II etapie zagrał trochę gorzej), poza tym bardzo żałuję naszego Nguyena. Takie mam też przemyślenia, że oprócz niewątpliwych walorów artystycznych, najbardziej osobościowo i wizerunkowo w dobie mediów społecznościowych na zwycięzcę nadaje się Bruce Liu (blisko mu do Bruce Lee ).
@lisek
ja też tego nie rozumiem
Ja nie miałam opcji kupowania biletów, tylko karnety. Ale i tak nic nie wyszło. Będę siedzieć w środku nocy, aby kupić bilet na koncert finałowy lub dwa. Może mi się uda. Wiem, że można kupować 20 biletów na raz, a ja chcę tylko jeden na każdy koncert. Za pięć lat muszę kupić znacznie wcześniej. Tym razem też podchodziłam wcześnie, ale co z tego…nigdy nic nie było. Chlip chlip.
III etap uwielbiam za mazurki oczywiście. Sonaty też piękne, ale mnie ciągną mazurki!
@ mp/ww
W nawiasie był Gadjiev i Kobayashi. Bo mnie się za bardzo nie podobali, ale przewidywałam, że ich przepuszczą.
@JackieK jeżeli chodzi o wizerunek i media społecznościowe to tutaj chyba wśród uczestników wybija się Hyato Sumino (bardzo dużo fanów na Instagramie – blisko 100 tysięcy obserwujących) – wynika to zapewne z jego dość bogatej kariery koncertowej. Tych fanów widać zresztą też po liczbie wyświetleń jego występów na oficjalnym YouTubie Chopin Institute.
Wiadomo, że jurorzy czy oceniający nie sugerują się tym. To tylko w ramach ciekawostek.
Zapewne wielu wśród fanów Sumino to młodzi Japończycy – warto, żeby coraz młodsi emocjonowali się również Konkursem.
A czy ktoś wie, czy ocenia się wspólnie wszystkie etapy, czy każdy etap ma swoją ocenę, która decyduje o awansie?
Regulamin jury: https://s3.eu-central-1.amazonaws.com/media.chopin2020.pl/fcac50b46b6e49f39d7ea3cf54af11ea.pdf
Żaden ze mnie znawca ale przyłączam się do grona rozczarowanych nieobecnością pana Wu w trzecim etapie.
Dziękuję
W komentarzach na YT wielu rozpacza po eliminacji pana Ushidy. Niektórzy też krytykują zbyt dużą ilość Polaków w trzecim etapie. I to będzie niepopularne co teraz powiem, ale trudno się z tym nie zgodzić. To źle wygląda. Nie wierzę, że wszyscy byli jednakowo dobrzy, by tam dotrzeć. Nie mi oceniać artyzm i technikę. Mogę oceniać emocje, które wywoływali lub raczej ich brak. Część tych występów była po prostu nudna. Za dużo Polaków jest w jury. Te proporcje powinny być bardziej sprawiedliwie rozłożone.
Dzisiaj nieostrożnie usiadłem w III rzędzie na wprost fortepianu i pan Hyuk Lee byłby mnie ogłuszył przed przerwą, ale szczęśliwie miałem w kieszeni słuchawki douszne, którymi szczelnie zatkałem narząd słuchu i mogłem z zachowaniem wszelkich zasad BHP bezpiecznie dotrwać do końca. Dzięki temu podczas poloneza czułem się zupełnie bezpiecznie, jakbym obserwował próbne detonacje na poligonie zza kuloodpornej szyby. Być może odłamki nie dolatywały do XIII rzędu, stąd te pochlebne recenzje w Dwójce. To by też tłumaczyło obecność pana Lee w III etapie, wszak balkon na którym przesiaduje jury chroni nie tylko dystans od estrady mierzony w poziomie, ale i w pionie.
Co do Bruca Liu – serce nie otworzyło mi się tak, jak podczas niedzielnych występów Armellini i JJ Bui, ale oceniając całkiem na chłodno – było to chyba szczytowe osiągnięcie w dziedzinie wykonawstwa stylu brillante. Nie powinienem myśleć już o finale, ale jeśli Liu zagra w IV etapie, to być może usłyszymy koncert e-moll zagrany w taki sposób, w jaki żaden z żyjących obecnie ludzie nie mógł nigdy słyszeć, gdyż od czasów świetności Friedmana czy Rosenthala minęło już zbyt dużo czasu, a później mody wykonawcze trochę się zmieniły. Poza tym moda modą, nie każdy nawet jakby chciał to potrafiłby tak cyzelować każdą nutę nadając kolejnym pasażom i biegnikom zupełnie inne odcienie i charakter. No chyba, że Pletniow…
Zostawiając moje subiektywne odczucia na boku – Liu to dla mnie faworyt numer 1.
Poza tym właściwie wszyscy pianiści z mojej listy grają dalej i to mnie bardzo cieszy.
Na balkonie słucha się z pewnością inaczej niż na parterze, o czym przekonałam się choćby rozmawiając dziś ze znajomym, który siedział na balkonie i bardzo się zdziwił, że napisałam w „Kurierze Chopinowskim”, że polonez Garcii był masywny, bo stamtąd, skąd słuchał, brzmiało to zupełnie normalnie…
Na pewno na balkonie słychać lepiej, na dole nie usiądę już za dopłatą. A poza tym wszystko mogę zrozumieć i jakoś sobie wytłumaczyć, oprócz tego wesołego Hiszpana, którego na użytek domowy nazywamy Sancho. No i może jeszcze oprócz pana Lee, jeśli nie mylę nazwisk – tego grającego sonatę. To chyba ten, co nam chciał ogłuszyć Jakóba. No to w trzecim etapie trzeba będzie uważać, gdzie się wsadza uszy.
I tym razem zgadzam się z Jakóbem w 100%, Liu był imponujący. Wodzowa zresztą wypatrzyła go już dawno, na konkursie Rubinsteina, gdzie jeszcze nie nazywał się Bruce, i kazała słuchać. 🙂
Siedziałam wczoraj i na parterze (VII rząd z lewej strony) i na balkonie. I zdecydowanie wolę parter, chociaż można być czasem w nim zagłuszonym, ale w VII rzędzie już raczej nie. Na parterze czuje się, że jest się bardziej w środku spektaklu, na balkonie nieco obok.