Ukraiński nowy romantyzm

Wiadomość dzisiejszego wieczoru jest zupełnie inna, ale jednak muszę opisać koncert finałowy 8. Dni Muzyki Ukraińskiej. Tym bardziej, że był ciekawy.

Po wtorkowym koncercie, kiedy Chain Ensemble grał muzykę w większości z lat 90., finał symfoniczny w Filharmonii Narodowej poświęcony był dziełom z ostatniej dekady (autorstwa kompozytorów średniego pokolenia). Dokładnie rzecz biorąc, można je nazwać dziełami wojennymi – powstały po 2014 r. Jeżeli uznać je za reprezentatywne, to trzeba powiedzieć, że nastąpił duży zwrot – o ile na poprzednim koncercie dominowała stylistyka, która wówczas uchodziła za awangardową, to dziś króluje nowy romantyzm.

Od razu przypomniały mi się nasze lata 80., czas stanu wojennego, kiedy to twórcy odczuli potrzebę zmiany sposobu wypowiedzi na bardziej przystępny, obdarzony walorem duchowości (często religijnej), czasem pełen prostoty, czasem sięgający po patos. Wyraźnie taka jest muzyka na ciężkie czasy. Trudno jest oczywiście porównywać nasz stan wojenny z ukraińską prawdziwą wojną, ale zbieżność wydaje się oczywista.

Uwertura Triumf Ołeksandra Szymko (stosuję dziś pisownię nazwisk, jaka jest w programie) otrzymała III nagrodę na konkursie na ukraińską uwerturę, przeprowadzonym w zeszłym roku z okazji 30-lecia niepodległości Ukrainy. Teraz nabrała zupełnie innych znaczeń, innej wymowy. 45-letni kompozytor z Kijowa był już obecny w Polsce, otrzymał stypendium Gaude Polonia, jak zresztą pozostali kompozytorzy dzisiejszego wieczoru, i odbył staż w Katowicach w klasie kompozytorskiej Aleksandra Lasonia. Jest nie tylko kompozytorem, ale też reżyserem filmowym – i jego uwertura jest właśnie bardzo filmowa, choć w trochę inny sposób niż poematy symfoniczne Kilara, ale i jej patosu nie brak. Bojowa końcówka, która w założeniu miała być triumfem, brzmi jak niekończąca się, męcząca walka. Taka, jaka właśnie odbywa się w ojczyźnie kompozytora – miejmy nadzieję, że z szansą na prawdziwy triumf.

Starszy o dwa lata Zoltan Almaszi jest kompozytorem i wiolonczelistą, tak samo jak jego profesor ze Lwowa Jurij Łaniuk, u którego kształcił się w obu dziedzinach. Był też, tak jak Szymko, u Aleksandra Lasonia w Katowicach. Występuje w swoich obu specjalnościach – niedawno na festiwal Kwartesencja przyjechał specjalnie, by zagrać partię drugiej wiolonczeli w Kwintecie C-dur Schuberta z Royal String Quartet. Tym razem tylko słuchał własnego koncertu wiolonczelowego Oddziaływania, a solistą był Bartosz Koziak. Ten utwór pisany jest językiem raczej przystępnym, ale ma w sobie oryginalność, liryzm i urok. Od początku zaskakuje: po spokojnym wejściu orkiestry solista nagle odzywa się gwałtownie, jak przerażony ptak. Można posłuchać utworu tutaj w wykonaniu samego kompozytora.

I wreszcie monumentalne oratorium Bohdany Frolak – Duszo sprawiedliwa, pisane w 2014 r. podczas najbardziej dramatycznych dni Euromajdanu. Kompozytorka pisząc tę muzykę do fragmentów poezji Tarasa Szewczenki zdała sobie sprawę z tego, że pisze requiem. Dziś jest ku temu nieskończenie więcej powodów. Czytając jej słowa „Dzieło powstało jakby beze mnie. Wszystko, od doboru tekstów do ostatniej nuty, działo się tak, jakby ktoś mną kierował” przypomniałam sobie, że dokładnie to samo mówił Strawiński o swoim pisaniu Święta wiosny, które przecież w swojej dzikości i agresji było przeczuciem wojny. Ale oczywiście to było coś zupełnie innego, raczej jak straszna przepowiednia. Oratorium Frolak to lament pełen czułości i miłości do ojczyzny, napisany na szerokim oddechu, językiem przystępnym, ale nie prostackim. Wspaniale zabrzmiał chór i orkiestra FN pod batutą Romana Rewakowicza, który poprowadził cały koncert ze spokojną pewnością. Jeśli ktoś chce, może wysłuchać całości.