Wielka Joyce

Po raz pierwszy odwiedziła Polskę Joyce DiDonato. I z pewnością nie po raz ostatni: już 9 lipca zaśpiewa na NDI Sopot Classic Festival.

Do NOSPR też – jak dziś mówiła – bardzo chce wrócić. Nic dziwnego – kto tę salę zobaczy, jest pod wrażeniem. Widownia się wypełniła mimo wysokich cen biletów – i z pewnością nikt wydanych pieniędzy nie żałował, bo owszem, można tej artystki słuchać z płyt czy oglądać w sieci, ale nic nie zastąpi obcowania z jej sztuką na żywo.

Przede wszystkim jej głos jest cudownym, wszechstronnym instrumentem, z którym może ona zrobić wszystko. Od najcichszego piana do mocnego forte – wszystko brzmi szlachetnie. Ale najważniejsze, że ten głos jest niezwykłym wręcz przekaźnikiem emocji. Owszem, program Eden. One Song, One Seed z Il Pmo d’Oro pod dyrekcją Maxima Emelyanycheva, został nagrany na płytę, która ukazała się rok temu, i od tamtej pory artyści pokazali go wspólnie w ponad 30 miejscach, ale emocje w nim zawarte są wciąż żywe. Tutaj o programie i trochę o aktywizmie, który za nim stoi.

Koncert jest też dlatego zupełnie innym wydarzeniem od wysłuchania płyty, że jest on właściwie spektaklem z drobnymi elementami scenografii i ruchu scenicznego, a także reżyserią świateł. Gdy spojrzy się na zestawienie programu, wydaje się na pierwszy rzut oka ryzykowne (inaczej niż na płycie, koncert kończy się Mahlerem, pieśń Wagnera już nie jest wykonywana, a Ombra mai fù jest śpiewane na bis). Zaczyna się od The Unanswered Question Charlesa Ivesa, w którym to głos DiDonato przejmuje rolę owej pytającej trąbki (ciekawe, co by kompozytor powiedział), postromantyczna pieśń Rachel Portman jest łącznikiem do Mahlera, potem nagle pojawia się barok, później przechodzimy od Myslivečka do Coplanda, od Cavallego do Glucka, od Haendla znów do Mahlera… wydawałoby się, że groch z kapustą. Nic podobnego – wszystko zestawione i dobrane w sposób absolutnie przemyślany. A w sumie – wielka kreacja.

Do tego jeszcze sympatyczny program związany z dziećmi. W każdym miejscu trasy zapraszany jest do współpracy chór dziecięcy. W Katowicach był to chór Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych im. Wojciecha Kilara, który na tę okazję przybrał nazwę Canto d’Oro. Na parę tygodni przed koncertem dzieci miały warsztaty ruchowe i uczyły się piosenki, którą miały wykonać wspólnie z artystką na koncercie, a którą ponoć napisały dzieci z Londynu. Dziś przed próbą solistka spotkała się z katowickim chórem pod drzewem zasadzonym w ramach projektu nieopodal budynku NOSPR; tam dzieci zaśpiewały jej piosenkę o skowronku, którą powtórzyły też na koncercie. Drzewo będzie pamiątką tego koncertu; nie jest to jarzębina, wbrew temu, co powiedziano artystce.