Prawie pasyjnie

Ciekawie skomponowano program dzisiejszego koncertu w Studiu im. Lutosławskiego, kolejnego z jubileuszowego cyklu Sinfonii Varsovii.

Na swoje 40-lecie orkiestra spotyka się ze swoimi przyjaciółmi. W niedzielę (na tym koncercie nie byłam) i dziś – z Gordanem Nikoliciem, serbskim skrzypkiem, który przez lata pełnił funkcję koncertmistrza London Symphony Orchestra, a także innych zespołów, ostatnio coraz częściej poświęca się dyrygenturze i pracy pedagogicznej, a z Sinfonią Varsovią co jakiś czas współpracuje, m.in. na Folle Journée w Nantes.

W niedzielę podobno – dość to ryzykowne – prowadził orkiestrę od pierwszego pulpitu w Serenadzie Brahmsa, ale też w Koncercie skrzypcowym, grając zarazem solo. Dziś było już trochę inaczej: choć pierwszą część przedyrygował również od koncertmistrzowskiego stołka (siedział na fortepianowym), to już w drugiej przyszedł mu w sukurs młody hiszpański dyrygent Alejandro Cantalapiedra.

Nigdy wcześniej nie słyszałam tego krótkiego, zaledwie kilkuminutowego utworu Vivaldiego – Sinfonii h-moll „Al Sancto Sepolcro”. Cicha, skupiona, przypomina trochę wolną część Jesieni z Pór roku. W omówieniu PMac przypomniał muzykologiczny termin patopoia, dotyczący muzycznej ilustracji bólu i cierpienia – ale oczywiście Adagio z Jesieni nie mówiło o niczym bolesnym, wprost przeciwnie, choć podobnymi środkami. W każdym razie tytuł nie pozostawia wątpliwości, że chodzi o grób Chrystusa. Zaskakujące było zestawienie tego utworu z Verklärte Nacht Arnolda Schönberga, słynnego dzieła z wczesnego okresu jego twórczości, jeszcze obracającego się w tonalności (o dodekafonii mu się wówczas nie śniło), trochę dekadenckiego, ale na swój sposób wzruszającego – pięknie zagrał go zespół smyczkowy orkiestry.

W drugiej części przeszliśmy do hołdów dla Bacha. Najpierw więc ostatnia fuga (Contrapunctus XIX) z Kunst der Fuge, ale w przedziwnej wersji Luciano Berio. Włoski kompozytor zinstrumentował ją na zespół instrumentów dętych plus pojedynczy kwintet smyczkowy i harfa. Co więcej, głosy przechodzą z instrumentu do instrumentu: jedną frazę grają skrzypce, odbiera ją flet, potem przechodzi do saksofonu itp. Przez większość utworu jednak fuga jest odwzorowana bez dodatków, dopiero na ostatnich taktach zatrzymują się i nieruchomieją dźwięki, tworząc finalnie dysonansowe współbrzmienie.

Zarówno tą fugą, jak i zagranym na finał Koncertem skrzypcowym „Pamięci Anioła” Albana Berga dyrygował Cantalapiedra. Koncert ten z kolei utrzymany jest w dość luźnej wersji dodekafonii, brzmi chwilami niemal tonalnie, rozmarzony i nostalgiczny, z przypomnieniami chorałów Bacha pod koniec. Nikolić pokazał się jako wrażliwy, rozumiejący solista.

Następnym przyjacielem, który zagra z SV, będzie Piotr Anderszewski – już niedługo, czekamy.