Trochę różności

W najbliższych tygodniach, oj, będzie się działo. Prawie codziennie trzeba będzie coś wybierać, z czegoś rezygnować.

Dziś jednak jeszcze na spokojnie przyszłam do FN, żeby się przekonać, że z miejscową orkiestrą (pod batutą szefa) znowu jakoś lepiej. Jeden punkt programu był zdecydowanie rozczarowujący: Koncert skrzypcowy Beethovena z udziałem Benjamina Schmida. Właśnie znalazłam tu ma blogu dowód, że już kilka lat temu przeżyliśmy to samo, co prawda z inną orkiestrą, ale z tym samym dyrygentem, i do tego, co napisałam wówczas o soliście, nie mam nic do dodania.

Orkiestra jednak mnie zaskoczyła naprawdę przyzwoitym wykonaniem wstępu do Lohengrina, z odpowiednim nastrojem; co zaś do finałowego wykonania symfonii Mathis der Maler Paula Hindemitha, na początku było pewne rozproszenie, spowodowane bezpośrednim połączeniem z poprzedzającą instrumentacją Bachowskiego chorału Wachet auf, ruft uns die Stimme. Później jednak wszystko się wyprostowało i było naprawdę fajnie. Polecam obejrzenie słynnego ołtarza z Isenheim autorstwa rzeczonego Mathisa, czyli Matthiasa Grünewalda, na którym znajdują się obrazy, które były natchnieniem dla kompozytora: Koncert anielski, Złożenie do grobu i Kuszenie św. Antoniego (ja miałam kiedyś szczęście obejrzeć go w naturze, w muzeum w Colmar). W programie jest reprodukcja, ale tylko ołtarza zamkniętego, na którym widać tylko Złożenie do grobu, nie ma pozostałych.

W weekend wydarzy się coś kuriozalnego: na tym samym Zamku Królewskim zostanie dwukrotnie wykonana Pasja Janowa Bacha. Ale – żeby było śmieszniej – w dwóch różnych wykonaniach. W sobotę – Polskiej Opery Królewskiej, w niedzielę – Warszawskiej Opery Kameralnej. Co robić? Ja w końcu pewnie nie pójdę na żadną. W dwa tygodnie później w krakowskim „Ajsie” tę samą również Pasję powtórzy ze swoimi zespołami Jordi Savall. Też jeszcze nie wiem, czy tam będę, ale może…

Natomiast miłośnicy muzyki Pawła Szymańskiego niech zarezerwują termin 28 marca. Jest to dzień jego (okrągłych w tym roku) urodzin i z tej okazji ma się odbyć koncert jego utworów w Studiu im. Lutosławskiego, którego jeszcze nie zawieszono na stronie, ale trzeba wypatrywać.

Jeszcze jedna ciekawostka z zupełnie innej beczki: moja koleżanka imienniczka wraca w końcu na antenę radiowej Dwójki: w przerwie jutrzejszej transmisji Mocy przeznaczenia z Met będzie z nią rozmawiał Marcin Majchrowski. Z tej okazji jednak spotkał ją „fejm”. Zaczęło się od tego, komentarze pod tą notą są obrzydliwe – ale najważniejsze, że słuchacze się cieszą, czemu dali wyraz na Fejsie pod notą Dwójki na ten temat. „Przeznaczeniem Doroty Kozińskiej jest komentowanie opery” – napisała Dwójka, i zgodzi się z tym zapewne każdy, kto czytuje Upiora w operze.