Włoszka i Luksemburczycy

Luxembourg Philharmonic Orchestra pod batutą swego szefa, hiszpańskiego dyrygenta Gustavo Gimeno oraz Beatrice Rana odwiedzili Warszawę w ramach dużego europejskiego tournée.

Młodzieńczy, a właściwie prawie dziecięcy Koncert fortepianowy a-moll Clary Schumann (zaczęła go pisać mając lat 13, ostateczną wersję skończyła dwa lata później) włoska pianistka wykonuje ostatnio, gdzie się da. Interpretuje go zupełnie inaczej niż Jakub Kuszlik półtora roku temu: bardziej delikatnie, by tak rzec – po damsku, lirycznie, zwłaszcza owa niezwykła środkowa część solowa o charakterze nokturnu, w której połowie do fortepianu dołącza wiolonczela. Finałowy polonez jest bardziej zadzierzysty. Pianistka bisowała Chopinem – Etiudą As-dur op. 25 nr 1, może trochę nawiązując do wolnej części koncertu, która również jest w As-dur.

Gustavo Gimeno stoi na czele tej orkiestry od 9 lat, równolegle będąc dyrektorem muzycznym orkiestry w Toronto. Sprawia młodzieńcze wrażenie, ale jest już blisko pięćdziesiątki. Jego dyrygowanie jest bardzo zrównoważone. Wspomniałam wczoraj, że z uwertur Beethovena trzeba czasem zagrać Poświęcenie domu, bo ile razy można grać Coriolana – i właśnie tego ostatniego mieliśmy dziś. Nie był to Coriolan burzliwy i bojowy, raczej opanowany i trochę jakby chłodny, pozbawiony żaru, ale wykonany bardzo przyzwoicie. IV Symfonia Beethovena miała już inny charakter; zwłaszcza interpretacja I części sprawiła, że po raz któryś pomyślałam, że szczególną cechą wielu dzieł Beethovena była pewna plebejskość, ludowość, co łączy go z Haydnem, ale u niego jest silniejsze. U Mozarta czegoś takiego nie ma, nawet żarty są wyrafinowane, ale nie dlatego (a raczej nie tylko dlatego), że jest to muzyka salonowa, tylko dlatego, że Mozart to prawdziwa arystokracja ducha, sam Olimp (nie bez kozery ostatniej jego symfonii nadano ex post przydomek Jowiszowa). U Beethovena, zwłaszcza w takich dziełach, jak I część czy finał IV Symfonii, jest dużo muzycznego błaznowania wyrastającego z raczej dość prostego humoru. Ale i tak ta muzyka bawi i daje się lubić.

Po koncercie, w Ambasadzie Księstwa Luksemburga, Elżbieta Penderecka została odznaczona Orderem Zasługi Luksemburga. 9 lat temu ten sam order przyznano Krzysztofowi Pendereckiemu, gdy skomponował VIII Symfonię „Pieśni przemijania” na zamówienie tamtejszego ministerstwa kultury, dla uczczenia inauguracji nowoczesnej sali filharmonicznej, zwanej salą wielkiej księżny Joséphine-Charlotte (na 1500 miejsc). Tam odbyło się prawykonanie tego utworu.