Mgły, szmery i kolaże
Na Festiwalach Prawykonań mają możliwość zaprezentować się wszystkie zespoły rezydenckie NOSPR. Dziś – Orkiestra Muzyki Nowej, Camerata Silesia i AUKSO.
Dwa pierwsze wystąpiły na popołudniowym koncercie w sali kameralnej. Nina Fukuoka pokazała tym razem całkiem abstrakcyjny utwór Body without Organs z brzmieniami smyczków bliskimi spektralizmowi i z warstwą wizualną, animowaną na żywo przez Izumi Yoshidę poprzez filmowanie barwnych płynów. Od dawnych jej manifestów przeciwko seksizmowi jest to już daleko. Mateusz Śmigasiewicz malował mgłę na chór i elektronikę w utworze mist. Wreszcie w Equally real Sławomira Wojciechowskiego wystąpiły oba zespoły plus elektronika; trochę zaskoczył wrażeniem kolażu (niestety nigdzie nie podano, jaki tekst – po angielsku – został tam użyty).
Prawdziwy kolaż pojawił się na wieczornym koncercie – ka makana o ke ola (po hawajsku znaczy to dar życia) Krzysztofa Knittla składa się ponoć z wielu fragmentów jego dawniejszych utworów, nawet – jak deklaruje kompozytor – sprzed 50 lat. Trzeba by być znawcą tej twórczości, żeby te fragmenty rozpoznać, ale też trzeba przyznać, że ułożyły się w całość nawet logicznie. Przedtem jeszcze był Eremos na trąbkę, live electronics i orkiestrę smyczkową Martyny Koseckiej – ten tytuł z kolei oznacza miejsce samotne, odludne, nie nadające się do życia. Tę jałowość się czuje, ale też jednocześnie rozpacz – trąbka alarmuje niemal wciąż na jednym dźwięku, towarzyszą jej zgrzytliwe brzmienia orkiestry, później wszystko uspokaja się w poczuciu beznadziei. To zdecydowanie utwór na dzisiejszy, wojenny czas. Nie bez znaczenia jest zapewne fakt, że mąż kompozytorki (też zresztą kompozytor) jest Irańczykiem, przez jakiś czas organizowali festiwal muzyki współczesnej w jego ojczyźnie, ale ostatecznie musieli stamtąd uciekać i dziś mieszkają w Norwegii.
Program uzupełniły Preludium i chorał Jacka Domagały, trochę oldskulowy (Preludium w geście kojarzyło się nieco z neoklasycyzmem), i na koniec Bellows Breath – Koncert na akordeon i orkiestrę smyczkową Krzysztofa Wołka – solistą był świetny Rafał Łuc. Akordeon to instrument „oddychający”, ale na szczęście pejzaż dźwiękowy utworu był bardziej zróżnicowany.
Piszemy o tym, co ważne i ciekawe
Ruchy w galeriach
W naszym publikowanym co dwa lata rankingu najlepszych muzeów i galerii sporo zmian. Są wzloty, ale jeszcze częściej gwałtowne pikowania.
Jutro jeszcze dwa koncerty – i koniec festiwalu.
PS. Dziś też była transmisja Fidelia z Met – oglądał ktoś? Chciałabym jakoś zweryfikować, jak tam było naprawdę, bo PAP podał, a różne portale powtórzyły wieści o sukcesie Tomasza Koniecznego w roli Pizzara, ale widzę tam jakieś zniekształcone cytaty z recenzji, m.in. z „New York Timesa” (zajrzałam na stronę i tłumaczenie nie całkiem się zgadza). Może ktoś opowie, jak było naprawdę?
Komentarze
Zajrzałam do NYT https://www.nytimes.com/2025/03/05/arts/music/fidelio-met-opera-review.html, czy chodzi o to zdanie „In that role, the bass-baritone Tomasz Konieczny had a loud, reverberating speaking voice, similarly penetrating when he sang, that slowly revealed itself as posturing bluster; he remains one of the great acting talents at the Met”? O śpiewie nic nie napiszę, ale aktorsko Konieczny nie wyróżnił się specjalnie. W wywiadzie w przerwie powiedział, że to postać na wskroś zła i nie udało mu się w niej znaleźć żadnych pozytywnych cech, co utrudnia granie. Od siebie dodam, że w porównaniu z absolutnie rewelacyjną Lisą Davidsen i świetnymi Ying Fang i René Pape, trudno zrobić wrażenie. FWIW.
A czy ktoś był na tej jak mniemam strasznej wizualnie (na zdjęciach złoty monumentalizm, Aida wymazana na czarno) „Aidzie” w Krakowie?
Tam jakiś podobno skandal gdyż odsunięto z niewiadomych powodów zapowiadaną wcześniej gwiazdę od zaśpiewania premiery…