P jak Paria i Poznań
Ostatniej opery Moniuszki w Roku Moniuszkowskim 2019 można było posłuchać dwa razy, tak się składa, w wykonaniu artystów poznańskich, ale różnych. Po dzisiejszym wykonaniu koncertowym wygląda na to, że opera pobiła filharmonię.
Że operowa orkiestra jest w lepszym stanie od filharmonicznej, mogłam się przekonać w ostatnich tygodniach, słuchając najpierw premiery Rusałki, a potem będąc na przesłuchaniach finałowych Konkursu im. Wieniawskiego. Te ostatnie były niestety przykre – orkiestra nie przyłożyła się, nie pomagała młodym solistom, kiksów było co niemiara. W Rusałce orkiestra miała zniekształcone brzmienie „dzięki” nagłośnieniu, ale usterek tam raczej nie było.
Paria najpierw został wykonany koncertowo na Festiwalu Beethovenowskim i byłam wówczas dziełem z lekka zdegustowana, czemu dałam tu wyraz. Parę miesięcy później wystawił je Graham Vick na poznańskiej Arenie – nie dojechałam tam niestety, już zresztą nie pamiętam, czemu. Był to spektakl dość eksperymentalny (tutaj recenzje), nagrodzony następnie International Opera Award w kategorii dzieła odkrytego na nowo. Niestety odeszli główni twórcy spektaklu – w 2020 r. Gabriel Chmura, a w 2021 r., na skutek komplikacji pocovidowych – reżyser.
Dziś wykonanie koncertowe w Operze Narodowej prowadził (i poprowadzi w sobotę w łódzkim Teatrze Wielkim) Jacek Kaspszyk. No i cóż, muszę odszczekać to, co napisałam trzy lata temu: owszem, jest to dzieło dość konwencjonalne, ale dobre i na pewno nie zasługuje na leżenie w lamusie. A co do melodii, których rzekomo nie zapamiętujemy – to też nieprawda, bo kilka motywów jak najbardziej chodzi potem po głowie.
Już uwertura zabrzmiała świetnie: była energiczna, ale nie agresywna, jak to się zdarzało np. Petrence na finałowym koncercie tegorocznych Chopiejów. Brzmienie cały czas było zrównoważone, ale dramat został zachowany. Chór był w głębi sceny, odrobinę stłumiony, ale też brzmiał dobrze.
Z solistami było nieco gorzej. Myślę, że dla części z nich trudne było przestawienie się na śpiew z przodu sceny przed orkiestrą – zwykle słyszą ją z kanału z przodu od siebie. Zapewne z tego zdezorientowania zdarzały się problemy intonacyjne. Główna trójka występowała również ostatnio w Rusałce – Dominikowi Sutowiczowi gorzej wyszedł Idamor niż Książę, a Rafałowi Korpikowi – Akebar niż Wodnik. Tych kłopotów nie miała wspaniała Iwona Sobotka w roli Neali ani Stanisław Kuflyuk jako Dżares, ojciec Idamora.
W 2019 r. nabijałam się z „zawiłej i mętnej historii miłosno-tragicznej”. Ale wówczas jeszcze tematyka dyskryminacji nie była nam tu znana w sposób tak dojmujący, jaki miał się nam objawić dwa lata później, w kryzysie migracyjnym na białoruskiej granicy. I choćby z tego względu patrzymy dziś inaczej na treść tej opery. Warto ją więc przypominać.
Komentarze
Juliana Grigoryan w niedzielę będzie walczyć w finale Operaliów (nasz Grzegorz Pelutis skonczył udział na ćwierćfinale). Mam nadzieję, że to, co dzieje się wokół Domingo nie zaszkodzi konkursowi.
Trzymamy kciuki 🙂
Jeszcze z dziedziny operowej: w berlińskiej Staatsoper rusza cykl Ringu, który miał prowadzić Barenboim – z wiadomych powodów nie poprowadzi, a na jego miejsce wskoczył Thielemann. Reżyseruje Tcherniakov z ekipą współpracowników z Petersburga.
https://www.staatsoper-berlin.de/de/spielplan/ring/
Jak widać, planują powtórzenie w kwietniu z Barenboimem, ciekawe, czy się uda.
Spektakl Złota Renu jeszcze tego samego dnia od 21:45 będzie dostępny na darmowej platformie arte.tv. Cała reszta – od 19 listopada tutaj:
https://www.arte.tv/pl/videos/RC-016485/sezon-arte-opera/
A i teraz jest tam co oglądać. 🙂
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=ppwcPe9I50k
Właśnie jadę na ten „Ring”: w weekend „Złoto Renu” i „Walkiria”, kolejne odcinki 3.11 i 6.11. Śpiewają same gwiazdy wagnerowskie, a Thielemann też świetnie czuje tę muzykę (byłem na jego „Ringu” w Dreźnie, absolutnie topowy – w styczniu i lutym 2023 znów to dają, bardzo warto pojechać, bo to cudny spektakl Deckera).
Dotychczasowe pomysły Tcherniakova z Wagnerem na scenie Staatsoper oceniam różnie: „Tristan” świetny, ale „Parsifal” zawodzący. Zobaczymy więc, jak uda się „Pierścień”.
On dość nierówny jest. W takim razie miłego Berlina 🙂 Dawno tam nie byłam.
Właśnie ogłoszono, że koncert urodzinowy Daniela Barenboima odwołany 🙁 W tym go nikt przecież nie zastąpi. O przekazywaniu byłym asystentom i innym kolegom kolejnych terminów słychać praktycznie co kilka dni, w końcu kalendarz ma wyjątkowo gęsty.
Pierwszy cykl „Pierścienia” z Berlina kilka tygodni temu był transmitowany na żywo w radiu. Zaczęło się ciekawie: Komentator nie zauważył, że już grają „Złoto Renu” i czytał niewzruszony do końca, co miał przygotowane. Wkrótce zrozumiałam, dlaczego podczas końcowych oklasków czułam się jak na meczu, szczegółowo informowana entuzjastycznym głosem, w którą stronę kto przemieszcza się właśnie na scenie. Okazało się, że komentator oddelegowany do „Ringu” specjalizuje się w wydarzeniach sportowych. No comment 😉
A jakie to było radio? 🙂 Bo jeśli w niemieckim brak fachowców, to upadek.
Publiczna rozgłośnia Berlina i Brandenburgii rbb, której materiały trafiają do zasobów ogólnoniemieckich ARD (prowadzi też dla ARD studio w Warszawie i wysyła korespondentów). To raczej nie brak specjalistów, chyba że wszystkich akurat wirus położył, przypuszczam jednak, że była to raczej kolejna próba urozmaicenia przekazu. Słuchacze, w tym moi znajomi, pisali nawet do rbb po pierwszym wieczorze z prośbą o zmianę prowadzącego transmisję, niestety bez skutku. Czekamy teraz z nadzieją na retransmisję arte. W sprawie inscenizacji zdania są podzielone, podobno nierówna, czyli bez większego zaskoczenia. W każdym razie zostanie na dłużej, więc będzie jeszcze szansa zobaczyć, uzależnię to od obsady. Michael Volle jako Wotan chętnie na żywo.
Michael Volle bardzo w porządku. Ja na żywo go słyszałam cztery lata temu w Bayreuth jako Hansa Sachsa, a z dekadę wcześniej – jako Oniegina w Monachium. Dobry śpiewak z charyzmą sceniczną.
Dla mnie niezapomniany jako Amfortas w Bayreuth, już ponad rok temu. Na „Erbarmen” ciarki po plecach chodziły.
Tydzien temu Martha Argerich z IPO i Lahavem Shani grala w Tel Awiwie 3 koncert Prokofiewa. Niestety orkiestra usilowala ja zagluszyc. Argerich chodzi z trudem i wydaje sie krucha, mimo zawrotnego tempa i urzekajacej lekkosci bylo w jej graniu mniej temperamentu niz przewaznie w jej wykonaniach tego koncertu.
Co do Barenboima, ma zaburzenia neurologiczne i odwolal wszystkie wystepy na najblizsze miesiace.
https://www.bbc.com/news/entertainment-arts-63142425
Bardzo to przykre 🙁
Martha ma być we Wrocławiu na początku grudnia ( nie sama zresztą) – zobaczymy.
https://www.nfm.wroclaw.pl/component/nfmcalendar/event/9803