Cage odkodowany
Nie były tegoroczne Kody łatwe dla lubelskiej publiczności. Choć młodej publiczności było całkiem niemało. Ale jeśli ktoś nieprzyzwyczajony, trudno mu wytrzymać długi czas słuchania takiej dziwnej muzyki, nawet w najlepszym wykonaniu. Theatre of Voices Paula Hilliera dwa razy tak nas przetrzymał, że część ludzi wyszła, zwłaszcza pierwszego, właśnie cage’owskiego wieczoru (wczoraj), kiedy to zrobili kolaż z kilku różnych utworów (Cage dopuszczał takie rzeczy, a na wykonanie słynnego Odczytu o niczym w kanonie i nie w całości zespół podobno dostał specjalne pozwolenie); ja przeciwnie, bardzo się wciągnęłam. Dziś z kolei Paul Hillier wykonał solo Ursonate Kurta Schwittersa (moim zdaniem zbyt niemrawo), a potem przez godzinę zespół męczył nas Pasją Dziewczynki z zapałkami Davida Langa. Jak Lang mi się podobał na Sacrum Profanum, tak ten utwór był dość monotonny i ckliwy. Ale już samo słuchanie tego zespołu sprawia przyjemność – oni naprawdę wokalnie potrafią wszystko.
Satysfakcję sprawiała też obecność współpracowników Cage’a. Pauline Oliveros, legendarna twórczyni amerykańskiego minimalizmu (tego prawdziwego, nie muzyki repetycyjnej!), zapuściła w budynku PAN, gdzie odbywało się sympozjum poświęcone Cage’owi, komputerową instalację Dear.John, złożoną z nut c-a-g-e, a na koncercie wystąpiła z grupą młodzieży, z którą wcześniej prowadziła warsztaty. Wynik był interesujący, ale i tak ona była najlepsza, gdy dmuchała w harmonijkę ustną lub wielką muszlę – a dmuch to ma, po koncercie zdmuchnęła świeczki na urodzinowym torcie (kończy 80 lat!). Dziś fantastyczny występ dała Margaret Leng Tan, która współpracowała z Cage’em przez ostatnią dekadę jego życia. Grała do starych awangardowych filmów, do których stworzył on muzykę; wykonała też m.in. utwór Water Music, w którym różnego rodzaju dmuchaniom w gwizdek czy pojedynczym pasażom na fortepianie towarzyszyło radio. Trafiło się świetnie, bo po paru stacjach z muzyką pop (w trakcie utworu zmienia się fale radiowe) pojawiło się Radio Maryja i wszystko nabrało humorystycznego kontekstu…
Bardzo ciekawe było sympozjum; tym ciekawsze (i sympatyczniejsze), że nie był to zjazd sówek-naukówek, lecz prawdziwych oryginałów, z kórych większość popełniło albo właśnie popełnia książkę o Cage’u, a odczyty przybierały czasem nietuzinkową formę, np. jeden z prelegentów skomponował część swojego wystąpienia układając fragmenty wybrane losowo na podstawie Księgi Przemian I-Ching (tak jak to robił Cage), inna osoba zacytowała nagle w środku Odczyt o niczym, a parę osób – wspomniana Margaret Leng Tan, inny współpracownik Cage’a Gordon Mumma (był dwa razy na Warszawskiej Jesieni z Cage’em i Merce’em Cunninghamem) oraz muzykolog i perkusista Chris Schulter dali minikoncerciki. Ten ostatni grał nawet… na kolcach kaktusa, amplifikowanego oczywiście (ładnie brzmiał). Niektórzy prelegenci pokazali fascynujące materiały dokumentalne, m.in. zobaczyliśmy film z występu Cage’a z Davidem Tudorem w berlińskiej Kongreshalle w 1962 r. (najbardziej zaszokowało mnie, że Cage palił na estradzie papierosy; popielniczka też była oczywiście amplifikowana, więc stukanie w nią brzmiało bardzo głośno) albo usłyszeliśmy jego głos z wykładu na kursach w Darmstadt w 1958 r., bardzo zdenerwowany (wywołał tam skandal). A dziś piątka studentów z Krakowa pokazała performans, a raczej „aleatoryczny panel dyskusyjny” w iście cage’owskim stylu i widać było, że świetnie się bawiła. Tak więc Cage jeszcze dziś może nam niemało powiedzieć. A co – nad tym już będę się zastanawiała w papierowej „Polityce”.
Komentarze
„Pasja dziewczynki z zapałkami” to jeden moich ulubionych utworów tego tysiąclecia, więc jakże zazdroszczę. Może jeszcze przyjadą, chętnie się rozckliwię!
To jeszcze złośliwie zacytuję komentarz pewnego młodego człowieka: „To było jak piosenki dla Małej Madzi” 😛
Pozdrawiam i żałuję w takim razie, że Pana nie było na tej sali 🙂
No tak, a Requiem Mozarta jak popelina z symfonicznych megaprodukcji fantasy dla małych Tomusiów (-:
Tim Page z „Washington Post” powiedział coś takiego ładnego o tym utworze: „I don’t think I’ve ever been so moved by a new, and largely unheralded, composition as I was by David Lang’s little match girl passion, which is unlike any music I know”.
To ja też. Całego wcześniejszego Langa, któregośmy wspólnie na Sacrum Profanum podziwiali, traktuję jednak jako drogę do „Pasji”.
Dzień dobry,
w poniedziałek ciekawostka:
http://multikino.pl/pl/muzyka/blechacz-luisi-live-z-la-scali-w-mediolanie/
Pobutka? Długie, jak na pobutkę, ale zawsze coś…
No dobrze, wersja krótka pobutki…
Jak piekna ta Dziewczynka z zapalkami.
Stara zarzyczyla sobie nawet ten kawalek na swoim pogrzebie!
Oczywiscie jakbym sluchal wszystkich jej zyczen dotyczacych pogrzebu, musialbym zaczac przygptowania na rok przed eventem, a sam pogrzeb trwalby dluzej niz ten Kir Ir Sunga. I kosztowalby podobnie. 😈
Kim. Kim Ir Sunga.
To ja juz wolę Parta 😛 Ta dziewczynka zresztą w prostej drodze się z niego wywodzi. A zawsze lepszy oryginał od kopii.
jan – dzięki za bardzo ciekawą wiadomość! Trzeba będzie udać się do Multikina…
OK. Kazd sobie na swoj pogrzeb wybiera co mu w duszy gra. 😈
O, ciekawe skojarzenie. Co konkretnie Parta byłoby oryginałem?
Mnie się dotąd zupełnie ci panowie nie kojarzyli, a i Lang chyba nigdy się na niego nie powoływał, ale może coś przegapiłem. Jeśli o wywodzeniu się mowa, to przy okazji „Pasji” Lang sporo opowiadał o Bachu. Mówił wprost o przenikaniu się „wątku bachowskiego” z dziewczęcym. Ale to za pierwszym razem chyba trudno zauważyć.
Żeby zobaczyć podobieństwo, trzeba tego posłuchać w całości – w gruncie rzeczy oparte to jest na czterech akordach. Tak też jest w Pasji Parta.
A teraz zabieram się za słuchanie o wiele bardziej złożonej muzyki, czyli Tria D-dur Beethovena 😀 Trybunał się zaczyna!
Ejże, miała Kierowniczka byc w Trybunale? Ten Szymanowski będzie później czy go wcale nie było, czy coś się zmieniło? 🙂
Ten Szymanowski będzie za dwa tygodnie 🙂
Aaaaa… a ja się na dziś naszykowałem… A tu Duch miast Kierowniczki 😆
Pewno wygra nowe nagranie tria Wanderer. Albo Staier 🙂
Zobaczymy 🙂
A ja powiem jeszcze raz, że ohydnie to wszystko brzmi zarówno w radiu, jak w realu. Kochani Dwójkowcy, nie moglibyście zmienić miejsca? Myślę, że patron tego studia, p. Szpilman, w grobie się przewraca widząc, czemu nadano jego imię 👿
To po pierwszej rundzie stawiam na 1 i 3 🙂
Ale muzyka w radio chyba brzmi normalnie, jak z płyty? 🙂
No kurcze, tak mi chodziło po głowie z tą czwórką, ale jak się zaczęli rozczulać… 😆
A gdzie tam. W tym cholernym wnętrzu jest pogłos, który zniekształca, zwłaszcza jeśli nagranie jest z bliskiego planu. Mieliśmy np. przypadek, że nagranie współczesne wzięliśmy za stare 😈
To studio przez wiele lat stało nieczynne i służyło jako magazyn; dziś już aż za dobrze wiemy, dlaczego: bo nie nadawało się do niczego. Pomysłodawcy wskrzeszenia tego miejsca uważali, że dokonają odkrycia. Teraz projektuje się przebudowę…
A co do samych płyt nie wiem, czy lecą one bezpośrednio na antenę, czy to idzie przez mikrofony w studiu.
Nie no, nie sądzę, żeby muzyka do radia była zbierana z mikrofonów. Słucham zresztą przez słuchawki i każde nagranie ma inną akustykę.
Jedynke obstawię Staierem. 🙂
Trójka ładna.
Nie, no racja, bez sensu byłoby z mikrofonów.
Też mi się trójka podobała, sobie myślę, czy to nie Wanderer właśnie. Ale spoko, pewnie odrzucą zaraz 🙂
Nie podobała mi się za to piątka. A to ostatnie też chyba jakieś stare.
Szóstka – Beaux Arts Trio 😯
Ale w najpierwszym składzie.
Trzecie nagranie – polskie. Niezłe, nie spodziewałam się.
No coś takiego, taka piątka 😯
Ale rzeczywiście nie bardzo mi się podobało.
Za to jedynka to raczej na pewno Staiery.
E tam, z płyty ten Immerseel brzmi całkiem inaczej 😆
‚E tam’ – znaczy, że nie zgadłem, a nie że lepsze 🙂
No właśnie, mylące jest brzmienie z radia. Już nieraz się przekonałam.
Żeby to jeszcze była jakaś reguła w tym myleniu – dwójka w każdej części wychodzi mi z inną akustyką. Ale ja mam gorzej, bo to nie radio, tylko internet 🙂
No proszę, Wanderer na drugim miejscu. Też były głosy, że to stare nagranie 😉
Co ten Andrzej za dziwne rzeczy mówi, że częśc „duchowa” jest lisztowska 😯
Ja to przez słuchawki odbierałem jako źle nagrane – instrumenty w kupie i ogólnie tak jakoś szaro nawet jak na komputer 🙂
Bardzo dziwne.
Dziwne nie dziwne – wiele nowych nagrań brzmi gorzej niż te sprzed czterdziestu lat, taka jest prawda niestety.
ps
oczywiście idzie mi o „starość” nagrania Tria Wanderer, a nie lisztowskość ducha. Z Liszta toleruję jedynie Rapsodie węgierskie, a tych tam nie słyszałem 😆
Ja ducha uwielbiam, i w ogóle nie kojarzy mi się z Lisztem. Andrzej Bauer miał pewnie na myśli tego późnego, ale takiego porównania też nie rozumiem.
W Dwójce rozmowa o Bachu z prof. Wolffem 🙂
Wracając do tematu wpisu, trochę zdjęć – sorry za jakość, nie wzięłam aparatu i robiłam komórką 🙂
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Lublin2012#
O, a myślałam, że znam Lublin. Myliłam się 🙂
A to przecież wszystko w centrum miasta robione 🙂
Pobutka (dość rozrywkowa, lekka i w ogóle pop).
No to lekko się nam tydzień zaczyna 🙂
I tematy łatwo się dają powiązać. John Lennon i Yoko Ono przez kilka lat byli sąsiadami Cage’a. Z Yoko znali się dłużej, Cage przyjaźnił się i współpracował z pierwszym jej mężem, kompozytorem Toshi Ichyanagi.
Znajomość z Lennonem rozpoczęła się, kiedy Cage zbierał autografy kompozytorów do książki Notations. Yoko załatwiła mu wtedy w Londynie kontakt z Johnem i Paulem (Beatlesi jeszcze istnieli), w efekcie czego Lennon przysłał mu parę szkiców Eleanor Rigby. W jakiś czas później Cage z kolegami mieli występ z baletem Merce’a Cunninghama; grali Variations V, do którego potrzeba było dużo kabli. Próba trwała długo, wszystko sobie poukładali, a gdy potem przyszli, zobaczyli, że kanał orkiestrowy jest wypełniony kwiatami. Najpierw Cage się zezłościł, że z powodu jakiejś dekoracji zmieniają mu aranżację, a potem znalazł kartkę z napisem: With love from The Beatles.
Te historyjki opowiadał w Lublinie Gordon Mumma, który też tam wtedy był.
Żeby za wesoło nie było – nie żyje Robin Gibb… 62 lata.
Młodo, można powiedzieć 🙁
Rak.
Z innej beczki – w Koncertach z Pamięci w najbliższy piątek o 13:00 recital Richtera z Fischer-Dieskauem z 1973 roku. Pieśni Wolfa do słów Eduarda Morike.
@Gostek Przelotem 11:11
No właśnie,Gostku 🙂 Czy dałoby się coś zrobić w tej sprawie ? 😉
Notabene, Pietrek wspominał ten koncert w poprzednim wpisie (18.05), bo miał okazję na nim być 🙂
A Robina żal, dzielnie walczył 🙁
Kawał naszej młodości upłynął przy tej muzyce …
Pewnie dałoby się…
Gostek wtedy zostawał sam w domu, a całkiem małoletni był.
Cztery tygodnie temu mniej więcej wystąpił w ERGO Arenie – hali sportowej na granicy Gdańska i Sopotu Jose Carreras. Nie spotkałem recenzji ani opinii aż do ostatniej soboty. Znajomi, którzy byli, nie taili zachwytu. Pani z wykształceniem muzycznym, sama niegdyś grająca, ale w ówczesnym Leningradzie. Na pytania szczegółowe niewiele można było usłyszeć poza tym, że na początku śpiewał tak sobie, ale potem, szczególnie w drugiej części, bardzo się rozkręcił pod wpływem entuzjazmu hali. O ile początkowe mankamenty pani była w stanie jakoś przedstawić, to z powodami zachwytu w części drugiej było gorzej. „Entuzjazm był tak wielki, że trudno było oceniać jakiekolwiek szczegóły, a ten entuzjazm był bardzo zaraźliwy”. Nie było ponoć takiego entuzjazmu dla Edyty Górniak, ponieważ entuzjazm przeznaczony dla nie został ostatecznie przekierowany dla Natalii Ushakovej, która pięknie zaśpiewała coś z Wesołej Wdówki.
A Wy, Kochani, rozbieracie na szesnastki jakieś tam szczegóły kilku wykonań tego samego. Chyba nie idziecie z duchem czasu 🙁
😆
Nieletni Gostek rzeczywiscie siedzial w domu, ale, o ile mi wiadomo, to do tej pory, choc moze jeszcze nie leciwy, ale juz porzadnie dojrzaly, a entuzjazmu do Lieder jakos nie okazuje.
A Spicks and Specks, wydane przez Supraphon, na polce stoja. A bylo to grubo przed Saturday Night Fever.
PS W ogole padl jakis pomor na disco – najpierw Donna, teraz Robin. 🙁
@Pietrek 14:53
Wszystko przychodzi z czasem,przyjdzie czas i na Lieder 😉
A tymczasem po kumotersku donoszę frakcji krakowskiej i okolicznej o koncercie Kwartetu Lutosławskiego w Filharmonii Krakowskiej (środa 23.05. o 19.00). W programie :
Karol Szymanowski – I Kwartet smyczkowy op. 37
Dymitr Szostakowicz – VIII Kwartet smyczkowy c- moll op. 110
Grażyna Bacewicz – III Kwartet smyczkowy
Michał Lorenc – Kwartet smyczkowy
mkk zamierza być,o ile wiem 🙂 Ja będę miała okazję posłuchać ich 26.05.,więc będzie okazja wymienić wrażenia.Chociaż ja nie umiem być zupełnie obiektywna,bo mam do nich słabość 😉
Supraphon, ileż wspomnień z tą wytwórnią. Gdy Muza wydając wszystkie dzieła Szopena na płytach nie była w stanie wypuścić już niczego więcej poza muzyką ludową, Supraphon pozwalał zaopatrzyć się w poszukiwane utwory. Nie zawsze były to nagrania najlepsze na świecie, choć niektóre naprawdę nie pozostawiały wiele do życzenia, ale były. Usterki techniczne też się zdarzały, ale reklamacje zazwyczaj uwzględniano. Mozna było jeszcze szukać nagrań radzieckich, ale w tym przypadku usterki techniczne były prawie nieodzowne, albo też ja miałem takiego pecha. Ale kilka płyt wytwórni Melodia mam do dzisiaj i jeszcze nadają się do odsłuchiwania
Polskie Nagrania w ogóle były kopciuszkiem demoludzkich wytwórni płytowych. Wszystkie – Eterna, Supraphon, Melodia, Hungaroton – wydawały różne płyty, wiele licencji (nieważne czy legalnie czy nie). PN zawsze odstawały jakością nagrania, jakością okładek, wykonań – właściwie wszystkiego.
Melodie rzeczywiście miały słabe tłoczenia, ale jakość wykonania i repertuar pozwalał przymykać na to oko.
PAP porozmawiał z dyrektorem NIFC 🙂
http://pl.chopin.nifc.pl/institute/events/news/type/2/id/2587
Gostek do lieder już się raczej nie przekona. Gostek w ogóle ma dziwne upodobania (lub też ich brak) w kwestii muzyki wokalnej.
„Melodia” to dla mnie smak proustowskiej magdalenki 🙂 Pochodzę z miasta,gdzie przez kilkadziesiąt lat stacjonował sowiecki garnizon. Pod koniec lat 50.mój ojciec nabył od (czy też za pośrednictwem ) radzieckiego oficera cudo ichniej techniki 3 w 1 tj.telewizor,radio i gramofon w jednej potężnej skrzyni.Pamiętam,że do domu wtaszczyło go dwóch sołdatów i tak się tym zmęczyli, że dla podtrzymania sił witalnych musieli dostać butelkę wódki ( ile zażądał „na przelew” ich dowódca,tego nie wiem – takich transakcji z okupantem nie prowadziło się przy dzieciach 😉 ).
W konsekwencji tego pierwszego zakupu zaczęły pojawiać się ( z tych samych żródeł ) płyty gramofonowe,głównie z symfoniką .Do dziś pamiętam nazwiska tamtych dyrygentów i nazwy orkiestr,to było moje muzyczne abecadło.Nagrania Supraphonu i Hungarotonu kupowałam później już sama,zresztą jeśli chodzi o Czechów – zostało mi to do dziś (bardzo ładne nagrania swojej muzyki barokowej i klasycznej ostatnio publikują )
@Gostek Przelotem 16:07
a nie dałoby się zrobić w najbliższy piątek odstępstwa od tej niewzruszonej zasady 😉 ?
Dałoby się, bo nagram to przez wzgląd na „akompaniatora”, nie śpiewaka 😛
Ciekawam opisu tego nagrania 🙂
Światosław Richter gra „Pieśni” Wolfa z towarzyszeniem barytona ? 😉 Szukałam jakiegoś zdjęcia „akompaniatora „na okładkę i znalazłam takie wspomnienie fotoreportera (oj,nie mieli z nim łatwo 🙂 )
http://www.garnek.pl/zdyrma/8160827/swiatoslaw-richter
A u mnie stoi na polce (cos chyba sie powtarzam) Morike Lieder Festival Sonderauflage 1975 DG 2530 584 DFD i Svjatoslav R. http://www.amazon.com/2530-FISCHER-DIESKAU-RICHTER-Morike-Lieder/dp/B004CK0DU6
Tuz obok E. Schwarzkopf z Furtwanglerem (na fortepianie) z festiwalu w Salzburgu 1953 oraz, obdarzony wszelkimi mozliwymi nagrodami, Spanisches Liederbuch z E. Schwarzkopf, DFD no i oczywiscie Geraldem Moorem.
Wrrr. Nie zwróciłam uwagi, że dzisiejsza transmisja jest w Złotych Tarasach i pojechałam do Multikina ursynowskiego, bo zresztą tam była poprzednim razem. No i już było za późno, żeby jechać do centrum… Blechacz mnie ominął. Trudno.
W Polsce nie chce grać – już całkiem naśladuje Zimermana 👿
Kolejna z płyta z serii „The Real Chopin” otrzymała nagrodę „Diapason d’Or”, chodzi o „24 Preludia” i „Sonatę b-moll” w interpretacji nieodżałowanej Tatiany Shebanovej 🙁
Gratulacje dla S. Leszczyńskiego.
Tylko zmienił się dyrektor w NIFC i sypią się nagrody 🙂
Ale to przecież wyszło dużo wcześniej 🙂
Pobutka.
Dzień dobry 🙂
Strasznie mnie kiedyś wkurzał Gould w sonatach Beethovena. Teraz słucham z dystansem i zaciekawieniem, choć nadal nie są to moje ulubione interpretacje 😉
Zupełnie nie wchodzi mi awangarda, im dłużej słucham tym bardziej wolę boczne nurty staroci.
Przy okazji zareklamuję mało znaną a sympatyczną imprezę. Jeśli jesteście w okolicach Łodzi w ten weekend wpadnijcie na Kubryk – jeden ze starszych festiwali szantowych w Polsce. Ten łódzki jest zdecydowanie bardziej tradycyjny niż krakowski – dużo tu nawiązań do folkloru bretońskiego (ojca irlandczyzny i dziadka folkloru morskiego). Zdecydowanie nie jest to standard ryczenia w knajpie w XX wieku (zamiast tego jest ryczenie w knajpie w XVIII- XIX wieku).
W programie jest kilka zespołów „z prądem” (z czegoś trzeba żyć), ale przeważa repertuar tradycyjny – jedna z niewielu okazji usłyszeć na żywo tradycyjne instrumentarium – bombardy, bouzouki, whistle.
Są dwa niebezpieczeństwa:
1. Słuchanie wykonań Goulda jako pierwszego wykonania jakiegoś utworu;
2. Ograniczanie się do kupna jakiegoś utworu jedynie w wykonaniu Goulda.
Moje pierwsze wysłuchane Goldbergi to był Gould ’82 (Pietrkowy) i wywaliło mi to kompletnie wszystkie Goldbergi, których potem słuchałem.
Zresztą Gould nie zawsze wydziwiał. Jego płyta z miniaturami Brahmsa jest jedną z najbardziej romantycznych, jakie w ogóle stoją u mnie na półce.
Z Gouldem to w ogóle jest kłopot. Niektóre jego Bachy uwielbiam, niektórych nie znoszę – wszystko zależy od momentu jego życia i stopnia odjechania 🙂 Ale racja, jeśli chodzi o Goldbergi, to wymiata do dziś całą resztę. Choć z przyjemnością słucham niektórych interpretacji, ale to wciąż nie to.
Propozycja Ezechiela na pewno zaciekawiłaby zaglądającą tu Nisię, wielbicielkę szant (i staroci, i Brucknera), ale w tym tygodniu zdaje się ona w zupełnie innych regionach. A bretońskie instrumenty to fajna sprawa, tylko zatyczki do uszu się przydadzą – nagłośnienia to one nie potrzebują 😆
Nawet nie chodzi o to, że wymiatają, ale np. Gould nie powtarza pierwszej części Arii (wariacji też).
U wszystkich, którzy powtarzają mam od razu odruch „HALO, co tu się wyrabia?!”
Tak samo przejście od Arii początek pierwszej wariacji – w nagraniu z 1982 r. jest to solidne sforzando. Nikt inny tak nie gra i to rozczarowuje.
Znikam na dobę – jadę do Krakowa. Znajomy młody dyrygent ma dziś spektakl dyplomowy 🙂
Odezwę się jutro.
Nie pamietam czy byl tu juz ten Gould
http://www.youtube.com/watch?v=eUcYIU9c3xU
U mnie Gould stracił wyłączność na Goldberga jakiś czas temu. Długo psychiczne to przeżywałam. Zwłaszcza że jego to był to mój pierwszy w życiu Goldberg.
Ale Gould czy inny, za każdym razem jakbym pierwszy raz słyszała tego Goldberga.
Pobutka*.
—-
*) Wczoraj tych Państwa słuchałem. I jestem pod wielkim, wielkim wrażeniem. Znajomi, miłośnicy płyt twierdzili: „Lepiej niż na płycie!” Choć żaden inżynier dźwięku nie pomagał.
Nie tylko na pobudke, nie tylko na dobranocke (jak u mnie), ale po prostu na dobre na cokolwiek
http://www.youtube.com/watch?v=r8_6JDZRNtQ
Reszta wpisu jutro
Goldbergi i partity 1-6 z Gouldem to podstawa mojego ekwipunku na wyspe bezludna 🙂
Przez jakiś czas w Mezzo nadawano sympatyczne wywiadziki z muzykami typu co byś zabrał na bezludną wyspę. Zdecydowanie prowadził Bach, w Bachu wariacje. Podwójna oczywista oczywistość.
Dzień dobry,
już niecierpliwie czekam powrotu do domu (przyjechałam prosto do redakcji), żeby odsłuchać linki 🙂
Byłam wczoraj (znów) na krakowskiej Halce, którą dyrygował tegoroczny dyplomant u prof. Tadeusza Strugały – Tadeusz Płatek. Bardzo mu to zgrabnie wyszło, można więc ogłosić, że jest nowa młoda obiecująca siła w tej dziedzinie. Co więcej, właśnie wygrał konkurs na kierownictwo muzyczne Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku, z którą zresztą współpracuje już od marca. 28 września poprowadzi Straszny dwór na inaugurację (wreszcie) nowej siedziby.
🙂
http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,114526,11780688,Swietne_Google_Doodle_na_urodziny_pioniera_elektroniki_.html
Biedny Goldberg musi mieć niezłą czkawkę, gdziekolwiek jest 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=J5VXgJ-Lu3A
Ktoś może zna inną płytę z Godbergiem? 😛
@Wielki Wódz 13:13
Może być taka? 🙂 http://www.cduniverse.com/productinfo.asp?pid=7251203&style=classical
Właśnie sprawdziłam, czy jest coś Goldberga na trzech już płytach gdańskiego Goldberg Baroque Ensemble. Ale nie ma 😛
Za to są inne ciekawe gdańskie barokowe kantaty.
Ywentualnie może taka :
J.G. Goldberg, J.L. Krebs, J.L. Bach.Niedziela w Lipsku.
Wykonawcy:
Sophie Karthäuser – sopran, Marianne Vliegen – alt, Stephan Van Dyck – tenor, Lieven Termont – baryton, Ex Tempore, Florian Heyerick
Wydawnictwo RICERCAR 2012
Nr katalogowy RIC 317
W sklepie Bumtarara za jedne 65 zł 🙂 Właśnie do niej dojrzewam 🙂
Goldberg się tylko urodził w Gdańsku, nic tam nie płodził, więc trudno o jakąś gdańska kantatę.
Druga płyta wygląda dobrze, a za pierwszą już kiedyś podziękowałem i wyparłem z pamięci. 🙂
@Wielki Wódz 14:08
Na temat tej pierwszej też tak sobie pomyślałam ;-), chociaż jakoś nie miałam okazji jej słuchać.Nie znaczy to, żebym coś miała przeciwko bułgarskim klawesynistom z lat 80.słusznie minionego wieku 🙂
Oczywiście. Szanujemy ich. 😛
@PAK 4:47
Tych Państwa rzeczywiście warto słuchać zawsze i wszędzie 🙂 Jakby ktoś miał po drodze np.w czerwcu :
http://www.concentus-moraviae.cz EventDetail.aspx?eventId=ifjjghlfbgifechkjgjoloodcdbmafja&languageId=2
Odkąd pierwszy raz usłyszałam w ich wykonaniu Zelenkę, awansował do ścisłej czołówki moich ulubionych kompozytorów 🙂
Przepraszam,chyba powinno być tak :
http://www.concentus-moraviae.cz/EventDetail.aspx?eventId=ifjjghlfbgifechkjgjoloodcdbmafja&languageId=2
Znaczy których państwa? Bo link działa częściowo, a tam taki asortyment, że ojej. 🙂 Chyba, że wszystkich, z tym też bym się zgodził.
No właśnie. 🙂
Hana Blażikova gra na arfie i śpiewa cantigas 😯
Zdolna laska.
@Wielki Wódz 15:13
że śpiewa i to nieźle – to wiem,co do arfy nie mam zdania 🙂
A ze zdolnych lasek grających i śpiewających przypomina mi się (kilka lat temu na Wratislavii Cantans) wiolonczelistka Sol Gabetta, która zapodała na bis utworek na wiolonczelę z wokalizą 🙂 Obecni panowie, na czele z dyrygentem Paulem McCreeshem gapili się jak cielę na nowe wrota,że zacytuję moją śp.babcię 😉
Wracając do Collegium 1704,często śpiewa z nimi pewien pan, którego karierze kibicuję. Na szczęście bywa też czasem we Wrocławiu,gdzie ma już grono fanek 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=emc5LMM8BC4&feature=relmfu
Mam specjalny sentyment do festiwalu Concentus Moraviae, ponieważ kiedyś tam, dawno temu wystąpiłyśmy na nim (Studio 600), w pięknym kościele św. Wacława w Tisnovie.
Niedługo po naszym występie na Morawach była powódź 🙁 Może to ja przyniosłam pecha, bo kiedyś jak byłam z Operą Kameralną w południowych Włoszech, to potem tam było trzęsienie ziemi 😈
Wydaje mi sie, ze tak na prawde, to nic nie ma jedynego, najlepszego wykonania. Oczywiscie kazdy ma swoje osobiste ulubione wykonania, do ktorych jest przyzwyczajony. Inne wykonania, nawet te dobre, sa po prostu inne, i slucha sie ich z niejakim uprzedzeniem. Mnie zajelo mnostwo czasu aby oderwac sie od Fischer Dieskaua i odkryc np Brigitte Fassbaender i, na przyklad, jej Schwanengesang.
To samo jest Gouldem. Bardzo go lubie, ale nie zgodzil bym sie z teza, ze ma on absolutny monopol na wariacje. Ja z upodobaniem slucham Landowskiej – i to jest zupelnie inny utwor. Arrau tez to gra zupelnie inaczej i niekoniecznie gorzej. W Kanadzie kroluje teraz niepodzielnie Angela Hewitt, ktora z reszta wziela bardzo wiele od Goulda. Nie moge powiedziec, zeby jej wykonanie czyms sie wyroznialo, czy odroznialo od innych. A tu jest linka do wszystkich nagran – mozna sobie wybrac do wyboru, do koloru http://en.wikipedia.org/wiki/Goldberg_Variations_discography
PSA Hewitt z 5 concertem brandenburgskim na fortepianie – nich sie bogowie zlituja. Adolf B probowal to juz 100 lat temu, i jak mi sie wydaje, bez powodzenia. Czy nie gral tam przypadkiem ziec, czyli Serkin?
Już tu chyba kiedyś podrzucałam Richtera 😈
http://www.youtube.com/watch?v=R0YAd88havQ
GG tez popelnil. http://www.youtube.com/watch?v=jIl8u8Xpu7o
PS Jezeli idzie o Beethovena i Mozarta z Gouldem przy fortepianie – tak jak wykonania sa perwersyjne i irytujace – ale ile mozna sie z nich dowiedziec o utworach!
GG to jeszcze po swojemu zabawny, ale tych dwóch pozostałych facetów nie do przyjęcia 👿
Odsłuchałam wreszcie linki 🙂
Właśnie doniósł mi esemesowo lesio, że pograł sobie na organach w Groote Kerk w Haarlemie! A jeszcze degustował jakieś piękne klawesyny 🙂 Wróci, to pewnie opowie więcej.
Skoro juz mowa o instrumentach. Dzis urodziny Roberta Mooga. http://www.youtube.com/watch?v=oEgzFxEPitA&feature=related
Roman Jasinski pierwszy to puscil w PR.
Własnie znalazłem tę trzecią płytę Goldberg B.E., na szczęście pamiętam sympatyczne wydawnictwo i tam ona jest, a na Oficjalnej Stronie zespołu mógłbym jeszcze rok wypatrywać. 🙂
No chyba jakoś nie chcą się reklamować 😯
A propos Goldbergowskich i Mooga:
http://www.youtube.com/watch?v=o95yZCnGVAw&feature=related
🙂
O koncercie Cesarskim z Gouldem i Stokowskim czytalam b. negatywne recenzje, a ja akurat bardzo Goulda w tym lubie 😳
A jeszcze a propos Mooga i Switched-on Bach – pamiętacie Wendy Carlos? Właśnie znalazłam polską notę, która mnie ubawiła:
http://uktop40.republika.pl/art%20na%20top%2040/art-c-walter%20carlos.html
Ten ktoś pisze, że Wendy publikowała pierwsze płyty pod pseudonimem Walter Carlos. Otóż było całkiem inaczej: Wendy urodziła się jako Walter i jest transseksualistką; zmieniła płeć jakoś po trzydziestce.
A w ogóle ciekawa osoba.
Na plycie u mnie jest jeszcze Walter, a na CD juz Wendy 😉 . Druga osoba, ktora mocno przylozyla sie do tej plyty, byl Benjamin Folkman.
Moog uzyty do tego nagrania byl bardzo prosty – wytwarzal tylko jeden dzwiek – nie gral akordow. Czyli wszystkie utwory byly nagrywane wielokrotnie – kazdy glos osbno, a pozniej wszystko razem zlozone do kupki.
Tomita nagral na moogu Obrazki z Wystawy – niektore fragmenty calkiem fajne.
Pamiętam – bardzo zabawne 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=xecU3A963lc&feature=related
Mija północ, wrzucam nowy wpis 🙂
Ja jeszcze do tego wpisu dodam pro domo sua, że w tym roku na Concentus Moraviae będzie także akcent wrocławski – Wrocławska Orkiestra Barokowa wystąpi z „Porami dnia” Haydna w pięknej miejscowości Slavkov u Brna ( po naszemu Austerlitz 🙂 )
A ponieważ dużo było o Wariacjach Goldbergowskich, przypomniało mi się, że w trakcie rozmów na temat dyskusyjnego wykonania tychże (w wersji na akordeon) odezwał się tutaj Marcin Frąckiewicz. Odezwał się i znikł 🙂 ,zupełnie nie dbając o promocję na Dywanie 😉 Nawet nie zająknął się na temat swojego koncertu podczas Festiwalu Musica Polonica Nova, na którym warto było się pojawić. Tutaj kilka obrazków i trochę wrażeń : http://www.musicapolonicanova.pl/blog/wpisy/dziewczyny-pana-duchnowskiego/
Gdyby ktoś chciał posłuchać (niestety – efekty wizualne, jak zwykle szczególnie ważne w utworze Jagody Szmytki są nie do przekazania w transmisji radiowej ) to jest dzisiaj okazja. Wklejam informację ze strony Filharmonii Wrocławskiej :
Zapraszamy do wysłuchania retransmisji koncertu „Miechy akordeonów w ekstazie prawykonań”, który odbył się 21 kwietnia podczas Festiwalu Musica Polonica Nova we Wrocławiu. Już w czwartek, 24 maja o godz. 19:30 na antenie Programu 2 Polskiego Radia. Program: Jagoda Szmytka – Open the box! na akordeon i teatr cieni,
Adam Porębski – Cut story,
Dariusz Przybylski – Sonata da chiesa Andrzej Krzanowski-II Sonata, Rafał Zalech – Preludium i fuga,
Rafał Janiak- Sonata awekening-movement – cogitation, Cezary Duchnowski – acc++ca na akordeon i komputer
wyk. Maciej Frąckiewicz, Rafał Łuc – akordeony
Przepraszam,oczywiście MACIEJ,nie Marcin.
Pani Redaktor!
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa! Dodam tylko, że Strasznego Dworu nie poprowadzę na inaugurację, będę miał za to zaszczyt asystować Mieczysławowi Dondajewskiemu – kierownikowi muzycznemu Strasznego Dworu.
Pozdrawiam serdecznie
Tadeusz Płatek
Bardzo pozdrawiam wzajemnie, Panie Tadeuszu. Musiałam coś nie tak zrozumieć, a w sieci informacji ani na lekarstwo, tajniaczą się.
🙂
zapraszam do lektury mojej relacji z Kodow i sympozjum CAGE100: http://cantiilluminati.blogspot.com/2012/05/kody-2012-cage100.html