Ida-czarownica
W tej chwili kieruję ten wpis głównie do mieszkańców Krakowa, bo tam właśnie jutro w „Kinie Pod Baranami” (18:15, Sala Niebieska) odbędzie się premiera tego filmu w ramach odbywającego się Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Ale liczę też na to, że prędzej czy później film ten zostanie pokazany w TVP, która była jego współproducentem. Obawiam się, że w Krakowie może przejść niezauważony – nie miał żadnej reklamy, gdy mówiło się o muzycznych filmach, wymieniało się wszystkie, ale nie ten. Nie zakwalifikował się do konkursu, nie dostał się nawet do selekcji polskiej – nieważne, że opowiada o jednej z wielkich legend głównie XX w., ale przecież i naszych czasów, bo Ida Haendel wciąż jest z nami.
Film Ida Haendel – wiem, skąd jestem nakręciła Katarzyna Christine Jezior, ta sama, której dziełem jest film z 2008 r. o Wandzie Wiłkomirskiej Ja wam to zagram, a także pamiętny obraz sprzed dwóch lat Dlaczego Konkurs, o którym tu pisałam. Można więc było się spodziewać wielu wypowiedzi światowych gwiazd – i tak też jest: w filmie mówią m.in. Martha Argerich, Anne-Sophie Mutter, Zubin Mehta, Vladimir Ashkenazy, Daniel Barenboim, Piotr Anderszewski. Co tu dużo gadać, zobaczcie trailer. Ale w całości (obejrzałam właśnie kopię) ten film jest trochę inny – nie ma tu prawie tak uderzającego w poprzednich filmach szybkiego montażu, rozwija się spokojnie, pokazuje artystkę w różnych sytuacjach, w różnych wypowiedziach. Wzruszająca jest jej polszczyzna, bardzo przedwojenna, ale nieskazitelna – podobnie zresztą jak w przypadku jej starszej siostry, która mieszka w Kanadzie. Ida mieszka w Miami, choć obywatelstwo ma brytyjskie. Głównie tam jest pokazana, ale także mowa jest o jej powrocie po latach do rodzinnego Chełma, gdzie została zaproszona i bardzo serdecznie przyjęta w 2006 r. Ida zaznała w Polsce przede wszystkim dobra i tak ten kraj wspomina. Miała wraz z rodziną szczęście: wyjechała przed wojną uczyć się w Londynie u Carla Flescha. Jej ojciec – opowiada – miał tak niesamowitą intuicję, że w Polsce stanie się coś strasznego, że zrobił wszystko, by ściągnąć tam również żonę i starszą córkę, i udało się niemal w przeddzień wojny. Wszyscy chełmscy Żydzi zginęli. Ale Ida wyjechała stamtąd bardzo wcześnie, a gdy wojna wybuchła, była już – jako laureatka I Konkursu im. Wieniawskiego – obywatelką świata.
Miałam wielkie szczęście ją poznać i przeprowadzić długi wywiad, z którego część dałam do „Ruchu Muzycznego”, a część do „Midrasza” (trzeba znaleźć w roczniku 2006, nr 7/8). I tak ją odebrałam: że jest dobrą czarownicą (kocha ludzi i ma wielką intuicję – widziałam, jak od razu zgadła, że ktoś jest nieszczęśliwy, choć bardzo to ukrywał), a przy tym wciąż ma w sobie coś z dziewczynki; to jest nawet w powyższym trailerze. Uwielbiam ten jej ciepły uśmiech, pojawiający się nagle jak słońce zza chmury. Ale w tym wywiadzie nie mówiła o sprawach osobistych. W filmie mówi o – miłości? przyjaźni? romansie? – z Sergiu Celibidache, z którym zresztą wiele występowała. Niewiele było też wcześniej mowy o siostrze, którą tu także widzimy.
Mówi artystka w filmie, że choć zdobyła sławę, to ludzie niewiele o niej wiedzą. Zważywszy, jak został potraktowany ten film w selekcji, miała chyba niestety rację…
Komentarze
Wlazłem sobie na tubę i znalazłem:
http://www.youtube.com/watch?v=2fARPbGGbtE
Czy mnie się zdaje, czy pani Ida używa dłuższego smyczka?
No faktycznie tak to wygląda 😯 Ale może to dlatego, że jest malutka 😉 Dzięki za linkę, jak znajdę więcej czasu, obejrzę w całości!
A ten koncert w Chełmie w 2006 roku to piękny był. Specjalnie się nań telepałem z Łodzi jeszcze…
O grze na skrzypcach ja wiem już wszystko
do filharmonii mam bowiem blisko
słyszę jak stroją, wiem kiedy grają,
i toalety drzwi zamykają…
O grze na skrzypcach wszystko wiem, bowiem
skrzypce podobne są wszak do kobiet:
te boskie kształty i boskie dźwięki
kiedy użyjesz właściwie ręki,
tu i tu struny dotkniesz wrażliwej,
potrafią stać się wręcz gadatliwe.
Fakt: łatwiej skrzypce ubrać w futerał,
niźli kobiecie suknię wybierać,
no i gdy smyczek odłożyć wreszcie,
słyszysz jak cisza ci uszy pieści,
co przy kobiecie – a dajże spokój,
tokuje ciągle niczym w amoku…
Drobne różnice są, jednakowoż
grać na nich umiem wręcz koncertowo
😎
zeenie, serdeczne dzięki 🙂 trzeba będzie w spokoju obejrzeć.
Miałam wyjątkową okazję posłuchania Pani Idy w realu – w maju 2003 wystąpiła we Wrocławiu (w Auli Leopoldyńskiej ) na koncercie inauguracyjnym Festiwalu Paganiniego,organizowanym swego czasu przez skrzypka Wiktora Kuzniecowa. Był to chyba jeden z nielicznych jej występów w Polsce. Oczywiście grała „Kaprysy” Paganiniego 🙂
Zrobiła na wszystkich niezwykłe wrażenie swoją grą i kruchością (rzeczywiście jest filigranowa ) no i piękną polszczyzną,kiedy ze swadą i poczuciem humoru odpowiadała na pytania dziennikarzy i publiczności. Oczywiście padło tradycyjne pytanie o …związki rodzinne z Jerzym Fryderykiem 😉 Odpowiedziała spokojnie, że z tego co wie, pochodzi z tych innych Haendlów, nie z Halle tylko z Chełma 🙂 Urokliwa osoba, niech Wielki Dyrygent da jej jak najdłuższe życie, bo takich rajskich ptaków mało dziś na tym świecie…
zamek
31 maja o godz. 15:52
… i dlatego w Łodzi pałaców jak mrówków a zamka ani jednego … 😉
„takich rajskich ptaków mało dziś na tym świecie…”
Oj, tak.
Jeszcze o WOK.
Struktura zatrudnienia w Warszawskiej Operze Kameralnej:
http://operakameralna.pl/?struktura_wok
7 osób w księgowości 😯
I koniecznie etat BHP. Czasem się podśmiechujemy z korporacyjnych mód, a tu widać, że przez najprostszy outsourcing można wyrzucić ze 40 etatów bez ruszania artystów. Chociaż jak spojrzeć na część artystyczną, to wszystkie trzy włosy się jeżą, ale to mógłby być drugi etap.
No ale dyrektor jest dobrym dziadziem, on nikogo nie zwolni. Przyjdzie p.o. i zwolni wszystkich. 🙄
Mnie to najbardziej zdumiewa 4 reżyserów i 9 (!) dyrygentów 😯 No bo o przemysłowej ilości solistów już mówiliśmy, o kwartecie smyczkowym (!) i trzech orkiestrach też.
Pan dyrektor powiedział nie tak dawno „Stołecznej”, że w WOK nie będzie zwolnień grupowych, bo „w tym teatrze takich rzeczy się nie robi”.
Czy będzie można kupić albo zdobyć w inny sposób ten film o Idzie? Natnąłem sie na niego już dawno, a nigdzie go nie można znaleźć.
Przy okazji – czy warszawska opera kameralna to dobry zespół ?
Ad 1 – nie bardzo, bo to film telewizyjny. Może go kiedyś TVP pokaże, może za jakiś czas zostanie wrzucony na stronę Idy Haendel, jak trailer albo film zlinkowany przez zeena.
Ad 2 – trudno powiedzieć, bo to nie jest jeden zespół, monolit. Orkiestry, prawdę mówiąc, nie są nadzwyczajne; chyba w sumie najlepsza jest (była) ta barokowa, o którą dbał Władysław Kłosiewicz. Soliści bywają rewelacyjni, bywają tacy sobie, bywają początkujący – to był od lat poligon dla młodych i to też zaleta WOK.
Dla tych 300 osób etat w WOK-u był ważny, bo zapewne opłacał im składki zusowskie, a na inne zaangażowania zawierali umowy o dzieło z 50% kosztami, bez innych obciążeń.
Jeżeli dyrektor nie wykaże dobrej woli, którą wcześniej deklarował i nie wróci na ziemię z zatrudnieniem, to sam, niestety, przyłoży rękę do likwidacji WOK-u.
Już przyłożył. A teraz jest odwoływany dyscyplinarnie, na podstawie wyników kontroli. W których też jest masa idiotyzmów wynikających z ignorancji kontrolujących, ale to nie jest usprawiedliwienie.
Pobutka.
Dzień dobry,
http://www.polskieradio.pl/8/22/Artykul/616279,Po-kontroli-w-Warszawskiej-Operze-Kameralnej
Opuszczam was do jutrzejszego popołudnia. Jadę do Elbląga, gdzie w ramach obowiązków służbowych 😉 (Ogrody „Polityki”) będę prowadzić rozmowę z p. Urszulą Dudziak. Jutro wracam i prawie prosto z samochodu pójdę na Słowika – ostatnia okazja w sezonie. Potem będę mogła wyrazić swoje zdanie 🙂
Nieporozumieniem jest wypowiedź rzeczniczki Urzędu Marszałkowskiego nt Warszawskiej Opery Kameralnej, że jest to Opera Kameralna tylko z nazwy. WOK to przecież projekt artystyczny, koncepcja repertuarowa, a nie definicja wielkości instytucji.
Wystawianie oper jest drogie – taniej można „zrobić” koncert, nawet przedstawienie teatralne. Jednak ta forma działalności jest najdroższa z powyższych, bo właśnie nie „robi się” tego w kilka osób – tak na scenie, w orkiestronie czy w działaniach obsługi technicznej i teatralnej.
Drugą sprawą jest proporcja zatrudnienia na umowach o pracę zamiast na umowach o dzieło w przypadkach wspomnianych na tym blogu przez Panią Redaktor – reżyserzy, dyrygenci, rzeczywiście liczna obsada śpiewaków… Natomiast w przypadku zespołów instrumentalnych zdziwienie, że jest ich trzy, jest już nietrafione. MACV, grający na barokowych instrumentach jest osobną ofertą repertuarową Opery Kameralnej plus dwa składy kameralne, umożliwiające działanie w skali ( wystawione i zaplanowane do wystawienia w sezonie 2011/2012): 116 oper i koncertów! W tym nie ma żadnych występów zespołów gościnnych, tylko własna produkcja WOK. Nie wiele teatrów operowych w Polsce, przy takim budżecie może się pochwalić takim wynikiem. Realizują to trzy zespoły instrumentalne, bowiem poza samą ilością występów w roku (w festiwalu Mozartowskim dodatkowo realizowanych równolegle tego samego wieczoru koncertów i spektakli) istotne jest, że na tę liczbę składa się 36 tytułów oper (w innych teatrach operowych przeciętnie 10 w sezonie), z czego zresztą znakomita większość wystawiana jest wyłącznie na deskach WOK. Gdyby nie obcinana z roku na rok dotacja w ostatnich kilku latach można by grać jeszcze więcej, kontynuując konkretne tytuły, aż do „zdjęcia z afisza”, ale jak jest – wiadomo.
Rada Warszawy właśnie zafundowała stolicy nowego Honorowego Obywatela: Sławomira Pietrasa. Dla przypomnienia – to ten sam fachowiec , który dyrektorując Teatrowi Wielkiemu dziwował się bardzo i jeszcze bardziej brzydził istnieniem ról spodenkowych. No bo, ludziska baba, a chłopa udaje, kto to widział! To był jego główny argument przeciwko Ewie Podleś, której coś nie lubił i pokłócił się z nią okropnie. Skutkiem czego p. Podleś znikła z Wielkiego na dłuuugi czas. Jemu to zawdzięczamy. Na szczęście dyrektorzy mijają.
tabababada!
tabababada!
tabababada-tutu-turuutuuhhuu!!!
tabababada!
tabababada!
tabababada-tutu-turuutuuhuuuuhhhuu!!!
tabababada!
tabababada!
tabababada-tutu-turuutuuuu!!!
tabababada!
tabababada!
tabababada-tututuluulu
tabadam!
tabadamtabadam!
piruriury ! piruriury !
pirurirurypapaPAPAYA!!! X2
tabababada!
tabababada!
tabababada-tutu-turuutuuhhuu!!!
tabababada!
tabababada!
tabababada-tutu-turuutuuhuuuuhhhuu!!!
tabababada!
tabababada!
tabababada-tutu-turuutuuuu!!!
tabababada!
tabababada!
tabababada-tututuluulu
tabadam!
tabadamtabadam!
piruriury ! piruriury !
pirurirurypapaPAPAYA!!! X2
tabababada!
tabababada!
tabababada-tutu-turuutuuhhuu!!!
tabababada!
tabababada!
tabababada-tutu-turuutuuhuuuuhhhuu!!!
tabababada!
tabababada!
tabababada-tutu-turuutuuuu!!!
tabababada!
tabababada!
tabababada-tututuluulu
tabadam!
tabadamtabadam!
piruriury ! piruriury !
pirurirurypapaPAPAYA!!! X2
tibidibidibidii!
OHOOOOO!
AHAAAAA!!!!!
UAUAUAUAAAA!!
😎
nie mogę się powstrzymać i muszę podziękować za informację o filmie z Idą Haendel! kompletnie tego nie zauważyłam w mieście…w te pędy zatem zarezerwowałam bilety i już się cieszę:-) pozdrawiam serdecznie
Ну, а конкретно? 😯
Kонкретно – papaja. 🙂
Może to o taki konkret chodzi?
Halo! Hola! Hololo!
Ucho idzie w głuchocho,
a oko w dalekolo…
Idzie, idzie po nici, po wici, po badylu,
po liściu i gałęzi, i po zalesie lezie,
a po igiele pędzi,
idzie, idzie i idzie
po dobroci-paproci i po oście-pozłość się,
po konarkuku w górze, po sznurze od słuchajki,
to uchoko iidzie
i wyjdzie
do lesionej zabajki, do zalesionej bajki,
do czarocywnilesie…
Itd. Telefon dwuletniej Uty, J. Przyboś
@zeen 12:26
Fanfary ? 😉 Bo nie powiem tromby 🙂 🙂 🙂
@Urszula 11:31
Tak właściwie to osobiście nic nie mam przeciwko p.Pietrasowi, honorowemu obywatelowi Czeladzi,Będzina i – jak się okazuje – Warszawy 😉 ale zaczynam się obawiać, że i Wrocław może spotkać taki zaszczyt – w końcu przez kilka lat był tu i dyrektorem opery. O ile pamiętam,nie były to lata szczególnych wydarzeń artystycznych, za to najbardziej zapamiętałam roznoszący się po gmachu zapach kuchenny ze stołówki(pracowniczej ?) oraz plafon nad widownią, połapany kotwami i siatką ,coby nie spadł publiczności na głowę 🙁 Chociaż akurat katastrofalny stan techniczny budynku nie był tylko winą ówczesnej dyrekcji,a to że obecnie opera wrocławska wygląda jak wygląda jest wynikiem szczęśliwych okoliczności finansowych, politycznych i żelaznej determinacji obecnej szefowej.
Dobry wieczór wszystkim komentatorom, nie rozumiem czemu mój wpis z dnia dzisiejszego został zablokowany przez Moderatora? Dodałem kilka informacji dot sytuacji WOK, odnoszących się do ogłaszanych wyników audytu. Ich ogłoszenie rzeczywiście zbiegło się ze składaną petycją, a co dodatkowo ciekawe audyty odbywały się podobno regularnie co roku w ciągu trzech ostatnich lat i nie były podstawą do takich jak obecnie wniosków i oskarżeń… No cóż, spróbuję jeszcze raz dorzucić kilka faktów jako komentarz do rewelwacji Urzędu Marszałka. Mam nadzieję, że nie zostaną znowu usunięte… Pozdrawiam.
WOK c.d. – ilosć oper i koncertów w sezonie 2011/2012 to 116 ! W tym nie ma żadnych występów zespołów gościnnych, tylko własna produkcja WOK. Nie wiele teatrów operowych w Polsce, przy takim budżecie może się pochwalić takim wynikiem. Większość z tytułów jest wystawiana wyłącznie na deskach WOK. Gdyby nie obcinana w ostatnich kilku latach dotacja zespoły WOK mogły by grać jeszcze więcej, kontynuując konkretne tytuły, aż do „zdjęcia z afisza”, ale jak jest – wiadomo. Pozdrawiam.
Trzeba takie perły jak Pani Ida Haendel zachowywać w naszej pamięci. Niestety mamy taką tendencję, że pamiętamy o tym co bieżące i świeże, które nie zawsze jest godne zapamiętania.
Najważniejsza jest pamięć o tych wspaniałych muzykach, którzy uwrażliwiali nas młodych przed laty i których się pamięta na całe życie.
Wspaniale, że są jeszcze ludzie, którzy pragną przypomnieć to, co już odchodzi do historii. I wcale się nie dziwię, ze film się nie zakwalifikował się do konkursu. Oceniali ten film ludzie, którzy nie mają pojęcia o Pani Idzie i Jej dokonaniach i dla nich ten film jest zupełnie niezrozumiały. A szkoda, gdyż za jakiś czas sami będą się złościć, że nie zakwalifikował się jakiś film z postacią z ich młodych lat.
trzy są cary – Car Puszka (taka Gruba Berta – nieczynna), Car Putin (przewidywalny) i nieprzewidywalny Car Giergiev. W imperialnej interpretacji VI symfonii (22.10.2011 – Montreal – retransmisja na PRII wlaśnie sie skończyła) część IV nie była tym razem obrazem pulsu zamierającego serca, a raczej roztapianiem się w mgle jakiejś, w nicości.
Grała orkiestra Maryj (n – miakkij znak) skiego
E, wygląda jednak na tromby. A przynajmniej jedną. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=WZi9SreEcVU
Dziękuję za linki w sprawie WOK.
Zapisałam się na stronę w ich obronie na facebooku i podpisałam dwie petycje.
Ale widzę, że tam rej wodzą głównie pracownicy i nie podejmuje się rzeczowej rozmowy o ratowaniu, tylko podkreśla własne zasługi, poza tym nie brak nieprzyjemnych politycznych akcentów.
Wycofałam się więc z zaglądania tam, bo to średnia przyjemność.
Ad lesio 1 czerwca o godz. 21:51
Oj! Czasem może trzeba napisać na Blog Pani Szwarcman i coś podpowiedzieć. W zapędzeniu dnia codziennego warto wysłuchać rekomendacji.
Car Gergiev.
Hmmm znany wpis – „czietwiortowo nie budiet” przeczy temu, co ten trzeci robi.
Gergiev (moj ulubionnyj) ma różne momenty.
Czasem sobie tak myślę, że jest nieludzko zmęczony.
Ad Pani Szwarcman
Jestem Pani bardzo wdzięczny za ten wpis.
To jak w wielkim pałacu – jest tyle pokoi, nie wszystkie można zobaczyć, z czasem idzie się dalej, pałac zostaje w pamięci zatrzymanej.
Dyrekcja WOK oświadcza, co następuje:
http://www.operakameralna.pl/index.php?oswiadczenie_wok_01062012
Pobutka.
Dzień dobry,
witam bata1 – komentarze nie zostały „zablokowane”, ale ja po prostu byłam z daleka od sieci (m.in. słuchałam tego, co zapodał zeen 😉 ), a to ja jestem moderatorem swojego blogu. Udało mi się go dopaść teraz, bo do Warszawy przywieziono mnie błyskawicznie, więc mam chwilkę. Długo by dyskutować, a zaraz muszę wyjść na Słowika (mogę wrócić do tej dyskusji po południu), na razie podam jeden przykład co do orkiestr: przyjmując, że MACV to osobna sprawa (ale nigdy prawie nie występuje w tak dużym składzie, jaki jest podany), to dwa składy orkiestrowe mogą być potrzebne jedynie przez półtora miesiąca w roku: kiedy jest Festiwal Mozartowski i gra się codziennie. Na ten czas można doangażowywać muzyków. Pan Kur pochwalił się w Dwójce, że na etatach są (wciąz jeszcze) Olga Pasiecznik, bracia Gierlachowie czy Artur Ruciński. No, Pani Olga to śpiewa tu tak często, jak może, ale wszyscy oni, i można jeszcze wymienić innych, śpiewają na co dzień na zupełnie innych scenach.
Powtarzam cały czas, że inną sprawą jest – nie zawaham się użyć słowa – draństwo Urzędu Marszałkowskiego, który nie potrafił zdobyć się na tyle klasy, by zwyczajnie dymisję dyr. Sutkowskiego przyjąć i podziękować za te 50 lat, a inną – archaiczny sposób konstruowania tej instytucji, który totalnie dziś nie zdaje egzaminu.
Zresztą piszę właśnie na ten temat tekst do papierowej „Polityki”. Dodam jeszcze, że w tej całej historii mój niesmak budzi również to, o czym pisze mt7. Nawiasem mówiąc, petycje też podpisałam, ale nie sądzę, by coś dały. Minister nie przejmie WOK, jestem o tym przekonana.
Aha – witam też Marię Sławek, cieszę się, że informacja się przydała i pozdrawiam wzajemnie 🙂
Ja miałam bilet na Słowika w poprzednią niedzielę. Nie zauważyłam, że kupiłam na 12., bo nie wiedziałam, że są dwa spektakle.
Nie poszłam. 🙁
Poczekam na relację Kierowniczki.
Wróciłam, ale napiszę wieczorkiem.
Teraz za to wrzucę Panią Urszulę jak żywą 😉
http://www.youtube.com/watch?v=cbIrS_fdEwg&feature=related
Dłubię w najnowszych dziejach WOK i ilość spektakli i koncertów przewidzianych na sezon 2011/2012 wychodzi mi 112. 37 spektakli w ramach Festiwalu Oper Współczesnych, 5 koncertów oraz 70 spektakli i koncertów w ramach Festiwalu Mozartowskiego.
Zwykle było to jeszcze więcej, zważywszy, że na jesieni się odbywał festiwal Ad hymnos, ad cantus (ostatni raz odbył się w 2008 r.), bywały też różne inne festiwale, długo by wymieniać. Było więcej kasy.
To jednakowóż mi nie tłumaczy np. owych 9 dyrygentów (jeden przyjęty w tym sezonie, bo we wrześniu 2011 pracowało ich 8 – u licha, już przecież wtedy było wiadomo, że nie ma kasy, a jeszcze się przyjmowało? Rany boskie!). Reżyserzy – wśród nich dyrektor Opery Bałtyckiej (!). Ech…
Jeszcze o Juliuszu Cezarze: buczenie coraz glosniejsze
http://liveweb.arte.tv/fr/blog/1/message/Jules_Cesar___un_scandale__/
Niektore z powodow:
http://www.youtube.com/watch?v=-smDWsb_xWg&feature=plcp
http://www.youtube.com/watch?v=Bc_enzoVmvQ&feature=plcp
O Dżizasie świebodziński… toż to trzeba być kompletnym idiotą
Szkoda dobrych wykonawców, o Haendlu nie mówiąc…
No nie, słabości ogarniają.
Udawanie masturbacji na scenie, bardzo apetyczny wieczór muzyczny.
To napisałam o Słowiku. Zapraszam.
Dobry wieczór, wracając do dyskusji nt WOK. Doangażować muzyków, jak to łatwo powiedzieć… W tym miejscu kłania się problem pt. freelance, a sprawa polska. Nie ma w Polsce rynku freelancerów, nie mówiąc o jego jakości – tak jak to rzeczywiście świetnie funkcjonuje w Anglii. Nawet w pozostałych krajach tzw. Europy Zach. rynek ten się psuje za sprawą posiłków ze wschodu i postępującej w następstwie tego pauperyzacji zawodu muzyka, obniżenia standardów pracy (polecam ew.analizę tej sytuacji na, wydawałoby się ogromnym i cywilizowanym rynku niemieckim, w piśmie Das Orchester 02/2011). A przecież w tych krajach i tak jest lepiej niż u nas, bowiem są tam od dawna regulacje ustawowe, chroniące tę formę pracy (ubezpieczenia zdrowotne, nabywanie uprawnień emerytalnych itp.). O to zresztą ostatnio zaczynają się coraz śmielej dobijać środowiska twórców i wykonawców w Polsce, lekceważone na razie przez p Ministra. Ale to temat na inną dyskusję.
Wracając do WOK, można liczyć na doangażowanie muzyków, działających na pograniczu muzy rozrywkowo – kawiarnianej (tu są freelancerzy, ale to bez sensu) lub zatrudnionych w innych orkiestrach. W przypadku instrumentów dętych jest to wykonalne i praktykowane obecnie, ale smyczki to problem spory i skazany w praktyce na przypadkowy skład na każdym koncercie. Zresztą, jeśli WOK chce mieć kontrolę nad poziomem tych wykonań, to trzon musiałby być stały, a muzycy doangażowani na koncerty mogliby stanowić do 25% składu. W przeciwnym wypadku zbliżamy się do wariantu ćwiczonego przez (jak go na tym blogu się nazywa) Pana Powinowatego.
Czyli zatrudnienie muzyków orkiestrowych w WOK musiałoby stanowić conajmniej 150% składu, niezbędnego do zagrania spektakli. Wtedy jest możliwość rotacji muzyków i ich wykorzystania w programie koncertowym. Chyba, że wszystkie koncerty wykonywane były by w brzmieniu barokowym (MACV), ale to jednak zubożenie oferty. (Przy okazji – Urząd Marszałkowski wykreślił i przegłosował – chyba dwa tygodnie temu, zapis w preambule do statutu, że działalność WOK opiera się na własnym zespole artystów, więc chętka by zwolnić wszystkich i doangażowywać, doangażowywać jest).
Tak czy siak problem wykorzystania potencjału wykonawczego WOK w ciągu roku, przy skromnym budżecie, pozostaje. Nie ma pieniędzy, więc się nie gra. Nie gra się, to zwolnić ludzi. Zwolni się, więc się już potem nie zagra. Można by wrócić do koncepcji Opery Objazdowej, ale przecież kryzys, nikt nie ma pieniędzy i tego nie kupi, ze sponsorami trudniej nawet w Operze Narodowej. Za granicą też nie lepiej – tu pewnie za mało skuteczne są działania impresaryjne, bo rynek coraz trudniejszy.
Ciekawe swoją drogą czy towarzyszące nam w tej dyskusji rozterki będą udziałem p.o. Dyrektora WOK i kiedy on się pojawi? Czy w ogóle będzie mowa o takiej kolejności rozważań: co zagrać / wystawić, na jakim poziomie i w następstwie tego – kim. Może raczej, zgodnie zresztą z przyrodniczym kalendarzem, zbliżają się tam totalne dożynki…?
Rozsądna weryfikacja zatrudnienia (tych kilka przykładów wymienionych przez Panią Redaktor jest rzeczywiście dziwnych) da na pewno efekty finansowe, ale powinna to być jedynie korekta (no może poza tymi 92 etatami śpiewaków, gdzie powinny być cięcia zdecydowane). Rozumiem z drugiej strony argumenty dyrektorów teatrów i oper, że chcą zachować etaty dla „twarzy” tych scen. Przecież kiedy idziemy np. na „Daily Soup”, to idziemy nie tylko na tytuł, a może przede wszystkim na Gajosa i Szaflarską.
Mnie archaizm w WOK przeszkadza przede wszystkim w inscenizacjach, reżyserii – nie zmienianych od lat, ale tu znowu kłania się problem kasy. Odświeżony Mozartowski, z nową reżyserią chociaż kilku spektakli, z jakąś światową gwiazdą choćby w jednej roli lub jednym dyrygentem o światowej renomie – nooo wracam na ziemię…
Co do braku klasy, to opowiadał mi jeden z muzyków współpracujący z MTM, jak zostali poinformowani przez Powinowatego, że rejestracja ich koncertów nie zwiększy honorarium – taki gratis ze strony muzyków: „Noo, komu się coś nie podoba?” Wszyscy byli podobno zażenowani, ale wszystkim się podobało…
Co do doniesień mt7, to miałem już podobne z innego źródła, ale wykazałbym trochę wyrozumiałości: frustracja, strach przed utratą pracy, agresja w poszukiwaniu winnego i pewna doza zaczadzenia obecna przecież nie tylko w tym środowisku.
Co do sumy spektakli i koncertów, to chyba nie zgadza się liczba oper współczesnych, choć było coś odwołane, właśnie po decyzji sejmiku?
Też jestem ciekaw doniesień ze „Słowika”. Pozdrawiam.
To właśnie jest największy problem, że żadna ustawa nie reguluje praw artystów. Ale kwestia freelancerów jest już u nas absolutnie aktualna np. w świecie muzyków barokowych. Przecież MACV jest (jeszcze) jedyną etatową taką orkiestrą w kraju. Trochę etatów ma Capella Cracoviensis, ale to są właściwie zaszłości – Adamus otrzymał od władz miasta zalecenie, żeby tę liczbę zmniejszyć. Tam orkiestra jest właściwie składanką, choć nie całkiem jednak, bo doaangażowywani są muzycy stale współpracujący.
Jednak sytuacja, gdy muzyk śpiewa parę razy w roku albo i wcale, a jest na etacie, nie jest chyba jednak OK. Jest taki przypadek (znane nazwisko): nie śpiewał w WOK od 2008 r., a wciąż w spisie pracowników figuruje (opieram się na wydawnictwie WOK dokumentującym dokonania lat 2007-2011).
Kolejne błędne koło polega na tym, że teatr powinien grać, a nie gra, bo nie ma pieniędzy, a jego skład osobowy zaprojektowany jest praktycznie na codzienne granie. Byłoby super, gdyby grano codziennie, ale to przecież dziś kompletnie nierealne…
z muzykami niebarokowymi jest inaczej, bo właśnie większość to pracownicy etatowych zespołów.
Wyjściem z błędnego koła będzie musiała być zatem zmiana koncepcji Festiwalu Mozartowskiego, bo „zatrudnia” liczny skład. Zobaczymy niebawem. Dobranoc!
Dobranoc.
Serdecznie dziekuje tym ktorzy byli na premierze filmu ” Ida Haendel- wiem skad jestem” a szczegolnie Pani Szwarcman za informacje na blogu.
Serdecznosci
Katarzyna Jezior
Witam, Pani Katarzyno, i serdecznie pozdrawiam 🙂 Mam nadzieję, że poszło ładnie i trochę ludzi przyszło.