Zespół młody, pod nogi kłody
Koncert, na którym byłyśmy wczoraj z Tereską, to był występ młodej orkiestry Sinfonia Iuventus w Studiu im. Lutosławskiego (transmitowany przez TVP Kultura), o której już pisałam tutaj. I jakaż różnica z tym, co brzmiało na koncercie w Filharmonii Narodowej! Tym razem naprawdę zabrzmiała orkiestra, zintegrowana jako zespół, mimo drobnych usterek zdyscyplinowana i skoncentrowana – ileż to jednak zależy od tego kogoś, co przed orkiestrą staje! Tym razem był to młody Amerykanin Eugene Tzigane, zwycięzca zeszłorocznego Konkursu im. Fitelberga, który dowiódł, że całkowicie na to zwycięstwo zasłużył (pamiętam go z tego konkursu, już wtedy też mi się spodobał) – dynamiczny, ale precyzyjny. Co prawda część programu, zwłaszcza utwory rosyjskie (Ognistego Ptaka Strawińskiego, V Symfonię Czajkowskiego i zagraną na bis, niestety trochę zagonioną uwerturę do Rusłana i Ludmiły Glinki) ćwiczył z nimi wcześniej Jewgienij Wołyński, a właściwie Evgeny Volynskiy, jak się sam pisze – obecny główny dyrygent Opery Narodowej, ale to tylko im dobrze zrobiło, bo to też przyzwoity kapelmistrz.
Tym razem więc zobaczyliśmy, że orkiestra ma ogromny potencjał. Tak więc mamy na rynku kolejny młody zespół, który musi w dużym stopniu radzić sobie sam. Muzycy dzięki Ministerstwu Kultury dostali etaty i naprawdę niezłe płace (na które już trafia szlag muzyków krajowych filharmonii), natomiast nie mają siedziby – i to ich łączy z Sinfonią Varsovią czy krakowskimi Sinfoniettą Cracovią i Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej. Mamy więc dwa nurty – spetryfikowanych orkiestr filharmonicznych, którymi rządzi system czy się stoi, czy się leży, i niezależnych zespołów z entuzjazmem. (Pośrodku są zespoły radiowe, którym zarząd PR SA grozi rozwaleniem w ramach programu oszczędnościowego…) Filharmoniami rządzą związki zawodowe, z którymi każdy kolejny szef przegrywa, jeśli nie chce tak tańczyć, jak zagrają (choć on ma nie tańczyć, tylko im pokazywać, jak mają grać). I kończy się na tym, ze poziom stale spada. A zespoły niezależne, w tym te młode, muszą walczyć nie tylko o poziom – bo przecież muszą być lepsze, żeby udowodnić, że są potrzebne – ale i w ogóle o istnienie…
Można powiedzieć – jak to walczą o istnienie, proszę, dobre pensje, wybitni dyrygenci, koncerty… Ale na co dzień trzeba jeszcze gdzieś ćwiczyć. Otóż poniekąd macierzysta uczelnia tej orkiestry (bezwzględna większość jej członków ukończyła warszawską Akademię Muzyczną, obecnie Uniwersytet Muzyczny – to swoją drogą też ciekawostka, bo z innych krajowych uczelni jest po parę-kilka osób – czyżby były o tyle gorsze?) zgodziła się, owszem, udostępnić sale na próby, ale zaśpiewała sobie za to niezłą kaskę. Na szczęście okazało się, że w Polskim Radiu jedno z większych studiów nagraniowych można wynająć za cenę kilkakrotnie mniejszą… O historii z Filharmonią Narodową nie będę już nawet wspominać.
Co to jest? Zawiść? Zapewne. Ale to jest zawiść krótkowzroczna. Bo bez wątpienia to do takich zespołów przyszłość należy…
Komentarze
Muzycy dzieki Ministerstwu Kultury dostali etaty i naprawde niezle place…
Prosze mi wierzyc.Wlasnie znalezli sie juz na rowni pochylej.Oddanie im pomieszczenia na stale proby doprowadzi ich do jeszcze szybszego zjazdu.
Sztuka z wygoda i bardzo dobrymi warunkami do pracy nie ma nic wspolnego.
No tak, ale jeśli na tej całej równi pochyłej tytułowe kłody lezom, to – na mój dusicku! – mozno nieźle prasnąć!
O Akademii Muzycnej, co to sie w Uniwersytet Muzycny zamieniła to jo nie wiem, co pedzieć. Ale jak tak dalej pódzie z tymi akademiami, to co bedzie z nazwom Akademii Pana Kleksa? 🙂
Witam
Co do pensji to jak na średnią krajową normalna pensja(można powiedzieć niższa średnia)w porównaniu do innych filharmonii to hmm-mniej niż zarabiają koledzy z FN,więc z ogromem kasy nie przesadzajmy,bo niestety(a może i stety)nie ma się w Iuventusie raczej czasu na dodatkowe „grania”,żeby sobie dorobić.To co zrobił szanowny pan Tzigan to „majstersztyk”i można by z nim współpracować bez końca:),ale co do Ognistego Ptaka to nie graliśmy go wcześniej z Maestro Volynskim.
Za wiadome usterki w imieniu orkiestry:) przepraszam,postaramy się grać jeszcze lepiej, pod warunkiem, że będą ludzie którzy tak jak do tej pory dawali nam szansę się rozwijać.
A co do siedziby, to miło, że mamy gdzie się spotykać na próby, ale studia S3 z wygodą raczej nie można utożsamiać.
Bardzo się cieszę, że w pozytywny sposób wypowiedziała się Pani o nas,
bo to rzadkość:)ale za to jeśli się pojawi to jakże szczera.
A może w Warszawie jest już dość orkiestr i kolejna nie jest potrzebna? Jak tak bardzo chcą grać, to proszę badzo, mogą sobie pojechać gdziekolwiek indziej. O! Prosił ich kto, żeby się spotykali i grali? Źle nam bez nich było…?
O!
My, młodzi Polacy tuż po sześćdziesiątce protestujemy przeciwko przeznaczaniu naszych emerytur na nikomu bliżej nieznane orkiestry, szczególnie warszawskie. Nie dość, że grają na równi pochyłej, co pewnie im krzywo wychodzi, to jeszcze przyspieszają. Postulujemy od natychmiasta:
1. Odebrać salę prób i błędów oraz innych wypaczeń
2. Odebrać instrumenty z wiktu narodowego
3. Obniżyć gówniarzerii pensje o połowę.
4. Przegnać na cztery wiatry (ale dopiero na końcu, żeby była dramaturgia)
5. A pozostałą połowę pensji opodatkować w wysokości 27% z przeznaczeniem na dofinansowanie, promujących właściwą postawę patriotyczną, audycji, czasopism oraz okolicznościowych wydawnictw i akademii (przepraszam, uniwersytetu…).
Ja tez wczoraj bylam na koncercie i jestem ciagle na rauszu muzycznym – gral Carmignola z Wenecka Barokowa i to chyba bylo muzyczne niebo po prostu 🙂
Dzień dobry wieczór.
@baba 🙂
Byłem wczoraj w Murnau a potem w Monachium, chciałem pójść do Prinzregententheater na koncert G. Carmignola z Venice Baroque Orchestra … ale za późno wyszedłem z pracy 🙁 .
Tym bardziej żałuję, ponieważ jak baba pisze do dzisiaj jest na rauszu (muzycznym oczywiście), a to coś znaczy!
O, Witold się pokazał 🙂 Coś w tym jest, to prawda. Ale SV jakoś gra, a ma etaty (nie za wysokie) od lat od Warszawy. No i w ogóle nie jest regułą, że jak są warunki, to musi być źle. A Berlińczycy? A Nowojorczycy? I tak dalej… 🙂
Owcarecku – będzie Uniwerek Pana Kleksa!
Witam dembczaqa! Ale co do pensji, to jak wziąć pod uwagę, ile w filharmoniach albo w operze się zarabia po latach pracy, to naprawdę nie mają różowo. To fakt.
babo, zazdroszczę Carmignoli!
Ale ja dziś za to słyszałam świetną pianistkę Lilyę Zilberstein w Filharmonii Narodowej. Tyle że grała taki dziki dość koncert – Piąty Saint-Saënsa, przezywany Egipskim, bo pisany tamże i z aluzjami do egzotyki. Nawet trochę tzw. miksturek i klasterów się zdarzyło… Przewidzianych oczywiście 🙂
Drogi fomecku! U was w Katowicach jest NOSPR, Filharmonia Śląska, Aukso (to też ta „trzecia kategoria”!), a i orkiestra studencka wywija ostro, i to w różnych zestawach, łącznie z tzw. barokowym (piszę tzw., ponieważ na współczesnych instrumentach). Nie macie nadmiaru aby? 😆
Aha, do dembczaqa – faktycznie, jeśli Volynsky nie robił Ognistego Ptaka, to jeszcze większy szacun dla Tzigane’a – to naprawdę było fajne. Chyba zresztą najlepsze w programie.
To artyści nie mogą mieć wygody i dobrych warunków do pracy? 🙁
Czy to oznacza, że doskonalenie mojego kunsztu wokalnego wymagałoby ode mnie rezygnacji z miejsca na kanapie, wątróbek drobiowych i rodziny wytresowanej w otwieraniu mi drzwi do ogrodu na żądanie? 😯
Po przemyśleniu powyższego zawiadamiam, że moja chęć bycia artystą uległa zdecydowanemu nadwątleniu! 🙄
KoJaku! Ja tez prawie nie zdazylam – po polgodzinnym szukaniu miejsca do zaparkowania samochodu, zostawilismy go w miejscu niedozwolonym, zeby biegiem juz wpasc do teatru na ostatnia chwile. Swietnie, jak zwykle, dzialajace sluzby miejskie oczywiscie nie omieszkaly nam tego wytknac w stosowny sposob 😯
Cieszę się, że Orkiestra robi postępy i że muzycy jakoś zarabiają – ale nie mogę sie otrząsnąć po historii Teresy, która przepędziła noc na dworcu, ponieważ nikt nie mógł otworzyć jej drzwi. Ale co mi zaimponowało – to to, że potraktowała to jako okazję do dobrej zabawy i skorzystala z tego. Ale co z nią się teraz dzieje? Czy się odezwie.
Witam
Rozumiem, że można być na „rauszu muzycznym” po koncercie Carmignoli z Wenecka Barokowa i porównywać taki koncert do muzycznego nieba. Absolutnie się z tym zgadzam. Niedorzecznością jest natomiast gloryfikowanie przeciętnego dyrygenta jakim jest Eugene Tzigane tylko dlatego, że wygrał nasz prowincjonalny konkurs Fietelberga, gdzie „dowiódł, że całkowicie na to zwycięstwo zasłużył”(sic!). „Dynamiczny, ale precyzyjny…” Czy to są kryteria według których można ocenić kunszt dyrygenta? Tzigane dyrygował poprawnie, nadrabiając aktorstwem, które notabene też nie było najwyższych lotów. Jego koncepcja Symfonii Czajkowskiego opierała się na wydobywaniu oczywistych i skrajnych efektów (głośno, cicho, wesoło, smutno itd.). To chyba za mało, żeby mówić o dobrym wykonaniu. Ta sama koncepcja (czyli właściwie jej brak) dotyczyła Ognistego Ptaka. Jeśli ten zespół ma się dalej rozwijać, to powinni być do współpracy zapraszani naprawdę dobrzy dyrygenci, nie tylko „przyzwoici kapelmistrzowie”, ale muzycy naprawdę wybitni. Mam tu na myśli chociażby patrona tej orkiestry Jerzego Semkowa, czy Stanisława Skrowaczewskiego. Wtedy byłoby coś więcej, coś ponad dynamikę i precyzję – cokolwiek to znaczy…
Piotrze, ja mam ciche podejrzenie, że Teresa jest z gatunku „gniotsia nie łamiotsia” i po krótkim odespaniu we własnym łóżku, z objawami nieustającej pogody ducha rzuciła się w wir życia. A odezwie się, jak wir odrobinę zwolni. 🙂
Ja słuchałem via TV, zresztą jedynie Czajkowskiego i to od II. części. Bardzo dobry pomysł z tą orkiestrą. Młodzi ludzie, jeszcze chce im się grać i jeszcze mają „świeżość” grania. Dembczaq pisze o ważnej rzeczy – brak czasu na inne grania. Rzeczywistość instrumentalisty w Polsce jest taka, że bez „jobów”, dorywczych prac naprawdę trudno jest przeżyć. Jedni biorą tydzień w tydzień właśnie jakieś tysięczne chałtury, inni wyjeżdżają na pół roku na statek czy do Dubaju… Stworzenie orkiestry, która jednocześnie jest na tyle absorbująca, aby na „boki” nie było czasu, a zarazem rekompensowała finansowo brak tychże „boków”, jest potrzebą chwili. Oby SJ była odpowiedzią na tę potrzebę. Pozdrowienia dla zespołu i dla Pani Doroty 🙂
„bezwzględna większość jej członków ukończyła warszawską Akademię Muzyczną, obecnie Uniwersytet Muzyczny – to swoją drogą też ciekawostka, bo z innych krajowych uczelni jest po parę-kilka osób – czyżby były o tyle gorsze?”
ale to zupełnie typowe – kasa ogólnopolska, orkiestra warszawska…
Pozdrawiam:)
Przepraszam uprzejmie: AUKSO jest w Tychach 😉 W Katowicach za to jeszcze kameralny ŚOK (AUKSO też jest kameralne).
Dzień dobry! U nas znów szaro 🙁
Witam Travelera i asasello, pozdrawiam też zamek po przerwie 😉 Ja tam Tzigane’a nie gloryfikuję (nie napisałam, że genialny, zniewalający czy coś w tym rodzaju), oddaję mu tylko sprawiedliwość. Rozumiem, że Traveler był na tym koncercie tylko słuchaczem. W pracy dyrygenta liczy się przede wszystkim, jak prowadzi próbę i na ile jest skuteczny. To zresztą jest przedmiotem konkursów dyrygenckich, tak też było w Katowicach, gdzie miałam możność oglądać tego dyrygenta właśnie w akcji, oceniam więc nie tyle jego wygląd (to najmniej istotne, choć też się przydaje), co pracę; potwierdził zresztą wyżej dembczaq, że świetnie im się pracowało. A Konkurs Fitelberga, choć oczywiście nie jest konkursem Karajana, nie jest bynajmniej uważany za konkurs prowincjonalny – po pierwsze, konkursów dyrygenckich w ogóle nie jest tak dużo, po drugie, jest on uważany za wymagający i trudny.
Orkiestra nie jest jeszcze wybitna, dopiero się uczy, więc pewne ograniczenie środków mnie akurat nie dziwi. Pracuje, jak najbardziej, z Maestro Semkowem i najlepszymi polskimi dyrygentami. Swoją drogą obserwuję u młodych orkiestr (parę dni temu dotyczyło to POR) tendencję do zbyt donośnego grania. Nie wiem, czy to kwestia akustyki Studia im. Lutosławskiego, czy rzeczywiście grają za głośno, ale to też nie dziwi, zważywszy ubytki słuchu u słuchawkowej młodzieży…
PAK-u, no tak, w Tychach, ale też są z katowickiej Akademii, no i umówmy się, kakaja eto zagranica 😀
Do tych, którzy niepokoją się o Tereskę: na weekend wybierała się do Częstochowy, do mamy. Już koło środy wraca do Paryżewa.
Witam przeserdecznie i wzruszona, ze blog duszograjacy sie o mnie tak dopytuje.
Dokladnie tak. Wlamalam sie do domu o 6 z minutami, przekimalam troche bardziej z obowiazku niz z potrzeby i wsiadlam w pociag do Czestochowy. Na Dworcu Zachodnim, ktory – stwierdzam to po raz trzeci – nalezy zaorac! Ale tym razem udalo mi sie z niego odjechac. Co prawda z opoznieniem i bez stosownej informacji, ale udalo.
W pociagu, tuz przed Czestochowa, zaslabl jakis pasazer, wiec karetka i takie inne przyjemnosci, plus rozmowki ludu naszego, ze
„co to znaczy, to wyniesc go z pociagu, polozyc na peronie, niech se czeka na karetke, a pociag niech jedzie dalej. Co to, przez trzy dni bedziem tak stali. No zeby dla jednego faceta caly pociag zatrzymywac”.
I jeszcze takie piekne
Ja nie jestem jakis pedofil. No, znam faceta, dwa dni jedzie, ale nie jestem pedofil. Moze byl glodny?
Kocham lud nasz polski i swiatlosc jego
😯
😆
Teresko, alez tydzien! Czy to tak zawsze? 🙂
No, u mnie nic nie moze plynac spokojnie. Byl taki film „Zycie jest dluga, spokojna rzeka”. U mnie jakos tak zawsze przemienia sie w rwisty potok. Jedyne – mam nadzieje – dlugi.
A ja taka spokojna istotka, golebiego serca, cicha i potulna…
Potulna? 😯
Przynajmniej nie jest nudno! Zwlaszcza, jesli wystepuje sie w roli obserwatora 🙂
Sobotnie pozdrowienia od sobotniego lenia 🙂
A tak wracajac do koncertu. Nie przepadam za tanczacymi dyrygentami, choc po doswiadczeniach z Szostakiem i tak wydaje mi sie, ze kazdy, chocby najbardziej roztanczony, nie siega mu do piet i wyglada, jakby kij polknal. Albo laske marszalkowska.
Orkiestra jest bardzo potencjalna, to nie podlega dyskusji. Mnie najbardziej zmeczylo przesterowanie blachy, ale to akurat klade na karb mlodosci i przyzwyczajenia do grania solowego. Niepokoja mnie jednak bardzo obecne i bardzo slyszalne roznice w rozumieniu rytmu miedzy blacha, drewnem, smyczkami. Niby to samo, a jednak nie to samo. I tu dziwie sie, ze dyrygent tego nie uslyszal, bo wiele niedokladnosci bralo sie wlasnie z tej niejednolitej interpretacji rytmicznej. Rozumiem, specyfika instrumentu, etc., ale jednak powinien.
No, potulna. Przynajmniej w domysle 😉
No właśnie, to, co mówiłaś o różnicach rytmicznych. Ciekawe, że motywujesz to różnymi sposobami uczenia na różnych instrumentach. Tylko jakiego to typu różnice?
A „bardzo potencjalna” oznacza „ma potencjał”?
Witamy zeena przy sobocie –
A może by znów coś o kocie? 😀
Bry!
Teresa w Polsce, a ja nic nie wiem, zaległości mam w czytaniu, że o sekretarzowaniu nie wspomnę!
Ale nie bójcie nic, ja jeszcze wam zatańczę!
Pozdrowienia dla wszystkich, idę dospać 🙂
Tak, ma ogromny potencjal, bo oni jeszcze graja, a nie markuja.
Te roznice trudno wypisac, bo jak to w muzyce bywa, latwo pokazac, trudniej pojac elaborat teoretyczny.
Notacja muzyczna jest szalenie niewymierna, to wie kazde dziecko. Rytmiczna w szczegolnosci, bo jak zanotowac czas w kontekscie. W zwiazku z powyzszym rytm jest interpretowany na rozne sposoby. Specyfika smyczkow jest na przyklad namietne dotrzymywanie do ostatnich granic kropek w rytmach punktowanych. Zupelnie inaczej wyglada to w detych. No i tych przykladow mozna mnozyc bez liku.
A i w fortepianie tyz. Pamietam pierwsza scysje z moim dyrektorem z paryskiego konsu, pianista, co to sie obnosi jak paw, bo on z Moskwy, to wszystkie rozumy posiadl. I jakis skubent wykonywal na lekcji scherzo E-dur. W czysto moskiewskim stylu na chama. W drugim temacie wszystko sie rozlazilo, ciagnelo, stalo i w ogole nic. I bardzo rytmicznie. Dyro cos tlumaczyl duchowo i bardzo zawile, roztaczajac jakies wizje. I wtedy powiedzialam skubentowi, zeby sie zastanowil, jak to jest napisane. Ze jest po prostu taka delikatna gra miedzy 3 czescia taktu leciutko przesunieta do przodu i do tylu, a notacja jest symboliczna. Skubent sie zdziwil, zastanowil, zagral i poplynelo. Dyro mnie znienawidzil i zaczal tepic na kazdym kroku.
No i takie rozne dziwnostki w tych rytmicznych detalach sie kryja.
No tak. A z tymi dętymi to jeszcze kwestia dmuchu… tj. oddechu 🙂
Alicja 😀 od „Bry” do „idę dospać” – cała Pani Sekretarz! 😀
Bo w Moskwie to nie tylko tory szerokie mają, ale i kropki i nuty…
Oj, komisarzu, nie tylko szerokie te kropki, ale i okropnie glosne. W imie zasady: caly narod jednym glosem. A glos narodu donosny.
Oj, Alicjo, nie zauwazylam.
Nie boimy. A kiedy te tance? Na sylwestra dopiero?
Tereso,
ja cały czas w tańcu 🙂
Jako Sekretarz, powinnam zebrać do tyłu poezyje i wrzucić gdzie trzeba, a ja na pół gwizdka się – nie powiem, że obijam, bo mam inne zajęcia wymagajace… czyli się obijam, bo trzeba to robić regularnie, sekretarzowanie znaczy się.
Systematyczność nigdy nie była moją mocna stroną. Miałam iść dospać, a polazłam poczytać zaległe… Ależ tego jest!!!
Kto chcial kota?
Prosze, takiego zobaczylam w ubiegla niedziele na wystawie w Poznaniu i wsiaklam: http://www.bengal-ac.de/
Trzymam kciuki za wszystkie młode (nie tyle ciałem co duchem) orkiestry poza nurtem filharmonicznym! 🙂 A sama właśnie sobie uświadomiłam, że najbardziej lubię zespoły z silnym przywództwem – stworzone i prowadzone przez wyraziste osobowości, jak choćby Les Musiciens du Louvre, Le Poème Harmonique czy Europa Galante. Najbardziej w Polsce brakuje mi dobrych zespołów muzyki dawnej, takich z pazurem i wyrazistą osobowością, które nie powielałyby nagranych po kilkadziesiąt razy utworów z barokowej listy przebojów, ale wzięły się za rodzimy repertuar, którego podobno sporo po różnych archiwach.
babo, jakie cudne kocisko! A drapieżne? 😀
Za rodzimy dawny repertuar to co i rusz bierze się Marek Toporowski ze swoimi zespołami. Czasem nawet coś nagrywa…
Kotek bardzo lagodny, o szmaragdowych oczach i jedwabistym futerku, po prostu cudo! 🙂
Oj, szkoda, że tu nie ma :mru: …
A tfu!
Że nie ma :mru:
Hoku –
nawtykać mu!
Dawac go tu!
Babo, to jest Stubentiger w pełnym tego słowa znaczeniu! 😀
Nazywaja go tez leopardem 🙂
O, jest wywiad z Pendereckim, ide poczytac
Przyłączam się do żali Beaty.
Ale, ale — w programie koncertu Filharmonii Śląskiej zacytowano wypowiedź Krzysztofa Pendereckiego z wywiadu Pani Kierowniczki (chodzi o ‚sympatię’ z Henrykiem Mikołajem Góreckim).
I jeszcze jedno ale, ale — wbrew wcześniejszym doniesieniom (i wyliczeniom) wygrzebałem jakieś pieniądze na Karłowicza pod Maksymiukiem.
Nie jest łatwo z leopardem!
Nie żywi się jajem twardem,
ni Cohenem Leonardem,
lekceważy awangardę,
kiedy spotka się z Ryszardem
robi mu uwagi harde.
Nawet najgorętszy czardasz
nie porywa leoparda,
ni petarda, ni kokarda,
ni przeżycia komunarda.
Tym, co jego życiu żar da
jedno tylko jest: pularda! 🙄
PAK-u: a ciekawam, czy z tego wywiadu zacytowane jest też zdanie: „W Polsce często jedne grupy ludzi nie lubią się z drugimi, całkiem jak rasy psów”? 😆
Mam nadzieję, że Karłowicz będzie się podobał.
A ja zaraz idę na recital świetnego gitarzysty Łukasza Kuropaczewskiego, który promuje swoją nową płytę.
O właśnie, zapowiedzi płyty i koncertu Łukasza Kuropaczewskiego (ma być dziś w radiowej Dwójce) wydają się bardzo smakowite. Mam nadzieje, że uda mi się posłuchać i może nawet nabyć w jakiejś bliskiej przyszłości.
Aha – a propos rodzimego repertuaru barokowego, dostałam właśnie płytę z muzyką Kaspara Förstera jr. i jego mistrzów – Giacoma Carissimiego i Marca Scacchiego. Nie wiem, co za patałachy w Polskim Radiu robiły okładkę, ale nie ma na niej śladu, kto jest uprzejmy to wykonywać. Po prostu szlag trafia na taki bubel. A śpiewają Olga Pasiecznik, Marta Boberska, Kai Wessel, Krzysztof Szmyt, Jacek Wisłocki i Dirk Snellings, a gra Il Tempo, czyli zespół Agaty Sapiechy. Przesłucham, to opowiem, czy dobre, ale powinno być niezłe. To już druga płyta tego zespołu z Försterem; to dobra muzyka.
Płytkę Kuropaczewskiego mam – fajna. Nawet mogłabym kogoś zabrać na ten koncert, bo zaproszenie mam dwuosobowe (bez numerowanych miejsc)… Niestety, trochę za daleko 🙁
A figa 🙁 Coś musiałem źle usłyszeć…
Nie, nie ma transmisji w Dwójce, dziś sobota operowa…
Spytam na miejscu, czy rejestrują i będą odtwarzać na antenie.
Tu trochę (innych) nagranek Kuropaczewskiego:
http://www.kuropaczewski.com/index.php5?caid=10&action=show&lang=pl
Trochę też jest na tubie:
http://www.youtube.com/watch?v=xE_dwqFQDLo
i obok inne.
Pani Dorotko, czy ta plyta ma jakis tytul? Chcialabym ja sobie kupic, bo nie dosc, ze Pasiecznik, to jeszcze kolega szkolny na niej…
O psach jest! Od tego się zaczyna cytat 😉 Kończy się na ‚beztalenciu’, z jakimś wielokropkiem po środku.
Bon moty nie powinny przesłaniać prawdy. Gdyby psy się nie lubiły po linii rasowej, to kundli by nie było. A czy może ktoś powiedzieć, że mnie nie ma? 😯
Bobiku, toż Ty jesteś bardziej niż ktokolwiek inny 😉 A propos Twojej kariery wokalnej: Nie porzucałabym tej myśli tak pochopnie. Wielki wokalista musi zdrowo się odżywiać, dbać o kondycję fizyczną i wysypiać do woli – wypisz wymaluj Bobik! Tylko unikaj przeciągów, klimatyzowanych pomieszczeń i chodzenia w mokrym futrze! I ćwicz, ćwicz!
Beato, toż kwiczę, kwiczę wytrwale! 😆
Kwestię niechodzenia w mokrym futrze będę musiał omówić natychmiast z Wyprowadzającymi Na Spacer. Oni trzymają parasol tylko nad sobą, chcąc zapewne w ten sposób zniszczyć moją karierę! 👿
Kwestia egoistycznego zagarniania parasola to ewidentny brak wrażliwości na potrzeby Wielkiej Sztuki. Nie mart się zbytnio, to powszechne. Poza tym nie jest z nimi tak źle, skoro masz miejsce na kanapie (wypoczynek), wątróbki drobiowe (odpowiednia dieta) i drzwi do ogrodu otwierane na żądanie (kondycja fizyczna). Może nawet lepsza byłaby jakaś peleryna, która uniezależniłaby Cię od humorów trzymających parasol.
Bobiku, na przyjaciol zawsze mozna liczyc (byle nie za bardzo)
http://www.flickr.com/photos/miradera/2860740718/
Śliczności 😀
Wreszcie w domciu. Ohydnie leje i wieje 🙁 W Tatrach podobno halny…
Fajny był za to koncercik. Program w ogóle nie tożsamy z płytą – tylko Cavatina Tansmana (która de facto jest pięcioczęściową suitą) jest na niej. Poza tym Łukasz grał utwory Maura Giulianiego, Benjamina Brittena (piękne Nocturnal after John Dowland) i na koniec Sonatę Antonia José, który był uczniem Ravela (można wysłyszeć pewne wpływy, zwłaszcza w harmonii) i zginął młodo:
http://en.wikipedia.org/wiki/Antonio_Jos%C3%A9
Bardzo ciekawy zestaw i atrakcyjne wykonanie. Koncert był rejestrowany i w jakimś terminie będzie odtwarzany w Dwójce.
babo, a który to jest ten kolega szkolny? 🙂
To ta płyta:
http://www.polskieradio.pl/raf/klasyczna/record.aspx?id=58154
Trochę można posłuchać na tej stronce.
Koleżanka z radia strasznie mi się dziś tłumaczyła, że informacje o wykonawcach znikły z okładki jakimś tajemniczym sposobem, bo przecież miały być. Jak jeszcze dotłoczą, to dodadzą…
No i będzie nasza ulubiona Lodoiska! 😆
http://www.polskieradio.pl/raf/klasyczna/record.aspx?id=76473
Jeszcze tego nie mam.
Peleryna, kumpel z parasolem i jeszcze Lodoiska do tego! Chyba się rozbestwię jak jaki Iuventus. 😆
Ach, Lodoiska!!! Coz to byl za koklusz Paryza! Symbol Rewolucji, libertynizmu, czego tylko chciec.
Wtedy nikt nie osmielilby sie powiedziec „w Polsce, czyli nigdzie”!
A Louvet de Coudray swoja Lodoiske (z trema nad i), czyli Mme Cholet, poslubil, rozwiodlszy uprzednio. Kochali sie namietnie, ale krotko, bo zmarl w cztery lata po slubie, a biedna Lodoiska po jego smierci usilowala popelnic samobojstwo. Zreszta przez dobre pol roku przechowywala w domu trumne z jego cialem.
Cherubini przescigiwal sie z Kreutzerem, najlepszy dowod, ze obie premiery Lodoisek dziela jeno dwa tygodnie. Cherubini wyscig wygral. Zreszta owa „polskosc” nie opuszcza go do dzis. Lezy 10 m od Chopina na Pere Lachaise.
Widzę, że na wieczorną przegryzkę
Mam psa, Dorę, no i Lodoiskę 😆
Nawet nie wiedziałam. Ja tam szłam tylko do Chopina… Paskudny zresztą ten nagrobek.
Tak troche wyszlo niejasno. Jean Baptiste Louvet de Coudray byl autorem powiesci „Milosci kawalera Faublasa”, ktorej bohaterka jest wlasnie Lodoiska – w realu pozniejsza Mme Louvet de Coudray.
Nagrobek paskudny, jeszcze na dodatek nie zmiescilo sie Frederic i jest Fred. Chopin.
Cherubini jest po lewej, po prawej, po sasiedzku, lezy Michel Petrucciani. Tak wiec nasz Chopek ma doborowe towarzystwo i troche dobrego jazziku.
O, jakiego miłego jazziku… 🙂
A może nie wiesz, Tereniu, że Lodoiska była przebojem na naszym blogu:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=126
Hej, zeenie 😀 Czy przegryzka oznacza, że zostanę przegryziona? 😯
Dzieki, rzeczywiscie umknelo, ale to zawsze tak, jak z doskoku.
Fascynujace i przepiekny tekst!!!!!
To lubie, rzucil, to lubie
I Lodoiske poslubie
Po pracowitym dniu… Malcolm McLaren i „Madam Buterfly”
A co!
To.
http://www.youtube.com/watch?v=xujYAWqyp-4
A ja nie mam tu glosniczkow! To niesprawiedliwe!
Tu jeszcze ciąg dalszy Lodoiski:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=127#comment-13910
Przegryziona 😯
Co to ja jaki Dorotożerca jestem, czy co…
Ja possać wpadłem 😆
Wampyr 😛
A tu jeszcze dalszy ciąg:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=128#comment-13990
I Wielki Finał:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=128#comment-14038
“Wszysko poniosę w ofiarę,
Ale muszę cię posiadać;
Na próżno chcesz dzień odkładać,
Który nas połączy wparę”.
Gdzie ci mezczyzni?????????? Gdzie te chopy?????????????????
TO byla prawdziwa milosc!
Alicjo – podoba mi się Butterfly w tej wersji! 😆
Tylko nieco nahalna;-)))
To z Oparów absurdu chyba była prognoza pogody: Wiatry nahalne…
Zasłona upada
Ja juz takoz.
Dzieki za bajke na dobranoc. Wspaniala, cudowna, boska Lodoiska.
Zegnam tymczasowo, zeby isc spac w wigilie andrzejek. Moze mi sie jakowy Sobieslaw przysni.
😉
O nieznajoma i piękna Pani
Ja wszystkich sprzed Twej drogi sprzątnę drani
Gdy najdzie Ciebie zaś ochota
W pobliżu już nie będzie ni pół chłopa…
ERRATA
Powinno być:
W pobliżu już nie będzie ni pół kota.
Zważywszy na późną porę, sodomia może być już tematem 😉
Wiatry nahalne… Genialne, nie znalam!
pol kota. Errata jak najbardziej pozadana!
Andrzejki mnie wolaja w objecia swe. Papa
No bo się lepiej rymuje 😀
Ciekawe, ilu tych Andrzejków 😉
Nie wiem, czy czyta to jakiś Andrzejek, ale na wszelki wypadek wszystkiego najlepszego!
Jak już sodomia jest tu tematem,
mnie nie wypędzisz stąd nawet batem! 😆
A jak 2 odsłuch Pasji Mykietyna tym razem w Krakowie ? Jak p. Kryger ? pozdrawiam.
Kierowniczko,
ta wersja madame bardzo mi się sto lat temu spodobała. Jak lubię muzykę, nie video przy tym , to właśnie jest wyjatkiem. I kilka innych.
No dobra… do roboty!
Krzysztof S., Pani Doroto!
Wesolych Andrzejkow 🙂
Bobik – słynny sodomita
Na blog wpada. On, nie pyta
😳
Oj, Bobiczku, Bobiczku…
Witam Poldka. Drugi odsłuch Pasji Mykietyna też niespecjalnie. Ja coś nie kocham tego utworu, nie bierze mnie, choć momenty są. Bardzo cenię twórczość Pawła M., ale akurat ten kawałek niekoniecznie. Ale Kryger wspaniała!
Ciekawostka: biedny PM przejął się stwierdzeniem Pendereckiego z wywiadu w „Polityce”, w którym KP sugerował, że PM ściągnął pomysł z retrospekcją (moim zdaniem przejął się niepotrzebnie, bo to przecież nie jego problem). Napisał list, ale niestety za późno, żeby wszedł do tego numeru; wydrukujemy w następnym.
babo – jak fajnie! Znamy się z Krzysiem od lat i bardzo lubimy.
No to na dobranoc sąsiad Chopina z Père-Lachaise:
http://www.youtube.com/watch?v=m95Qx2-T10Q
Ależ on pyszny był…
A to slicznie 🙂 Nie widzielismy sie od matury (chociaz ja go widzialam na scenie, on mnie nie!) Ale do dzisiaj wspominam, jak uroczo zawodzil „Only you” przy fortepianie przed lekcja literatury muzycznej.
Hehe… a ja go poznałam podczas wspólnego śpiewania kantat Bacha. Ja w chórze oczywiście, on solo, i pamiętam, jak przymykał oczki i stawał na paluszkach, taką mu to śpiewanie robiło przyjemność 🙂
Niestety duża scena Opery nie zrobiła jego głosowi dobrze – on jest raczej kameralny. Ale ma poczucie humoru i jest pyszny w rolach charakterystycznych. Np. w Onieginie jako Monsieur Triquet…
Jeśli pyta młody ułan,
to i Bobik może:
czy coś będzie z tej sodomii
zanim się położę? 😉
Oj, nie będzie, bo tu śpiący
Wszyscy niebywale –
Ale to nie znaczy przecież,
Że nie będzie wcale! 😉
Niestety, nie slyszalam go zbyt czesto, stad do Warszawy daleko 🙁 , tym bardziej chetnie kupie te plytke!
Jutro z rana mamy spiewac Orlando di Lasso i Regera, wiec czas do lozeczka, dobranoc!
Dobranoc 🙂
Z obiecanki Kierowniczki
będę miał pożytek –
jakby chciała się wykręcić,
ja wyciągnę kwitek! 😀
Z okładką i brakującym opisem to przypomina mi się historyjka z ks. Twardowskiego, jak to pewien ksiądz śpiewał Asperge me. Ale nie był pewien, czy dobrze zaśpiewał, konkretnie, czy nie zapomniał me. I dla spokoju sumienia wyszedł po mszy dośpiewać wszystkie me-me-me-me-me.
Może wydawnictwo wydrukuje dane wykonawców i rozda je na ulicy?
Errata: Asperges me.
Dzień dobry, 🙂
PAK,
😆 😆 😆
Bry!
Andrzejom – wszystkiego NAJ!
(idę dospać)
Fajnego kota znalazłem… 🙄
http://www.telegraph.co.uk/telegraph/multimedia/archive/01122/monkey-eating_1122948i.jpg
Kot jak kot, ale małpiszon fajny 😀
Obiecalam kiedys zrobic zdjecia mojego historycznego kubka z Chopinem, aparatem sluchowym i dziura w glowie.
Oto toto, a poza tym jeszcze dwa portrety Pani Kierowniczki po koncercie Juventusu zrobione.
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/sets/72157610438429869/
U nas Wiosna!
Coś mi się zdaje, że w Konkursie Szkaradzieństw trzeba będzie przyznać pierwsze miejsce Chopinowi Teresy. 😀
Booooski Fryc!!!!! 😆
No tak, jeszcze mu liscia bobkowego brakuje do kompletu. Ups, przepraszam, laurowego, takiego do bigosu.
A propos, czy Chopin jadal bigos?
Się nie znacie! To jest przemyślana projekcja Frycka. Jak by Fryc stwardniał i zmężniał, gdyby stale pił wysokozmineralizowaną, dusznicką wodę.
Do tego taka ślepota na symbolikę! Wszak rurka w uchu jasno obrazuje: pijąc naszą wodę będziesz słyszał to co Chopin. Niby takie obyte Towarzystwo, a tak prostych środków przekazu nie chwyta…
Bigos to miał w głowie ten, co to projektował…
Rurka w uchu równie dobrze mogłaby oznaczać: gdyby Chopin dłużej pił naszą wodę (zamiast ganiać za Libuszą), stałby się Beethovenem 😉
Złotniczeńku, zrób mi kubek,
tylko proszę, zrób mi ładnie!
Chopin niech ma z rurki dzióbek
z mineralki resztką na dnie,
z ucha muzą zmęczonego
niech wystaje mu odgromnik
i niech z tego się wszystkiego
zrobi PR-owca pomnik. 🙄
A pan Piotr Kamiński czuwa: http://www.rfi.fr/actupl/articles/107/article_6280.asp
Kiedyś o mało nie kupiłam tej opisywanej w audycji książki w wersji niemieckiej, na szczęście dostępny był fragment online, który skutecznie mnie zniechęcił…
Ha, ha… Nawet myślałam też, żeby sobie książeczkę sprokurować, chociażby po to, żeby się nad nią tu popastwić – po tym, jak zareklamował ją znany nam od niedawna Cronwood na forum Trubadura (niestety ostatnio zaatakowanym przez hakerów). Ale Piotrowi Kamińskiemu i tak w pastwieniu się nie dorównam, więc chyba szkoda czasu…
Bobiczku, cudny z Ciebie Lenartowicz! 😆
Już sam tytuł tej książki, „Druga śmierć opery”, to takie z założenia chwytliwe hasełko, lep na żądnych sensacji czytelników. Germanistyka też już kilka razy umierała… A w audycji p. Piotra najbardziej rozłożył mnie „syndrom Koszałka-Opałka” 😆
A mnie „olśniewające narzędzia pana Żiżka i jego kolegi z Lublany” 😆
Ciekawe, czy ta stronka zostanie, kiedy już rozwalą polską sekcję RFI…
A z tym rozwaleniem to już przesądzone? 🙁
Szampan z rana jak smietana (Bedrzich?) 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_6151.jpg
Niestety, chyba tak, przesadzone. Po Paryzu i okolicach krazy petycja w tej sprawie, na pewno nieskuteczna, bo co im tam. Nie bedzie polak nam dyktowal.
Czy stronka zostanie? Nie sadze. Jak nie ma, to nie ma.
Smetana, miało być.
Idę doczytać do tyłu. Co złego, to nie ja!
O, jakie Andrzejki u Alicji 😉
Mogłyby przynajmniej te wredne Francuzy stronkę zostawić 🙁 Panowie, jak rozmawiałyśmy, sobie poradzą…
Nie no, likwidowanie strony (czyli tego, co już tam jest) to byłby przejaw złośliwości – więcej roboty by mieli z jej usunięciem niż z zostawieniem. To byłby dopiero syndrom… 🙂
A propos Warszawy, Katowic i orkiestr — byłem dzisiaj na koncercie i podczas przerwy podziwiałem dawne plakaty. I otóż wiosną miał miejsce ‚festiwal’ orkiestr akademii muzycznych — wystąpiły orkiestry z Warszawy, Katowic, Wilna i Stuttgartu bodajże. Domyślam się, że istnieją i inne, ale może coś to znaczy, że ich nie było? (Nie wiem, czy znaczy jeśli chodzi o orkiestry, czy jeśli chodzi o organizatorów. Ale dostrzegam fakt.)
Pewnie to znaczy, że te się dało sprowadzić za małe pieniądze 🙂
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=n8WqozoiWuQ
timmm taba dimm ta da bam…
Czyli o jednym i drugim 😀
A Skaldowie wydają płytę! To znaczy Polskie Radio wydaje:
http://www.polskieradio.pl/raf/rozrywka/record.aspx?id=70230
I będzie koncert promocyjny, 4 grudnia w Studiu im. Lutosławskiego.
Z informacji, jaką dostałam mailem: „Na koncercie usłyszymy, jak wykorzystuje swój warsztat pianistyczny Andrzej Zieliński i Stanisław Deja – pianiści posiadający gruntowne wykształcenie muzyczne i duże doświadczenie. Obaj występują w wielu prestiżowych salach koncertowych – Andrzej Zieliński przeważnie z zespołem, na przykład w słynnej Carnegie Hall w Nowym Jorku. Stanisław Deja natomiast bardzo często występuje solo. Jest uznanym interpretatorem muzyki Mozarta, Chopina oraz kompozytorów rosyjskich. Zaśpiewają jak zwykle bracia Zielińscy. Na skrzypcach zagra Jacek Zieliński, a na wiolonczeli Katarzyna Głoszkowska.
Za sprawą mniejszego składu zespołu, zabrzmi on bardziej kameralnie i akustycznie niż zwykle. Usłyszymy Skaldów, jakich znamy sprzed wielu lat, w utworach z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i późniejszych. Skaldowie wielu z nas przypominają lata młodości. Zarówno kiedyś, jak i dzisiaj można się przy niej świetnie bawić. Na koncercie będzie można choć na chwilę zapomnieć o tempie życia i powspominać dawne czasy”.
Skaldowie…
???
Zanim zabrzmia Skaldowie, moze ktos mnie oswieci.
Jestem dzis w knajpce, wokol jedynego wolnego stolika rozsypane szklo, prosze o posprzatanie, przez pol godziny nic sie nie dzieje, no to wolam szefowa i mowie. A szefowa mi na to: Jak sie pani nie podoba, to niech pani idzie SE gdzie indziej, nikt pani nie kaze.
A potem: Polacy to sie nie skarza, tylko jak ktos z zagranicy przyjedzie, to zawsze ma jakies pretensje.
Czy to normalne w TYM kraju??? Bo jakos tak mam wrazenie, ze powszechnie nam panujaca nienawisc blizniego dochodzi do wszechobecnego paroksyzmu…
O rany.
A skąd wiedziała, że przyjechałaś z zagranicy? 😯
To nie jest tak całkiem normalne w TYM kraju. Istnieje cały szeroki wachlarz zachowań. Na szczęście…
A wiedziala, bo zapytala i sie przyznalam. Musi nie wygladam na 100% czestochowianke.
Dostalam zaproszenia na koncert zespolu o nazwie MoZART GROUP. Sa z Warszawy. Nigdy o nich nie slyszalam; czy ktos na blogu wie cos moze na ich temat? Czego sie spodziewac?
Hej, babo! Zapewne chodzi o zespół, który się tu nazywa Grupa MoCarta (nazwa pochodzi od góralskiej „bajeczki o Mozarcie”: „on mo carta w portkach”).
To jest taki kwartet (smyczkowy) zgrywusów, którzy zajmują się parodiami. Czasem bardzo zręcznymi. Taki muzyczny kabaret.
Dużo ich na tubie, np.:
http://www.youtube.com/watch?v=nBWdR0t5c_4&feature=related
Tu jako goście występu Bobby’ego McFerrina:
http://www.youtube.com/watch?v=Z-KJUr-Ey-U
O, dziekuje, Pani Dorotko! Wyglada na to, ze bedziemy mieli jutro zabawny wieczor 🙂
Nikogo w tej chwili nie widzę na blogu, ale i tak SE ogonem mogę pomachać. A co, zagraniczny jezdem! 😀
Krajowy by pewnie nie pomachał. 😯
Te, zagraniczny! Dobranoc 😀
A dobranoc, dobranoc. Niech SE mają przyjemne sny. 😀