Komandor na ambonie
Że tak właśnie będzie, jak w tytule, można było domyślić się od początku wieczoru. Zaczęło się od… uwertury do Cosi fan tutte (ta opera będzie tu wykonana za rok), która jednak została przerwana przez pracowniczkę Capelli Cracoviensis, zwracającą dyrygentowi Janowi Tomaszowi Adamusowi uwagę, że wziął nie te nuty.
Don Giovanni tutaj (czyli w Kościele Pokoju)? Dlatego, że moralizatorski? I co, może Komandor będzie śpiewał z ambony? – wykrzyknął dyrygent. Ale dostał właściwe nuty oraz lampkę wina, którą zaledwie upił, i zabrał się do rzeczy (ten performans może miał za inspirację zeszłoroczne wygłupy członków Le Poeme Harmonique?). Choć nie była to inscenizacja, lecz wykonanie koncertowe, było jednak wiele elementów wypadających z koncertowej rutyny.
Trzeba przede wszystkim powiedzieć, że obsada była znakomita (większość śpiewaków związana jest z Capellą Cracoviensis, ale nie wszyscy). Sebastian Szumski okazał się w sam raz uwodzicielski bez cienia przesady, partnerował mu dzielnie Radosław Rzepecki. Trochę może zbyt nieśmiało i ze zbyt dużą wibracją wykonała partię Donny Anny Marzena Lubaszka, ale Donna Elwira – Wioletta Chodowicz – była wspaniała (dopiero można było docenić tę rolę, bo w opisywanym tu niedawno spektaklu poznańskim była zmarnowana), a Jolanta Kowalska-Pawlikowska jako Zerlina była po prostu jak cukiereczek – nie tylko pięknie śpiewała, ale była też naturalnie kokieteryjna, swoją drobną sylwetką stwarzając sympatyczny kontrast z misiowatym z postury (ale też świetnym wokalnie) Jackiem Ozimkowskim – Masettem. Krystian Krzeszowiak był znakomitym Ottaviem – bardzo mu ta rola leży; był też w stanie wykonać obie arie, co wcale nie jest takie częste. Jak już przy zawartości jesteśmy, został wykonany również wykreślany zwykle duet Zerliny i Leporella następujący po słynnym ansamblu z II aktu – kompletnie jest on od czapy, nieuzasadniony dramaturgicznie, muzyka też jest o włos gorsza od reszty dzieła, ale tylko o włos.
Jacek Ozimkowski był jako „dwa w jednym” – wykonał też rolę Komandora. Aby odróżnić te role, przebierał marynarki – Komandorem był w czarnej, Masettem w jasnej. No i właśnie to on zaśpiewał z ambony – jako posąg na cmentarzu.
Orkiestra była oczywiście międzynarodowa, zwłaszcza wśród dętych większość to byli goście zagraniczni, z kilku różnych krajów. Tempa były w sumie bardzo żywe, akcja płynęła wartko i sprawnie, chór (w wersji bardzo kameralnej) też wykonał swoisty performans występując w cywilnych ubraniach i śpiewając na siedząco na schodkach na estradę. Nad sceną, na jednej z empor, wisiał ekran, na którym wyświetlano polskie tłumaczenie. Było jak w teatrze. Pięknym, barokowym.
Komentarze
Pobutka.
Oj, Zerlina była zaiste zjawiskowa w tym występie.
Udanej wycieczki, pogoda ma być lepsza od tego co widać teraz za oknem.
Dzien dobry 🙂
Zerlinka na dodatek spiewala te partie po raz pierwszy w zyciu. Trudno bylo uwierzyc!
Zapomnialam napisac, ze chwilami trzeba bylo miec mocne nerwy, dotyczylo to zwlaszcza pani siedzacej najblizej estrady, ktora Don Giovanni uwodzil w arii z mandolina. Uwodzil to malo powiedziane – w drugiej zwrotce wpakowal sie jej na kolana! Biedulka z poczatku musials sie wystraszyc, ale DG ja uglaskal, jak to ten typ potrafi 😉 Na pewno ma co wspominac z tego wieczoru 😀
Muszę poprawić tutaj Panią Redaktor, nie był to pierwszy raz Zerlinki, bo wykonywała ona już tę partię w Nowym Sączu – 26 XI 2013
http://capellacracoviensis.pl/agenda/don-giovanni
Wczorajszy koncert był bardzo piękny
small.rubin – witam. Słyszałam, jak ona sama mówiła o tym – pewnie więc miała na myśli wykonania z Capellą 🙂 W każdym razie wcześniej w żadnej operze tego nie śpiewała.
Witam, przepraszam, ze nie na temat, ale czy Pani Kierowniczka w tym roku do Bregenz zawita? Bedzie Jaskolka Laksa i sympozjum o nim i koncert pożegnalny Pountneya i Flet i ja gram we wszystkim jak zwykle 🙂 zapraszamy
Aniu, witam 🙂 Nie planowałam, nawet nie wiem, kiedy to się dzieje. Pewnie jakoś zaraz, więc i tak za późno, żeby coś zdecydować… szkoda.
Sprawdziłam – 17 i 18 sierpnia. Hmm…
Cześć Dorota,
Wpadnij, muzyka i obsada bardzo dobra, Slowik Strawinskiego tez ciekawie sie zapowiada, trocha jak teatr ogromnych lalek, a śpiewacy poza Slowikiem z boku sceny……a na sympozjum kilka pieśni gram z rożnych okresów jego twórczości…..
Pozdrawiam
Ania
Aby blogowym rytuałom stało się zadość, walnę swoje ceterum censeo: że takiego Don Giovanniego Mozart oczywiście nigdy nie skomponował.
No to ja już sobie pójdę teraz.
Cóż, rytuał ważna rzecz 😀
W każdym razie serdeczne pozdrowienia. 🙂
Może i nie skomponował,ale warto było posłuchać 🙂 Poza tym,jak się ma do dyspozycji taki zespół,to grzechem byłoby nie pozwolić mu pośpiewać skoro jest okazja 😉
Zresztą nie tylko nam się podobało:
http://www.novinky.cz/kultura/344089-vynikajici-giovanni-v-polskem-slezsku.html
Częściowo zapewne dzięki temu, że p. Mateusz Wiśniewski, zajmujący się w tym roku na festiwalu PR (wcześniej pracował w Operze Wrocławskiej), jest bohemistą, na festiwal przyjechało kilkoro dziennikarzy czeskich. No i świetnie – do Świdnicy mają rzut beretem, więc może i stamtąd będzie więcej publiki.
Ciekawostka: reklamę festiwalowi zrobiła jeszcze Marzena Lubaszka, udzielając wywiadu „Zwierciadłu” 🙂
https://pl-pl.facebook.com/festiwal.bachowski/photos/gm.302718486556182/906599292688765/?type=1
Przeczytałem pierwsze pytanie dziennikarki Zwierciadła:
„Don Giovanni” to, jak twierdzi wielu, dzieło kongenialne […]
Kongenialne? Ale w takim razie wobec czego?
No słusznie, kongenialne to może być tłumaczenie 😆