Rachmaninow na zimno
Mikhail Pletnev przyjeżdżał do nas do tej pory wyłącznie jako dyrygent założonej przez siebie Rosyjskiej Narodowej Orkiestry Symfonicznej. Jednak lepiej, żeby przyjeżdżał w roli pianisty.
Przez pewien czas chyba zresztą w ogóle grał rzadziej, koncentrując się na orkiestrze. Dobrze, że wrócił i że w końcu nam pokazał, co potrafi w dziedzinie, w której bądź co bądź wygrał kiedyś Konkurs im. Czajkowskiego.
Pamiętając go jako artystę zimnego i zdystansowanego w dziedzinie ekspresji (co bardzo mi przeszkadzało na jego płycie z sonatami Mozarta sprzed dekady), bardzo byłam ciekawa, jak jego chłód połączy się z burzliwymi, emocjonalnymi utworami Rachmaninowa i nawet stwierdziłam, że to będzie bardzo ciekawa perwersja. Nie doceniłam tego wrażenia. Przede wszystkim jest to najwyższy poziom pianistyki. Techniki w ogóle się nie zauważa; dźwięk niezwykle wyrafinowany (co imponujące tym bardziej, że artysta grał na kawaiu, model Shigeru Kawai), niezwykłe zupełnie piana, forte brzmiące, nieagresywne. I przy tym wszystkim – właśnie ów chłód, spopielałość, opanowanie totalne. Szokujące. Pletnev wydaje się postacią z Dostojewskiego (przedziwna jest jego twarz postarzałego chłopca, zastygła w maskę). Swoją ekspresją jakby próbował powiedzieć: tak, jest zło na świecie. To jest naturalne. Nie należy mieć żadnych złudzeń.
Zdumiewało mnie np. jak on to zrobił, że triumfalne Preludium op. 23 nr 2, o oznaczeniu Maestoso, w istocie majestatycznie „płynęło po morzach i oceanach”, ale bez cienia radości w tym triumfie, bezlitośnie i imperialnie. Albo jak w I Sonacie d-moll budował formę z narastania, które zarazem narastaniem nie było – wzrostowi dynamiki nie towarzyszył wzrost napięcia, wszystko było na tym samym poziomie. Zadziwiające.
Nie rozpoznałam pierwszego bisu (może ktoś…?), za to na drugi bis zagrał… Nokturn cis-moll Chopina. Ciekawe, czy ten pomysł przyszedł mu do głowy na poprzednim koncercie, na którym siedział w publiczności i słuchał, jak Nelson Goerner gra ten sam bis. Pianista argentyński zagrał ową delikatną miniaturę jako nawiązanie do wykonanego przed chwilą Koncertu f-moll; Rosjanin zawiesił ją w całkowicie odmiennej przestrzeni. Nawiasem mówiąc, pianiści wciąż się odwiedzają na koncertach: widziałam Melnikova ze Staierem, Alenę Baevą z Vadymem Kholodenką, a ktoś mi mówił, że jeszcze był na sali widziany Osokins.
Co zaś do wcześniejszego koncertu Europa Galante z Goernerem, to połowicznie był on powtórzeniem z zeszłego roku, nawet pomyłki były podobne. Grupa dęta w ogóle się nie popisała. Ale Koncert f-moll był lepszy, choć i tu nie brakło kiksów łącznie z owym słynnym waltorniowym. A przed nimi efektowna Uwertura D-dur autorstwa 17-letniego Dobrzyńskiego.
Komentarze
Pierwszy bis zagrany przez Pletniowa to „Szkic wschodni” (orientalny?) Rachmaninowa.
Gdy powiedziałem pianiście, że moim marzeniem jest jego chopinowski recital w Warszawie, to chwilkę się zamyślił (z pokerowym wyrazem twarzy) i powiedział, że być może…
Nam udało się dostać na Goernera, po którym sobie wiele obiecywałem. Tak mnie naszło po obu koncertach jak bardzo potrafi ukarać historyczny instrument nawet wybitnych muzyków nawykłych (chyba) do dynamicznej klawiatury współczesnych fortepianów. Początek e-molla to wydawał mi się dramat po obu stronach – i orkiestry i pianisty. Uszy więdły, forte to jakieś brzdęknięcia o sąsiadach nie wspominając w odmiennych tempach. Potem brzmiało to pokorniej, wyraźnie NG oswajał się z kapryśnym instrumentem, a i dyrygent zdaje się wyciszył orkiestrę, skrzypce ledwo zdawały się muskać struny, żeby nie zastraszyć całkiem fortepianu-staruszka. f-moll już lepiej, w tempie, brzmiał zaskakująco dla mnie w pewnych partiach, muzyka ta sama, jednak dźwięk instrumentu z epoki brzmiał bardziej czysto, choć jakby z butelki uwypuklając partie skrzypiec czy sekcji dętej, gdy się ktoś zapomniał. Chyba byłaby to niezła lekcja dla młodych dyrygentów. Zaskakujące wrażenie. Jakoś się porobiło że za nazwisko czy generalnie ot tak jest stojak na końcu czy mi się zdaje? Pomimo zakazu rejestracji koncertu służby młode porządkowe miały pełne ręce roboty…
Mam nadzieję, że widzimy się znowu z SzPK w piątek o 17 🙂
pazdrawljajem
Absolutnie niesamowite, niebywałe panowanie nad fortepianem: dynamiką, barwą, planami, artykulacją! Tak właśnie musieli grać ci najwięksi urodzeni głębiej w XIX wieku, nie wykluczając Rachmaninowa. Sonata op.28, chyba najrzadziej grany utwór Rachmaninowa, do którego mało kto znajduje w ogóle jakiś klucz (Ogdon, Aszkenazy, Mustonen, Bieriezowski, Ługański etc.), długa, w zasadzie pozbawiona tego, co w nadmiarze jest w Koncertach (zwłaszcza w c-moll, który nas zaraz z Pletniowem czeka), czyli aż nadto „ładnych” tematów, gęsta, skomplikowana fakturalnie, zawiła niczym rebus – czyli utwór, który w większości wykonań publiczność koszmarnie nudzi – tutaj nagle okazała się fascynująca! Niemal przystępna! Ludzie siedzieli jak trusie. No ale trzeba umieć to, co w zasadzie jest prawie niemożliwe: wznieść się ponad ogromniaste, obłe cielsko takiej sonaty i ogarnąć jej formę, a zarazem w każdej sekundzie panować nad detalem.
Nokturn Chopina był niewątpliwie tym, co jeden kocur robi, gdy inny przed nim oznaczy teren – po prostu obsikaniem gruntu. Ja uwielbiam Goernera i jest on wielkim pianistą (słucham teraz wspaniałych Sonat skrzypcowych Faure i Francka z Papavramim na płycie Alphy – znakomite!!!), ale Pletniow jest po prostu tytanem, jest nie jakąś planetą czy asteroidą, ale ogromną gwiazdą – i biada wszystkim klawicymbalistom, którzy znajdą się w jego polu grawitacyjnym.
chemou75: stojak na końcu był u Stasia Lisieckiego, był po różnych innych zupełnie przeciętnych lub wręcz słabych koncertach, natomiast po Pletniowie ludzie początkowo siedzieli jak przyspawani, dopiero jak się kilka osób podniosło (w tym piszący te słowa) to się sala poderwała. Orkiestra z Biondim w istocie Goernnerowi raczej przeszkadzała, niż pomagała. A o wielkości Goernera świadczy to, że fortepian historyczny, który pod palcami innych o BARDZO DUŻYCH NAZWISKACH był przykryty przez orkiestrę i dalej, niż w 4-5 rzędzie nie było go słychać, tu brzmiał znakomicie w prawie całej sali i miał piękny, donośny, „nawilżony”, perlisty dźwięk, były piękne legata i w ogóle było to primo wykonanie, a dopiero secundo historyczne, a nie odwrotnie.
w nawiązaniu do pierwszego zdania art. to ja pamietam Pletniowa jako soliste w FN,grał 3 Rachmaninowa,chyba ze chodzi tylko o Chopieje…
and one question,czy dzisiejszy koncert w Bazylice bedzie polegał na tym że grane będą fragmenty Haydna w wersji na fortepian i przeplatane pieśniami?
mtl: jako żywo, prawda: Pletniow grał w 2002 roku 3PC:Rch, byłem też, pamiętam jak się wściekałem, bo siedziałem w 2 rzędzie bardzo po prawej stronie, pod kontrabasami. Dyrygował Kord, mam gdzieś nawet na jakimś CDR zgrany wówczas z radia ten koncert 🙂
też byłem,pamiętam że na ticketach wygranych w konkursie w telegazecie 😉
a ponieważ niewiele więcej pamiętam to poszperałem chwile i ślady w necie mówią że to był Wit za pulpitem 🙂
oprócz Rachmaninowa 2 symfonia Szymanowskiego w 2-giej części
i rzeczywiście, grudzień 2002
źródło
http://wiadomosci.onet.pl/cykl-hommage-a-artur-rubinstein-w-filharmonii-narodowej/rj0df
No proszę, a w moim katalogu nagrań jak byk stoi: „Michaił Pletniew, Orkiestra Symfoniczna FN, Kazimierz Kord, 2002”. Wiec ktoś, kto mi po pewnym czasie „skołował” to nagranie, źle opisał płytę, a ja przepisałem do katalogu :-).
Chyba nawet ta sama kolejność co wczoraj :
https://youtu.be/AaIS8KWt5Fs
„dźwięk niezwykle wyrafinowany (co imponujące tym bardziej, że artysta grał na kawaiu, model Shigeru Kawai)”. Jak widać to jego własny fortepian, z którym jeździ wszędzie, takze gra na nim z orkiestrą:
https://www.youtube.com/watch?v=pN0DXVlvTog
Czyli nie jest to tak, że podrzucili biednemu Pletniowowi jakieś badziewie, a on mimo to… To jest, jak widać instrument, który sobie wybrał, nad którym całkowicie panuje, którego barwa (ciemniejsza, bardziej matowa niż np. Stainwaya) odpowiada dokładnie temu, co chce pokazać.
Nie wiedziałam, czego się spodziewać po wczorajszym recitalu. To, co usłyszałam było oszołamiające. Doprawdy pianistyka na najwyższym poziomie. I można by myśleć, że to Rachmaninow tak doskonale współgra. z osobowością pianisty, ale Chopin na bis zabrzmiał równie niesamowicie, czarująco, urzekająco. Dla mnie, do tej pory, koncert festiwalu.
voilà:
http://www.kawai.ro/stiri-evenimente/pianist-mikhail-pletnev-returns-stage.html
Zwłasza urzekło mnie to (pomijając fatk, ze Pletniow jest pilotem awionetek i helikopterów!!!):
„What he was impressed especially was the broad dynamic range and controllability of Shigeru Kawai. He commented the reason why he selects Shigeru Kawai among various piano brands like this. “An amateur pilot who just enjoy flying does not need the same machine as a professional acrobatic pilot does. Professional acrobatic pilots require quality machines that move just as they want to control, allowing them to perform the surprising tricks. I need such a piano because I am not an amateur pianist.”(Pletnev pilots an airplane and a helicopter.)”
1. Mam ten koncert Rachmaninowa z Pletniowem/Pletnevem. Tzn. mam nagrany cały koncert. To był jakiś homage a Artur Rubinstein, czy coś takiego? Coś mi się też majaczy, że dyrygował Wit? A może to był inny koncert? Jeźlikto reflektuje, proszę dać znać.
2. Bardzo lubię Pletniowa/Pletneva, od wielu, wielu lat. Mam różne wczesne nagrania na płytach Melodii (utwory liryczne Griega, drobiazgi Czajkowskiego, Beethoven i coś tam jeszcze). Jego chłód jest częścią nastroju. Słucham tych wykonań, gdy zależy mi na chłodzie. Kiedy indziej słucham Argerich.
Aha! Mojsza racja:
http://wyborcza.pl/1,157232,1193148.html
(chyba, że to nie ten koncert?)
Dzień dobry. Ja nie napisałam, że „podrzucono mu badziewie”, zresztą Shigeru Kawai to nie jest badziewie, tylko najwyższa koncertowa półka tej firmy, tylko nie każdemu odpowiada i nie każdy umie wydobyć z niej, co chce.
Miałam w pierwszym zdaniu na myśli Chopieje oczywiście. Tamten koncert był już naprawdę dawno. Ja w sumie też nie pamiętam, kto dyrygował, ale raczej Wit, to były jego czasy.
@ Jakób 10:24 – dzięki za linkę!
II Koncert Rachmaninowa też jest na tubie, ale nie będę słuchać, żeby się nie przygotowywać.
Łajza z Gostkiem 🙂
Z innej beczki: w najnowszym numerze BBC Music płyta ze Stabat Mater, Litanią i 3 Symfonią Szymanowskiego wydana przez Warnera – z orkiestrą i chórem naszej Filharmonii Narodowej pod jackiem Kaspszykiem (Kurzak/Rehlis/Korczak/Ruciński w partiach solowych) została płytą miesiąca w kategorii „Choral & Song”. Dwa razy 5 gwiazdek i ogólny panegiryk autorstwa Johna Alissona: „few conductors today are more steeped in music of Karol Szymanowski than Jacek Kaspszyk”; „Kaspszyk brings out the dancing fexibility of the central movement while controlling his forces masterfully” (to o Symfonii); „devotionla quality is captured in the limpid purity of Alexandtra Kuszak’s singing, who puts aside her operatic persona (o Litanii) itd.” Tylko ten tytuł… „Starry Syzmanowski”, tak „SYZMANOWSKI”.
To przynajmniej jakaś odmiana, bo zazwyczaj (drzewiej to nawet w Gramophone!) widywało się pisownię SZYMANOWKSI 😉
Czytam sobie teraz ten ostatni numer BBC Music, a tam – proszę! – wielki wywiad z Nelsonem Goernerem! Bardzo ciekawy. Mówi m. in. o wpływie na kształtowanie się ejego wrażliwości muzycznej nagrań Artura Rubinsteina „”the piano was singing. There was a quality of tne that I had never heard anymore […] and you’ii understand that when I heard Horowitz, I went mad – completly nuts! How could he do that with a poiano? The line of inspiration is obvious. A singing piano”. No właśnie SINGING Piano, nawet jeśli jest to staruszek z połowy XIX w. Potem mówi o inspiracjach wokalnych, o tym jak słuchał Domingo w Teatro Colon.
I jeszcze to, jakże trafne, a propos młodych „gwiazdek”, także na naszym festiwalu: „Today we have the prolem. There is the whole culture of the image and the profile, which comes so quickly, because it’s naw so natural for the younger generation to think in that way. They think they have to become famous overnight and if you don’t have a career by the time you’re 30, you are done and you have had it”.
Potem dużo o Chopinie i jego myśleniou o nim, o Preludiach op.28, o Liszcie. I o tym, że nagrał dla Alphy Nokturny Chopina, a zaraz potem będzie nagrywać Preludia Debussyego! Czekamy na to!
@Gostku – ja bardzo chętnie posłucham tego koncertu
OK, dotrę do domu, zlokalizuję pliki, wrzucę na serwer, dam znać.
Czyli to był bis:
https://www.youtube.com/watch?v=k3Brd77ReLo
Właśnie sobie przypomniałam, że podobało mi się w zeszłym roku, jak Trifonov zagrał I Sonatę na Kissinger Sommer:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2016/07/17/trifonov-na-rezydencji/
Ale to było zupełnie inne w charakterze wykonanie.
Tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=dv2JsS3x9g0
Właśnie udało mi się kupić bilet na jutrzejszy koncert Rachmaninowa, pojawiło się dosłownie kilka na stronie NIFC. Nie miałam go w planie, nie jest to mój ulubiony utwór, ale po wczorajszym koncercie muszę go posłuchać. Piszę, bo może ktoś by też chciał. Nie wiadomo, kiedy Pletnev znów wystąpi jako pianista:-)
Trifonow niewątpliwie ma pełne zadatki na to, by za jakieś 35 lat grać tak, jak teraz Pletniow (tzn. nie tak samo, ale na takim poziomie dojrzałożci i doskonałości). Daj Boże bez różnych okropnych przygód pozamuzycznych po drodze, choć takie przygody niewątpliwie, na zasadzie „co cię nie zabije, to cię wzmocni” mogą dodatkowo wpływać na interpretacje.
To jest wielki talent, ale zupełnie inna osobowość od Pletneva (i bardzo dobrze). Inna emocjonalność, bardziej „do świata”, jasna, pozytywna i ciepła.
Ciekawe, że obaj też komponują.
Choć Rachmaninow Trifonowa jest też znakomity, bardzo, ale to bardzo cenię jego płytę z Wariacjami. Swoja drogą, na nasz festiwal z Rachmaninowa najstosowniej byłoby wybrać Wariacje op. 22 – czyli na temat Chopina oraz transkrypcje kawałków z 3 Partity skrzypcowej Bacha. Byłoby, jak w tytule. No ale trudno by było wymagać, by wielki artysta wychodził poza program, z który objeżdża świat.
@Frajde dziękuję pięknie za informację, udało mi się też kupić dwa ostatnie bilety na jutro dzięki Pani wpisowi.
OK, proszę się częstować:
https://drive.google.com/open?id=0B9eQ33ZpuAA5Yl9sdUl2UXVoQ1E
Plik rozpakowuje się do własnego folderu.
Na marginesie, Szymanowski był pierwszy, po nim Rachmaninow. Koncert z 07 12 2002, z okazji 20 rocznicy śmierci A.R.
@Takablada, bardzo się cieszę, mam nadzieję, że koncert będzie równie porywający, jak recital:-)
@Gostek
Dzięki! 🙂
@Jakób:
Right 🙂