Mamy kompozytora!
Cieszę się bardzo z Paszportu „Polityki” dla Aleksandra Nowaka. Także dlatego, że to pierwszy od dawna laureat-kompozytor, a w historii tej nagrody dopiero trzeci.
Poprzednimi byli Paweł Mykietyn (za rok 1999) i Agata Zubel (za rok 2004). Mieliśmy dobrą rękę – dziś to najważniejsze postaci swego pokolenia na tym rynku. A nagrodziliśmy ich w samych początkach kariery. Z Aleksandrem Nowakiem jest inaczej. O rok młodszy od Zubel, o osiem od Mykietyna, jest już kompozytorem dojrzałym i uznanym, autorem trzech dzieł scenicznych, i właściwie był to ostatni moment, żeby go nagrodzić. Ale było bardzo warto, bo choć jest uznany, to w dość zamkniętym kręgu i dobrze będzie ten krąg poszerzyć.
Pretekstem do nagrodzenia było to wydarzenie, ale także wykonania nowych utworów na Warszawskiej Jesieni i na Auksodromie w Tychach. W laudacji znalazło się stwierdzenie, że kompozytor „przywraca wiarę w przyszłość opery”. Szczególnie ważne jest to, że zabierając się za kolejne dzieło tego gatunku szuka czegoś, co współgra z jego myśleniem o muzyce, a później ściśle współpracuje z autorem libretta. Tak było z Georgijem Gospodinowem w przypadku Space Opera, a także z Olgą Tokarczuk w Ahat-ili; w obu przypadkach kompozytor miał duży wpływ na kształt libretta, do pewnego stopnia można by go nazwać jego współautorem. Efektem jest skuteczność przekazu. Warto byłoby, żeby te opery mogła poznać szersza publiczność.
Właściwie wszyscy nominowani w tym roku byli wybitni i każdemu Paszport się należał. Jakub Józef Orliński – wiadomo, już jest gwiazdorem, i to bardziej za granicą niż w Polsce. Tomasz Ritter – wspaniały młody muzyk, wszystko przed nim. Zamieniliśmy parę słów: w tym roku w Moskwie robi dyplom, i to podwójny, bo i z fortepianu współczesnego, i z historycznego. I na żadnym nie gra Chopina! Ale szykują się też w tym roku koncerty w Warszawie, i to już niedługo, nie zdradzę jednak na razie, jakie.
Cieszą mnie szczególnie jeszcze dwa tegoroczne Paszporty: w dziedzinie teatru dla Marty Górnickiej, której spektakl opisałam tutaj, jest to przecież dzieło poniekąd również muzyczne – i w dziedzinie kultury cyfrowej dla zespołu PanGenerator, który tworzy instalacje także związane z muzyką, m.in. z twórczością Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia. To drugie cieszy tym bardziej, że udowadniamy w ten sposób, że ta kategoria to nie tylko gry komputerowe, lecz dziedzina o wiele szersza, dopiero eksplorowana.
Sama gala była w tym roku, uważam, bardzo udana: świetna scenografia, świetna oprawa muzyczna Tria Jazzowego Marcina Maseckiego z trójką gości: Agatą Kuleszą (która ładnie śpiewa, jak się okazuje), Janem Młynarskim (śpiewał i grał na bandżoli z tym swoim charakterystycznym przedwojennym sznytem) i… Ewą Majcherczyk, sopranistką, którą słyszałam ponad rok temu w Operze Śląskiej w Bytomiu, a która tym razem wirtuozowsko zaśpiewała Haendla (końcowe Alleluia z motetu Saeviat tellus inter rigores, ale bez tekstu, jako wokalizę) i wywołała furorę. Świetny był taki wyskok z konwencji.
Komentarze
Ciekawe osobowości i interesujące wydarzenia.
Na wiedzę Kierowniczki zawsze można liczyć. Mam szczęście. 🙂
Oper i muzyki Aleksandra Nowaka nie znam, choć nazwisko oczywiście doskonale znane, a opinie bardzo pochlebne, ale niesamowitych ma ten kompozytorów librecistów! Jeśli jeśli współtworzy libretta z takimi pisarzami, to podziwiam i zazdroszczę 😉
Jeśli jeszcze, miało być 😉
Jeżeli ktoś wybiera się na recital K.Zimermana w tym sezonie, to znany jest program: J.Brahms – 3 Sonata F-dur op. 5 oraz komplet Scherzi F. Chopina. Czyli generalnie powrót do granego (i nagranego) lata temu repertuaru. KZ o powrocie do Brahmsa coś już chyba zresztą wspominał swego czasu.
Rewizja spojrzenia na repertuar z czasu młodości? Takie powroty mogą być fascynujące. Mogą być też niebezpieczne.
Hm… wolałabym późnego Brahmsa…
Tak troszke a propos “Mamy kompozytora”.
Pare dni temu (niedziela, 6 stycznia) w CBC (autor audycji Paolo Pietropaolo) byl czterogodzinny koncert z okazaji … stulecia niepodleglosci Polski. Od Paderewskiego (ktory nie zalapal sie na liste Stu utworów na stulecie niepodleglosci 😮 ), poprzez Chopina, Szymanowskiego i Goreckiego do Grazyny Bacewicz. 😀
Ostatnia czesc audycji nazywa sie “The revival hour”, w ktorej PPP przypomina mniej lub bardziej zapomnianych kompozytorow, a wlasciwie, w wiekszosci, kompozytorki.
To jest moje nawiazanie – ta godzina byla poswiecona G. Bacewicz – moze mamy kolejnego polskiego komozytora, ktory przebije sie na dobre na sceny swiatowe. PPP zaanonsowal ja jako “zupelnie nieznana poza Polska komozytorke – niewatpliwie jedna z najwiekszych XX w”.
Moze, bedziemy slyszec ja czesciej.
Fajne bylo, ze wymowa wszystkich nazwisk (np Szymon Krzeszowiec, Krzysztof Lason, Malgorzata Wasiucionek, Arkadiusz Kubica – wiadomo, co puszczal 😉 ) byla bezbledna 😆
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=PZmneQ1tMlU – a jakze, p. Duczmal byla w programie.
https://www.youtube.com/watch?v=Y4H-GapUP78
PK: życzeniu późnego Brahmsa stanie się zadość.
Tyle, że w wykonaniu Sokołowa – opusy 118 i 119 są nową częścią jego recitalu w tym sezonie – czyli do posłuchania w Krakowie i Warszawie.
Super 🙂
Co zaś do Bacewicz, to kiedyś, kilkadziesiąt lat temu, była znana na świecie, dość często wykonywano jej utwory. Potem to jakoś zanikło, miejmy nadzieję, że przyszła pora renesansu.
Ten Beksiński w pierwszym jutubku jest bez sensu, Koncert na orkiestrę smyczkową to taka pozytywna muzyka, a do tego jakieś truchło… Rozumiem, że Wellesz Company chciała pod polską muzykę dać polski obraz, ale można było bardziej się postarać 🙁
Szkoda, że grającej Bacewiczówny zachowało się tak mało. To była przecież także wspaniała skrzypaczka, ciekawe, jak potoczyłaby się jej kariera, gdyby jej podczas I Konkursu im. Wieniawskiego nie okradziono…
60Jerzyku, a kiedy mianowicie będzie w Warszawie, bo nic nie widzę na stronie Filharmonii?
Pewnie ju.z w następnym sezonie 😉
Siódemeczko droga, Sokołow jak zwykle będzie na przełomie listopada i grudnia w FN, a w Krakowie w połowie sierpnia. Obiło mi się coś o uszy, że może będzie w Katowicach w cyklu mistrzowskim, w ramach którego tydzień temu w katowickiej Akademii Muzycznej dał recital Danił Trifonov (w sali zapełnionej w 2/3!).
To nie koniec dobrych wiadomości: za tydzień Tomasz Konieczny (którego interpretacja „Winterreise” w poetyckiej wersji Barańczaka tak mną ostatnio wstrząsnęła) odbierze honorowy tytuł „Österreichischer Kammersänger“ – najwyższe zawodowe odznaczenie przyznawane śpiewakom niemieckojęzycznego świata operowego. Gratulacje!
Dzięki. 🙂
No, ale jednak np. Anna Zaradny nigdy chyba nawet nominacji nie otrzymała…
Kiedyś, dawno, chyba ktoś ją nominował jeszcze do spółki z Robertem Piotrowiczem, w czasach, gdy działali w duecie. Ale to się w ogóle nie da porównywać. Rozumiem, że krajanka ze Szczecina 😉
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=76YoEOLFKek
No, to nie tyle Pobudka, co do dłuższego oglądania… 🙂
PK, jeśli już to krajanka mojej żony 😉 Tak mi przyszło na myśl nazwisko, bo jednak chyba jedno z ciekawszych nazwisk muzyki improwizowanej już przed laty a jednak takiej finałowej nominacji nigdy nie otrzymała. Przyszło mi na myśli przy okazji nominowanych w Paszportów kompozytorów jako, że historię nagrody obserwuję od początku. W sumie to się zastanawiam czy zestawienie odtwórcy (Orliński) z twórcami w tej samej kategorii nie jest do ew. korekty w przyszłości?
W zasadzie to każda dziedzina ma dużo poddziedzin, które trudno jest porównywać. Ale nie da się już mnożyć kategorii.
Jeszcze dziwniejsze jest, że do kategorii „muzyka popularna” wlicza się również jazz…
Adamowicz nie żyje.
Trudno powiedzieć, że znałam Pana Prezydenta, ale zapoznaliśmy się kiedyś i spotykaliśmy na festiwalach. Kultura była zawsze ważna dla tej ekipy, jak w całym Trójmieście.
Straszny żal człowieka. I przerażenie, co będzie dalej. Czy rozpętującym nienawiść przyniesie to jakąkolwiek refleksję. Sądząc po tym, co wyrabia się na twitterach, wątpię.
Odechciewa się wszystkiego.
Jest jeszcze druga żałobna wiadomość.
Właśnie przed chwilą zmarł prof. Mieczysław Tomaszewski.
Jego zasługi dla polskiej muzyki są ogromne, a czegoś takiego jak słynna „biblia chopinowska” nie zrobił nikt na świecie.
W listopadzie ukończył 97 lat.
Nie bedzie zadnej refleksji. Bedzie odciecie sie od mordercy, okreslenie go jako wariata lub jako „dziki chwast”, a proby naklaniania do refleksji zostana odparte oburzonymi krzykami ze za czyny jednego czlowieka obwinia sie i oczernia cala formacje polityczna lub czesc ludnosci.
A szanujacy odpowiedzialnosc jednostki demokraci przyjma ten argument.
Tak bylo u nas.
Wracałam wczoraj wieczorem pociągiem z Gdańska do Warszawy, gdy to się stało. Siedziałam w strefie ciszy, czytałam książkę i nie bardzo rozumiałam, czemu ludzie mają jakieś takie dziwne miny i ciągle dostają smsy. Dowiedziałam się dopiero przed Warszawą i tak, jak wszyscy siedzieli w ciszy, tak i wychodzili w kompletnej ciszy z pociągu, jednocząc się ze sobą w spojrzeniach. Dziś wieczorem na marszu w Warszawie były tłumy ludzi, nie spodziewałam się.
Różnie, również niestety Gdańszczanie, w ostatnim roku traktowali Adamowicza. To musiało być trudne. Teraz nie ma wątpliwości, jakiego formatu był to człowiek. Mieliśmy w Trójmieście wspaniały team prezydentów, wspierających się, spotykających się razem na protestach pod sądami. Teraz Gdańsk jest osierocony.
Budujące, w tym tragicznym czasie, jest dla mnie to, że gdy przejrzy się jedynki europejskich, a zwłaszcza niemieckich, gazet są tam wielkie zdjęcie Adamowicza.i krótki tekst wspomnieniowy z podkreśleniem wartości, które reprezentował. Gdańsk był zawsze łącznikiem Polski z Europą. Tak było w czasie średniowiecznej Hanzy, tak było w czasie Solidarności, tak było za rządów Adamowicza i pozostanie nadal.