Trzysta
Nawet bym pewnie tego nie zauważyła, gdyby nie skrzętne ostatnio liczenie i wodowanie komentarzy na paru zaprzyjaźnionych blogach. To mnie sprowokowało do sprawdzenia, czy aby i mnie (w dziedzinie wpisów; Waszymi komentarzami cieszę się niezależnie od tego, ile ich jest) jakiś jubileuszyk w pobliżu nie czeka. Bo przecież kalendarzowo też zbliża się jubileusz: 24 maja miną dwa lata, odkąd prowadzę ten blog (i ten dzień też możemy świętować, bo każda okazja dobra). Tak więc ten wpis jest trzechsetnym, a zatem z rachunku wynika, że wrzucam wpisy nieco rzadziej niż co dwa dni. Duża częstotliwość czy mała? To już Wy oceńcie.
Pierwszej setki w ogóle nie zauważyłam. Drugą – wyłącznie dzięki temu, że złożono mi życzenia przedwcześnie i sprawdziłam, kiedy jubileusz odbędzie się naprawdę. Wypadł on przypadkiem nie dość, że w dzień moich urodzin, ale i prawie w osiemdziesiąte urodziny Stockhausena, które musiałam przecież obejść, zwłaszcza, że niedawno zmarł. Tak więc wśród rozmów merytorycznych oraz jubelka urodzinowego nie bardzo było jak zadać kilku pytań, na które od pewnego czasu mam ochotę.
A chciałam spytać: czy obecna formuła tego blogu Wam odpowiada? Czy są jakieś tematy, jakie chcielibyście tu widzieć (koncert życzeń)? Czy chcielibyście, żebym wprowadzała tu jakieś nowe formy? (Ostatnio jeden z naszych komputerowców namawiał mnie na twittera – można byłoby szybkie informacje przekazywać off topic, choć i tak to już robimy w komentarzach, ale miałyby one wtedy osobne miejsce.) Czy jest tu za dużo, czy za mało „merytoryki”, jak nazywają to niektórzy z Was? Czy nie piszę czasem za trudno (a może za łatwo)?
O merytorykę pytam Was, bo zdaję sobie sprawę, że „niemerytoryka” – życie towarzyskie, opary absurdu, poezja zbiorowa fristajlowa itp. – jest tyleż sympatycznym, co nietypowym elementem tego blogu jako poświęconego konkretnej dziedzinie. Żaden inny krytyk muzyczny czegoś takiego na swoje szacowne strony nie wpuszcza. W Polsce zresztą w ogóle czegoś takiego nie ma, ale weźmy np. blog Aleksa Rossa z New Yorkera, felietony Normana Lebrechta z Independenta publikowane na jego stronie czy stronę Maksa Nyffelera, Szwajcara pisującego do pism niemieckich, m.in. Neue Musikzeitung. Panowie przemawiają tam ex cathedra, dzielą się swoją wiedzą, ale nie dopuszczają rozmowy, nawet merytorycznej, a cóż dopiero off topic. Mam na myśli oczywiście krytyków zawodowych, bo przecież jest wiele ciekawych blogów prowadzonych przez nieprofesjonalistów, poświęconych muzyce i otwartych na dyskusje. Ale ogólnie o muzyce dyskutuje się raczej na forach. Ten blog więc łączy te dwie funkcje. Nawet nie pytam, czy to dobrze, czy źle, bo uważam, że wspaniale! Także wtedy, kiedy nasze rozmowy odchodzą od merytoryzmu, bo i to jest potrzebne – i Wy, i ja się odstresowuję, rozluźniam, mam po prostu przyjemność. A Wam jak jest przyjemnie, to i merytoryzm łatwiej wchodzi. Prawda?
Niedawno od jednego z Was (w realu zresztą) usłyszałam, że kiedy na blogu jest tak merytorycznie, to on „nie chce przeszkadzać”. Ale mnie się wydaje, że przeszkadzanie jest tylko wtedy, kiedy się mówi przykre, niedobre rzeczy. A Wy po prostu dokładacie swoje cegiełki do tej dość szczególnej formy, jaką przybrał ten blog. Czy też – kolejne sploty do Dywanu. Bo tkamy go razem i dlatego jest taki ładny! 😀
Komentarze
skorzystam, ze mozna sie na pierwszego dorwac do komentowania – i napisze cos, o czym plotkujemy sobie dosc czesto w rozmowach z moja Mama, namietna melomanka (ktora CwDG czyta namietnie,ale nie komentuje): niesamowicie fajnie wyszlo,ze tutaj odchodza takie pogaduchym, czasem on-topic, a czasem off-. i ze spolecznosc jest, taka z prawdziwego zdarzenia, spontaniczna i wierna. osiagnela pani Kerowniczka, moim skromnym zdaniem, zloty srodek: na blogu znajduja sobie kacik i ci, co po trzech pierwszych nutach rozpoznaje bez pudla dwa rozne Gouldowskie nagrania ‚wariacji goldbergowskich’ – i ci, co niewiele wiedza, ale im gesia skorka na calym ciele wystepuje od sluchania tychze i pragna towarzystwa tych,co te niezwyczajna w dzisiejszych czasach duchowo-fizyczna sensacje pojac moga. najmilsze, ze przede wszystim jest ciekawie i KULTURALNIE – a to w polskim internecie, zdominowanym przez powszechny brak kultury wypowiedzi i dyskusji, najzwyczajnie rzadkie i mile. na szczescie nie dyskutuje sie tu o polityce: ci, co by chcieli w te manke potrollowac, zaraz sie przestrasza, jak zgromadzonemu spoleczenstwu zejdzie na jakis serializm, belcanto albo inne mahlery – a jak kogo w dyskusji ad rem emocje nadmiernie poniosa, to Kerowniczka ukroci. i ja sie bardzo ciesze, ze jest takie miejsce, gdzie zagladam jak do ukochanej, troche staroswieckiej kawiarni, gdzie mi podadza i to, co zwykle, i cos nieoczekiwanego rowniez, i nade wszystko w doborowym towarzystwie. czytam wszystkie te zagramaniczne blogi, zagladam na mase grup polsko- i angielskojezycznych poswieconych muzyce (na wiekszosci ludzie sa tak przerazliwie osluchani i oczytani, ze boje sie przy nich odezwac), ale najchetniej wracam tu. dla takiego wybryku natury jak ja, co to w muzyke klasyczna odlecial skutecznie jeszcze przed czterdziestka, bardzo jest mile, ze znajduje tu ludzi podobnych sobie, i dobry humor, i odrobine absurdu, i nade wszystko milosc do muzyki, ktora – jak wiadomo – winna lagodzic obyczaje. i o to chodzi, i o to chodzi.
tak ze po tym przydlugim kadzeniu pozostaje mi podziekowac, dygnac, zyczyc kolejnych setekj wpisow – i oby nam sie!
Gratuluję spartańskiego jubileuszu 😀
Wydaje mi się, że sprawdzianem słuszności koncepcji są każdorazowo komentarze — one świadczą o czytelnictwie, są też miejscem na zgłaszanie uwag (a przynajmniej ja takie uwagi czytywałem, to znaczy, że Dywan się nie krępuje).
Co do „wyłączania się przy merytoryzmie”, to chyba w jakiejś mierze kwestia tego, że nie każdy w każdym wpisie ma coś do powiedzenia, a wbudowane w człowieka mechanizmy towarzyskie nakazują mu, także przy takiej blogowej znajomości, podtrzymywać kontakt.
Sam czytam komentarze (zwykle) nawet, gdy temat mi ‚nie leży’, choć coraz częściej porzucam takie zajęcie na innych blogach Polityki (gdzie czytam regularnie już chyba tylko właściwe wpisy), gdyż tam irytuje mnie poczucie, że parę osób chce się przekrzyczeć, nawet gdy w HTMLu brak sposobu na oznaczenie głośności wypowiedzi. Tu tego zwykle nie dostrzegam, co też jakimś oznakiem zdrowia wydaje się być.
100 lat!
Ja się wypowiem dłużej w trzechsetnym komentarzu pod… Póki co gratuluję!
E tam (że nawiążę do pierwszych słów fomy na tym blogu 😉 ), wątpię, żebyśmy pod tym wpisem doczekaliśmy do trzechsetnego komentarza. Pewnie jakiś temat wcześniej się urodzi 😆 No, chyba że chcecie, żebym poczekała…
Dzięki za miłe słowa 🙂
A Mamę bigapple1 też zapraszam do odzywania się, jeśli tylko ma ochotę oczywiście 🙂
Koncert życzeń to nie, bo „Power of love” co rusz trzeba będzie słuchać… 🙄
Z tym odzywaniem sie to nie tylko kwestia ochoty, trzeba pilnie sledzić rozwój wypadków, bo inaczej – nawet mając cos do powiedzenia – wpadając od czasu do czasu można jedynie stwierdzić, że w międzyczasie powstało sto albo dwieście nowych wpisów i własna propozycja jest jak zupa po deserze. Poza tym nie zawsze to co człowieka trapi ma akurat związek z tematem. Przykładem na to pierwsze jest informacja o zalegających w EMPIKach wydaniu dzieł wszystkich Haydna m.in. z kompletem dzieł na baryton, tego drugiego zaś pytanie dlaczego Bach napisał Msze h-moll w porządku katolickim, skoro tworzył dla ewangelików (juz się dowiedziałem z biografii Bacha Ernesta Zavarskiego)… A przecież nieładnie burzyc istniejący tutaj porządek. Poza tym intensywna wymiana poglądów też pobudza do myslenia i poprawia humor- człowiek jest wszak zwierzęciem stadnym. Wszystkich pozdrawiam – czytający (prawie) regularnie andoki…
O urodzinach blogu (i Królowej Wiktorii) pamiętałem, ale na trzechsetny wpis nie wpadłem…
Ustosunkowywowyując się do pytania PK, nadmieniam jak następuje:
Ja jestem zwierzem muzycznym, więc przede wszystkim interesują mnie informacje o nowych, godnych uwagi (lub potępienia!) płytach (mini-recki) i nadchodzących koncertach lub imprezach muzycznych.
Sama forma blogu zapewne jest narzucona przez firmę matkę. Brakuje mi tylko możliwości edycji komentarza. Czasami człowiek coś chlapnie bez sensu i świeci potem oczyskami przed całym światem.
Tak samo brakuje mi klikalnej edycji formatowania tekstu, w tym chowania adresów linków pod jakimś zgrabnym słowem.
Nie ukrywam, że tygrysy niezbyt lubią wpisywanie kodów html spod palca.
Poziom merytoryzmu mi osobiście odpowiada, bo nie jest ani Naxosowski, ani Goldbergowski.
Tak a propos, akurat przykład gouldowskich Goldbergów trochę chybiony 😛 bo są tak różne jak noc i dzień.
Mi np. imponują osoby rozpoznające różne opery Haendla albo, nie wiem, sonaty Scarlattiego 😀
Chyba starczy na teraz. Napiszę, jeśli coś mi jeszcze zaświta w zakatarzonej łepetynie.
Haydn zalega! 🙁 Z barytonem, i to w komplecie 😯 Muszę zobaczyć… tego przecież jest strasznie dużo!
Właśnie, andoki mówi: „nieładnie burzyć istniejący tutaj porządek”. Co jest nieładnie – odezwać się off topic? Nie wydaje mi się. Tu jest trochę taki Hyde Park, można zabierać głos na różne tematy (przyznam, że o polityce wolałabym tu nie rozmawiać). Może się też toczyć równolegle parę rozmów na różne tematy, tak już zresztą nieraz bywało. Tak że bez krępacji proszę!
Hoko – może kiedyś zaistnieje tu taka okazja, że trzeba będzie i Power of Love wysłuchać 😆 Na razie takowej nie przewiduję…
Gostku, firma-matka mi właściwie w ogóle nic nie narzuca. Robię jak chcę. Jedno, co mi (i Wam) narzuca różne tam takie, to nasz ulubiony Łotr 🙂
A a propos „nadchodzących wydarzeń”, to dziś w S-1 recital Yundi Li, o którym dowiedziałam się trzy dni temu, a zaproszenie dostałam przedwczoraj… Ale się wybiorę i zeznam potem w dwóch słowach 🙂
Nie nie nie – od polityki lepiej z daleka. I tak się zrobiło chmurno i wietrznie przy niedawnej okazji pozamuzycznego występu pianisty ze stajni DGG 👿
Na marginesie, wczoraj zrobiłem transkrypcję. Dziś wieczorem dokończę.
No tak, ale ze strony technicznej Łotra wybrała firma matka…
Zezna Kierowniczka w dwóch słowach, czyli pewnie pod 300, czyli off-topic. Czyli jak Kierownictwo daje przykład, to za jej przewodem łącz dom z samochodem…
He, he bez krępacji! Kiedys uczestniczyłem w takiej herbatce, gdzie pani domu prosiła aby sie częstować „bez ceregieli”, ale powiedziała „bez ceremonii”, na co jedna z zaproszonych pań nie słodziła, bo zrozumiała, że „bez cukru”.
Haydn Edition z kolejnej serii Brillant Classics, jakies sto kilkadziesiąt płyt w jednym pudełku. Najbardziej zaskakujące są opery komiczne! Recytatywy przynudne, ale jak słuchac samych numerów to wychodzi taki średni Mozart.
No i ten zbiór pieśni walijskich i szkockich rewelacja przez duże R !
A co! Kierownictwo musi świecić przykładem 😆
No proszę, a ja nic o tym Haydnie nie wiedziałam. Bo od dystrybutora Brilliant Classics odeszła kobitka, której się chciało mieć kontakty z prasą…
Nie widzę potrzeby zmian. Dywanik sobie płynie z nurtem życia, napędzany to paliwem merytoryzmu, to oparami absurdu. Dzieje się to spontanicznie, i tak chyba jest najlepiej, bo spontaniczność to życie. Najważniejsze, że nie opada na bagna i śmietniska, których tyle w sieci. I nawet jak ktoś próbuje tu nabrudzić, to Kierownictwo interweniuje i nie pozwala, żeby było brudno. Im będzie to miejsce mniej sformatowane i dopasowane do innych, tym w moim odczuciu lepiej. O jego niepowtarzalnym kształcie decyduje odkierowniczkowa aura i indywidualność, a to w dobie standaryzacji wszystkiego co się da, na wagę złota. W tę odkierowniczkową aurę zanurza się kolorowe grono komentatorów i tak się kręci 🙂 W tej chwili jest to moje ulubione miejsce w sieci, a przesiaduję tu dokładnie od roku. Wpadłam pierwszy raz w stanie upojenia muzyką Rameau po warszawskim koncercie MM i MdL 😉 Podsumowując: Niech żyje Dywanik! Niech żyje Kierowniczka! Niech żyją wszystkie dywanikowe stany! 🙂
p. Kierownik rzadzi, gratuluje i w pelni popieram obecny balans off-/on-topic.
On-topic: jestem niezwykle ciekawy, czy byl ktos na wczorajszych Hilliardach i Garbarku. (Celowo w tej wlasnie kolejnosci, mimo ze na plakatach bylo odwrotnie. Bylo tez dosc odwrotnie w mediach, ktore pisaly per „Wydarzenie! Garbarek w bazylice” oraz „wybitny norweski saksofonista Jan Garbarek i kwartet wokalny The Hilliard Ensemble” — czyli super gwiazda i jakis chorek).
W kontekscie tego koncertu zastanawiam sie, czy to normalne, ze ktos wczesniej znany i kochany z plyt spada z piedestalu po tym, jak sie tego kogos uslyszy na zywo.
Zdarzylo mi sie to juz wczesniej, kiedy bolesnie potlukl sie Peter Kooy, na nagraniach fantastyczny, a na warszawskim wykonaniu Pasji wg sw. Mateusza pod Herreweghe w 2001 r. wypadajacy dosc blado (jako Jezus).
A wczoraj tak mi sie stalo na Hilliardach. Wszedl mianowicie Garbarek, zaczal grac, i nagle daje sie slyszec kontratenora i wyzszego tenora z tylu z lewej. Pomyslalem — no, calkiem znosnie, ale to nie to. Za chwile odzywa sie tenor z basem z tylu z prawej, i prawde mowiac to bylo zupelnie nieznosne — i to ma byc TEN Gordon Jones??
Albo zespol czasy swietnosci ma za soba, albo lepiej wypada w nagraniach wystudiowanych i masterowanych niz na koncertach (choc trudno w to uwierzyc). Po kwadransie mozna bylo sie przyzwyczaic do tej dosc matowej, w stosunku do oczekiwan, emisji i podziwiac, jak zgodnie spiewaja. Czasem nawet, kiedy bas zaspiewal swoje cerkiewne solo, mozna bylo sie zachwycic. Ale niestety przez caly czas chodzilo mi po glowie, ze jest okropnie duza roznica pomiedzy nagraniem (i moim oczekiwaniem), a tym koncertem.
Moze dlatego, ze plyta jest z 1993 r.? Czas niestety zmienia glos i chyba inaczej sie spiewa majac lat czterdziesci pare, a inaczej po szescdziesiatce 🙁
Jednak jakby tego bylo malo, najgorsza sprawa to program. To, co zrobili Hilliardzi z Garbarkiem, to wrecz oszustwo. Mialo byc Officium, i owszem kilka utworow bylo z tamtego programu, ale ilosc nowych wrzutek powinna ich sklonic do zmiany nazwy koncertu.
Co robila tam muzyka cerkiewna? Ok, moze chcieli pokazac, ze umieja spiewac tez takie utwory, ale czemu musialo byc ich az tak duzo? Poza tym czy przypadkiem nie mieli blednego wrazenia, ze skoro jada do Polski, to znaczy, ze na Wschod, i w zwiazku z tym ludzie padna z wrazenia, kiedy uslysza Anglikow spiewajacych „Gospodi pomiluj” w polskiej katolickiej katedrze?
A skoro juz chcieli nawiazac, to moze wybraliby sobie cos z polskiej dawnej, ze z czubka glowy wspomne o Zielenskim? Sadze, ze tu mozna by zrobic bardzo ciekawe rzeczy, pokazac, jak meski zespol wokalny o wielkiej renomie interpretuje kompozytora zwykle wykonywanego niezgodnie z tradycja i czesto przetransponowanego i przerobionego.
Ponadto zagrali kilka utworow wspolczesnych. O tyle mnie to dziwi, ze wspolpraca Hilliardow i Garbarka polegala na zderzeniu starego z nowym (co fantastycznie na szczescie dalo sie wczoraj slyszec na kilku utworach dawnych, gdzie Hilliardzi dawali ustalona strukture, a Garbarek probowal sie z niej wyrwac), i na tym, ze stare moze inspirowac nowe, a nowe moze inspirowac wykonawcow starego, i ze z tej interakcji wychodzi nowa jakosc. Wiekszosc utworow nagranych w ramach tego projektu to utwory wlasnie dawne albo tradycyjne, a tymczasem wczoraj byla solidna dawka utworow dosc niedawnych lub wrecz calkowicie wspolczesnych (w tym na bis), co przerodzilo sie z koncepsji stare versus nowe w koncepcje glos versus saksofon — a to jakos potwornie populistyczne, na zasadzie, ze muzyki dawnej nieosluchana publicznosc nie zniesie, wiec dodajmy jej saksofon i sobie beda sluchali jazzu z jakims chorkiem w tle.
Caly dzien wczoraj czekalem poza tym na Parce mihi — moze i nawet na zasadzie, ze sie chlopu podoba, co chlop zna, ale na swoje usprawiedliwienie mam, ze ten utwor otwiera i zamyka plyte Officium, i jeszcze w srodku sie pojawia bez Garbarka. A ile razy byl wczoraj? Zero. Od polowy koncertu zylem zludzeniem, ze Parce zakonczy koncert. Po brawach bylem pewien, ze Parce bedzie na bis, a tymczasem na bis byl bardzo dysonansowy utwor wspolczesny. Po nim publika wstala i wyszla.
Wiec program Officium byl zagrany bez Parce mihi Domine, chyba jedynego utworu z plyty, ktory faktycznie byl czescia officium defunctorum.
Gratuluje jubileuszu!!Ja wpadam tu dosc regularnie i bardzo cenie sobie atmosfere zarowno blogu jak i forum. Generalnie nie przepadam za forami, bo predzej czy pozniej ludzie zaczynaja sie obrzucac wyzwiskami (nawet niewinne, wydawaloby sie, fora kulinarne potrafia splywac jadem tych, ktorym zamiast ciasta wyszedl zakalec!). Tu odbywaja sie namietne dyskusje, ale zawsze jest kulturalnie, a czesto i dowcipnie.
Dzieki wpisom mam tez poczucie, ze choc wyjechalam z kraju, nie stracilam calkowicie kontaktu z tym co sie dzieje 🙂
Dziekuje Autorce blogu i wspolautorom forum i prosze o wiecej!!!
TRUTUTUTU! Tym razem nie pobudkowo, tylko podniośle, jak na jubileusz przystało. 🙂
Chciałem zatrombić 300 razy, ale natrafiłem na granice psich możliwości oddechowych, bo
z jubileuszem w niejakim związku,
nagle przybyło mi obowiązków –
trąbić trza z rana, a wyć z wieczora…
Czym to ja jaka jest Wernyhora? 😆
Trąbnąć wystarczy nam tylko raz,
Żeby na inne dźwięki mieć czas! 😀
No to po jednorazowym trombnięciu niech jeszcze spełnię obowiązek obywatelski i odpowiem na pytania Pani Kierowniczki.
Ja – jak już parę razy zaznaczałem – na muzyce guzik się znam (bo pewne upodobania lub niechęci to żadne znanie), więc w merytoryzmach nie biorę udziału, ale widzę, ile się dzięki nim w ostatnim roku nauczyłem, więc pragnę im niniejszym wyrazić wdzięczność. Tylko że gdyby tu były same merytoryzmy, to oczywiście mógłbym się jedynie przyglądać, ale o jakimkolwiek braniu udziału w życiu blogu nie byłoby mowy. Tak że fristajl jest pewnego rodzaju wyciągnięciem ręki do psa, który, zachęcony tym gestem, z przyjemnością i po nauki przychodzi.
Drugą szansą psa, poza fristajlem, są tematy ogólnokulturalne, więc zawsze jest na nie łasy. A one mają z muzyką tak dużo wspólnego, że chyba nie są dla blogu żadnym zakłóceniem ani obciążeniem. 😉
A w ogóle, że formuła blogu jest taka a nie inna, poza osobowością PK (niech żyje!) ma chyba też związek z tym, że „Polityka” nie jest w końcu branżowym pismem muzycznym, więc muzycznego merituma nie trzeba się tu koniecznie trzymać jak pijany płotu. Klientela „Polityki” jest od Sasa do lasa i dobrze, kiedy „politykowy” blog i tym od Sasa, i tym od lasa daje szansę uczestniczenia. W tym sensie uważam, że PK jest po linii i na bazie. 😀
Reasumując: dobrze jest, jak jest i właśnie to jest zjawiskiem tak rzadkim, że zasługuje na ochronę, hołubienie, tudzież wpisanie na listę ginących gatunków.
E, jednak sobie jeszcze raz pozwolę. TROMBY!!!!!! 😆
Podpisuję się pod Gostkiem, że brak możliwości edytowania swojego komentarza jest głęboko niesłuszny. Gdyby taka możliwość była, od razu wycofałbym ze swojego postu ze trzy więce. 🙄
Dzisiaj przechodzę od niegdysiejszych fiolek do patentu z „Rybki zwanej Wandą” – Bobiku, wybacz, ale ten patent dotyczył psinek-powsinek (chociaż nie im dedykowany był). Moja kontrahentka zmusiła mnie do zrezygnowania już z jednego koncertu. Teraz drugi, swoją niekompetencją i nieliczeniem się z innymi, również stawia pod znakiem zapytania. Jak wszystkie psy i koty kocham – trafię w nią (bo do niej to nic nie trafia). Ale to – tak dla uspokojenia paru zaniepokojonych – będzie coś mniej zwartego niż Wandzina betonowa kostka. Na szczęście w imię sztuki nie dokonuję mordów – morduję się tylko z tymi, którzy ją i innych za nice mają. Czyli dokładnie odwrotnie, aniżeli wszyscy tu zaglądający.
Chociaż, chociaż… Mam czasami wrażenie, że to co widać, to taki fragmencik malutki (i milutki) większej rzeczywistości. Ot, taka polanka, pośrodku której widać i słychać W.Sz.P. Red., mniej lub bardziej zmienne grono dyskursowiczów, lożę komentatorów, mało nawiedzonych (jeszcze mniej zawiedzionych). Bo poza głównym i widocznym nurtem życia polanowego (znaczy się dywanikowego) – toczy się rónie bogate życie po krzakach, krzewach, pod kepkami i w koronach – że o życiu podziemnym nie wspomnę.
Jak ostatnio sprawdziłem – oprócz skrzyżowanych na koncertach szlaków z W.Sz.P.Red. dróżki krzyżują się – w pełnej konspirze – z Beatą, która też była roczek temu z okładem na MM w FN – ależ wtedy się działo.
No i prosimy o słówka jakoweś po Lundi – byle troszki więcej niż po Gawryluku (obiecanym onegdaj). CHociaż koncert jest transmitowany w Dwójce – ale to doprawdy zawsze co innego.
Trzysta pozdrowień. Idę knuć i obmyślać coś na swoją kon-trah!-jentkę.
Bobiczku, a niech będą i więce! Byle nie wieńce (pogrzebowe) 😆 W każdym razie formuła tego blogu sprawiła, żeśmy tu wczoraj – dość oryginalnie zresztą – obeszli z pieskiem 190. bądź co bądź urodziny Moniuszki 😉
Na tym koncercie z MM ma się rozumieć też byłam. Konspira coraz większa 😆 Ale swoją drogą, jak już się z 60jerzym spotkaliśmy, to od razu stwierdziłam, że osobnik ów szczupły i wiotki 😉 jest mi znakomicie znany z widzenia z co lepszych koncertów.
Tak więc w naszym przypadku konspira, ale nie pełna 🙂
Słuchajcie, a w ogóle gdzieś na jakichś blogach tak bywa, że komentujący ma możność edycji swojej wypowiedzi? 😯
Jerzy, może się jeszcze okaże, że to była kontrahjętka jednodniówka? 😆
Pani Kierowniczko, prawdę mówiąc, nie wiem, czy gdzieś tak bywa. Ja się z tym jeszcze nie spotkałem. Ale nie byłoby źle, gdyby było. 🙂
Pozostaje tylko przeczytać drugi raz to, co się napisało… 😉
Tak na serio, taka możliwość wcale nie byłaby dobrym pomysłem, bo blog jest łańcuszkiem i gdyby tak każdy zaczął ex post przerabiać ogniwa, to cała konstrukcja by się posypała i nikt by już nie wiedział, w co jest grane. 😉
A nie daj Boże zacząłby kasować i cały sens by się zawalił 😆
Jest wtyczka do wordpressa, która daje możliwość edycji komentarzy (przez ileś tam minut po opublikowaniu). Ale wg mnie to zbędny bajer, tylko czasu człowiek więcej traci… 🙄
A tak może ten czas poświęcić na rozmyślaniu, co miał na myśli pisząc chwilę wcześniej…
Chyba blogujący wykazali by się samodyscypliną?
Oj Bobiku, Bobiku, życie nie jest takie proste:
Z jednodniówki kontrahjętki
mam czasami spore wziętki
Taki jest niestety fach –
ruki trzymać trza po szwach.
W.Sz.P.Red. 😆
A na marginesie tych wpisów – cały czas kooperuję na szóstym biegu z tą jętką – i chyba w końcu pojadę na moje Lupiszcze – ku własnej uciszcze.
Na pewno sami mogliby się dyscypliną okładać…
Coś mi się przypomniało. Świnia bym był (i to zagrypiona), nie pies, gdybym nie przyznał, co jeszcze Pani Kierowniczce zawdzięczam. Otóż, zastanawiając się nad formułą własnego blogu, oceniając krytycznie istniejące wzorce i porównując różne znane mi miejsca w blogosferze, doszedłem do wniosku, że mieszanka w rodzaju kierowniczkowej najbardziej mi pasuje. Czyli ogólnokultura (no, muzyki to już raczej przejąć nie mogłem 😀 ), fristajl i pewien wszystkoizm, w proporcjach ustalanych przez Gości. Elementy dyktatury też wprowadziłem pod wpływem, widząc ich użyteczność. 😉 Na szczęście formuła nie została przez PK opatentowana, więc mogłem sobie czerpać do woli.
Tylko u mnie np. o polityce też wolno, aczkolwiek pod warunkiem schowania kłów i pazurów. 😆
marcin.s i quaqua – witam! I przepraszam, że wcześniej nie wpuściłam, bo nie zaglądałam „za kulisy”. Cieszę się, że dołączyliście.
Na Hilliardów z Garbarkiem nawet się nie wybierałam. Tego właśnie się obawiałam, co opisuje marcin.s – a że ogólnie aż taką fanką tego pomysłu Manfreda Eichera nigdy nie byłam (ale owszem, jak WTEDY wystąpili w Warszawie, to poszłam), to przeżyłam to jakoś.
Bobiczek teraz za to może opatentować blog ze śniadankami i posyłaniem Hermesem w naleśnikach 😆
U mnie ze śniadanek bywała tylko KAWKa. No, jeszcze Kantata o kawie…
Aha, no i ostatnio Śniadanie na trawie oczywiście 😉
A, to mogę dla wszystkich przynieść od siebie rogaliki do tej KAWKi. Daleko nie mam. W naleśniki tylko zapakuję… 😆
MNP Pani Kierowniczko, gratuluję jubileuszu i solidaryzuję się z Bigapple1 i z Bobikiem, czyli 2xB. Z Jabłczyskiem względem kawiarni, a z Psinką w sprawie edukacyjnych walorów tego miejsca. Czytając o analogii z kawiarnią jak żywa stanęła mi przed oczami kawiarnia z wczesnej młodości, gdy pełniła ona przede wszystkim funkcję miejsca spotkań towarzyskich i ciekawej wymiany mysli. Teraz już tego nie ma. Nawet jak są kawiarnie serwujące dobrą kawę i do bre słodkości, nie pełnią już tej funkcji. I ten blog wspaniale powstłą lukę wypełnia.
Ja również dużo się nauczyłem. Należę do tych, którzy niewiele o muzyce wiedzą, ale te ciarki na plecach czują i to na ogół przy utworach, które tutaj bywają chwalone. Pozwalam sobie czasem na wtręty polityczne, ale staram się wypowiadać na poziomie ogólności, który nie prowokuje piany na niczyich ustach. Wiem, że to temat niebezpieczny i lepiej go unikać, choć na co dzień zaprząta nam myśli na ogół.
Co do blogu kulinarnego, muszę stanąć w jego obronie. Owszem, były zawirowania i odchodzenie od stołu w trakcie uroczystego posiłku, ale to wszystko nie stanowi jego zwykłych cech. Parę nieporozumień, parę sów nieprzemyślanych, z których ciężko komuś było się wycofać i stało się. Sądzę, że był to jednorazowy wypadek. Żałuję bardzo, że parę bardzo przeze mnie cenionych osób już do tego stołu nie wróciło. Ale można tam często spotkać wielu bywalców tutejszych i to jest bardzo miłe. Do tego jeszcze blog Bobika z dużą częścią tego towarzystwa. Niech nam żyją te wszystkie blogi. Bo prawdą również, że na wielu forach jest bardzo prymitywnie i niemiło, ale nie na tych trzech.
Jadłem śniadanie o godzinę wcześniej niż zwykle i jestem głodny, a Bobiczek o tych rogalikach i naleśnikach. I jak się dziwić, że na kulinarnych blogach brzydkie słowa padają.
A tu jeszcze śniadanie na trawie. Przezornie nie spodziewałem się niczego pikantnego.
Miało nie być o polityce, a ja muszę. Właśnie MNP Prezydent skierował do TK ustawe o obywatelstwie polskim, która dawała wojewodom brawo wydawania decyzji administracyjnych przywracających obywatelstwo tym, którym je odebrano (niegodziwie, choć tego sformułowania w ustawie nie ma). Zdaniem skarżącego ta ustawa uszczupla prerogatywy Prezydenta RP. I jak się nie denerwować.
Gdyby Łotr pozwolił skorygować, to bym brawo zamienił na prawo, a tak jedni się domyślą, co miałem na myśli, a inni zapytają, dlaczego brawo wojewodom.
Ja tez mysle, ze to jest absolutnie rozkoszny blog – wlasnie dlatego, ze tu sie tocza rozmowy jak z najlepszego salonu, nie tylko o muzyce. A tez, podobnio jak Bobik, nieslychanie wiele sie z tego ucze i w zyciu bym nie przypuszczala, ze tyle ciekawych zjawisk i wydarzen powstaje dzis w swiecie muzycznym i kolomuzycznym. I parokrotnie kupilam plyte, o ktporej nie mialabym pojecia, gdyby ktos mi tu probki nie podsunal £ wlasnie w tej chwili slucham Zorna – kupionego w swoim czasie w dwoch egzemplatzach – dla siebie i dla mojej Pani Onkolozki) .
A wczoraj rozmawialam ze swa kuma z Gdyni. ktora powiedziala, ze ZAWSZE czyta felietony muzyczne DS w Polityce, poniewaz nikt dzis lepiej o tych zjawiskach nie pisze. Tak powiedziala, dobitnie ppowiedziala. Slowo honoru!
Trutututu! z okazji Trzech Setek!
Właśnie przeczytałem, że pewien irlandzki student na Wikipedii włożył Jarre’owi w usta słowa „Gdy umrę, w mej głowie zabrzmi ostatni walc, który tylko ja będę mógł usłyszeć”. Były ponoć powszechnie cytowane w mediach, w tym w najpoważniejszych angielskich dziennikach. Sprawdziłem w Wikipedii francuskiej – już ich tam nie ma.
A śladem Heleny jeszcze TROMBY TROMBY TROMBY
Stanisławie @13:43 – myśmy z Bobikiem w ogóle nawet nie wspominali o blogu kulinarnym, tylko o obu naszych, a te śniadanka to są u Bobika! 😉
Tak jak jest, jest bardzo dobrze. A jeżeli coś się zmieni, to będzie jeszcze lepiej 😀 Pani Kierowniczka i posmyra, i niegrzeczny frędzelek za konsekwencje pociągnie, a jak już koniecznie trzeba, to przetrzepie.
Więcej tu czytam i słucham niż gadam, co i mnie, i blogowemu towarzystwu na dobre wychodzi.
Dziękuję Pani i Wszystkim 😀
haneczko, zapomniałaś że jeszcze Inspirujesz… 😀
…co to jest niewdzięczny frędzelek?… 😆
Do Pani Doroty:
Czy blog Owczarka został zamknięty?
Wyświela się jakaś strona wakacyjny.blog.polityka.pl. 🙁
A jak się kliknie na Piotra Adamczewskiego to łączy z Dorotą Szwarcman.
Co ja dzisiaj mam za dzień! 🙁
foma 😆 😳
Ojej, coś się totalnie pomieszało! Byłam na Gotuj się, a wrzuca mnie TU! Pozdrawiam, Małgosia
Nie tylko to. Zamiast „Gotuj się”, pojawia się Pani Dorota – w ogóle pomieszanie z poplątaniem.
Nie wiem, co to jest niewdzięczny frędzelek 😯 Pisałam o niegrzecznym 🙄
Kropnęłam się. Ale co to jest niegrzeczny frędzelek, tym bardziej nie wiem 😆
A na inne blogi wchodzę zupełnie normalnie.
Zgadzam się z Przedpiścami. Z Zapiściami też się zgodzę…
Powtórzę, że to miejsce wyjontkowe, bo i o Jontku było i o wyjątkach wyjących różnej maści.
I niech tak zostanie…
Już puściło.
Żaden blog nie otwierał się normalnie tylko Pani i Pani Paradowskiej.
Niegrzeczny zapomina czym jest Dywanik.
Już jest dobrze. Coś się, na chwilę, złotrzyło 🙂
To pewnie w dowód uznania. 😀
Pani Dorocie i Salonowi Muzycznemu, jak mówią niektórzy, a ja wolę Dywanik, bo nie lubię pompy, życzę wielu, wielu wpisów i poproszę, żeby dalej był taki.
Też się tu wiele uczę i to jest bardzo przyjemna forma nauki. 🙂
Tysiąc wpisów!!!
Dywanik zdecydowanie. Sami wspólnie tę nazwę wybraliśmy 🙂
Ha, ha, ha.
Łotr mi odrzucił komentarz, bo wykrył błąd wewnętrzny.
A przy następnej próbie napisał:
„Wykryto identyczny komentarz, wygląda na to, ze się powtarzasz”
😆
Dowcip mu się wyostrzył.
Pozdrawiam zabłąkanych przypadkiem 😀
Sam się wyłącznie powtarza i trzeba to znosić 👿
O jaki piekny dywan! To Państwo go utkali? Chciałbym Doroto dołożyć mały ale ozdobny frędzelek (zwany za czasów fredrowskich kutasikiem) więc życzę jubileuszu solidnego – trzytysięcznego. Teraz wszyscy mamy (przedewszystkim Wy macie) czas na tkanie.
Ooo, to my już sobie potkamy…
Np. w rytm tegorocznego jubilata:
http://www.youtube.com/watch?v=8ao0jNHLHcg&feature=related
Albo tego, co przedwczoraj miał urodziny:
http://www.youtube.com/watch?v=heZErfhHzqE&feature=related
😀
Dzięki, Sąsiedzie!
Czy można już zacząć część rozrywkową z kupletami, czy jeszcze nie wypada? 😀
Bardzo się cieszę, że to już numer trzechsetny, trzeba przyznać, że częstotliwość wpisów jest duża, co oznacza po prostu większą frajdę. Uważam ten blog za niezwykły i doskonały, szczególnie mi odpowiada prawdziwie merytoryczna dyskusja z dywersją w zupełnie inne rejony, zwłaszcza absurdalne. Niezwykle pociągająca jest też panująca tutaj ogólna życzliwość, ktora jest głównie zasługą promieniującej osobowości naszej Pani Kierowniczki. No i mamy tutaj własnego psa Bobika, psa niebylejakiego.
Pani Doroto, gratulacje z okazji trzech setek.
Co do ewentualnych zmian na blogu: proszę niczego nie ruszać, jest dobrze!
Dobrze, sympatycznie i inteligentnie. I w zwiazku z tym zawsze mam takie poczucie esprit d’escalier: czytam czyjś bystry komentarz- no i- tak! to przeciez ja tak chciałam napisać… I tak do nastepnego razu. Może mi sie jeszcze kiedyś uda wstrzelić w sam środek dyskusji z niebanalnym wpisem.:), będę próbować. Ale zawsze taki np. Bobik mnie wyprzedzi ( z kupletami albo bez).
Pozdrawiam wszystkich, którzy incognito lub nie, byli na koncercie MM z Mdlg w FN 🙂
Serdecznie gratuluję. I tak ciągnąć 😀
Mapap Odwzajemniam pozdrowienia szyfrem MDLG MM FN 🙂 To był Koncert przez największe z dużych „K”!
Do Beaty- nie ma jak tajne szyfry! koncert byl faktycznie b.dobry, choć mój 7-letni syn prawie zasnął podczas drugiej części. Za duzo nut:)
Trzymaj kciuki, proszę, żeby za rok na Misteriach Paschaliach doszła do skutku Pasja Janowa JSB z MM, zaplanowana ( tajne przez poufne ) na Wielki Piątek.
Do Mapap: JSB MM MDLG MP2010 tajne przez poufne – kciuki w intensywnym użyciu!!! Jak się dowiedziałam, że na MP2009 nie będzie JSB MM MDLG, a później po zmianie programu, JH MM MDLG, o mało co zrezygnowałabym z wyjazdu. W ogóle nie może tak być, żeby MM + MDLG + (tutaj długa lista inicjałów kompozytorów) nie koncertowali w Polsce. W tym sezonie okrutna posucha! PS. Ja od Rameau dostałam gorączki, słuchałam go w malignie, zresztą temperatura skoczyła mi już na Glucku 😀
To prawda: w ” Don Juanie ” Glucka swietne były autorskie komentarze MM.:)))
Proszę sobie wyobrazić , jak MM bryluje w tym repertuarze podczas koncertów w innych krajach, których języków raczej nie zna, np.w Niemczech..
Już sie mityguję i zakładam sobie knebelek: to nie kącik wielbicieli MM!
Kolejnych trzystu wpisow i wiernych blogowiczow!
OCh! SzG!
Bobik! Do kupletów! Kotlety będą w drugiej kolejności…
Proszę bardzo. Na znaną melodię, żeby można było wspólnie śpiewać. 😀
Przy okazji trzeba rzec jubileuszu,
bileuszu, bileuszu,
że z korzyścią Kierowniczka jest dla uszu –
jak kto ma, jak kto ma, jak kto ma.
Zwodujemy Kierowniczkę na trzy setki,
na trzy setki, na trzy setki,
niechaj z niej pożytek mają i krewetki,
oraz dorsz, oraz dorsz, oraz dorsz.
Bo że ryby jakieś głuche nic dziwnego,
nic dziwnego, nic dziwnego,
wszak brakuje im Dywanu Muzycznego,
aż do dziś, aż do dziś, aż do dziś.
Lecz wystarczy Kierowniczkę im podrzucić,
im podrzucić, im podrzucić,
zaraz wszystkie zaczną w głębi chórem nucić,
niby ptak, niby tak, oj tak, tak. 😆
Dobry wieczór. Kuplety bardzo poproszę! Poprawcie mi humor po stracie dwóch godzin. To doprawdy hucpa pokazywać ludziom takie granie, jakie nam zafundował Yundi Li. Już wtedy, kiedy dostawał I nagrodę na Konkursie Chopinowskim, uważałam, że to jest decyzja na wyrost, że uznali, że nie wypada przez trzeci konkurs z rzędu nie dać I nagrody, ale był młodziutki, ewidentnie bardzo zdolny i była nadzieja, że się rozwinie. Gucio, rozchałturzył się i rozpuścił jak dziadowski bicz. W Chinach podobno mu już pomnik postawili, bo jest symbolem awansu społecznego. Tu też przyszli jacyś Chińczycy i klakę mu robili. To jak się miał nie rozpuścić.
Ech… dość off topików. Kuplety!
(A fomie nie odpuszczę – poczekam na ten trzechsetny komentarz 😆 )
Łajza 😆 Już czytam kuplecik! 😀
A jak będą ryby chórem tak nuciły,
Tak nuciły, tak nuciły?
Wszak na braki strun głosowych nie ma siły,
Nie ma jej, nie ma jej, nie ma jej 😐
To może i ja powinnam sięgnąć po knebelek… Komentarz do Glucka był soczysty i odlotowy, no cóż, ma się te predyspozycje głosowe i aktorskie 😉 Chciałabym zobaczyć, jak to wygląda w Niemczech czy Austrii (czytałam w jakiejś recenzji, że w języku Goethego MM też perorował – chyba chodziło o Schuberta – zdobywając sympatię słuchaczy jakimś zgrabnym lapsusikiem).
Czy łotr kręci z łajzą 😯
Struny rybom się od gitary się przeszczepi,
się przeszczepi, się przeszczepi,
albo nawet jakimś plastrem się przylepi,
byle był, jakiś ton, byle był 😆
Zakręcił Łotr z Łajzą
wywinął nią z lewa,
spojrzał kątem oka
ktoś tam cicho śpiewa.
Ktoś spiewa cichutko,
lecz klnie głośniej nieco:
ten Li jest okropny!
Kuplety niech lecą…
Wszystkie dusze, w których gra tu siedzą rzędem,
siedzą rzędem, siedzą rzędem,
nawet takie, które wlazły tu psim swędem
mówiąc hau, mówiąc hau, mówiąc hau. 😉
Zainspirowana haneczką @21:48 (wszak Inspiracja to jej rola 😉 )zmieniam melodię na „Wpadł pies do kuchni” 😉
Łotr kręci z Łajzą,
Na Dywan wpada z nią,
Rozrabia jak pijany,
By uczcić łotrość swą.
A Łajza jest szczęśliwa,
Bo hece lubi też,
Więc razem z nim rozrabia
Jak uwalony zwierz 😉
Ale ta Łajza rozrabia 😆
Mhm, Obrazki a la Cinese jakby troszkę niedouczone, nokturn ślamazarny, mazurki z przeceny 3 dni po wielkanocy, a te piosnki z Junanu taki bardziej ambitny new age z Narady 👿 Zdałem?
Dziś na naszym Dywaniku
Gości zeszło się bez liku
Wszyscy cieszą się niezmiernie
A Dorocie jest przyjemnie,
Bo zrobiono duży rumor
Chwaląc poziom oraz humor.
Trzysta spotkań – to zbyt mało,
Trzy tysiączki by się zdało.
A ponieważ Goście stali
Też do wzoru pracę dali,
Ja wszystkim dziękuję
I kiepsko rymuję. 🙂
Mnie te piosnki to nawet trochę przypominały Gyermekeknek Bartóka. Ale Bartók oczywiście lepszy 😉
Ogólnie dawanie po sąsiadach, przykrywanie usterek pedałem, chamskie rąbanie itd. itp. asortyment. Wrrr! 👿
Tarza się po dywanie
Łotr oraz inne panie…
We frędzlu gubi włos
i krzyczy zaraz w głos:
Gdzie Łajza? Jakem Łotrów szach
wymyślę coś dla blach
wymyślę coś dla kotłów
przyjaciół wielkich łotrów
i smyczkom też coś dam
bo ze mnie żaden cham! Choć Łotr…
Rymujemy, wierszujemy
Tak po prostu jak umiemy,
Tak jak sobie wymyślimy,
Nawet częstochowskie rymy,
Oj dana!
Czuję się obsadzona 😯
To jest nawet miły Łotr.
Może ma na imię Piotr?
Może zwie się Kalasanty
I ma dla nas fajne fanty?
Oj Yun-di Li la di da
Li Yun di oj dana
Niech lepiej nie siada
on już do fortepiana.
Dalej tańczy dla nas Łajza,
Choć wypadła jej holajza,
A my przecież wiemy już:
Bez holajzy ani rusz…
Radość płonie w sercach naszych
I sypie się w postaci kaszy.
Bez holajzy, bez funduszy,
tak tu Łajza animuszy,
że i Piotra przekabaci –
pierwszy raz on wierszem płaci! 😆
Zawsze jest ten pierwszy zraz,
a gdy już jest w ustach,
wie się, że już nastał czas
kiedy będzie tłusto…
A haneczka obsadzona
wirtualnie roztańczona,
Obok tańczą małe pieski
Oraz Piotr nasz Modzelewski 😀
W kaszy naszej
dobrze jest
wie o tym
nawet
Łotr Press! 😀
Niech się sypie, niech się tłuści,
byle humor nie opuścił,
byle ładnie grajcy grali,
a Łotr trzymał się w oddali… 😀
Grają skrzypki, grają basy,
Grają tak na lepsze czasy,
Gra też biva, gra też ud –
Instrumentów mamy w bród.
No dobra, na razie jest 106…
…to mam spokój jeszcze przez prawie dwie setki 😉
Co to znaczy spokój? 👿
Taniec byłby całkiem dziarski,
tylko spokój komisarski
jakoś dziarskość tę podważa –
trza roztańczyć Komisarza! 😆
Nasz Komisarz coś się leni,
Schował ręce do kieszeni.
Wie to Bobik oraz ja:
On w kieszeni myśli ma 😉
Nie podzieli się myślami?
A to sobek nad sobkami!
Jak co dobre to ukryje!
Aż dam sobie z tego w szyję! 😯
Byle grali z całej duszy,
oszczędzając znawców uszy,
Znawców uszy dziś zajęte
Pani Kierowniczki świętem,
jak ktoś grać chce że ło Boże,
dzisiaj użyć sobie może. 😉
o! zalapie sie na sto jedenasty, i w sam raz – bo wlasnie chcialam powiedziec, ze wrocilam przed momentem z otwartej proby w NYPhil, gdzie grali pierwsza mahlera i to byl bodaj najlepszy ‚tytan’, jakiego slyszalam od lat. az pokrasnialam z radosci, ze alan gilbert, nasz nowy, mlody, wlasny i rodzony wstepujacy dyrektor artystyczny najjasniejszej filharmoniji tak sobie gracko poradzil z ta symfonia – co nie bez znaczenia, gdy sie gra dla nowojorskiej publicznosci, ktora ma wzgledem mahlerowskich wykonan bardzo wysokie oczekiwania. ciekaawe, co na to dudamelowie, jak w przyszlym sezonei przyjdzie mu prowadzic ‚tytana’ na tej samej scenie…. za to w drugiej czesci koncertu byl nowy utwor petera liebersona, niestety nudny jak flaki z olejem, i nawet swietni solisci nie uratowali sytuacji. a tak swoja droga, to czy w polsce orkiestry maja proby otwarte dla publicznosci? bo to spora frajda.
hehe, czy teraz musze tez powiedziec wierszyk?
Wierszyk obowiązkowo! Jak wszyscy, to wszyscy!
A poza tym trzeba się mieć o co zahaczać. 😆
Tak, tak i babcia też! 🙂
Mahlera zazdroszczę 😀 Otwartych prób też, u nas nie ma takiego obyczaju, zresztą kogo by to interesowało…? Może na NYP to by przyszli…
Alan Gilbert – nie miałam jeszcze przyjemności…
Odwrotnie, Pani Kierowniczko. To on nie miał jeszcze przyjemności… 🙂
Po dniu pełnym wrażeń udam się już na zasłużony odpoczynek.
Pożegnam Dywanik i usnę spokojna, czego Kierownictwu i zasiadającym członkom życzę. 😀
Kiedy na Dyawanie
wszyscy fristajlują,
dodać coś należy,
byle nic nie ująć! 🙂
Ująć! Kompa w dłonie
I zawzięcie klikać,
Dodać parę wierszy
I dalej pomykać…
Nie mam ja problemów,
by dalej pomykać,
zwłaszcza jak przed nosem
puszczą mi królika. 😆
Królik nie tu kica,
Lecz na innym blogu,
Lecz tam jest bezpieczny
Chyba, dzięki Bogu 😉
Choć króliki lubię,
wcale ich nie zjadam,
tak pour la hec tylko
prędkość ich ja badam. 😉
pani kerowniczko, jak kerowniczka zawita jakos do njujorku (albo jak kto inszy z szanownego towarszystwa sie wybiera) – bardzo polecam udanie sie na probe otwarta w filharmonii! to jeden z lepiej strzezonych nowojorskich sekretow: stosunkowo latwo o bilety, kosztuje to marne 16 zieloncow, a siedzi czlek jak panisko rzut beretem od orkiestry i oglada swiatowej klasy muzykow w akcji…i w spodniach od dresu, albo innych cywilnych ubrankach 🙂 najciekawsze, ze jak zaczna grac i graja pieknie, to czlowiek w ogole zapomina,ze oni nie we frakach, bo tak jest odswietnie. co prawda trzeba sie na taka probe zerwac skoro swit (zaczynaja przed dziesiata rano), i czasem bywa, ze dyrygent przerywa wykonanie w srodku utworu, zeby cos doszlifowac – ale radosc duza, pod wieloma wzgledami nawet wieksza niz na koncercie, bo czlek lyknie troche orkiestrowej ‚kuchni’. tak mi sie w tym sezonie zdarzylo, ze akurat mam wiecej wolnego czasu nizbym sobie zyczyla – ale za to korzystam ile wlezie z dobrodziejst prob otwartych: widzialam i slyszalam przez ostatnie kilka miesiecy mase cudownosci: widzialam maestro zubina mehte i genialnych perkusistow z izraela, i piekne wykonanie piatej czajkowskiego pod batuta dutoita, i joshua bella widzialam w trampkach, i mitsuko uschide w jakims podomowym szlafroczku, i nicolasa mcgegana widzialam, jak skakal po podescie jak pasikonik, bo mu sie podobalo, jak orkiestra haendla grala… i slyszalam, jak richardo muti krzyczal na orkiestre ‚violini, NO, NO, NOOO!’ i zaczynal ‚wielka’ schuberta cos ze trzy razy, bo mu sie wyzej wspomniane „violini” nie podobaly… no mowie wam, zabawa. jak tylko rozsamakowalam sie w tej imprezie, zaczelam zaraz weszyc, czy w carnegie hall nie ma takich prob – ale okazalo sie, ze tam wpuszczaja tylko czlonkow towarzystwa przyjaciol. ale co uzylam, to moje, a jeszcze w przyszlym tygodniu mnie czeka essa-pekka salonen dyrygujacy lutoslawskiego i szymanowskiego…
dla tych, co by sie do japca wybierali, link do strony z informacja o probach otwartych tu: http://nyphil.org/concertsticks/special_openRehearsals.cfm – sezon sie konczy, ale w nastepnym tez beda na pewno!
no i tyle. mialo byc wierszem,ale tak sie nakrecilam opowiadajac o tych wszystkich wspanialosciach, ze mi sie pegaz wzial i ochwacil, wiec chyba nic z tego, nie bedzie… 🙂
Ale sam temat to czysta poezja! 😀 To chyba rzeczywiście nawet przyjemniejsze może być od koncertu…
No tak, ja do tych prób mam za daleko, ostały mi się ino wierszyki… 😥
Szkoda że u nas nie ma prób otwartych. Próby uwielbiam pasjami!
Bobik za królikiem
żywo wciąż pomyka,
a Dywanik próżno
czeka rogalika.
Proszę, tu rogalik
dobrze wypieczony,
a w środku nadziany
wytrawnym czerwonym. 😀
Bobik nam mokrego
przyniósł rogalika
Rogalikiem zdrowie
pijmy Dywanika 😀
Wytrawnym czerwonym
To ja popić wolę!
I innym odpalę
Też popitki dolę…
Zdrówko! 😀
Przecież picie z rogu
od wieków jest znane,
nowością jest tylko,
że razem z Dywanem. 😀
Dywanu się przecież
wraz z rogiem nie pije,
Dywanu się zdrowie
popija: niech żyje 😉
No to piję zdrowie z rogu,
uważając niesłychanie,
by przez dziwną tę metodę
nie dać plamy na Dywanie. 😉
Tym gruzińskim więc zwyczajem
Możem z winkiem się zabawić,
Bo się lepiej z rogów napić,
Niżby kto nam miał przyprawić 😉
Rogi dobrze przyprawione
to jest przysmak dla Gruzina,
a na sam dźwięk słowa „przysmak”
zaraz się ożywia psina. 😀
Piesek może być malutki,
Piesek może być kudłaty,
Ale kto to widział, żeby
Pies to zwierzak był rogaty? 😯
Ja o piesków tutaj honor
głośno się upomnieć muszę –
nawet kiedy są malutkie,
mogą mieć rogatą duszę. 🙂
Od nadmiaru tych toastów,
jubileuszowych wzruszeń,
wszyscy chyba gdzieś na ksiuty,
poszli sobie z Morfeuszem,
więc wycofm się dyskretnie,
szkło pozbieram, pozamiatam,
szepcząc cicho: było świetnie!
Bal dziś był, że koniec świata! 😀
Stanisławie
uprzejmnie proszę moich sniadanek
nie mylić z innymi 😉
myslałam ,że skoro już na kilku u nas byłeś
to zaaprobales menu
jako odpowiednie
dla Twojego podniebienia
a tu się dowiaduję ,że pomyliłeś moje sniadanka
z gotuj się
u nas się nie gotuje , u nas się je i dyskutuje
wiec może częściej zajrzysz
skoro bywasz glodniejszy już od godziny 😀
I pozamiatany dywan,
szkło gdzieś czeka na umycie.
Przyznać muszę, że tu wczoraj
świętowano znakomicie.
A że święto nie jest dniowe,
lecz aż Kierownictwo zmieni
wpis niniejszy, to wnioskuję
bawmy się tak do jesieni…
Kochani wy moi
wciąż u Morfeusza,
dusza w smutku stoi,
i smętnie się rusza.
swiętowań zabrakło
wieczorem wraz z Wami
bom pracował nadto
w kuchennej otchłani
nie znaczy to wcale,
żem blogi pomylił
i w pracy nawale
zbłądził w takiej chwili
o Niuni śniadankach
żartych przez Bobika
jasna dla mnie wzmianka
od rana mnie wita
Tymczasem me smuty
o jadalnym blogu
quaquę bez poruty
witały od progu
quaqua 11:13
Przyszli już sprzątacze,
Przyszli maruderzy,
Za kolejny dzionek
Dziarsko się zabierzem.
Lecz nie do jesieni
Bawimy się ładnie,
Lecz aż tu trzechsetny
Komentarzyk padnie!
Bo zapowiedź była,
Rozlało się mleko…
Chcę pocieszyć fomę:
To już niedaleko 😀
Aby skrócić Fomie
Czekanie dręczące
Nowy wpisik robię,
chcę zobaczyć słońce
zdobiące dziś minę
Kierowniczki Pani,
Gdy ukarze winy,
Komisarza zrani.
Może niedotkliwie
Lecz na pewno śmiesznie,
Radość na trzy mile
sprawi całej reszcie.
Czy od rana mam tu przywlec
nową piwa beczkę,
żeby się i maruderzy
napili troszeczkę?
I czy rogi na śniadanie
też będą w porządku,
skoro nam się dalszy taniec
kroi tu przy piątku? 😀
Oj dana, dana!
Gdzie beczka schowana?
Oj dyli dyli!
By my się napili…!
Maruderzy bardzo mili
Niech dostaną piwa,
Bo przy piątku się nam kroi
Zabawa prawdziwa!
Lecz nikogo nie chcę ranić,
Zwłaszcza tak już z rana,
Zwłaszcza Pana Komisarza,
Cnego Weterana 😉
On tu bryka i harcuje
Od wpisu pierwszego,
Winy żadnej nie popełnił –
A więc: najlepszego! 😀
Chcąc nie chcąc, chwilowo muszę tańce zawiesić i udać się do firmy na zebranie… 🙁
Ale Wy bawcie się dobrze!
Ja tu jeszcze wrócę 😉
Jak będzie do czego… 🙄
Bobik wczoraj beczkę piwa
dostał od KoJaKa,
dobrze ukrył, lecz ją zaraz
wytoczy zza krzaka.
Beczka duża, Bobik mały,
lecz duch w nim ochoczy,
więc choć miałby paść tu trupem,
weźmie i wytoczy! 😀
fomecku 10:03, co poeta chciał przez to powiedzieć? 😯
Dzień dobry 😀 Tu haneczkowy przyspieszacz fomowy nr 1 😀
Doceniam chęć przyspieszenia trzech setek, żebym mógł coś napisać bardziej. Ale czy to aby nie niepotrzebne podgrzewanie atmosfery? Zaraz pół internetu będzie szeptać, że foma napisze… Ale napisze… Przecieki zaczną pojawiać się tu i tam… Rozważania, kto przez to poleci, a kto dostanie kopa w górę…
Spokojnie, i tak nic nowego nie napiszę 😀
Ja wprawdzie taka Lajza, ze nawet mijac nie nadaze, ale…
http://www.flickr.com/photos/nichola80/2200213628/sizes/l/in/set-72157603512438158/
a co tam!!!
Chyba ze ktos woli doslowniej 😉
http://www.flickr.com/photos/agincourtjim/93281195/sizes/o/
przyspieszacz kolejny, ale wg Łotra dopiero 155 mamy
Do strony podanej przez Terenię o 10:40 trzeba się zalogować.
Nieuprawnieni nie mają dostępu. 🙁
Ale do drugiej juz nie.
„Komisarza zrani.
Może niedotkliwie
Lecz na pewno śmiesznie,
Radość na trzy mile
sprawi całej reszcie.” (Stanisław)
Stanisławie!
Krwiożercze robisz z nas plemie,
nie jest mi zbyt przyjemnie
oglądać komisarską ranę
nawet przez śmiech zadaną.
mt7, wybacz, jeślim Cię zranił przez moją sklerozę. To Foma ma dać szczególny wpis jako trzechsetny komentarz, a mnie się delikatnie mówiąc poprzestawiało i wydawało się, że w tym trzechsetnym Pani Kierowniczka czymś tam miała Komisarzowi dać do wiwatu. Przepraszam Oboje i Wszystkich Urażonych.
A co, jak się komisarz do szczętu w okolicach 280 wykrwawi…? 🙄
Tamowac bedziemy zaciskowo.
Do wiwatu? Komisarzowi? W trzechsetnym? A Lotr wytrzyma tyle tworczosci?
Dopompuję, A1Rh+ 😎
Skądś ta grupa mi jest znana… Czy przypadkiem nie z osobistego paszportu?
Czyżby łączyły mnie z haneczką więzy krwi? 😯
Wg zasady: ja tobie litra dziś, ty mi litra jutro…
Dokładam swoje gratulacje dla Pani Kierowniczki i bloga.
Najwięej Jej czytam w”Polityce”, bez słowa na papierze u mnie ani rusz!
Najlepsze Życzenia na przyszłość Doroto!!
ps.żeby nie było nieporozumień, jestem z Gdyni, „Polityke ” czytam, patrz wyżej, ale ja to nie ta kuma z Gdyni , o której wspomina H. :Smile:
Kiplingowa niteczka na pewno, Bobiku 😉
Babka to Babka, wiadomo 😀
Nie wiem, jak można wykrwawić się wirtualnie…
Ale ja wiem jak można kogoś. Wampir potrafi! 😆
No tak… ale to sam wampir 😉 obawia się wykrwawienia…
Cóż, w sieci wszystko możliwe!
Bo wampir bez krwi to jak wino bez procentów…
Stanisławie!
Nie tłumacz się, nie winowatyś. 🙂
Chodzi o to:
„Niechaj przyjdą na podsłuchy,
na Wesele, gdzie muzyka….. ”
http://www.youtube.com/watch?v=7GOliQS-_dg
Foma,
do mojego sąsiada przychodzi kumpel, który wyznaje zasadę – ty mi dzisiaj litra, a reszta jest milczeniem.
A ja nie mam mojej cennej krwi wpisanej do paszportu.
Dlaczego?
Nie gorszam chyba od Bobika. Buuuu
Wampir bez krwi (cudzej) po prostu nie istnieje! 😀
Mt7, masz rację. Tutaj od wczoraj wesele, a podsłuchy leca. Nawet wszyscy wczoraj zauważyli, że coś w łączności pokręcone. A to wszystko od gadania szyframi. Nic dziwnego, że kogoś zainteresowało. Sprawa zbyt powazna, żeby w żartach mieszac w to Zaginionego-Szyfranta.
mt7, Bobik sobie wpisał osobiście. Tam gdzieś z tyłu jest taka rubryka, do której można sobie grupę krwi własnoręcznie wmalować, jak nie chcą tego zrobić żadne czynniki.
Ja na myśl o czynnikach zakląłem w duchu „psiakrew!”, po czym zrobiłem to sam. 😀
Wygląda na to, ze nie doczekam 300 i niebawem będę się żegnał do poniedziałku.
Ale w poniedziałek to dopiero będzie czytanie… 😆
Przecież to Jaś nie doczekał, a nie Stanisław! 😯
A żebyś wiedział, Bobiku, że i Stanisław nie doczekał. Rozumiem, że do poniedziałku powstanie wpis nadzwyczajny, nie tylko Fomy ale i oddzielny, główny, Pani Kierowniczki. Płonę z ciekawości, ale chyba zajrzeć nie zdołam.
Pani Kierowniczka jest hycna i w niedzielę znów wybywa… ale z nieodłącznym maleństwem 😀
To maleństwo może być nawet na jakiś czas odłączne, póki baterie działają. Ale potem lepiej znowu włączyć do kontaktu, jak się nie chce zostać bez kontaktu. 😀
Stanislawie, licze na Twe feniksowe powstanie.
Gratulacje i ukłony dla Szanownej Gospodyni z okazji tak spartańskiej rocznicy:) Proponuję nic nie zmieniać. Blog jest uroczy:)
mt7 – a propos kumpla sąsiada. Pewnie naczytał się Szekspira. Jest taki kawałek, w którym jest ktoś zastanawia się „Pić albo nie pić..”, a umiera ze słowami „reszta jest milczeniem” przy śpiewach anielskich, które sam tylko słyszy.
Tereniu, wielokroć z popiołów się podnosiłem, gdym zasnął uprzednio na śladach ogniska, więc i tym razem może zdołam.
Art63 (z jakiej ustawy?) wspomina o spartańskiej rocznicy. To było już wczoraj. Dlaczego spartańskiej? Może leonidasowej? To się kojarzy bohatersko, ale czy szczęśliwie?
Przypuszczam, że Art63 jest sędzią sądu okręgowego, poważna sprawa.
Dobra, dobra, Stanisławie, znamy takich! Od początku widać, że ten cały H. jakiś taki wczorajszy i ma ochotę się napić, tylko nie chce na ochlaptusa wyjść, więc filozofię do tego dorabia. A jak P., znany działacz antyalkoholowy, przyjaciel dra Marcinkowskiego, usiłuje na dobre drogi go sprowadzić, to H. od szczurów mu wymyśla.
Nie mówiąc już o tym, że woli umrzeć, niż w rewanżu litra koledze postawić. 🙄
Stanisławie, prawdę mówiąc nie wiem, skąd wzięła się „spartańska rocznica” (tego terminu pierwszy użył PAK). Rocznica dopiero 24 maja, na razie wpis nr 300 😀
@Stanisław,
Nie jestem z ustawy tylko z nadania internetu:( A do Sparty nawiązała Szanowna Gospodyni, która mi kojarzy się raczej z krainą łagodności niż punk-rockowym filmem pół-animowanym. Zyczę więc jej bardziej adekwatnych rocznic np. 626 albo 1127:)
Stanisławowi, jeśli się nie oddalił – wszystkiego najlepszego na imieniny! Jeśli jest Stanisławem majowym, nie listopadowym 😀
Jest kolejna okazja – zdrówko!
Jeszcze jestem, dziękuję. Myślałem, że rocznica od 300 wpisów spartańska – Leonidas miał 300 żołnierzy (chyba siebie wliczając) pod Termopilami.
Oj, rzeczywiście, zapomniałem, że to przecież i Stanisława zdrówko trzeba wypić!
Kajam się i wypijam. 😀
Art63, przepraszam za błędne skojarzenie. Art. 63 Prawa o ustroju sądów powszechnych określa, kogo można powołać na stanowisko sędziego sądu okręgowego. Dlatego, gdyby ktoś miał nick art. 126, podejrzewałbym, że jest Prezydentem. Ponieważ nikt taki tu się nie wpisuje, podejrzewam, że Prezydentem jest Quaqua. Ale od razu Quaquę przepraszam za to niewątpliwie niesłuszne podejrzenie.
300 Spartan 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=DCSBbJ0K7uI
Art. 126 z Konstytucji, oczywiście.
😆
Art63 może też być np. Panem Arturem urodzonym w 1963 roku 😉
Tylko z doskoku dzisiaj zerkam i kibicuję: 300 komentarzy na 300 wpis 🙂
A ‚spartańska rocznica’ oczywiście tak, jak twierdził Stanisław — od 300.
Bardzo słusznie, ale z wyjaśnień wynika, że raczej sześćdziesiątym trzecim Panem Arturem rejestrowanym na tej samem stronie sieci.
Niedouczona coś jestem 😆
A dlaczego świętujemy 300, a nie 303? Albo 333? 🙂
Stanisławie, Twojeż to imieniny? I nic nie podpowiadasz w rodzaju:
-Nic nie chcę mówić, ale dziś są moje imieninyyyyyyyyy!!! 🙂
Zdrówka i nieustająco takie poczucia humoru i erudycji, jakie prezentujesz.
Dzięki za pogodę ducha i życzliwości dla świata, którymi emanujesz.
Twoje zdrowie! 😀
@Stanisław, życzę Panu wszytkiego najlepszego z okazji imienin i chylę czoła przed wiedzą prawniczą umożliwiająca tego typu skojarzenia:) Co prawda straciłem wątek przy przejściu od Art. 126 do Quaqua, ale u mnie to nie nowość:)
Wracając do bloga, czy zachowały się do naszych dni jakieś tradycje muzyczne Sparty?
Hoko – bo to już byłby plagiat. Na Komisariacie święci się komentarze nr 3333, 5555 itp. 😆
Art63 – niestety nie bardzo…
Żeby się tylko nie okazało, że Quaqua to konspiracyjny, 126 pseudonim Quake’a… 🙄
Art63, dziękuję. Może skojarzenia daleko idace, ale art. 126 Konstytucji mówi o Prezydencie w trzech bardzo ważnych ustępach, a nazwisko aktualnego prezydenta jakoś kojarzy mi się z nickiem miłej osoby wpisaującej się jako quaqua.
O prezydencie w bardzo ważnym ustępie to chyba coś było przy okazji szczytu Trójkąta Weimarskiego… 🙄
Nie śmiem już zabierać głosu po Pani kierowniczce, ale w kazdym razie nie kojarzyłbym tych spartańskich tradycji muzycznych z Grekiem Zorbą. Między kitarą a bazuką też wielka różnica. Jest jeszcze lira, która nazwą coś nam przypomina, ale też liry homeryckiej nie powrównywałbym z lirą znaną z Sienkiewicza.
😆
Miła osoba wpisująca się jako quaqua, jak z jej wypowiedzi wynika, przebywa stale za granicą 😀
Pani Kierowniczko, czyżby Pani podejrzewa, że ja na poważnie Tę-Miłą-Osobę za Prezydenta brałem?
Nt. Sparty można więc jedynie puścić wodze fantazji – musiała to byc muzyka siejąca postrach, a trudno kogoś sterroryzować za pomocą kitary czy gry na cymbałkach. Podejrzewam raczej, że były to piszczałki i bębny.
No nieee, Stanisławie… to raczej było do Bobika @14:07. Quake’a już znamy z realu i nie przebywa on za granicą 😀
Właśnie zostałem obcałowany przez miłe współpracowniczki. Zawsze to przyjemnie. Do tego całkiem godziwa butelczyna 😳 🙂
Ho, ho… czujemy się poczęstowani 😀
Tobie to dobrze, cny Stanisławie! 😀
Stanisławie, możesz jeszcze zostać polizany. Tylko nigdy nie mam pewności, kto uważa to za przyjemność, a kto wręcz przeciwnie. 😆
A muzyka spartańska tak prekursorska była, że dopiero niedawno współcześni kompozytorzy znaleźli się w podobnym punkcie. Taki np. „Koncert na siennik, suchara i manierkę stęchłej wody”… 😉
Do roboty!
Jeszcze tylko 80. i już będzie trzysta na trzysta. 😀
Czuje się polizany przyjemnie. Może poczęstuję na Zjeździe. Chyba dobrze rozumiem, że zjazd jest wspólny z Sąsiedztwem. Mimo wszystko mam nadzieję, że Spartanie komponowali spontanicznie, a ten utwór przywołany przez Bobika musiał być długo kombinowany.
Wszystkich całuję, uchylającym się Panom przekazuję całusy moich miłych koleżanek. Całkiem urodziwe.
Ale tylko 300 i ani litery więcej.
Przypominam tylko, że 300. jest zarezerwowany dla mnie… 😆
A może do tego 300 na Opałkę dociągniemy?
123456789101112131415161718192021222324252627282930313233
123456789101112131415161718192021222324252627282930313234
😆
Już za późno chyba wyprowadzać Stanisława z błędu, że zjazd jest wspólny z sąsiedztwem. Nasz Zjazd to nasz Zjazd i nikt nam go nie odbierze 😆
A tak a propos, może jakieś pomysły, terminy itp.?
Pani Kierowniczko; 🙂 😀 😆
koncert zyczen moich;zeby tak zostalo jak jest 8)
Wpada Sekretarz.
Ludzie, jak to jest, ze ja nic nie robię, a jestem cały czas zajeta?! Czy ktos z was tez tak ma?! Powiedzcie, że tak macie, nawet jakbyście nie mieli.
Zdrowie Kierowniczki i Stanisławów!
A co do Zjazdów, to Kierowniczka bywa u Łasuchów, i owszem 😉
p.s.
Oczywiscie któregos deszczowego dnia pozbieram wszystko do tyłu i powkładam, gdzie trzeba. (szyfrem, szyfrem gadam…)
No Kierowniczka była raz u Łasuchów. Ale my mamy zjazd muzyczny! (tzn. mieliśmy raz) I łączy się on z konsumpcją dobrej muzyki w miłym towarzystwie. Ale przyjemności kulinarne też były, i owszem 😉
Za moich czasów grano niezłą muzykę… 🙂
Tylko posłuchajcie… Nahornego na przykład.
http://www.youtube.com/watch?v=rYHhguqlTY0&feature=related
…a mowilam, nie to pokolenie wrzuciło na youtube Nahornego… nie Wladysław, tylko Włodzimierz, do cholery!
Alicjo, jaki Nahorny, jak Nalepa się wyświetlił 😯
… jak to, a kto gra w środku na saxie saxie taki kawałek doskonały?!
NAHORNY!
A toć on gra tu na flecie! 😆 A muzyka nie jego…
Wszystko jedno,
mówi neptyk muzyczny… tu na flecie, ale gdzies tam na saxie grywał. Oczywiscie, ze muzyka nie jego, tylko tych tam… Nalepów. Tak czy owak, myslę, ze „za moich czasów” to była muzyka. Wezmy choćby Niemena na temat…
fujarka to czy sakxofon oto jest pytanie
to tez z Twoich Alicjo”czasow” 😀
http://www.youtube.com/watch?v=B7G4z6QMKkM
Ewę Wanat w tym filmie trzeba naprawdę docenić. Wcale nie jest łatwo tak dobrze śpiewać, jak się komuś tapir w głowę wczepia. 😀
O to mię szło … 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=inTeQ63Pn7Q&feature=related
Sax jak cholera. Prawie sex 😉
Tu jak najbardziej sax 😀
On i na pianie przecież grywa…
Ale się ta młodzież podnieca: „słychać trzeszczenie winyla” 😆
O! 😀
http://www.youtube.com/watch?v=wOLmtr4J-Gg&feature=related
To i ja (choć gość sporadyczny) do życzeń się dołączam.
O! Dzięki, Donno Anno 😀
Kierowniczko,
dzięki za Trio! Idę do kącika popłakać za „moimi czasami”… 😉
..i Novi, rysberlin.
Co prawda, na stojąco pod szafe wtedy się wchodziło, ale słuchało sie dobrej muzyki!!! 😉
Pani Dorotko ze wspaniałym Dywanikiem,
A ja z okazji jubileuszowego wpisu chciałabym podziękować za to, że dzięki Temu Miejscu, tworzonemu przez Sz.PK i przesympatyczną Spółkę, mam możliwość „podróżowania” muzycznie i kulturalnie, i w ogóle wszechstronnie 🙂 Czytam pasjami 😉 korzystam z zamieszczanych linek i odkrywam dla siebie np wykonawców, na których sama pewnie długo bym nie wpadła 🙄
Tylko odezwać się tak jakoś mi trochę nieśmiało w tak wygadanym i zaznajomionym ze sobą Towarzystwie 🙄
Serdeczne życzenia dla Pana Stanisława
i pozdrowienia dla Dywanikowych Bywalców 🙂
Hej, krówko! Dlaczego tak nieśmiało? Ja do dziś pamiętam opowiastkę z Chin 😀 Pozdrawiam serdecznie!
No proszę, ile to ciekawych, nowych osób się ujawniło. 🙂
A tu chińska opowiastka krówki:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=57#comment-5282
😀
252…
Zaczęło się wielkie odliczanie?
253 😆
A łotr mówi, ze kot zły, jak zły jak dobry i słyszę, ze miauczy.
Kapituluję!
A co zrobimy, jak dojdzie do 299 i akurat wtedy Komisarz uda się na dłuższą, weekendową wyprawę rowerową? Albo choćby tylko uderzy w kimono? 😯
No właśnie…
Pewnie to zrobi, chytrusek…
To są moje klimaty i czasy, pomaturalne i w ogóle… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=zWSfiVp0vYA
…przyznajcie… doskonałe!
Tak tak… na Filipinach też się poznali…
http://www.youtube.com/watch?v=bzrGZCeJgAA&feature=related
Kierowniczko…
😉
Od razu chytrusek… Może od razu cytrusek, alo Cypisek wręcz… Będzie 299, Kierownictwo komentarze zablokuje i da nowy wpis, a ja swój pzygotuję, wygładzę i przedstawię do publikacji…
Hmm… ale jak je zablokować? Wszystkim cofać akceptację czy jak? 😯
Numerologicznie, to foma powinien ten trzechsetny wpis machnąć o 3:00 (czyli za 5 godzin z kawałkiem)
E, w numerologię się będziemy bawić i torturować chłopaka…
No tego ode mnie nie oczekujcie, że się w połowie nocy obudzę i coś machnę…
Ja też jestem przeciw. Poradzimy sobie szybciej 😎
No dobra, bo chciałem jeszcze, żeby kod był 0300, ale jak się nie chcecie bawić…
Przecież się bawimy, tylko inaczej 😆
To może jakiś kuplecik dla przyspieszenia?
Ten Dywanik to przybytek edukacji,
edukacji, edukacji,
pocojestnaklawiaturzeklawiszspacji,
więc się ucz, użyj ócz, w spację tłucz. 😀
Serdeczne , choć z lekka spóźnione życzenia imieninowe dla p. Stanislawa.
Mam pytanie, co bedzie jak będzie w końcu 300? Feu d’artifice?
Jakieś bardziej biesiadne obchody?
Coś tu dzis opornie idzie, wbijam te kody i wbijam…dywersja jakaś? A, prawda, szyfrant sie gdzieś zagubił..;)
Słuchajta, Łotrowcy, bo ja tak już myślę o tym momencie za pięć dwunasta i propozycji z @21:35. Coś mi się tak wydaje, że jeżeli nawet zatrzymam wszystkie komentarze, to potem, jak już je odblokuję, one i tak się ukażą w porządku czasowym, w jakim zostały napisane… tak?
Od wczoraj powinien mieć wpis gotowy i jak by był mądry, to przesłałby go do PK celem wstawienia we właściwym momencie, w razie, gdyby nie mógł sam…
Ciapciak nie policjant…
Mapap – to się wzięło stąd:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=328#comment-43016
I teraz czekamy po prostu na realizację zapowiedzi…
zeen, taki wariant przemyślałem i nawet zabierałem się za wpis, ale przecież ja nic nowego nie napiszę 😉 a łotra da się oszukać, zmieniając mu ręcznie godzinę komentarza na wczesniejszą
No, ja przepraszam! Chyba stać nas na tyle samodyscypliny, żeby gdzieś tak od 298 komentarza się powstrzymać i zostawić pole Komisarzowi. 😀 Te 2 zapasowe komentarze to po to, żeby przypadkiem Łajza nie zadziałała i nie wypchnęła Komisarza poza trzechsetkę. A jak już po 298 nikt nie będzie pisał, to Komisarz sobie z tą luką poradzi. Znamy to skądinąd. 😉
Ojeeejku, to po co było zapowiadać, że się coś powie, jak się nie chce nic powiedzieć? 😯
To było, niestety, wyznanie niewiary. Komisarz nie wierzył, że naprawdę do 300 dociągniemy. 😥
😥 😥 😥
Spokojnie, piszę na boku i pewnie wrzucę dziś. Nawet jak będzie 291…
Skąd takie zwątpienie? 🙄
Zwątpienie drugą naturą blogowicza…
A na dodatek obiecał mi wczoraj kotlety i nawet za smażenie się dotąd nie zabrał! Wątpliwe wręcz, czy w ogóle na zakupach był. 🙁
Leń!
Ja Wam w sekrecie powiem, że ja tego komisarza też nie lubię… Służbista-leń, ot co!
Tu obiecywał? 😆
Gdy Bobik na blogu kuplety miał pisać,
obiecał mu foma kotlety.
Gdy Bobik już zaczął z się tfurczość wysysać,
zapomniał komisarz, niestety.
O, wstyd, Komisarzu leniwy,
za straszne Bobika cierpienie,
dziś nie byłby biedny ten pies ledwo żywy,
gdy takim ty nie byłbyś leniem! 😥
O Ty Bobisławie nasz drooogi,
Ode mnie masz z mięskiem pierooogi,
Nie mamy powodu dać umrzeć Ci z głodu,
Zwierzowi, co cztery ma nooogi! 😀
Muszkieterze,
szable, wrrrróóóćććć! szpadę w dłoń i na koń!
„Nic nowego nie napiszę” – my już się postaramy, by to było nowe…
Jak weźmiemy się za Ciebie, to drugiego Pana Tadeusza napiszesz… na początek oczywiście 🙂
Można już w miastach szykować place na pomniki pogonionego do roboty przez brać blogową- twórcy 😉
Proponuję, żeby po Panu Tadeuszu pogonić do napisania Dzieł Zebranych Kraszewskiego. 😀
W ramach polityki historycznej? 😯
A tam Kraszewskiego, szkoda talentu na drobiazgi. Od razu usiądzie do Finnegansa łejka 😉
Od Joyce’a już mamy Hoko 😀
Nie o politykę historyczną chodziło, tylko o ćwiczenia z pracowitości! 😆
Dziękuję za wszystkie nowe życzenia, tylko przeciw panowaniu protestuję. A prezent piekny wygotowało mi Mezzo, bo właśnie Royal String Quartet rżnie Szymanowskiego aż miło. Andantnmo Simplicite, jak ładnie tę część określił. Może coś pomyliłem, bom już nieco pod wpływem
O, Solenizancie! Właśnie włączyłam, dzięki. Ale teraz już leci chyba Beethoven jak na moje ucho…
Rany boskie, Szymanowskiego rżną! I to Jakub Szela w stringach! Co tu jeszcze wyjdzie na jaw!? 😯
No w sam raz dla fomy – nie dość, że Becio leci, to jeszcze Es musst sein 😆
Na uszy Pani Kierowniczki wszyscy kompozytorzy lecą… nie dziwię się zatem i Beethovenowi 🙂
Trala bum, jeszcze 4 i huzia.
To teraz radzę uważać i nie pchać się jeden przed drugiego. A najlepiej żeby resztę komentarzy do 300 dopisała PK, bo w razie czego może któryś wykasować. 😀
No i napięcie rośnie jak w przyzwoitym kryminale…Nieustajace crescendo, potem G. P. i….
Uwaga, uwaga, tera foma!
Ha! 300 moja! 🙂 (A skoro moja, to od razu poproszę o postprodukcję, żeby z dwóch zrobić jeden komentarz, taki przez duże 300 😉 jak łotr będzie miał wąty do łorda, to też proszę o poprawki)
Jako, że słowo się rzekło i wyszło z niego niemal zaklęcie drugi świat kreujące, to piszę owo więcej. Tym bardziej, że 300 komentarzy przerodziło się w mityczny Graal, by nie powiedzieć, złotą nakrętkę…
Truizmem jest powtarzanie, że blog to żywy organizm, który ewoluuje, wzlatuje, potyka się, podnosi lub nie. Spełnia oczekiwania gospodarza i gości lub nie.
Jak w tym wszystkim odnajduje się muzyczny blog dziennikarki „Polityki” po trzech setkach wpisów i śladach od setek osób, które na Dywan zajrzały i pozostawiły kilka słów, albo pojawiają się tylko w takich momentach, by pokazać, że bezimienna część również ma swoje imiona?
Jako stara gwardia pamiętam to odświętne obwąchiwanie się i rozglądanie, kiedy z zapowiedzi wyłonił się Muzyczny Blog Doroty Szwarcman, fraki, wielkie słowa i wielkie tematy. I ciekawość Gospodyni, co myślą inni. Nawet nie w postaci odpowiedzi na pojawiające się pytania, ale jako rzeczywista interakcja. To zejście z wpisu wśród komentarze, wyjątkowe w sumie, patrząc na Politykowe standardy, sprawiło, że Dorota Szwarcman mogła stać się Panią Kierowniczką. Owa ciekawość to jest chyba główny czynnik, który sprawia, że Dywan trwa, choć wymieniają się kroczący po nim goście. Można ex cathedra, ale jak długo? Można o wszystkim ze wszystkimi, ale gdzie wtedy pierwotna myśl, stanowiąca fundament miejsca?
Fraki bywają, wielkie słowa też, choć potrafią oddać pola rozrywce, ale co udało się Pani Dorocie, to stworzenie spoiwa, które to wszystko składa w jedną piaskową babę. I coraz bardziej naturalne zapewnienie odpowiedniej proporcji między założonym kiedyś tam merytoryzmem, a zwykłym ludzkim byciem z sobą.
Kiedyś się zżymałem na szlabany, znaki nakazu i zakazu. Bo jak to: zabierać coś, co jest takie fajne i pasujące?! Co moje jest! Jak ta Kierowniczka może? Być jednym z nas, tworzących koloryt i klimat, i nagle przechodzić na oficjalną stronę mocy? Ale Dywan jest w pierwszej kolejności Pani Doroty, z tym ogromnym zastrzeżeniem, że Dora Nasza Kochana chce, żeby Dywan był też i gości. I kiedy się to dostrzeże i zaakceptuje, okazuje się, że udało się coś niecodziennego i że jest tak, jak jest najlepiej. Ufffff…
Łooołłł… 😀 😀 😀
Szkoda, że nie ma kufy-korka od szampana…
Tromba!
I bomba! 😉
Noooo 😀
No co? Nic nowego przecież nie napisałem… 😆
Ale iwent jest! 😀
To można spokojnie się udać w objęcia.
Dobranoc! 🙂
Aaaaaaaaaa, chyba że tak…
Tu iwentów do imentu…
🙂
No to EmTeSiódemeczce dobranoc, my pijemy dalej 😉 – a ja na boku pewnie do nowego wpisu…
Zdrowie Komisarza, co dał 300 komentarz na trzystuwpisie! 😀
Wpisów trzysta, wódka czysta
Pięćset czyni już Martini
Po tysięcznym już od rana
Będziem pili furt szampana…
Swoją drogą baba piaskowa na Dywanie to dość szczególna wizja… Trzeba uważać, żeby się nie rozsypała, bo i forma się zniszczy, i Dywan się zapiaszczy…
Na rubieżach Polityki
Egzystuje sobie cicho
Blog co pełen jest muzyki
Oraz czegoś, co wie licho…
wprawdzie jeszcze nie ochlonelem od ostatniego akustycznego zranienia,
ale z takiej okazji
jaka tu swietuja
moge i ja trzecia lufe walnac bez znieczulenia
grzmoca sie tu bez przerwy
tu, u mnie,
w kosmosie
mialem na czubkow palcow
arkadius poraniony jak Pani F.? 😆
Ale my naprawdę czasem przerwy w „grzmoceniu” robimy…
Pani Kierowniczko,
foma pięknie to ujął: to Pani stworzyła spoiwo, które nie pozwala się tak kruchej konstrukcji rozsypać, to wyjątkowe osiągnięcie – prawie niemożliwego – to raczej komplement jest… 🙂
No toć wiem przecież. Tyle że to jest proces, który trwa i się nie kończy, to spoiwo nie może wyschnąć… Praca i odpowiedzialność, pszepaństwa 😉
No to by nam Kierownictwo nie wyschło….
kieliszeczek raz!
🙂
Kieliszeczek dwa 😉
Wysuszanie Kierownictwa
jest haniebnym czynem!
Trzeba stale odpowiednim
podlewać je płynem,
kieliszeczkiem, szklanką, dzbanem,
piwem, wódką i szampanem,
z rana, w nocy i w południe,
by nam rozkwitało cudnie! 😆
Czuję się podlana 😆
To je to.
http://www.youtube.com/watch?v=Z_yA02FY7KU&feature=related
…a ja popijam wino i w te tam… nostalgie lecę, Cześkowe.
To była fantastyczna muzyka. Kocham Cześka!
Odsypiają 🙂 Cichuteńkie trombki 🙂
Eee tam Haneczko. Zasuwają od samego rana, tylko pod innym wpisem. 🙂
Zaprogramowałam się na wpis fomy i reszta świata mi umknęła 😆