Trzysta

Nawet bym pewnie tego nie zauważyła, gdyby nie skrzętne ostatnio liczenie i wodowanie komentarzy na paru zaprzyjaźnionych blogach. To mnie sprowokowało do sprawdzenia, czy aby i mnie (w dziedzinie wpisów; Waszymi komentarzami cieszę się niezależnie od tego, ile ich jest) jakiś jubileuszyk w pobliżu nie czeka. Bo przecież kalendarzowo też zbliża się jubileusz: 24 maja miną dwa lata, odkąd prowadzę ten blog (i ten dzień też możemy świętować, bo każda okazja dobra). Tak więc ten wpis jest trzechsetnym, a zatem z rachunku wynika, że wrzucam wpisy nieco rzadziej niż co dwa dni. Duża częstotliwość czy mała? To już Wy oceńcie.

Pierwszej setki w ogóle nie zauważyłam. Drugą – wyłącznie dzięki temu, że złożono mi życzenia przedwcześnie i sprawdziłam, kiedy jubileusz odbędzie się naprawdę. Wypadł on przypadkiem nie dość, że w dzień moich urodzin, ale i prawie w osiemdziesiąte urodziny Stockhausena, które musiałam przecież obejść, zwłaszcza, że niedawno zmarł. Tak więc wśród rozmów merytorycznych oraz jubelka urodzinowego nie bardzo było jak zadać kilku pytań, na które od pewnego czasu mam ochotę.

A chciałam spytać: czy obecna formuła tego blogu Wam odpowiada? Czy są jakieś tematy, jakie chcielibyście tu widzieć (koncert życzeń)? Czy chcielibyście, żebym wprowadzała tu jakieś nowe formy? (Ostatnio jeden z naszych komputerowców namawiał mnie na twittera – można byłoby szybkie informacje przekazywać off topic, choć i tak to już robimy w komentarzach, ale miałyby one wtedy osobne miejsce.) Czy jest tu za dużo, czy za mało „merytoryki”, jak nazywają to niektórzy z Was? Czy nie piszę czasem za trudno (a może za łatwo)?

O merytorykę pytam Was, bo zdaję sobie sprawę, że „niemerytoryka” – życie towarzyskie, opary absurdu, poezja zbiorowa fristajlowa itp. – jest tyleż sympatycznym, co nietypowym elementem tego blogu jako poświęconego konkretnej dziedzinie. Żaden inny krytyk muzyczny czegoś takiego na swoje szacowne strony nie wpuszcza. W Polsce zresztą w ogóle czegoś takiego nie ma, ale weźmy np. blog Aleksa Rossa z New Yorkera, felietony Normana Lebrechta z Independenta publikowane na jego stronie czy stronę Maksa Nyffelera, Szwajcara pisującego do pism niemieckich, m.in. Neue Musikzeitung. Panowie przemawiają tam ex cathedra, dzielą się swoją wiedzą, ale nie dopuszczają rozmowy, nawet merytorycznej, a cóż dopiero off topic. Mam na myśli oczywiście krytyków zawodowych, bo przecież jest wiele ciekawych blogów prowadzonych przez nieprofesjonalistów, poświęconych muzyce i otwartych na dyskusje. Ale ogólnie o muzyce dyskutuje się raczej na forach. Ten blog więc łączy te dwie funkcje. Nawet nie pytam, czy to dobrze, czy źle, bo uważam, że wspaniale! Także wtedy, kiedy nasze rozmowy odchodzą od merytoryzmu, bo i to jest potrzebne – i Wy, i ja się odstresowuję, rozluźniam, mam po prostu przyjemność. A Wam jak jest przyjemnie, to i merytoryzm łatwiej wchodzi. Prawda?

Niedawno od jednego z Was (w realu zresztą) usłyszałam, że kiedy na blogu jest tak merytorycznie, to on „nie chce przeszkadzać”. Ale mnie się wydaje, że przeszkadzanie jest tylko wtedy, kiedy się mówi przykre, niedobre rzeczy. A Wy po prostu dokładacie swoje cegiełki do tej dość szczególnej formy, jaką przybrał ten blog. Czy też – kolejne sploty do Dywanu. Bo tkamy go razem i dlatego jest taki ładny! 😀