Kończymy z rokiem 2015

Zamykający się właśnie rok był na pewno ciekawy w muzyce. Ale w życiu dla nas, z wielu powodów, był straszny i niech się już kończy jak najprędzej.

Co działo się w muzyce, opisywaliśmy regularnie i systematycznie na Dywanie. Piszę „my”, bo nie tylko ja przecież, ale i Wy dorzucaliście swoje bardzo istotne co nieco. Na łamach papierowej świątecznej „Polityki” zrobiłam podsumowanie. Widać, że było bardzo pozytywnie, a to przecież też tylko wybór. Indywidualne kariery wybitnych młodych muzyków też się pięknie rozwijały, co jest zresztą stałym punktem każdego roku i z czego wynika coroczny kłopot, kogo by tu nominować do Paszportu „Polityki” (wręczenie za niecałe dwa tygodnie). Bo zwykle jest tak, że różni krytycy muzyczni, którzy w nominowaniu uczestniczą, mają bardzo różnorodne specjalności – ktoś interesuje się operą, a w ogóle nie orientuje się w muzyce dawnej, ktoś zajmuje się przede wszystkim muzyką współczesną itp. A w każdej z tych dziedzin są osobowości.

Oczywiście jest i druga strona medalu, o której wspominała koleżanka w „Gazecie Wyborczej”. To fakt, kiepskie zarobki muzyków orkiestrowych są problemem od dobrych paru lat, ponieważ ogólnie były zamrożone płace w budżetówce. Odmrożenie miało nastąpić w 2016 r., ponieważ w czerwcu Rada UE zdjęła z Polski procedurę nadmiernego deficytu. Co będzie w rzeczywistości, diabli wiedzą – nadal mówi się o tym odmrożeniu, ale budżet jest już zupełnie inny, nie mówiąc o tym, że obecne władze są kompletnie nieprzewidywalne i nie kierują się zdrowym rozsądkiem ani racjonalnością.

I to jest jeden z głównych dramatów kończącego się właśnie roku, a właściwie paru ostatnich jego miesięcy, podczas których kraj nasz wszedł na równię pochyłą i nie wiadomo, dokąd zjedzie. Nie będę się tu rozwodzić dłużej na ten temat, koń jaki jest każdy widzi, a kto nie widzi, niech założy okulary. Czy nasza ulubiona dziedzina się ostanie (używając słów wieszcza, czy „pieśń ujdzie cało”)? No, jakoś tam pewnie tak i pozostanie naszym wytchnieniem. Mam nadzieję, że Dywan się też ostanie razem z „Polityką” – ja w każdym razie obiecuję, że będę się starać nadal robić swoje.

Rok 2015 był też straszny dla nas osobiście. Odejście jednego z naszych najulubieńszych Frędzelków, Bobika, bez którego nic już nie będzie takie samo, niedługo potem odejście innej naszej Blogowiczki, Moniki (na innych blogach, a i wcześniej tutaj, podpisującej się jako Nisia), choroby naszych kochanych przyjaciół… Ech. Dlatego postuluję: zamknijmy już ten rok, dużo szkody narobił. Mam nadzieję, że przyszły rok przyniesie jakieś rozwiązania sytuacji ogólnej, choć mogą one być dramatyczne. Swoją drogą, pamiętam z głębokiej komuny zwyczaj składania sobie życzeń, by nadchodzący rok nie był gorszy od obecnego. Co się zresztą nie sprawdzało jako zasada. Czy tak będzie i teraz? Ja w każdym razie życzę blogowym Przyjaciołom i sobie samej, żebyśmy jakoś przez to wszystko przeszli. I zdrowi byli. Najlepszego!