Fugi z Kołymy

Skończył się Rok Wajnberga, ale jest wiele innych odkryć w muzyce XX wieku, wieku potwornych totalitaryzmów, wykluczających także kompozytorów. Dziś tych twórców odkrywa się na nowo.

Zgromadziłam już kilka płyt z tej dziedziny, ale najpierw napiszę o tym, czego słuchałam podczas świątecznego wyjazdu – a pojechaliśmy tym razem w nieco większej grupce rodzinno-towarzyskiej i jeden z przyjaciół zabrał ze sobą tablet z nagraniami i głośniczki. Słuchaliśmy więc, w chwilach wolnych od zwiedzania, muzyki – od Mozarta po… Wsiewołoda Piotrowicza Zaderackiego.

Wajnberg powiedział kiedyś, że miał w życiu szczęście, bo nic specjalnego mu się nie stało. Moglibyśmy się dziwić – jak to, przecież siedział w więzieniu, dużo pisał do szuflady, jego oper nie grano itp. Ale jednak w więzieniu siedział krótko, okres jeżowszczyzny w ogóle go ominął, jego utwory grywano, miał wspólny krąg przyjaciół-wykonawców z Szostakowiczem, mógł pisać muzykę filmową itp. A niejeden z jego kolegów po fachu (głównie chodzi tu o starszych o dwie dekady awangardzistów) przeszedł też łagry i wyszedł z nich kompletnie złamany, jak Aleksander Mosołow, twórca pamiętnej Odlewni stali, Siergiej Protopopow (którego dodatkowym grzechem był homoseksualizm; był partnerem znanego muzykologa Bolesława Jaworskiego) czy Aleksander Weprik (ten z kolei naraził się „nacjonalizmem żydowskim”).

Większość z tych twórców jednak zaistniała wcześniej w dziedzinie kompozycji. Z Zaderackim było inaczej. Urodził się w 1891 r. w Równem; jego ukraiński ojciec był inżynierem na kolei, matka była Polką (Miliszkiewicz-Brzozowska de domo) i to ona pchnęła syna w kierunku muzyki. Wsiewołod studiował w Moskwie, uczestniczył w I wojnie światowej, a potem walczył u Denikina – być może był to jeden z pierwszych „grzechów”. Później kontynuował studia, występował jako pianista, komponował od dziecka. W 1926 r. aresztowano go po raz pierwszy i zniszczono wszystko, co napisał do tej pory. Zwolniono go po paru latach, pozwolono mieszkać w Moskwie, gdzie pracował dla radia i działał w Stowarzyszeniu Muzyki Współczesnej (kolejny grzech). Napisał w tych latach sporo dzieł, z których część się nie zachowała (w tym opera Krew i węgiel), ale pozostała np. Fabryka – napisana 8 lat po wspomnianej Odlewni stali Mosołowa i 10 po Stalowym kroku Prokofiewa. A także wiele wyrafinowanych utworów fortepianowych, m.in. cykl 24 Preludiów, analogiczny do cyklu Chopina. Przez parę lat mieszkał w Jarosławlu, gdzie aresztowano go w strasznym 1937 r. Następne trzy lata spędził w łagrze na Kołymie. I tam powstało coś zdumiewającego: fortepianowy cykl 24 Preludiów i fug nawiązujących z kolei do Wohltemperiertes Klavier – na rok przed stworzeniem przez Paula Hindemitha analogicznego cyklu Ludus tonalis, no i na kilkanaście lat przed cyklem Szostakowicza. Jak zapisywał te utwory w łagrze? Na jedynym dostępnym papierze: blankietach telegraficznych.

Gdy go wypuszczono, pisał muzykę o wojnie (np. coś takiego). Ostatnie lata spędził we Lwowie, gdzie nauczał w konserwatorium i tam zmarł w 1953 r. Całą dramatyczną historię jego życia, opisaną przez syna z drugiego małżeństwa, Wsiewołoda, który został muzykologiem i działał w Moskwie, można przeczytać tutaj. (Starszy syn z pierwszego małżeństwa, Rościsław, wyemigrował z matką do Francji jako paroletni chłopczyk; wnuk, Laurent, także pamięta o dziadku, którego nigdy nie widział.)

Przywracaniu jego muzyki przysłużył się w największym stopniu nieoceniony Jascha Nemtsov, który specjalizuje się w tego typu odkryciach. Nagrał całą muzykę fortepianową Zaderackiego dla Hänssler Classics. Dość dużo z tego jest na tubie: Preludia z 1934 r. tutaj, tutaj i tutaj; niestety z tego najsłynniejszego cyklu jest dużo mniej, np. tutaj. Ale jest też wiele innych utworów. Bardzo interesujący jest to styl, całkowicie obok muzyki rosyjskiej – jedyny ślad to pewien cień Skriabina (który zresztą można spotkać także u innych awangardzistów, np. Protopopowa), ale przychodzi też na myśl właśnie Hindemith i twórcy z zupełnie innych światów muzycznych. Zdarzają się też nawiązania do klasyki fortepianowej, ale bardzo wyrafinowane. Muzyka Zaderackiego jest podobnie nieoczywista jak muzyka Wajnberga. Jest bezkompromisowa. Ale wiele w niej liryki, choć trudno sobie nawet wyobrazić, w jakich okolicznościach powstawała.