SV quasi una sinfonietta

Na trzy dni zanurzam się w zupełnie innym świecie muzycznym niż wcześniejsze. W świecie Pawłów Szymańskiego i Mykietyna oraz okolic.

Czterodniowy festiwal Paweł Mykietyn – Konteksty w Nowym Teatrze rozpoczął się 7 października koncertem muzyki wokalnej i fortepianowej obu Pawłów (z przewagą liczebną Szymańskiego) z udziałem Jadwigi Rappe, Michała Sławeckiego i Radosława Kurka. Ja byłam w tym czasie gdzie indziej, czemu zresztą dałam tu wyraz, ale na resztę festiwalu zamierzam uczęszczać. Utwory dobrał sam Paweł Mykietyn (przypomnijmy – kierownik muzyczny tego teatru), oddając głos swoim inspiratorom i twórcom, których ceni, a kuratorką jest muzykolożka Katarzyna Naliwajek-Mazurek.

Piątkowy koncert został nazwany szumnie orkiestrowym, jako wykonawca widniała Sinfonia Varsovia pod batutą Bassema Akiki, ale składy występujące oczywiście były kameralne, do dwudziestu paru osób góra. I nie było to żadne pandemiczne ustępstwo. Po prostu wiele powstawało w ostatnich dekadach utworów na składy orkiestry kameralnej, zwanej powszechnie sinfoniettą. Owszem, jest to nazwa również formy muzycznej, ale też formy orkiestry – od London Sinfonietta po Sinfoniettę Cracovię.

Ale 3 for 13, czyli trzy części na trzynastu muzyków, młodzieńcza kompozycja Pawła Mykietyna z 1994 r. (miał wówczas zaledwie 23 lata), która otrzymała I nagrodę na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów w kategorii młodych twórców, została wykonana po raz pierwszy właśnie przez 13 muzyków Sinfonii Varsovii (pod batutą Jerzego Maksymiuka). Z pewnością innych niż wykonali ją dziś – trochę czasu minęło. Młody Mykietyn naśladował wówczas młodego Szymańskiego, który w tym czasie był już o wiele dalej, o czym świadczą choćby wszystkie trzy wykonane dziś utwory, a powstałe w poprzedniej dekadzie. 3 for 13 opiera się dokładnie na tej samej technice, którą nieraz stosował Szymański: stworzenia najpierw utworu klasycznego (tu była to fuga w stylu barokowym), z której następnie „wygryza się” poszczególne dźwięki i buduje nietuzinkową konstrukcję. W dalszej części utworu mamy dużo progresji i powtórzeń na tle dokładnie takiego, jak w wielu utworach Szymańskiego, powolnego glissanda, z tym, że tam częściej idzie ono w dół, a tu do góry.

Trzy kompozycje Szymańskiego zostały wykonane chronologicznie, z przerywnikiem między pierwszym i drugim – Małym requiem dla pewnej polki Henryka Mikołaja Góreckiego (znamiennym wspólnym elementem są nieoczekiwane pauzy, wnoszące wyraz niepokoju). Sonata na 9 skrzypiec, kontrabas i perkusję powstała w mrocznym roku 1982 z okazji Roku Szymanowskiego: Andrzej Chłopecki zamówił wówczas serię utworów, dla których inspiracją miał być Mazurek op. 62 nr 2. I w Sonacie są schowane dwa cytaty z tego mazurka, ale najważniejsze, że choć utwór jest też oparty na zasadzie „prekompozycji”, to Szymański nie potrzebował tu fugi, wystarczyły mu dwa takty po osiem ósemek (analizowałam kiedyś dokładnie ten utwór i wiem, że wszystko w nim, poza cytatami z Szymanowskiego, wywodzi się właśnie z tych 16 nut). Through the Looking-Glass… I (1987) to już zupełnie inna technika: perpetuum mobile, ale nie repetitive music, tylko ciągłe permutacje motywów, a jednocześnie fascynujący kalejdoskop barw i harmonii. Z kolei zagrana na finał quasi una sinfonietta (1990) idzie w stronę mozartowską, kalejdoskop nagle zmienia się w pełny fragment a la symfonia klasyczna, ale później wszystko ulega rozkładowi i wpada w inną logikę muzyczną. Można się dopatrzyć podobieństwa tego „myku” z późniejszym o 4 lata 3 for 13 Mykietyna, a więc kółeczko się w ten sposób zamknęło.

W sobotę maraton kwartetów smyczkowych, a w niedzielę koncert elektroniczny. Piękny festiwal, szkoda, że mało ludzi może wejść.