I po finale
Piękny dzień na zamknięcie Actus Humanus. I na dodatek trochę atmosfery świątecznej na zakończenie.
Giovanni Antonini podobno nigdy wcześniej nie dał recitalu solowego. Aż wydaje się to niemożliwe – taki mistrz. Godzina popołudniowa w Dworze Artusa zleciała, ani się obejrzeliśmy. Artysta przywiózł całą baterię fletów prostych, chyba ponad dziesięć, i co chwila je zmieniał, a miały bardzo zróżnicowane brzmienia. Przejechał się szybko przez historię fletowej literatury, począwszy od popularnych tańców średniowiecznych zachowanych manuskrypcie przechowywanym w londyńskiej British Library, poprzez niderlandzkiego mistrza Jakoba van Eycka po Jacques-Martina Hotteterre’a, Telemanna (trzy Fantazje) i Bacha (Partita a-moll, która właściwie przeznaczona jest na flet poprzeczny). Niesamowita swoboda była w tym wykonaniu, gra tak naturalna, jakby ptaszek śpiewał. To było wspaniałe zobaczyć go nie jako dyrygenta czy szefa Wratislavii, ale jako muzyka, który sam na swoim instrumencie, bez niczyjego wsparcia, potrafi publiczność po prostu zaczarować.
W Centrum św. Jana wieczorem na zakończenie wystąpił Ensemble Correspondances Sebastiena Daucé. Po poprzednim występie na edycji wielkanocnej w 2019 r. z muzyką pasyjną m.in. Marca-Antoine’a Charpentiera muzycy powrócili z dziełami tegoż kompozytora związanymi z Bożym Narodzeniem. A więc głównym trzonem była kantata In nativitatem Domini canticum oraz znany przebój – Messe de Minuit, czyli pasterka, oparta na melodiach kolędowych, z przerywnikami – Alma redemptoris mater i Te Deum, a także instrumentalnymi opracowaniami innych jeszcze kolęd z uroczego zbioru Noël sur les instruments. Było też parę kolęd (również w opracowaniu Charpentiera) śpiewanych po francusku. Wszystko w atmosferze łagodnego oczekiwania i dziecięcej radości. Przyjechało dziesięcioro śpiewaków (więcej, niż było zapowiedziane) i tyluż instrumentalistów, ale mimo że na scenie znalazło się tak wiele osób, to nastrój miał w sobie niesamowitą intymność.
Pięknie zakończył się ten festiwal. Miejmy nadzieję, że spotkamy się za parę miesięcy na edycji Resurrectio.
Komentarze
Brzmi fantastycznie. Aż mi się ciepło zrobiło. Jestem ciut przeziębiona (nie Covid), więc słucham sobie różnych rzeczy pod kocem. I taka relacja brzmi świetnie. Domyślam się, że tego występu nie ma gdzieś nagranego…
Pozdrawiam.
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=5Urj764Pd_M
Dzień dobry 🙂
Bardzo to ładne. Dźwięk traverso ma więcej szumów, to jego specjalny walor.
To takie brzmienie – a i samo granie też – na szary grudniowy dzień. Zresztą cała płyta taka „alone”, nawet w szybszych fragmentach; w sam raz na ten czas 🙂
Tak, właśnie 🙂
A gdzie będzie można zobaczyć zdjęcia z Gdańska/Sopotu?:-) Bo chyba nie uda mi się na te sopockie wystawy pojechać, przynajmniej tę o psach i chętnie bym pooglądała choć wirtualnie.
to może Vilde Frang i Bach dziś na wieczór
https://www.hr2.de/programm/klassik-oper/barock-plus-mit-dem-hr-sinfonieorchester,epg-konzertsaal-892.html
Zabiorę się za te zdjęcia chyba jutro rano, dziś byłam na świetnym koncercie, a teraz już padam.
W sali kameralnej FN grał Amihai Grosz, lider altówek w Filharmonii Berlińskiej, z pianistą Benjaminem Hochmanem. Cieszy, że było dużo publiczności, w tym głównie młodej – najwyraźniej ze szkół. Przyjęcie entuzjastyczne, czego ten występ był absolutnie wart. Jako „przystawka” – Arpeggione Schuberta, potem Yizkor Ödöna Pártosa, piękny utwór grywany przez wszystkich czołowych altowiolistów izraelskich (łącznie ze Shlomo Mintzem, który grywa też na altówce). A w drugiej części danie główne – Sonata Szostakowicza, ostatnie jego dzieło. Niesamowity utwór, ale inaczej mi się go słucha teraz, gdy poznałam późniejsze dzieła Wajnberga, więc wiem, że ta sonata nie jest samotnym wykwitem w próżni, tylko ma kontekst. Co nie umniejsza oczywiście jej wielkości.
Wszystkie trzy dzieła są zresztą do posłuchania także na płycie Grosza – nagranej (choć z innym pianistą) dla Alphy w 2019 roku.
Grosza uwielbiam. Nawet nie wiem jak o nim pisac nie popadajac w egzaltacje 🙂
I słusznie 🙂
A teraz obiecane zdjęcia z Sopotu:
https://photos.app.goo.gl/wWuaAihefXXeRgeH7
Piesków jest dużo więcej, ogrom po prostu – zrobiłam zdjęcie tym, które mi się najbardziej podobały.
Dziękuję za zdjęcia z opisami. Pieski cudne:-)
Tomasz Tatarczyk
Okazja, nie wiem na jak dlugo: kazdy zapisujacy sie (bez wykupienia abonamentu) do Sali Cyfrowej Filharomonikow Berlinskich otrzymuje tygodniowy bezplatny dostep do calego archiwum oraz transmisji.
Jak już przy malarstwie jesteśmy. W Galerii Drezdeńskiej w tym roku była wystawa w związku z odrestaurowaniem będącego w ich kolekcji obrazu Vermeera – odrestaurowaniem sensacyjnym, bo odkryto, że w tle na ścianie był widok Kupidyna. Wystawę musieli wcześniej zamknąć, ale za to zostawiają na swojej stronie wirtualną opowieść, do której link właśnie mi przysłano.
https://vermeer.skd.museum/en/
@DS
Po zapoznaniu sie z wirtualną opowieścią można tę wystawę zwiedzić wirtualnie, trwa do 2.01. Oprowadzanie po angielsku (Zoom) zaplanowano na trzy kolejne niedziele: 19.12, 26.12 i 2.01. o godz. 19.00.
O bilety na wizytę w realu i tak było b. trudno – rozeszły się jak świeże bułeczki. A teraz do muzeum można tylko na szczepienie.
Wystawa Vermeera podobno wspaniała. Mojej koleżance udało się jeszcze być. Poza pulą on line, była też część biletów, którą można też było kupić każdego poranka. Kupidyn z obrazu nie całkiem mi się podoba. Wolałam, gdy „Czytająca list” była owiana tajemnicą:-)
Pana Grosza bardzo lubię i altówki wszelakie też! Znam go jeszcze z czasów Kwartetu Jerozolimskiego. To wspaniały muzyk. Chętnie usłyszę go jeszcze raz u siebie, w Berlinie czy gdziekolwiek będę. Pozdrawiam. Kupiłam właśnie bilety na koncert Bruce’a Liu w Kanadzie. W Vancouver w lutym to będzie jego jedyny zaplanowany koncert w Kanadzie od czasu Konkursu. Bardzo trudno było kupić bilety, ale ponieważ ja już go słyszałam, przekażę je rodzinie, niech oni też poznają „wczesnego” Bruce’a, bo on na pewno będzie się rozwijał. Dla mnie Bruce jest najlepszym historycznie laureatem od czasów Rafała Blechacza. A tyle jeszcze przed nim. Ostatnio w bisach miał Rameau i Czajkowskiego (w Brazylii).
Kupidyn może piękny nie jest, za to, żeby było śmieszniej, ten sam, co tutaj:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kobieta_stoj%C4%85ca_przy_klawesynie#/media/Plik:Jan_Vermeer_van_Delft_-_Lady_Standing_at_a_Virginal_-_National_Gallery,_London.jpg
Faktycznie:-)
Też lubię altówki i żałuję tego koncertu pana Grosza, ale zorientowałam się za późno, że jest coś tak ciekawego.
Linka do czterech bisow Bruce’a w Brazylii (a la Sokolov) 🙂
https://youtu.be/es7TOVNV2-Y?t=4822
Co za przyjemnosc rozpoczac dzien od Vermeera, choc Kupid rzeczywiscie uroda nie grzeszy (czy tylko mi sie wydaje ze ma troche dziwna anatomie?). Jeszcze moze pobutka od Hoko i bedzie perfekt 🙂
Proszę bardzo 🙂
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=6H-K-jPew18
Dzieki 🙂 🙂
Bardzo ładna Pobutka 🙂 A Bruce to rzeczywiście musiał się zapatrzeć w Sokołowa, że bisy mu podbiera… 😉
Przepiękny link z Galerii Drezdeńskiej 🙂
W Hadze w Mauritshuis była zorganizowana przed laty ogromna wystawa obrazów Vermeera ( byłam wtedy !!) Było to wydarzenie na skalę światową – pokazano 22 z 37 istniejących obrazów. Tydzień temu z ogromną radością przeczytałam, że pod koniec lutego 2023 znów będzie podobna wielka wystawa Vermeera, tym razem w Rijksmuseum w Amsterdamie. Nadmieniono, że będzie to ostatnia tak wielka wystawa jego prac – zbyt wielkie ryzyko podróżowania obrazów.
@ lisku może się wybierzesz ?
Basiu, to jest pomysl ! 🙂
lisku wpaniale ! Ale wtedy daj znać . Mogę oczywiście zamówić i załatwić kartę wstępu, bo z tym trzeba być na czas. Tak jak przed laty będzie ograniczona ilość kart, są one na wyznaczoną godzinę.
Oczywiście mam nadzieję że nasza Gospodyni wybierze się również 🙂
Mam nadzieję 🙂
Mam za sobą wyprawę kilka lat temu na Boscha, marzyła mi się też zeszłoroczna wystawa van Eycka w Gandawie, ale nic z tego nie wyszło. No i jeszcze po drodze był oczywiście Brueghel w Wiedniu. Uwielbiam takie podróże.
Z kilkudniowym opóźnieniem dowiedziałam się, że zmarł Andrzej Wat, syn Aleksandra, historyk sztuki. Znalazłam nawet parę słów na wyborcza.pl, nie zauważyłam wcześniej.
https://wyborcza.pl/7,112588,27907262,nie-zyje-andrzej-wat-wybitny-historyk-sztuki.html
Pana Andrzeja miałam niewątpliwą przyjemność poznać gdzieś już z ćwierć wieku temu, kiedy wymyśliłam sobie, że wykorzystam parę wierszy jego ojca, i poprosiłam go o zgodę na to. Zgodził się. To był ten utwór, o którym niedawno tu wspominałam, na kontratenor, skrzypce, altówkę i klawesyn, a nazywał się ale co – trzy wiersze Aleksandra Wata. Na stulecie urodzin poety w Bibliotece Narodowej moja pracująca tam wówczas przyjaciółka zrobiła wspaniałą wystawę, a mnie namówiła, żebym zorganizowała wykonanie tego utworu na otwarciu. Pan Andrzej przyjechał i chyba był zadowolony.
Jego losy były jakimś wyprostowaniem historii, po tym, co przeżył z matką podczas II wojny światowej w Kazachstanie (później dołączył do nich wypuszczony z więzienia ojciec), byli małą wysepką rodzinną, większość rodziny zginęła, tylko siostra Aleksandra, Seweryna Broniszówna, znakomita aktorka, działała do końca w Polsce i dożyła również 90 lat. Jak widać, to była długowieczna rodzina, taka szkoda, że Aleksander żył tak krótko, pokonany przez okropną chorobę, właściwie do końca nie wiadomo jaką. Jego syn. już w Paryżu, założył rodzinę, miał dwóch synów i wnuki, wszystko – można powiedzieć – wróciło do normalności.
W grudniu 2015 była w Rotterdamie zorganizowana wystawa J. Boscha ze wszystkimi obrazami, które potem zostały przewiezione do Den Bosch . Byłam wtedy dwukrotnie, aby podziwiać świat niezwyklej wyobraźni malarza.
W Prado byłam w 2017 i bardzo denerwowała mnie ta masa ludzi przed Ogrodem ziemskich rozkoszy( tak jak przed Nachtwacht Rembrandta w Amsterdamie) Ale zauważyłam, że w czasie lunchu większość zwiedzających wychodzi z muzeum . Wtedy szybko poszłam zobaczyć Boscha jeszcze raz i miałam go prawie wyłącznie dla siebie.
A z bieżących wystaw – odważyłam się w listopadzie pojechać z przyjaciółmi samochodem do Brukseli na wystawę prac Davida Hockney’a. Część ekspozycji była wypożyczona z Tate Galery, ale były rownież dwie sale z obrazami , które powstały w 2020 r w Normandii – The Arival of Spring .
Znalazłam link, który pokaże cały ten wiosenny cykl
https://www.youtube.com/watch?v=IYcMabUldww
Byłam na dużej wystawie Hockneya w Londynie 9 lat temu. To były wyłącznie pejzaże z ostatnich kilku lat, malowane w rodzinnym Yorkshire. Piękne, głównie leśne, mam nawet stamtąd kubek z takim lasem na pamiątkę.
Teraz jest innowacja, ponieważ obrazy wykonane są przy pomocy Ipada. Apple stworzył specjalną aplikację na zamówienie Hockneya. Było przepięknie zielono i kwitnąco. Kupiłam na pamiątkę książkę ze wszystkimi obrazami Wiosny.
Dla zainteresowanych wystawami polecam stronę: artdone.pl. To dobre źródło, co?gdzie? kiedy?, nie tylko w Polsce oczywiście. Do tego możliwość obejrzenia reprodukcji obrazów, albo autentycznych zdjęć z wystaw tam, gdzie dotarł autor.
Na tamtej wystawie też były obrazy z iPada. Efekty były zaskakująco dobre.
To była ta wystawa: https://www.youtube.com/watch?v=athIs72E0e8
(Las z mojego kubka: 2:17-2:19 🙂 )
https://szwarcman.blog.polityka.pl/2012/03/23/owacje-w-barbican/
Basiu, napewno 🙂
Frajde, swietna strona, dzieki.
Z wystaw na ktore nie zdolalam dotrzec najbardziej mi szkoda Leonarda rok temu w Paryzu.
Mi żal wystawy Jana van Eycka w Gandawie, ale też jakoś mi tak umknęła, że nic o niej nie wiedziałam. Odkryłam ją dopiero ostatnio. Ale i tak, ze względu na wirus, jeszcze przed szczepieniami, nie pojechałabym. Tutaj można cały czas przejść turę wirtualną: https://vaneyck2020.be/en/. A na pocieszenie kupiłam sobie w Amazonie katalog, który jest teraz przeceniony.
Frajde, tura wirtualna tylko zaostrza apetyt, bo niezbyt dobrze na niej widac same obrazy, bardziej zestaw. Tez jeden z moich ulubionych… Bedzie duzo do odrabiania na emeryturze 🙁 🙂
Lisku, myślę, że nie tak szybko te obrazy spotkają się znowu. Było tam „Zwiastowanie” z Waszyngtonu. Zawsze amerykańskich żal najbardziej, bo trudniej tam dotrzeć. Ale może jeszcze kiedyś:-)
Frajde, liczba rzeczy ktore chcialabym obejrzec i uslyszec a zapewne nigdy nie dotre jest tak ogromna, ze musze sie z tym pogodzic… Ale co zdolam to moje 🙂