Tylko jedna Trzecia

Od paru lat co jakiś czas przyjeżdża zadyrygować Sinfonią Varsovią Marek Janowski, co jest wspaniałe dla tego zespołu, a przy okazji i dla nas.

Poprzednie dwa koncerty zawierały symfonie Beethovena i Brahmsa – w 2021 r. były to dwie Czwarte, w zeszłym roku – dwie Drugie. Tym razem jednak nie było dwóch Trzecich. Trochę podejrzewam, dlaczego: bo III Symfonia Brahmsa mniej pasuje do Eroiki, choć jest wspaniała, to przy potędze Beethovena wypada mniej efektownie, a poprzednie pary układały się w ten sposób: lżejsza symfonia w pierwszej części (Beethoven) i głębsza w drugiej (Brahms). W tym wypadku to by się tak nie ułożyło, więc potężne dzieło Beethovena trafiło do drugiej części koncertu, a pierwszą, o lżejszym kalibrze, skomponowano z Chaconny Pendereckiego, czyli momentu łagodnej zadumy na początek, i mozartowskiej, pogodnej V Symfonii Schuberta.

Tak cieszy, kiedy widzi się Maestra w tak świetnej formie, dyrygującego jak zawsze z pamięci, elegancko, dyskretnie i skutecznie. Mogę wciąż powtarzać to, co już napisałam: jego dyrygowanie to obraz muzycznej mądrości. Czasem machając palcami lewej ręki „podkręca” jakiś dźwięk lub zmniejsza go, zwracając się bezpośrednio do danej grupy. Zarówno w Schubercie, jak w Beethovenie pokazywał bardzo ciekawe pomysły na dynamikę, akcenty, artykulację. Tempa były po prostu idealne (jak dla mnie), bardzo energetyczne.

Cieszy również znakomita forma orkiestry. O ile parę lat temu było jeszcze na co narzekać, to tym razem była to gra absolutnie godna takiego Maestra. Piękne brzmienie smyczków, znakomite dęte drewniane, blacha również (świetne waltornie w triu ze scherza Eroiki). Tym razem nie było bisów mimo stojaka. No bo właściwie co po Eroice, i to tak zagranej, bisować.