Walentynki znad Morza Czarnego

Tyle nieszczęść spada na ten piękny region, ale muzykę ma wspaniałą. Folkowe walentynki z tych stron przywiózł do Filharmonii Narodowej Avi Avital.

Jedyny mandolinista, który był nominowany do Grammy i wydaje płyty w Deutsche Grammophon, nie tylko sam świetnie gra, ale też chętnie tworzy zespoły. Kiedyś słyszałam go w triu w programie Between Worlds, teraz założył międzynarodowy zespół pod tą nazwą – Between World Ensemble i kontynuuje tego typu programy. Każdy z nich poświęca innemu regionowi; dzisiejszy oscylował właśnie wokół Morza Czarnego, Ukrainy i jej sąsiadów. Samą Ukrainę reprezentował klezmerski utwór z Odessy (z brawurową solówką izraelskiego klarnecisty) i melodie Tatarów krymskich. Bułgarię reprezentował… Węgier, Bela Bartók, z opracowanymi na ten zespół, ale w oryginale fortepianowymi fragmentami z Mikrokosmosu – dwoma tańcami w rytmach bułgarskich i pomiędzy nimi Dudami z V zeszytu. Trochę zamieszania wprowadził brytyjski kompozytor David Bruce swoim utworem Cut the Rug, w którym przewijają się melodie różnych krajów, także tych dalszych od Morza Czarnego.

Istotną część programu stanowiły utwory przywołujące ludową muzykę Turcji, jeden z nich w opracowaniu znanego pianisty Fazila Say. Ale szczególną rolę, właściwie połowę koncertu, zajęła Gruzja. Wystąpił bowiem również gruziński zespół wokalny Ensemble Rustavi. Rozpływałam się już tu nieraz na temat tamtejszych męskich zespołowych śpiewów, np. tutaj i tutaj. Mnie więc ten fenomen był już wcześniej znany, wiedziałam, że to coś bardzo specjalnego, ale dla większości publiczności była to, jak się domyślam, totalna niespodzianka, więc nastąpiło szaleństwo. Zespół Avitala też pokazał swoje umiejętności – to muzycy klasyczni, którzy chętnie grywają folk, ale na zwykłych orkiestrowych instrumentach – i również otrzymał zasłużone owacje. Najbardziej mnie ubawiło, że na bis oba zespoły wykonały, jak zapowiedział Avital – „chyba najbardziej znaną pieśń gruzińską – Suliko„. Rzecz w tym, że owa ulubiona pieśń niejakiego Dżugaszwilego przy tych wykonanych wcześniej brzmi jak cepelia. Ale cóż… to właśnie ją nucili ludzie wychodząc z koncertu – sama słyszałam.

Walentynki… chciałoby się, by przyniosły szczęście tym, których muzykę dziś wykonywano. Nawiasem mówiąc, dzisiejsza data źle mi się kojarzy od zeszłego roku – wówczas zmarł Daniel Passent. Nasz redaktor naczelny zwrócił uwagę na uroczystości pogrzebowej, że stało się to na chwilę przed rozpoczęciem wojny w kraju, w którym leży jego rodzinne miasto Stanisławów, dziś Iwanofrankiwsk. Po roku wojna trwa nadal…