Prawykonanie Pendereckiego

Tak, to jeszcze możliwe, okazuje się. I być może nie ostatnie, bo jeszcze jest czego szukać w papierach, które kompozytor pozostawił.

Jak wiadomo, Krzysztof Penderecki przez wiele lat na zamówienie Opery Wiedeńskiej przymierzał się do napisania Fedry. Według sztuki Jeana Racine’a, ale było w niej za mało tekstu, więc do tego dodane miały być fragmenty z Eurypidesa i Seneki. Libretto tworzył sam kompozytor, który lubił mieć nad tym kontrolę, i w związku z miejscem wystawienia od razu tłumaczył je na niemiecki. Jednak z czasem stracił serce do tego tematu. Tutaj parę słów o tym, co powiedział na ten temat mnie i paru moim kolegom w momencie, gdy zrywał umowę z Wiedniem. Z Austerii, jak wówczas wspomniał, miał już też jakiś fragment napisany – dziś właśnie potwierdziły mi ten fakt Elżbieta Penderecka i Joanna Wnuk-Nazarowa, które widziały to pisanie na tradycyjnych wspólnych wakacjach w Jastrzębiej Górze, był to bodaj taniec żydowski. Może też da się coś z tym szkicem zrobić.

Na razie szkice do Fedry opracował Jurek Dybał i wykonał w FN z miejscowymi zespołami, a że jest tych fragmentów bardzo niewiele, wycisnął z tego, co mógł. Na początku coś na kształt krótkiego, sarkastycznego marsza orkiestrowego – na partyturze był określony jako Zmiana warty. Potem krótki, dramatyczny fragment z trójką solistów, Fedrą, powracającym Tezeuszem i Enoną, służącą Fedry. Tekst ten wywodzi się z Racine’a. Wreszcie dłuższy fragment z chórem, na przemian a cappella i z orkiestrą, z tekstem wziętym z Eurypidesa. Ta opera, gdyby powstała, byłaby całkiem inna od poprzednich, choć pewne wspólności stylistyczne z dziełami z tego okresu da się zauważyć. A owa początkowa Zmiana warty była jakby pewnym echem Ubu Króla.

I właśnie suita z tej drugiej opery była drugim punktem programu. Również zmontował ją Jurek Dybał, ale wcześniej, jeszcze za życia kompozytora, na jego własną prośbę. Pierwsza wersja została wykonana na jego 85. urodziny, a to, co zabrzmiało teraz w Filharmonii Narodowej, to wersja już ostatecznie dopracowana, która zostanie wydana przez wydawnictwo Schott. Zmontowana świetnie, daje znakomity obraz tego dzieła, w którym kompozytor wykazał się zjadliwym poczuciem humoru, ale nie tylko. Bardzo efektownie prezentuje się ta suita, której części grane są bez przerw, a ich ułożenie jest analogiczne do akcji opery.

W drugiej części utwór przygotowany na zamówienie dyrektora FN Andrzeja Boreyki – kantata Psyche Césara Francka na chór i orkiestrę. Ciekawostka, której zwykle się nie słyszy, więc z tego względu warto było posłuchać, choć sam utwór to słodki kicz. Jednak został tak znakomicie przygotowany zarówno przez Jurka Dybała, jak (chór) przez dyrektora chóru Bartosza Michałowskiego, że słuchało się po prostu z podziwem. Publiczność była entuzjastyczna, ale i muzykom w widoczny sposób podobała się ta współpraca. Dyrygent ten bardzo się rozwinął i rozkręca coraz bardziej efektowną karierę, nie przerywając gry w Filharmonikach Wiedeńskich od czasu do czasu. I jeszcze do tego jest kierownikiem merytorycznym i artystycznym polskiej rezydencji orkiestry MASO „Słobożański” z Charkowa. Można się zdumiewać, jak on to wszystko jest w stanie pogodzić, i podziwiać, że to się naprawdę udaje.