Włodek Fryckowi
Wczoraj były urodziny Chopina. Pominę stary spór o wyższości daty 1 marca nad 22 lutego, kto jest za którym wariantem i czemu, bo już o tym drzewiej bywało. W każdym razie stanęło na 1 marca i w Filharmonii Narodowej odbył się tradycyjny już koncert urodzinowy zorganizowany przez NIFC – tym razem utwory kameralne grali Kuba Jakowicz, Andrzej Bauer i Jan Krzysztof Broja. Ja jednak postanowiłam obejść te urodziny całkiem inaczej. Podobnie zresztą jak radiowa Dwójka, która zorganizowała turniej chopinowski, ale tym razem wokół przeróbek i opracowań Chopina na różne sposoby. A ja wybrałam się do Akademii… tfu! na Uniwersytet Muzyczny, na koncert – jazzowy? improwizatorski? jak go nazwać? W każdym razie recital pianistyczny i to pianisty wybitnego. No i machnięcia łapami w stronę solenizanta też się zdarzyły.
Wychwalałam tu niedawno płytę Włodka Pawlika Tykocin. Jest świetna. Ale kolejna płyta, a raczej dwupłytowy album, jest po prostu wielki. To po prostu jeden ciąg solowych improwizacji, strumień świadomości, zapis wędrówek, bez tytułów, bez żadnych naprowadzań. Po prostu czysta, wspaniała muzyka. Jego podwójne solidne wykształcenie – klasyczne (skończył Akademię Muzyczną u prof. Barbary Hesse-Bukowskiej) i jazzowe (wydział jazzowy w Hamburgu) – dało mu ogromną erudycję w obu światach, a na to jeszcze nakłada się talent, który czyni z jego improwizacji dzieła odbierane jako skończone, nic dodać, nic ująć. Włodek tworzył już i współtworzył wiele zbiorowych projektów, z triem, z chórem, z orkiestrą symfoniczną… a jednak kiedy siada do fortepianu bez towarzystwa, po prostu rozmawia z nim. A poprzez niego – z nami, choć przecież w tym momencie o tym nie myśli. Po prostu gra, jakby oddychał.
Można usłyszeć w jego graniu cienie i Szymanowskiego, i de Falli, i Prokofiewa, i Chicka Corei, i bluesa, i tanga… I także Chopina – dwukrotnie (podczas bisów) nawiązał do solenizanta, przypominając o jego urodzinach: do etiud E-dur i es-moll. Ale czy to istotne, czy to zapożyczenia? Nie – to wejście w dialog z innymi muzykami. I tak to sobie płynie. Na żywo odbiera się to jeszcze lepiej – widać, jak Włodek uśmiecha się do swoich myśli, do swoich muzyk, jak się cieszy graniem. Tak było zawsze – wspominałam właśnie, jak to było wiele lat temu, kiedy jeszcze miewał długawe włosy i chodził w nieśmiertelnym czarnym sweterku, albo kiedy grał na otwarciu pamiętnej wystawy Koniec wieku w Muzeum Narodowym – z tego też wyszła swego czasu świetna płyta i podobnie nie dało się powiedzieć, czy to jeszcze jazz, czy to muzyka poważna, czy w ogóle co to jest? I przy Grand Piano, bo tak – po prostu – się ten album nazywa, też nie da się tego powiedzieć.
No, na przykład to.
Tutaj też można posłuchać króciutkich próbeczek.
I tu migawka z koncertu w Kielcach, z wypowiedzią kompozytora-pianisty.
Komentarze
Po takiej relacji to najchętniej wskoczyłoby się w buty, by pobiec na koncert WP 🙂
Naprawdę bardzo warto, jak tylko kto ma możliwość 🙂
Możliwości? Jakie możliwości?!
(Dobrze, zapamiętuję nazwisko i będę go wypatrywał.)
Muszę powiedzieć, że producent tej płyty zadbał o promocję, intensywną, ale nie chamsko-nachalną. Włodek pojawiał się już na antenach radiowych osobiście i kawałkami nagrań z płyty. Ja liczę też na to, że więcej nagrań koncertowych zostanie wrzuconych na tubę, bo np. na koncercie warszawskim było parę bardzo smacznych kawałków, które uleciałyby gdzieś w przestrzeń (w końcu to improwizacje), ale szczęśliwie je kamerowano.
A jeszcze jak wziąć pod uwagę, ze Chopin znakomitym improwizatorem był…
To ja sobie hukne:
TROMBY!
(ale takie w przestrzeni, bez gwałtu)
http://www.youtube.com/watch?v=G2PZh3xGh_I
Jak ślycznie i lyrycznie trombią te trombonie… 😀 Dzięki!
A skoro zaczęło już się skakanie międzytematyczne, to wrzucę operowego newsa.
Otóż dostałam wczoraj wiadomość, że transmisje operowe live w HD wprowadzi… Multikino! W wybranych miejscach. I będą to spektakle z różnych oper świata – pierwsza będzie (bodaj 17 marca) Traviata z Opéra Royal de Wallonie (Liège).
Widać to jest jednak jakiś biznes… 😀
Co tam opera, co tam Chopin, co tam Multikina i Traviaty…
Dziś jest Dzień Pierwiastka Kwadratowego!!!!
Dla większości ludzi wtorek będzie dniem jak każdy inny. Miłośnicy matematyki dostrzegą jednak niecodzienność daty 3.3.09. Ron jest jednym z nich i stara się spopularyzować Dzień Pierwiastka Kwadratowego. Poprzedni Dzień Pierwiastka Kwadratowego przypadał 2 lutego 2004 r. (2.2.04), kolejne zaś będą obchodzone 4 kwietnia 2016 r. (4.4.16) i 5 maja 2025 r. (5.5.25).
To może gromko jakiś chórek na te okoliczność?
Mialy byc jeszcze odpowiednie smajliki, ale sie wyciely. Same i kwadratowo.
😯 😉
😆
A co się robi z okazji takiego kwadratowego święta? 😯
Niech wie niewiastek oraz niewiastka:
Kwadratowego dziś dzień Pierwiastka.
Jaja zazdroszczą w ducha cichości,
bo też by chciały, lecz z czym do gości!
Matematyka nie ceni zbuka –
to jest poważna, bez jaj nauka! 😆
Jak to slusznie zauwazyl obywatel Bobik, kwadrature jaja 😆
Czy ma świętować dzisiaj niewiastka,
O której mówią: stara pierwiastka?* 😉
___
*to taka pani, która rodzi po raz pierwszy stosunkowo późno – tak się o niej mówi w szpitalach 🙂
A tak na marginesie transmisji live. Jezeli Multikina wprowadzaja, znaczy krok do przodu.
Kolo paryskiej Opery (tej prawdziwej, nie Bastylii) bylo kiedys takie male prywatne kino, ktore puszczalo TYLKO filmy zwiazane z muzyka. Jakies Carmeny, Traviaty, Zahlastane fifulki, dokumenty z Salzburga, z Bayreuth. Cieszylo sie to sporym powodzeniem, ale coz – wlasciciel odszedl na emeryture, kino zamkneli because czynsze i na tym sie skonczylo. Wiec jezeli Multikino, to tylko przyklasnac (choc na moj gust pare seansow by sie przydalo, nie tylko transmisja)
Ale to bardzo ciekawe, że miało powodzenie! Szkoda, że już go nie ma.
A seanse jakie by się przydały? Spirytystyczne? 😉 Multikino raczej ma co robić, to taka sieć komercyjna. Dlatego mnie to tak ucieszyło, bo dotąd decydowały się na to tylko miejsca niezwiązane z multipleksami…
Jesli blizniaki – tylko tak dalej
Jesli czworaczki – babo, nie szalej
Dalej juz tylko dziewiec byc moze
bo szesnascioro NIE! Chociaz… Moze…
No, spirytystyczne tez. Taki Kiepura z zaswiatow, albo Lotte Lehman.
Wlasnie dlatego, ze Multikino siec komercyjna, dobry pomysl. Zawsze Harry Potter moze zarobic na Czarodziejski Flet. 😆
A co dopiero, gdyby puścić „Czarodziejski flet Harry Pottera”. Bardzo zróżnicowany target mógłby się na to pchać. 😆
Bobiku:
Uwaga! Kto zagwarantuje, że jakiś reżyser tu nie zerka? 😀
I co? Znowu casting. Na Papagenostwo?
Ależ skąd! Casting na fleta. 😀
Czyli coś jak z tym krakowskim Don Giovannim: nałożyć Czarodziejski flet na Harry’ego Pottera czy odwrotnie?
Pelna fuzja! Juz widze… przed oczyma duszy mojej. Nawet Dumbledora w roli Sarastra.
I cwierkajace Bobiki w (nie na) klatce.
Aż mnie w klatce (piersiowej) coś zakłuło… i przeszło. Mogę dalej ćwierkać.
To co, mam się zgłaszać do castingu? 😀
A skrzydelka porzadnie przypiete, czy po ikarowsku spartaczone?
Bo nie przyjmują Bobików na latających miotłach. Poza tym Quidditch to takie brutalne rugby w przestworzach.
Pełna fuzja? I wystrzeli w ostatnim akcie?
A może chodziło o to, że flet to fuzja? I. Królowa Nocy wybiera Tamina jako snajpera, który zastrzeli Sarastra z broni ukrytej we flecie…
A potem NCIS bedzie szukac sprawcy przez 55 minut?
Dlaczego przez 55 minut? Można w końcu Taminowi skomplikować zadanie — niezdara Papageno nie wystawia mu Sarastra na muszkę, tylko Monostatosa. Próba uprowadzenia Paminy jako przynęty tylko częściowo skutkuje, bo Sarastro przybywa w obstawie i wśród migających lamp wozów BOR.
a bo odcinki NCIS sa po 55 minut.
Flet to nie fuzja, tylko dmuchawka na zatrute strzały 🙂
… i zalicza sie do instrumentów nadętych…
Co robi Winnetou w Czarodziejskim flecie???? 😯
E, to prędzej Piętaszek, Winnetou takich przestarzałych metod nie używał 🙂
Robi nam sie Pottergate na bezludnej wyspie z Bobikiem w tle?
Ja bardzo przepraszam, ale Bobik nie zasługuje na pozostawanie w tle. Zasługuje na pierwszy plan!
ale tlo jest jedno, jedyne, pierwszy plan ciagle sie zmienia. To jest, to go ni ma. 😆
Tak to Bobik bedzie permanentnie.
Dlaczego w tle? Dlaczego w tle?! Ja chcem choć raz być solistom. Mogem wystempować jako Old Shattertail.
A niechby nawet już był Young, byle na przedzie! 🙄
Łajza Minęli! Dziękuję, PAK-u, za obronę psich interesów. Argumenty o niezmenności tła wcale mnie nie przekonują, wręcz przeciwnie. Sterczeć przez cały spektakl nieruchomo, w tle, na bezludnej wyspie? A kto miskę napełni, jak ta wyspa jest bezludna? 😯
Miska bedzie sie napelniala sama. Misko wypelnij sie!
To może się napełniać sama i soliście, nie musi koniecznie tłu! 👿
No, skoro tlo tak bardzo protestuje, to damu tlu role Bobika Nocy.
👿 ? 😯
A co to Bobik tak nagle skocil się?
2008 rok był rokiem żaby
A, to nie do mnie pretensje, proszę, tylko do tych dyskryminantów, którzy nie wprowadzili mordki „uwaga, zły pies!”.
to sie da zalatwic, Bobiku!
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/3100464993/in/set-72157611121366958/
To może żaby będą atakowały niczym kamikadże?
Mam nieprzepartą ochotę kopnąć Pressa Worda. Zjadł mi wpis pod pretekstem złego kodu.
Tu jest dowód, że kod był dobry i jednocześnie treść mojego zżartego komenta:
http://picasaweb.google.pl/lh/photo/TFp-VozmFvjyqfRRWDtFdw?feat=directlink
emtesiodemeczko, fakt, Word Press klamie, potwierdzam (jako i media takoz)
a swieto drugiej potegi – coz kwestia punktu liczenia 😆
Bobik Nocy – to bardzo pasuje do naszego Bobika, który faktycznie jest nocnym pieskiem 😀
Dobra, to mogę być Bobikiem Nocy, byle nie jednej. 😀
Bobik Tysiąca (i Jednej) Nocy może być?
To mi się podoba! 😀 To oznacza niemal trzyletni kontrakt! Najbliższą przyszłość mam zapewnioną!
Chyba się upiję kałużanką z radości! 😆
A transmituje live takze krakowskie kino Kijów – w sobotę „Madama Butterfly” z Metropolitan Opera.
Co do oper w kinie – pamiętam jeszcze „Toscę” Jacquota. Małe kino, na widowni pięć osób na krzyż, nie licząc mnie. Finałowy krzyk Toski – zmęczona twarz Angeli Gheorghiu – i nagle słyszę szloch. Dziewczyna za mną. Matko święta, ale jej zazdrościłam…
Z tym Multikinem to będzie tak: spektakle z różnych oper, miejsca: warszawskie Złote Tarasy, poznański Stary Browar, wrocławski Pasaż Grunwaldzki.
Fajnie, że i w Poznaniu będzie można rzucić okiem i uchem na światową operę 😀
A na Śląsku – jak zwykle (cytująć panią W.-N.) zwyciężyła
dupowatość *
Bylejakość
Szajsowatość
Psiakość
Latoś
i po wsze czasy.
Bęc!
Więc:
Po ile jest metr kwadratowy w Warszawie i Wrocławiu? (to pytanie to mój wkład w obchody Dnia Pierwiastka Kwadratowego. Ja bity rok też obchodzę święto czegoś bardzo kwadratowego. Czasami bukowego a czasami zakutego. I chyba do tego sprowadza się otaczająca mnie wielokulturowość.
* – tu koniec cytatu.
Po przeczytaniu niegdyś sugestywnych pochwał TYKOCINA, kupiłem ją, choć nie obyło się to bez trudności. W Empiku, po sprawdzeniu w komputerze, sprzedawca poinformował mnie, że płyty nie ma. Jednak zaufana sprzedawczyni, po uporczywym domaganiu sie płyty, wyznała, że płyta jest – ale w magazynie. Całe partie płyt są odsyłane do zwrotu, bez pojawiania się w sklepie, ponieważ nie ma komu rozpakować towaru. Tymczasem półki są zawalone g…. z tzw. nadziału, to znaczy tym, co arbitralnie przysyła im centrala. Płyta okazala się świetna i stale mam ją pod ręką. Tym chętniej kupię te następną. A w ogóle to chcialem złożyć podziękowania za te rekomendacje: nigdy ( a to już całe lata) się na nich nie zawiodłem.
A u mnie pod oknem koty dają właśnie taki koncert, że hohoho 🙂
Czy mam rozumieć, że Pan Radca rekomenduje koty? 😉
W końcu mamy już marzec…
A swoją drogą z tym brakiem rąk do rozpakowywania to absurd jakiś 😯
EMPIK nasz narodowy w badziewiu przoduje. Ilez to razy usilowalam tam znalezc cos, co powinno bylo byc. Konczylo sie jak zwykle – zamowieniem przez net. Niestety.
Z tesknota wspominam taka wspaniala ksiegarnie w Nancy. Kazda ksiazka byla wystawiona w JEDNYM egzemplarzu. Okazowym. Kupowalo sie z magazynu. Ale za to znalazlam perelki, bo nie uznawali zwrotow. Nawet nie wiem, czy jeszcze istnieje, dawno nie bylam, ale to porzadne miasto uniwersyteckie krola Stasia.
A u nas puste polki. Duzo przestrzeni znaczy i po tytule na polke.
No marcują mi tu na całego. Na początku autentycznie myślałem, że to jakieś dziecko płacze zostawione samopas. Otworzyłem okno i wtedy zrozumiałem w czym rzecz 😉
Marcują do kwadratu?
Nie wiem czy do kwadratu, chyba bardziej do trójkąta. Z tego co widziałem oczywiście 🙄
To znaczy we trójkę? Zgroza. W Dzień Pierwiastka Kwadratowego? 😯
Jak znam koty to mają w nosie całą matematykę, a w szczególności pierwiastki 😎
Pani Redaktor,
a propos absurdu braku rąk:
Niedawno zamówiłem jedną płytę w gliwickim Empiku – sprawdzono, że w W-wie są dwa egzemplarze (zresztą z poprzedniego pobytu gdzieś w oczach miałem ich widok na półce). Po 2 dniach dostałem SMS, że płyty nie ma. Powtórzyłem manewr ze strony internetowej oraz w drugim salonie – zabrzańskim (bo system wyrzucał informację, że są dwa komplety). I znowu sytuacja się powtórzyła. Po 4 dniach, gdy byłem w W-wie na spektaklu „Fausta”, pierwsze kroki skierowałem do Empiku na Ścianie Wschodniej – i oczywiście dwa komplety stały jak ta lala.
Panom po prostu nawet nie chce się podejść na półkę i sprawdzić – bo później trzeba jeszcze zapakować, wysłać.
Gdzie te czasy, gdy w tym samym salonie kierownikiem był p. Piotr Czajkowski (to się nazywa właściwy człowiek na właściwym miejscu) – i razu pewnego, gdy otrzymałem coś innego niż zamówiłem, to przy drugiej wysyłce prócz właściwego nagrania dostałem jeszcze dwupłytowy album z pieśniami sefardyjskimi J. Savalla oraz książkę o Bachu. Łza się w oku kręci.
Koty same są matematyką – każdy skok mają obliczony. Choć czasem okazuje się, że jednak nie do końca…
http://www.youtube.com/watch?v=kkT7A3jegBc
Mam pytanie, czy w Bobikowej budzie jest remont że zamknięte. Wiem że nie na temat ale jednak to dziwne.
A co się stało z p. Piotrem Czajkowskim? Tym z Empiku oczywiście… Chyba się wody z Wisły nie napił?
jarzębino, fakt, nie można się dostać do Bobika, też już od jakiegoś czasu próbuję 🙁
Już można się dostać 🙂
Już się odblokowało 😀
Łajza wiecznie żywa 😆
A pamiętają co empik oznacza> Dawniej był to klub międzynarodowej prasy i książki – nie płyty…
I co – tak już miało zostać? 🙂
W sprawe p. Czjkowskiego:
Nie wiem. Zresztą czas sprzedawców, z którymi można sobie pokłapać z godzinkę na tematy – zgadnij, Koteczku, jakie? – nawet nic przy tym nie kupując, już przeszły do historii. Przepadł w niebycie p. Piotr Cz., a wszędzie indziej – słuchać pytań panów sprzedawców hadko. Był kiedyś w Katowicach taki salon z płytami i właścicielem tak sympatycznym i znającym się na rzeczy (zresztą po AM), a przy tym dwa razy musiał zmienić adres sklepu i tak jakoś za każdym razem padało na to, że za sąsiada miał sex-shop. Ale nie da się ukryć, że i tu i tam klienci przychodzili – z namiętności i pasji. Nieomalże con amore.
Niestety, biznes sąsiedzki działa, natomiast sklepu z płytami i jego właściciela już nie ma. Jak widziałem w Holandii nawet w małych miasteczkach solidnie zaopatrzone sklepy z muzyką klasyczną i jazzem – to smutno się robiło bardzo. Bo u nas na Śląsku jest z miesiąca na miesiąc coraz gorzej. A nasze koty jeszcze śpią snem zimowym.
W Warszawie jest takie miejsce, gdzie można choćby i godzinami gadać ze sprzedawcami o muzyce i płytach. To Duo 111 – duo dlatego, że prowadzi sklep dwóch panów – p. Darek i p. Przemek (Psikuta; prowadzi czasem jazzowe audycje w radiowej Dwójce), 111 – od numeru bloku na Marszałkowskiej, ale przecież nie tylko 😉 Bardzo są mili i kompetentni. Tylko trochę bywa u nich drogawo.
Owszem, wiem o nich – parę pytań zadawałem im mailowo – szalenie sympatyczni i pomocni, ale właśnie to – ceny mają po prostu wysokie. Od jakiegoś czasu tańsze było zamawianie płyt za granicą. Ale rozmowy ze sprzedawcą / właścicielem nic nie jest w stanie zastąpić. I tej atmosfery, która w takich (ostatnich, nielicznych) miajscach panuje.
Smutek tropików to nic w porównaniu ze smutkiem braku dzielenia radości ze wspólnego słuchania muzyki i możliwością pogadania o niej…
Zeen-ie
Są po stokroć większe smutki
Może trochę nam to blog kompensuje… ❓
To ja, padnieta do kwadratu, udam sie na zasluzony bardzo…
Nawet pocieszac nie bede, chociaz…
http://www.youtube.com/watch?v=PvEXKAePhIA
😆
A to na dobre sny
http://www.youtube.com/watch?v=z_L7FsProk8
🙂
Pani Tereso:
Hiolski był i pozostanie cudowny i niedościgniony – ale to zupełnie osobny temat
Pani Redaktor, Zeen-ie:
tak, owszem – może nie tyle rekompensuje, co pozwala zapomnieć, no i jak szanowne Panie i Panowie dadzą czadu – potrafi przenieść w zupełnie inne, radosne byty. Za co po stokroć: dzięki wielkie.
A muzyka, radość jej słuchania – czy to samemu, głównie samemu – jest w tej chwili dla mnie fundamentem. Wręcz budowlą całą. Powietrzem. Życiem. Nawet gdy wiele nie pojmuję. Bo to przecież jest życie.
Dobranoc i pozdrawiam wszystkich.
Dobrych snów. Mogą być muzyczne 😀
Sny powinny być muzyczne. Zwłaszcza, jak ma się zwyczaj (a ja np. tak robię od lat) nastawić coś odpowiedniego i uspokajającego. Niezawodne są sonaty Mozarta i Schuberta, choć ostatnio często sobie słucham Tykocina, który też dobrze robi.
A Grand Piano chyba jest do tego celu jeszcze lepsze 🙂
Dobranoc!
Skoro wszyscy już poszli spać to sam tu dłużej nie będę siedział. Dobranoc! 🙂
p.s. I proszę rano za głośno nie trombić na pobudkę 😉
Quake! Wracaj! Właśnie wpadłam na imprezę! 🙂 A tu ani nowych podkładów muzycznych ani gości?! 😆
Pobutka! Pobutka! Pobutka!!! Po trzykroć pobutka!!!
Butki na szafie, Butki na szafie, Butki na szafie, po butkach!!!
60jerzy:
U pana Mirosława w Katowicach też bywałem. Chyba przy jego drugim i trzecim adresie (wtedy nie sąsiadował już z SexShopem, a z Urzędem Miejskim, w sumie co za różnica?). Namawiałem znajomych by wpadli — najpierw narzekali, że drogo i wolą kupowac przez internet, a potem mieli pretensje do całego świata, że sklep padł.
No tak to zwykle bywa. Pamiętam też w Krakowie takich muzycznych braci – jakżeż się nazywali? niech mi jakiś Krakus przypomni? – którzy mieli parę sklepów płytowych, jeden na Senackiej, drugi na Mikołajskiej. Potem tylko ten na Senackiej, a kiedy człowiek wchodził już na tę ulicę, dobiegały go rozkoszne dźwięki dawnych instrumentów, bo bodaj p. Marek uwielbiał barok. Dawno nie ma śladu ni popiołu po tym sklepie, co z braćmi, nie wiem (było trzech, jeden zmarł, ja poznałam już dwóch). Ale można było też sobie przemiło pogadać, zawsze chętnie wpadałam. W ostatnim czasie był na roku Rynku i Grodzkiej, w Likusowej kamienicy handlowej, duży sklep płytowy z second handem, co było najbardziej interesujące, parę niezłych (i tańszych) znalezisk tam zaliczyłam. Też już go nie ma 🙁
Ach, gdzież te niegdysiejsze śniegi…
zeen: podobno w Massachusetts. Wczorajsze doniesienia mówiły 0 16 calach. 😀
PAK
Tak, pod tym trzecim adresem (koło Urzędu Publicznego) miał swój kącik a reszta sklepu to był głównie rock i metal. Powodów, dla których te oazy padły jest wiele – nie tylko to, że mieli droższe płyty niż np. w empikach. Ja akurat starałem się kupować płyty u niego – nawet jeżeli były trochę droższe, ale w pewnym momencie pojawiało się coraz mniej płyt, coraz później (to taki syndrom małych kin studyjnych, które nie dostawały nowych kopii do grania), polityka dystrybucyjna i czynszowa oraz cena płyt dokonały reszty. I przede wszystkim kurczący się wtedy krąg zainteresowanych. I w zasadzie ten ciąg przyczynowo-skutkowy trwa do dziś – z wszystkimi jego konsekwencjami. Sam chciałem kiedyś w to wejść, ale już wtedy miałem świadomość, że jeżeli jakaś ciocia w Ameryce nie zapisze dóbr doczesnych – to szybko do cioci (niestety hipotetetycznej) dołączę. Bez zapisywania czegokolwiek – za to ze spisanymi skrupulatnie długami.
Bo to jest właśnie tak:
Z blogu Remigiusza Grzeli:
poniedziałek, 02 marca 2009 21:13
Zamówiłem taksówkę.
Wsiadając do środka podaję nazwisko dla identyfikacji. „Grzela” – po prostu mówię.
„Kozłowski” – odpowiada kierowca i rozkłada mnie tym na łopatki.
Jedziemy. Przez szybę wpada chyba pierwsze tego roku naprawdę wiosenne słońce.
„Jak pan myśli, to już wiosna?”
„Mówią w radiu, że tylko na kilka dni. Dzisiaj nie ma nic pewnego. Kiedyś to było inaczej. Teraz mówią, że słońce, a pada śnieg, mówią, że pada śnieg, a słońce. A jeszcze dwadzieścia lat temu, jak mówili śnieg, to był śnieg. A jak mówili, że słońce, było słońce. Widzi pan, i ten supermarket na placu Unii wyburzyli, już chyba ze dwa lata będzie, wyburzyli, a nic nowego nie budują. To po co go burzyli? A na początku lat osiemdziesiątych tam były towary ekskluzywne. Żadne tam ekskluzywne, tylko normalna kawa, ale wtedy ekskluzywna, a nie jakaś tam zbożówka. I czekolada prawdziwa. Ta czekolada to mi w gardle stoi do dzisiaj. Moja matula na każde urodziny starała się dać mi przynajmniej tę tabliczkę czekolady. A w osiemdziesiątym drugim nie dała. Przyszła do mnie rano i mówi: „synek, nawet czekolady nie dostałam, przepraszam”. I się popłakała jak dziecko. Tłumaczę, że przecież nie chodzi o czekoladę, ale ona mi wtedy, że to ostatni rok i że bardzo chciała mi ją dać, jak co roku, ale nie dostała. Następnego dnia matula obeszła wszystkie sklepy i dostała coś czekoladopodobnego, okropne, to nie była czekolada tylko jakiś muł czarny. Do dzisiaj pamiętam smak tego czegoś. Bo dwa miesiące później matula umarła i to była ostatnia czekolada, jaką od niej dostałem”.
Zauważyłem w lusterku, że kierowca płacze.
On zauważył, że ja zauważyłem.
„I po jaką cholerę ten supermarket wyburzyli?” – zapytał, kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce.
60jerzy:
Rockowo-metalowa reszta była całkiem uprzejma — dzwoniłem do nich i prosiłem właściciela części klasycznej, a czasem i coś z ich pośrednictwem pod jego nieobecność kupiłem 🙂
Ale, ale — telefony mi się przypomniały, bo rzeczywiście, coraz częściej zamawiałem nowości.
Pani Kierowniczko:
Chodzi o MusicaAntiqua? Przenieśli się do baszty na Wawelu 🙂 (Trzeba przyznać, że to nobliwa lokalizacja 😆 ) Jak byłem tam ostatnio (no dobrze… lipiec 2008), to jak najbardziej działali, ale w wymiarze bardzo skromnym. Jeden z prowadzących powrócił do centrum, w pobliże pomnika Dietla, ale ostatnio tego sklepu nie mogłem znaleźć — więc chyba już nie istnieje. Za to basztę odwiedzam.
PAK
Znaczy się ciocia z Ameryki nie zapisała.
Pani Tereso
Każdy z nas jest tym taksówkarzem.
Już widzę to podziemie muzyczne…
Rok 2012. W przedeniu Euro CBA przechwyciła transport dziesięciu legalnych płyt z muzyką klasyczną.
— Nie możemy sobie pozwolić na to, aby tak lekceważono nasze atuty narodowe!
60jerzy
I kazdy z nas ma swoj supermarket. Zaginiony sklep z plytami i zamkniete kino. Tempus fugit, szkoda tylko, ze tak rzadko pojawiaja sie nowe, z prawdziwego zdarzenia. Bywaja, ale nie tylko trzeba sie naszukac. Jest ich po prostu coraz mniej. Sztampa wszystko przykrywa. Z kompetencjami na czele, bo niech ktos sprobuje poradzic sie sprzedawcy w takim na przyklad EMPIKU
Tereso:
Chyba już cytowałem rozmowę koleżanki ze sprzedawcą w sklepie:
— Czy mają państwo koncerty Chopina?
— A na jaki instrument?
Jak chodzi o mnie (to w sprawie porad sprzedawców empiku) – nie uprawiam sportów ekstremalnych. Zaliczyłem już parę jazd po bandzie próbując coś znaleźć w katalogu na miejscu – starczy. Spociłem się z wrażenia jak mysz – ale uczciwie przyznaję, że sprzedawca chyba też. Ale to może tłumaczyć sporą rotację kadry – paru(nastu) takich partyzantów w krótkim czasie jest w stanie dorżnąć psychicznie każdego sprzedawcę empiku. Po dwóch tygodniach ląduje taki bezpowrotnie w dziale kokard (bo k końcu każdą kokardkę można prostym ruchem przemienić w sznureczek, a ten… no wiecie…
Już ósmy rok szuka fortepianu. Jak do tej pory nie znalazł instrumentu, który w jego wizji miałby najlepsze brzmienie do 4’33…
To se ne vrati, bo nowoczesnej gospodarce potrzebne są mobilne kadry, więc nie opłaca się kształcić wąskich specjalistów, zwłaszcza jak chodzi o sprzedawców. Mają móc sprzedawać cokolwiek, z jakiejkolwiek branży, bo diabli wiedzą, czy ich obecnej branży wkrótce szlak nie trafi (jak to grozi np. papierowej prasie). I trudno też liczyć, że przez lata pracy czegoś się poduczą, bo znowu – mobilność kadr.
Trynd jest taki, że sprzedawcy coraz bardziej nie będą się znać na niczym, poza naciskaniem przycisków kalkulatora, więc coraz więcej szczęścia trzeba będzie mieć, żeby trafić na hobbystę. 🙁
PAK
😯 😆
I tak nieźle (to już musiała być po licencjacie) – bo mogła skierować na monopol.
Chociaż sam mogę popisac się podobnym pytaniem – ale z dziedziny sportu (który jakoś tak mało mnie kręci – zwłaszcza gry zespołowe). Był jakiś b. ważny mecz piłkarski, kolega syna wpadł po nim zrozpaczony remisem, a ja – światły jak ekspedient z empiku – zadałem pytanie: a dla kogo?
zeenie, bo jak wiadomo nadaje sie do tego jedynie Legnica, a o ile mi wiadomo (choc moze nie wiem), takiej marki fortepianu nie ma 😉
W warszawskim empiku przy Nowym Swiecie byl kiedys taki sprzedawca z Meksyku, po Akademii Muzycznej. Cos mi swita, ze dyrygent. Ale nie sadze, by ta praca byla jego docelowa. Za to mozna bylo porozmawiac.
PAK-u, to i tak dobrze, ze nie zaczela szukac w muzyce francuskiej na przyklad, albo w rapie. A poza tym – jak sie glebiej zastanowic – to tez mozna spekulowac: woli Pan wykonanie na Steinwayu, Bösendorferze czy na historycznym Pleyelu? Moze zrobila taki skrot myslowy? 😆
Pytanie Twoje 60jerzy, wbrew pozorom, wcale niegłupie było…
Zwykle rozgrywki wiążą się ze zdobywaniem punktów i remis oznacza czasem korzyść dla całkiem innej drużyny i np. jednej z remisujących 🙂
Jej, ależ bolesne złogi ruszyliście 🙁 Moich kin i antykwariatu też już nie ma 🙁
Tak, ten z Nowego Światu bardzo był rozgarnięty. Też już go dawno nie ma, o ile wiem. Empiki w celach płytowych odwiedzam niezbyt często.
PAK-u, tak, chodziło mi o sklep Musica Antiqua 🙂 Dzięki za podanie nowej lokalizacji, przy okazji zajdę tam na pogaduchy, jeśli jeszcze któryś z braci tam jest. Coś słyszałam o jakimś jeszcze dobrym sklepie w Krakowie, pewnie to ten drugi, gdzie sprzedawca nawet domyślił się, dla kogo pewna Pani Profesor z Akademii Muzycznej kupuje prezent. Inna sprawa, że ten ktoś to jeden z najbardziej znanych krakowskich melomanów, a przy tym dobry klient tego sklepu, więc sprzedawca już wiedział, co lubi, co zamówił i na co czeka 😀
A co do znikania miłych miejsc, do których się przyzwyczailiśmy – cóż, coraz to spotykają człowieka przykre niespodzianki… Najbardziej wkurza, jak wszędzie wciskają się banki. Na takim Placu Wilsona w Warszawie wszystko wygryźli, lokalne knajpki, sklepiki… niedawno padł ostatni duży sklep spożywczy, który pamiętam jeszcze z czasów chodzenia do liceum na Krasińskiego.
Co do płyt, to wiadomość dla PAKa i innych bliskich sąsiadów, ostatnio księgarnia św. Jacka na tzw. Rynku katowickim zaczęła sprzedawać sensowne płyty z muzyką sakralną, sporo Bacha i Buxtehudego, w Empiku ich nie uświadczysz na półkach. Czy personel jest kompetentny – póki co nie mam pojęcia.
A przy okazji, czy może mi ktoś zasugerować jakąś wartą zakupu i dostępną w pl płytę z sonatami i partitami Bacha na skrzypce solo?
Znikanie by mi az tak bardzo nie przeszkadzalo, wpisane w grafik zycia, ale te banki!!!! Zeby to na to miejsce bylo cos sensownego, a nie swiatynia pieniadza alibo lumpeks jakowy.
To nie tylko o sklepy chodzi. Zlikwidowali mi Radio Jazz, które wykupiła Zetka i nadaje teraz taki chłam, że mózg staje. A drugim kamieniem do mojego ogródka było zlikwidowanie w Aster Mezzo. Dla mnie to jest koniec jakiejś epoki, kiedy to pewne programy utrzymywane były chociażby z przyzwoitości. Teraz to jest już zbędny balast.
foma:
Widziałem reklamy — sprzedają płyty z opolskiego CMD (czyli, m.in. Harmonię Mundi). Akurat znam sklep w Gliwicach, który też to robi 🙂
W sumie bilans wychodzi na zero, bo CMD sprzedawała Księgarnia Muzyczna z Młyńskiej, która przerzuciła się ostatnio na artykuły biurowe (z nut nie rezygnuje, ale płyt ma coraz mniej).
Oj, to, co pozostało z Młyńskiej ścisnęło mi gardło na jakieś dwa dni…
Pana dystrybutora CMD znam osobiście, nawet czytuje ten blog, więc jakby potrzeba jakaś… 😉
No właśnie jest Bachowska potrzeba… 😀
Tak się zastanawiam, jakiego by tu Bacha solowego poradzić. I prawdę mówiąc nie wiem, w sieci widzę, że na rynku dostępna jest głównie Mullova, którego to nagrania nie znam, ale na wszelki wypadek entuzjazmem nie pałam, no i stary Szeryng, którego lubią ci przywiązani do Bacha sprzed epoki historycznego poinformowania – owszem, na pewno jest to w dobrym gatunku. A co jest jeszcze w sklepach, musiałabym sprawdzić.
Widzialam w Warszawie Hilary Hahn. Swego czasu mnie ujela, ale juz dlugo nie sluchalam, wiec nie bardzo wiem, czy przetrwalo tych kilka lat.
CMD ma też chyba Podgerkę 😉 (Jak to można myśleć firmami 😉 )
Podgerka i owszem 😀
Niestety, na YouTubie widzę tylko Koncert podwójny:
http://www.youtube.com/watch?v=LIOh5Iq683o
Tu jest strona CMD:
http://www.cmd.pl/index.php?go=1262&go2=1339
Muszkieterze,
jak nie znajdziesz, to trudno, wyciągnę swoje stare skrzypce…
Więc graj, jednooki cyganie…!
Ja niezmiennie polecam Elizabeth Wallfisch – nic lepszego nie ma aż po krańce Wszechświata 🙂
http://www.hyperion-records.co.uk/al.asp?al=CDD22009
PS
Mullova jest cienka
Podger ujdzie, tak samo van Dael, chociaz wole Kuijkena. Hahn jakoś mi nie do końca spasowała (za to super są jej koncerty).
Hoko, jak Elizabeth Wallfisch przeszła przez Twoje sito, to co będę dalej szukał. Znaczy będę szukał Elizabeth Wallfisch 😀
Hoko, narobiłeś smaku, a tu się nakład we Wszechświecie wyczerpał 🙁
foma:
A pytałeś w Poznaniu? Bo tam Hyperion ma dystrybutora 😉
Swoją drogą Elizabeth Wallfisch polecał też dawny właściciel byłego sklepu z Katowic. Efekt jest taki, że egzemplarz u mnie leży gdzieś (żebym tylko wiedział gdzie?).
Kto ma Hyperiona w Poznaniu, Tomek Konwent?
Płytka sprzed 12 lat, więc znaleźć będzie niełatwo…
Jeszcze są wykonania niejakiej Tekli…
Na brytyjskiej stronie Hyperiona rzecz jest niedostępna, nawet ceny nie podają… Myślicie, że w Poznaniu będzie jakiś zapomniany egzemplarz? 🙄
PAK, rozumiem, że w ostateczności mogę się po kopię uśmiechnąć do Ciebie? 😉
Ja tej płytki niestety nie znam, pojedynczo słyszałam różne nagrania Wallfisch przez radio. Dobre.
Jest dobrze, w sklepie Multikulti niby jest, i nawet nieudolnie próbuje mi się oddać za marne 62,90…
Jak to? Ja widzę 58,90:
http://www.multikulti.com/plugins/_producer/index.php?=&go=GO&producer=373
No, chyba że jak się doliczy koszty przesyłki 😀
W Poznaniu Hyperion „obsługuje” b. miła pani Iwona Tomaszewska:
musicislet@musicislet.com.pl
szybko odpowiada i wysyła co trzeba. Ale jeżeli płyta jest tak „leciwa” to pozostaje tylko ebuy i trochę cierpliwości – ale na pewno do dostania.
Widzę wielokanałową pracę partyzancką. Ale nie rezygnowałbym z eBuy-a. W przypadku takich płyt można znaleźć takie płyty i po 20 zł (czasami nawet z kosztami przesyłki!).
Ach, jak mogłam zapomnieć o Pani Iwonie, którą też znam i z którą mam miły kontakt (ostatni raz widziałysmy się… w Cannes) Fakt, to ona obsługuje Hyperiona.
eBay chyba? 😯
A Music Islet nie należy mylić z innym poznańskim dystrybutorem klasyki – Music Island, prowadzonym przez byłego małżonka Pani Iwony 😉
I tu, i tu różne ciekawe rzeczy 🙂
http://www.musicislet.com.pl/
http://www.music-island.com.pl/
Sorry, literówka. Niestety, w tej chwili jest 1 egzemplarz na eBayu – jednak w cenie niekonkurencyjnej – przy kursie sprzed paru m-cy i owszem to były okazje. Może to se vrati?
Pozdrawiam i zanurzam się w pracy.
Kupujcie kupujcie, bo to ostatnie sztuki we Wszechświecie 😀
A ja swoją zgram jeszcze na dysk, bo jakby jak wojna, trzęsienie ziemi albo co, to może się zawieruszyć.
A tak poważnie, to nie tylko moje ulubione nagranie sonat, ale chyba i płyta, którą bym zabrał, gdybym musiał wybierać tylko tę jedną sztukę. Nagranie trochę inne, bo skrzypce strojone niżej niż zwykle, przez co dźwięk spokojniejszy, ze znakomitym operowaniem ciszą, taka „rozmowa” instrumentem.
Hyperiona obsługuje pan Konrad Tomaszewski (Music Island), a nie pani Iwona Tomaszewska (Music Islet; też się w tym kiedyś gubiłem).
foma:
Uśmiechy zauważam 😉
Hoko:
Ja bym powiedział, że jest to takie dość ‚ciemne’ nagranie. Takie mam zawsze wrażenie. I dlatego też nie rzucam się na nie w pierwszej kolejności 😉 Ale, przy okazji wywołania tematu, sobie na pewno odświeżę.
Oboje mają Hyperiona w ofercie. I, jak trzeba, współpracują ze sobą, o ile wiem, nie rzucają sobie kłód pod nogi, jak to się zdarza byłym małżeństwom.
Poznałam ich jeszcze, jak byli razem – to było wtedy, kiedy Konrad T. robił miesięcznik „Klasyka” z Jackiem Podbielskim, o którym była tu mowa. Niestety trwało to (pismo) tylko rok.
A nagranie historycznie poinformowane mam Jaapa Schroedera. Patrzę teraz, że jest sprzed 20 lat 😯 Kiedyś je lubiłam, dawno nie słuchałam, aż sobie chyba muszę przypomnieć.
No tak — ja kojarzę pana Konrada Tomaszewskiego, bo więcej jest u niego w ofercie wytwórni, które są dla mnie interesujące. Ale miło słyszeć, że współpraca istnieje 🙂
Jaapa Schroedera nie mam 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=AFcDaHlO4Lc&feature=channel_page
🙂
A ta Wallfisch faktycznie strasznie nisko się nastroiła 😯
Historycznie poinformowane wykonania to zwykle rozmowy, bo to bardzo retoryczna muzyka.
I kicha 🙁
Właśnie otrzymaliśmy informację od wydawcy, że zamawiana/e płyta/y została usunięta z katalogu, nie podano nam daty jej wznowienia. W wiązku z brakiem możliwości podania racjonalnego terminu realizacji zamówienia jesteśmy zmuszeni usunąć zamówioną/e płytę/y z naszej oferty. Niniejszy anulujemy zamówienie na płytę/y , przepraszamy za wprowadzenie w błąd.
Teraz to tylko na poważnie uśmiechnąć się do szczęśliwych posiadaczy…
Pani Doroto, ogromnie mnie ucieszył ten wpis na Pani blogu.
Jestem producentem tej płyty, a raczej jednoosobową firmą, która ją wydała. Promocja TAKIEJ muzyki w naszym kraju nie jest rzeczą prostą. Większość dziennikarzy odrzuca ją natychmiast z obszaru swoich zainteresowań, bo to nisza, o której cicho-sza.
Dzięki osobom takim, jak Pani, Marek Dusza, Filip Łobodziński (przynajmniej kilkunastu dziennikarzy zasługuje na wymienienie) ludzie mogą usłyszeć o Włodku. Moją rolą jest natomiast dotarcie do WSZYSTKICH ludzi mediów i przekonanie ich o tym, że warto.
Praca to niewdzięczna, bo przypomina chodzenie po prośbie. Trzeba schować swoją dumę w kieszeń i zasuwać jak mały samochodzik.
Takie momenty jak ten wynagradzają to z nawiązką.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam wszystkich, zaglądających na tą witrynę.
Maciej Stryjecki
PS. Zapraszam także na moje forum internetowe http://www.piano.pl, gdzie można poczytać sporo o Włodku.
Pani Doroto, Panią też. Będę zaszczycony rewizytą.
PS. Właśnie walczę z technicznymi problemami, a raczej z ludźmi, którzy rejestrowali koncert.
Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, wrzucę koncert na Tubę. W całości.
O czym zobowiązuję sie poinformować tutaj i uniżenie prosić wszystkich ludzi dobrej woli, aby rozrzucili linki najszerzej, jak można 🙂
Witam, Panie Maćku. Ja zaglądam czasem na Pana forum, ostatnio właśnie na wątek poświęcony Włodkowi (cytat, jakiego użyłam w recenzji w papierowej „Polityce”, jest właśnie z wypowiedzi Włodka tamże 😉 ), choć nie biorę na razie czynnego udziału. Może kiedyś. Serdecznie pozdrawiam i raz jeszcze dzięki za wspaniałą robotę!
I ja tam wczoraj buszowalam. Przyrzekam rozsylac tube na prawo i lewo, ale na razie wszysztkim Stille Nacht
😆
Mogę się zobowiązać, że wezmę pęk linek (jak już będą) w zęby i rozniosę jak najszerzej, bo mnie się TAKA muzyka bardzo spodobała 🙂 ale raczej to nie będzie w naszym kraju. 😉
A nie mówiłam, Bobiczek jazzowa bestyjka 😀
Maciej Stryjecki
Dzisiejsza audycja p. T. Szachowskiego w Dwójce była właśnie poświęcona w całości tej płycie (z trackami z II cd) – nie muszę dodawać, że gorąco przyjęta.
A że kłopoty z kupnem są – inna sprawa.
Pani Redaktor:
Cecilia Bartoli na żywo też nieźle wygląda – oglądałem i słuchałem rok temu (nawet z bliska) – no no. I ten temperamet. Dzisiaj p. J. Hawryluk zamieścił w radio króciutkie info o jej kończącym amerykańską trasę koncercie w Carnegie – wyrażał się z dużym uznaniem (ale nie wspominał, gdzie siedział, a to w końcu duża sala).
60jerzy – Cecylka na żywo wygląda przesympatycznie, ale jest, hm, szeroką kobitką. Na pewno nie taką cudną szczupłą gwiazdą, jak na okładkach płyt. Ale wrażenie robi przede wszystkim właśnie jej temperament. Choć w niektórych kontekstach może się wydawać histeryczny. Nie ma jednak wątpliwości, że ta pani zawsze wie, o czym śpiewa, w przeciwieństwie do wielu jej koleżanek.
60jerzy, to się często zdarza, że ludzie nie chcą wspominać, gdzie siedzieli. Albo wspominają tylko w gronie kumpli spod celi. 😆
😆
Masz jakieś doświadczenia w tej materii, Bobiczku?
Gazeta podjęła akcję ‚precz z bankami’.
Zdawało mi się, że miasto nawet zareagowało, coś obiecywało, ale nie mogę znależć, może mi się śniło. 🙁
Tereska wspomniała o szmatexach. Też ze zdumienia przecieram oczy, że polikwidowano w ścisłym śródmieściu eleganckie sklepy, a szmaciarzy stać na czynsze.
Pani Doroto!
Podrzuciła Pani kolejne sformułowanie, od którego się nie uwolnię! Perełką jest dla mnie „niedostatek dzikości w scherzu” a dzisiaj doszło „ale jest, hm, szeroką kobitką”.
Dla 60jerzy wielki 😆 za „ląduje taki bezpowrotnie w dziale kokard”.
Na razie moje doświadczenia z systemem penitencjarnym ograniczają się do machnięcia ścierką i fuknięcia „brzydki pies!”, ale ja jestem nieletni, więc jeszcze to i owo przede mną. 😀
A fuj! Wypluj te słowa!
A, z przyjemnością wypluję, bo miałem na myśli pozbawienie spaceru za karę. Tfu, tfu! 😉
Dobranoc, Nocny Bobiku, chrap spokojnie. 🙂
I wszystkie nocne marki też. 🙂 🙂
I jeszcze nikt nie woła POBUDKA? Dziwne…
Jak to NIKT? A ktora godzina?
HUKO!
Z porannej prasówki i bardzo a propos:
http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35611,6346269,Gdanski_Chor_Narzekan.html
😆
Co się stało PAK-owi o tej porze? 😯
A o Chórach Narzekań już tu pisałam (z przykładami filmowymi) 😉 :
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=184
Wtedy coś się montowało we Wrocławiu. Teraz widzę, że załapuje się Gdańsk 😀
Pak, przebudziłeś się by ugasić senne pragnienie czy normalnie wstajesz o godzinie, której nie ma? 😀
Inna wiadomość z prasówki – jeszcze o Orkiestrze YouTube:
http://wyborcza.pl/1,75475,6345446,Polak_w_orkiestrze_symfonicznej_YouTube.html
Pani Redaktor:
Cecylka to nie tyle szeroka kobitka, co po prostu przepiękny aparat oddechowy – eksploatowany radośnie i z wdziękiem.
Znajomej koleżanka pracowała w ekipie telewizyjnej, która realizowała film o CB – spędzając z nią siłą rzeczy mnóstwo czasu w różnych miejscach i sytuacjach. A widziała już z racji zawodu najbardziej skomplikowane (tzn. pokręcone) osobowości. I podkreśliła, że bezpośredniość tej śpiewaczki, kontaktowość z całą ekipą, radość – były zachwycające. Żadnej wyniosłości, dystansu, obojętności. Zaraźliwa radość życia.
Ale zestawienie jej głosu z J.D. Florezem na jej nagraniu „Lunatyczki” nie uważam za najszczęśliwsze – zwłaszcza dla Floreza.
Tereso:
Ale dlaczego chór narzekań jest apropos? W tym wpisie oddajemy cześć polecanej płycie 🙂 Jakaś Gloria powinna być, czy cuś…
60jerzy:
Ukazała się Semele Handla z Bartoli. Jeszcze nie mam, ale mam mieć 😉 Ciekaw jestem co z tego wyjdzie.
(Tu fragment, tyle że muszę lecieć pracować i nie posłucham: http://www.youtube.com/watch?v=TypfBq5ADZ0 )
Ups… to nie fragment z nagrania DVD. Ale też Semele i też CB.
PAK-u, a bo gloria glorią, a lwia cześć wpisów dotyczy życzeń i zażaleń odnośnie dostępności rynkowej wyżej wymienionej płyty (i nie tylko)
He he, „przepiękny aparat oddechowy” – jeszcze jeden zwrot do kolekcji Allli 😆
No to troche tegoż aparatu. Do takich kawałków to ona jest stworzona:
http://www.youtube.com/watch?v=Z2bvr_MTpbU&feature=related
Ja się tam wcale nie żalę, ja po prostu, niestety, mam talent… 😆
Ale teraz go nie będę ujawniał, bo wpadłem tylko się przywitać, podpisać listę obecności i lecę dalej, jak Gostek. 😉
Jaki piękny link! „Aparat” śliczny, a całość genialna! Biegam teraz po wszystkich powiązanych linkach.
Allla alpinistka 😆
PAK,
no pewnie że ciemne, bachowski kontrapunkt musi być być ciemny 🙂 Ale ja chyba w ogóle lubię takie mniej „piskliwe” brzmienia, bo moje ulubione wykonie koncertów brandenburskich też jest w niższym stroju (La Stravaganza) 🙂
foma,
mogę się płytą podzielić, tylko że wysyłanie „sieciowe” może być problematyczne, jako że w tamtą stronę mam kiepściutki transfer. Ale możemy kwestię przedyskutować 🙂
Hoko, dzięki. Rozumiem, że do przedyskutowania mogę użyć adresu, który podałeś na komisariacie…
Policja czuwa – wszystko legalne 😉
nie szczyp się Hoko
w razie czego wyslemy paki do paki 😆
arcadius, nie strasz
Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych Art. 23. 1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. Przepis ten nie upoważnia do budowania według cudzego utworu architektonicznego i architektoniczno-urbanistycznego oraz do korzystania z elektronicznych baz danych spełniających cechy utworu, chyba że dotyczy to własnego użytku naukowego niezwiązanego z celem zarobkowym.
2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.
O, trochę dyskusji mnie ominęło było.
ad partitam et suitem:
Szeryng tak, ale ten na CBS/Sony z 1955 r., nie na Deutsche Grammophon. Podobno Rubinstein się popłakał, jak Szeryng mu grał Bacha.
Ci, którzy wolą zimne klingi ze stali to Heifetz z 1952 r.
Doradcy z empiku są przydatni, bo płytę rozpakują, puszczą. Ale często kupujący też nie są lepsi.
Zasłyszane:
Pani: „Czy ma pan płytę takiego pianisty?”
Doradca: „A coś bliżej?”
Pani: „Chyba angielski pianista.”
Potem się oddaliłem się, bo się zakrztusiłem.
Z ulubionych, co to już ich nie ma – na Moliera w księgarni muzycznej był niejaki Pan Wojtek (jeszcze w głębokich latach 90′). Przemiły, wiedział o co chodzi i sprowadzał CD Melodii w cenie ok 70 000 zł.
No i Odeon na Hożej zniknął (tzn. jego część płytowa). Tam też generalnie wiedzieli, o co chodzi.
Na Moliera dawno temu był Pan Jaś… mały, siwy, w okularkach… a jeszcze pamiętna dziupla na Nowym Świecie, mówiło się U Rudego, bo p. Zbyszek Michalski, który to prowadził, był rudy. Ale tego to już najstarsi ludzie nie pamiętają… no i tam były tylko nuty.
Teraz księgarnię na Moliera, tak jak sklep nutowo-antykwaryczny na Uniwersytecie Muzycznym, ciągnie firma Sawart, czyli Olek Sawicki, dawny kolega oboista 🙂
Księgarnia na Moliera jest wyraźnie ukierunkowana na muzykalnych turystów przechadzających się po okolicy. Wybór niezły ze wskazaniem na Chopina, ale ceny dość brutalne.
Chwila, „U Rudego” to nie księgarnia na Nowym Świecie 64?
Jak pianista angielski, to na zagranicznych trzeba szukać…
foma:
Zakładasz, że mają porządek na półkach? Ja już widziałem w EMPIKu w dziale „Muzyka wokalna” Koncerty Bradenburskie Bacha. A w księgarni w dziale „literatura obca” znalazłem Bruno Schulza.
Brandenburgi w muzyce wokalnej to mogło być zwykłe „kukułcze jajo”, tzn. towar porzucony przez klienta.
Ale obserwowałem peregrynacje po półkach naszego ulubionego miszcza Piotra z Rubikonu – od instrumentalnej po wokalną i ostatnio w poezji śpiewanej.
Gostku @13:15, pewnie że tak. Tyle że jej już daaawno nie ma.
Teraz w tym miejscu jest to.
No jak się zastanowić, to Drohobycz na Ukrainie…
ad PK 13:57:
Yhy, to udowadnia, jak często bywam na salonach stolicy.
Eh, te ludzie z Pragulca, kultury nie zaznajom.
Owszem, ceny w Sawarcie są nie tyle „dość brutalne”, one są furioso draculoso. I nie do negocjacji.
A fragment DVD z lutego br z Cecilią (ten z Semele) pokazuje, że fondamenta bello aparatto uległy wzmocnieniu. Widocznemu. Ale budowla dalej śliczna.
Acha, na stronie Wratislavii Cantans pojawiły się pierwsze ogólniki na temat tegorocznej edycji:
http://www.wratislaviacantans.pl/
Warto zanotować i sprawdzić za parę miesięcy, co zostało ze względu na kursa walutowe odstrzelone. Ale przynajmniej zajawka jest interesująca.
Oto wieksza część koncertu z Akademii Muzycznej w Warszawie.
Reszta pojawi się wkrótce.
Miłego oglądania!
http://www.youtube.com/watch?v=0wi8UvJ0vag&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=MozTMi5AGbI&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=9L-X-R-yAsQ&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=tMjh9ZjMZp8&feature=related
Jeżeli muzyka się Wam spodoba, roześlijcie linki znajomym.
Pani Doroto!
Nie znam Pani maila, więc kontaktuję sie w ten sposób.
Mam ogromną prośbę. Czy nie zamieściłaby Pani mojego poprezdniego posta, jako wpis na Pani blogu?
W ten sposób trafiłoby to do mnóstwa ludzi…
Pozdrawiam serdecznie,
Maciek Stryjecki
(maciej@stryjecki.com)
Panie Maćku, w jednym komentarzu nie można tu zamieszczać więcej niż jeden link, bo wywala do poczekalni. Teraz akurat złapałam, ale nie zawsze jestem przy kompie. Dzięki i wzajemnie serdecznie pozdrawiam! Odsłucham później, bo muszę iść do Opery Kameralnej…
Wróciłam.
I wyrażę teraz swoje zdumienie (bo wcześniej mi się spieszyło): jak to nie ma Pan mojego maila? Ależ Pan go ma! Z linkami Włodkowymi dostałam teraz od Pana dwa liściki. A i przedtem było ich trochę. Łącznie z zaproszeniem na forum. 😀