Koncerty dla Chopina, Riley dla Dwójki
Tak, 1 marca to przede wszystkim urodziny Chopina. No i urodziny Dwójki. I nie ma tego dnia innych powodów do świętowania – te dwa wystarczają aż nadto.
Mamy więc co roku koncert urodzinowy w Filharmonii Narodowej organizowany przez NIFC. I tym razem tak było, ale ze zmianą dokonaną w ostatniej chwili. Miało być tak, jak na wielu koncertach Chopiejów: trzy różne koncerty, każdy w wykonaniu innego pianisty. Najpierw Andrzeja Panufnika z Claire Hammond, potem Chopina (f-moll) z bułgarską pianistką Plameną Mangovą, wreszcie Paderewskiego w interpretacji Nelsona Goernera. Jednak okazało się, że Mangova zachorowała. a Goerner wczoraj po południu dowiedział się, że ma zagrać także Chopina. Ale przecież co to dla niego. Nie miał więc wyjścia i uratował sytuację.
Na początek więc Panufnik: wykonanie precyzyjne, skupione, mniej emocjonalne niż to Ewy Pobłockiej, ale też atrakcyjne. Potem Chopin. Goerner akurat ten koncert ma na świeżo, grał go u nas ostatniego lata, co prawda na erardzie (z Europa Galante), ale nie szkodzi. Pięknie go gra, w środkowej części tryle śpiewają jak skowronki, mazur w finale zadzierzysty. Świetnie wypadł tym razem róg (zza kulis), niestety grano wersję z Wydania Narodowego, która jest koszmarna, a od ostatniego akordu, w którym brak tercji, zęby bolą.
Paderewskiego Goerner też już u nas grywał i tym razem także pokazał, że ten koncert ma sens tylko wtedy, gdy wykonuje go taka indywidualność – dużo jest wykonań, w których nutki są wygrywane i niespecjalnie coś się za nimi znajduje. Goerner gra z błyskiem, bawi się techniką, no, doprawdy sama przyjemność. Ale najpiękniejszy był bis – czwarte preludium Debussy’ego z I tomu (Les sons et les parfums tournent dans l’air du soir). Chciałoby się usłyszeć cały recital.
A później, o 22 w Studiu im. Lutosławskiego kilkanaście osób wykonało kultowe In C Terry’ego Rileya – muzycy improwizujący, związani m.in. z jazzem (Wacław Zimpel, Marcin Masecki, Hubert Zemler), awangardą (Dagna Sadkowska, Miłosz Pękala) i folkiem (Marta Maślanka, Maja Kleszcz, Maciej Cierliński), ale chętnie przekraczający granice. Miało być z mazowieckimi akcentami i było – momentami część folkowa (harmonia, lira korbowa, cymbały, bęben, basy) narzucała coś w rodzaju oberka. Były już różne wykonania tego utworu, naznaczone piętnem Wschodu czy Afryki, więc mogło być i Mazowsze. Sala była pełna młodej publiczności, która tę prawie godzinę transowej muzyki oklaskała na stojąco.
Komentarze
Dzień dobry 🙂 Podwójny Nelson 🙂 trafiony i fakt… nie ma to jak bis… Bis od którego mógłby się zacząć zupełnie jakiś inny koncert, czyli np. raz jeszcze ten… Panufnika.
pa pa m
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=fy2UKaGBw5M
Oj, ciężko się obudzić w zimowy poranek 🙂
A Zima grana w ten sposób bardzo pasuje do tego, co za oknem…
Tak jest, prawdziwa północna zima, a nie pocztówka z Włoch. Inna sprawa, że i wiosna, i lato w tym nagraniu też jakieś chmurne 🙂
Bo to Norwegowie 🙂
We Włoszech niby nie wiedzą, co to prawdziwa zima, ale w ich niedogrzanych mieszkaniach faktycznie zimą można zmarznąć…
Wreszcie palce odtajały i pisać można. W graniu pana Nelsona rozmiłowałam się dzięki festiwalowi „Chopin i jego Europa”. Zachwycający, porywający pianista i nadzwyczaj uśmiechnięty człowiek z „chochlikiem” w oczach. Gdy jeszcze dodamy magię pana Kaspszyka, który orkiestrę prowadził ciszej niż zwykle, ale własne włosy równie żywiołowo (uwielbiam za to dyrygentów!), wychodzi bardzo udany koncert… poza straszliwym dla moich uszu Panufnikiem;)
A po włosku w FN miało być przedwczoraj. Przyjemnie się słuchało, jak przy kawie z ciastkiem. Oczarował mnie Schumann, pozostali mniej; ale ja swoją Italię pamiętam inaczej.
I przemycę odrobinę kulturalnych ciekawostek:) TW ON zaprasza 15 kwietnia na koncert urodzinowy Sinfonii Varsovii. Pojawia się tam nazwisko Bomsori Kim. Ciekawa jestem grania tej ślicznej Osóbki. I jej sukienki;) A osobom bardziej teatralnym polecam „Pomoc Domową” w Och-u. Byłam wczoraj; beczka śmiechu. Tak potrzebnego, bo zimno straszliwie…