Co mnie ominie

Jutro rano ruszam nad Jezioro Bodeńskie, wracam we wtorek wieczorem, ale biorę maluszka, więc kontaktu nie stracimy. Jadę na tę imprezę; teraz nie będę na ten temat pisać, bo będzie więcej pretekstów. Tymczasem ominie mnie trochę koncertów w kraju, bo po raz kolejny nie uda mi się rozdwoić.

Gdybym siedziała w Warszawie, to być może na ostatnie dwa dni lipca ruszyłabym do Poznania na kolejną edycję Tzadik Poznań Festival (na 1 sierpnia pewnie jednak wróciłabym do Warszawy). P. Tomasz Konwent, organizator, mówi, że w tym roku nie było łatwo – w końcu jest kryzys. Dlatego jest tym razem tylko dwoje artystów związanych z firmą Tzadik – amerykański gitarzysta Tom Sparks, który przyjedzie do Polski po raz pierwszy, i francuski akordeonista Yves Weyh, członek zespołu Zakarya, który był w Poznaniu trzy lata temu. Tim wystąpi w piątek z solowym recitalem, a w sobotę w gitarowym duecie z Raphaelem Rogińskim; Yves zagra w niedzielę z zespołem Cukunft. Tak więc większość koncertów zdominują polscy muzycy i nie ma czego żałować, bo to naprawdę bardzo ciekawy kawałek naszej sceny (jakiej? jazzowej, jazzrockowej? improwizowanej? trudno nazwać), ten nurt nawiązujący do muzyki żydowskiej, ale w sposób jak najdalszy od tradycji. Tacy muzycy jak klarnecista Paweł Szamburski, skrzypek Patryk Zakrocki, a przede wszystkim właśnie Raphael Rogiński przyjęli motywy żydowskie jako jedno ze źródeł inspiracji. Oczywiście nie jedyne. Jeden z koncertów zresztą będzie poświęcony muzykowaniu np. Django Reinhardta. Jak co roku, będą też filmy nagrodzone na tegorocznym festiwalu Żydowskie Motywy. Nowa ciekawostka: 1 sierpnia o 18.30 odtworzona zostanie rejestracja spektaklu Moses und Aron Schönberga z Opery Wiedeńskiej z 2006 r. (dyr. Daniele Gatti); projekcja ma nagłówek Opera Omnia na Tzadiku, z czego wniosek, że to będzie cykl.

1 sierpnia rozpoczyna się Chopin i Jego Europa. Strasznie tego inauguracyjnego koncertu żałuję. Zostało to pięknie pomyślane: w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego (po raz pierwszy festiwal jest od początku miesiąca) orkiestra z Berlina (Akademie für Alte Musik) wykona „polską” (pisaną dla Augusta III Sasa) Wielką Mszę h-moll Bacha, a przedtem Janusz Olejniczak zagra ostatnie przesłanie Chopina – Mazurka f-moll op. 68 nr 4. Dlaczego stanie się to w Kościele św. Krzyża, tłumaczyć nie trzeba. Z akustyką pewnie będzie różnie, ale nastrój, domyślam się, może być nieporównywalny.

Nie usłyszę również, jak Ian Hobson zagra Paderewskiego, a Aleksander Gavrylyuk – Koncert e-moll Chopina (przedtem Polonia Elgara, też ciekawostka), jak King’s Singers śpiewają Zieleńskiego (bo jak śpiewają niemiecką muzykę romantyczną, słyszałam już w zeszłym roku na festiwalu w Szlezwiku-Holsztynie i nie byłam zachwycona), jak Benjamin Grosvenor gra Koncert f-moll Chopina i jak Jacek Kaspszyk dyryguje IV Symfonią Mahlera. Ale od 4 sierpnia jestem w Warszawie i postaram się śledzić festiwal już regularnie.

Kogo z Was jeszcze (wiem, że mt7 i że dojedzie 60jerzy) spotkam na ChiJE?