WROElectronica

Od blichtru opery uciekłam znów do rozkoszy awangardy, i to nie tylko muzycznej. Miałam bowiem możność zarówno wczoraj, jak i dziś, odwiedzić wystawy związane z Biennale WRO, które faktycznie już się skończyło, ale owe ekspozycje będą trwać – w Pasażu Pokoyhof oraz w Muzeum Narodowym do 19 czerwca, w Centrum Sztuki WRO – do wrześniowego Kongresu Kultury; bardzo ciekawy jest też pokaz w Galerii Entropia – ten krócej, do 27 maja.

WRO zaczynał ze 20 lat temu jako festiwal „wizualnych realizacji okołomuzycznych” (stąd, a nie tylko od Wrocławia, skrót), zanim otrzymał obecny podtytuł „biennale sztuki mediów”. Do dziś w wielu pokazywanych tu projektach dźwięk lub muzyka odgrywa rolę równorzędną z obrazem, a przynajmniej bardzo istotną. Takie realizacje są też i zamawiane, jak było np. z pracą Jarosława Kapuścińskiego Gdzie jest Chopin, o której pisałam przy okazji jej zaprezentowania na Warszawskiej Jesieni. Tam miało miejsce prawykonanie, zaraz potem pokazano rzecz w Londynie, a teraz pojawiło się w końcu na WRO. Tutaj kompozytor mówi o powstaniu dzieła (jest też jego fragment), tutaj informacja i filmik na stronie WRO.

Tego już teraz zobaczyć nie można, ale na pewno warto wybrać się na wystawy, z tym, że dobrze jest zapytać, jeśli jest ktoś z organizatorów, jak się dane dzieło obsługuje, ponieważ wiele z nich jest interaktywnych, no i w przypadku niektórych przyda się tłumaczenie.

Odkąd pojawiła się „młodsza siostra” WRO – Musica Electronica Nova, która zwykle trochę się zazębia z Biennale (i też odbywa się w tym rytmie), istnieje między nimi pewna symboliczna współpraca, która postronnemu obserwatorowi takiemu jak ja wydaje się absolutnie oczywista i wydaje mi się, że dla ich dobra powinna być jeszcze bardziej zacieśniona (szczęśliwie są na to szanse, bo szefowie obu imprez – Elżbieta Sikora i Piotr Krajewski – są chętni). W tym roku owocem tej współpracy był Passage Pierre’a Jodlowskiego, o którym już wspominałam (niestety czynny tylko do 21 maja, a bardzo warto zobaczyć).

Nie tylko na WRO są prezentacje, które równie dobrze mogłyby się pojawić na Electronice, ale i odwrotnie. Np. na dzisiejszym koncercie w Synagodze pod Białym Bocianem (grał świetny Ensemble Court-circuit), w całości znakomitym, gdzie utwory Tristana Murail i znów Jodlowskiego miały również warstwę wizualną. Także wczoraj i dziś w nocy były – bardziej i mniej ciekawe – rzeczy audiowizualne. Oba więc festiwale skazane są na współpracę, a współpraca – na sukces.

Piątkowy koncert w filharmonii, z udziałem miejscowej orkiestry pod batutą Jacka Kaspszyka, także zapowiada się bardzo ciekawie, jak również nocny koncert u Ossolińskich. Wszystkie informacje tutaj. To niestety będzie mój ostatni dzień na tym festiwalu. W sobotę, jak już wspomniałam, wybieram się do Mikołowa.