Młody jubileusz młodej orkiestry

Sinfonia Iuventus ma pięć lat. Jakkolwiek by nie myśleć o tej idei, jednak jako zespół zaprezentowała się dziś naprawdę przyzwoicie.

Stanęło przed nią kolejno trzech dyrygentów. Pierwszy, Jerzy Maksymiuk, poprowadził zgrabną fanfarę własnego autorstwa, którą skomponował młodzieży w prezencie. Potem długie mowy i wręcze, w tym dla Krzysztofa Pendereckiego, który otrzymał od orkiestry statuetkę Dafne (w aluzji do jego miłości do drzew) wyrzeźbioną przez Gustawa Zemłę, po czym stanął przed zespołem i zadyrygował Adagio na smyczki – miło się słuchało tej neoromantycznej, ale nie nadętej muzyki.

Potem batutę przejął dyrektor artystyczny, Tadeusz Wojciechowski. W Koncercie skrzypcowym Karłowicza solistą był Jakub Jakowicz, który tym razem jakoś nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia – wyglądało na to, że czuje się w tej muzyce mniej swobodnie niż w dwudziestowiecznej. To dość trudny koncert wbrew pozorom, nawet w odpowiednim wyważeniu emocji, które nie powinny być zbyt egzaltowane – mimo młodopolszczyzny autora. Jest to pogodny, wiosenny, bezpretensjonalny utwór i takie właśnie wrażenie powinno się odnosić. Zdecydowanie wolę młodego Jakowicza w Bartóku, Szymanowskim, Bacewiczównie czy Lutosławskim (w Kwartecie im. Lutosławskiego).

Orkiestra popisała się na koniec właśnie w muzyce Lutosławskiego – w Koncercie na orkiestrę, który jest ponoć jednym z najczęściej granych przez nią utworów. Po raz kolejny stwierdziłam, jak trudne jest to dzieło, ale jednocześnie, że młodzi muzycy bardzo się starali i wyszli obronną ręką. Ten utwór daje dużo adrenaliny, którą młodzież lubi, więc łatwiej jest się jej w to wykonawstwo zaangażować.

No, a co dalej? Jest ambitny plan stworzenia własnego festiwalu Sinfonii Iuventus – ma to być w czerwcu. Ale na razie rzecz jest na etapie szukania sponsorów.