Nieobecność kompetencji

Od dawna nie czytuję „Plusa Minusa”, weekendowego dodatku do „Rzeczpospolitej”, bo nie ma już nic wspólnego z dobrym pismem, jakim był kiedyś. O tym tekście dowiedziałam się skądinąd.

Ukazał się na weekend 4-5 lutego. To felieton z cyklu W kontrapunkcie podpisywanym przez Jana Maciejewskiego, członka zespołu „Plusa Minusa” i dotyczącym różnych dziedzin – p. Maciejewski to jeden z tych młodych (taka twarz spogląda ze zdjęcia koło tekstu) „wszystkożernych” dziennikarzy kulturalnych, którzy napiszą o wszystkim, czy coś na ten temat wiedzą, czy nie. Na poniższy temat oczywiście autor nie wie nic. Świadczy o tym już tytuł felietonu: Nieobecność Lutosławskiego.

Zacytuję więc początkowy fragment – dalej następują rozważania mające z nim dość luźny związek. „We wtorek 7 lutego miną 23 lata od śmierci Witolda Lutosławskiego. Przypomni o tym na pewno Program II Polskiego Radia, być może również TVP Kultura. I to wszystko. Oczywiście, 23 nie jest okrągłą liczbą, a Lutosławski nie był najbardziej rozpoznawalnym Polakiem. Był kompozytorem trudnym, nie tworzył melodii wpadających w ucho, żadnego z jego utworów nie da się zagwizdać (choć znam takich, którzy próbowali). Mimo wszystko jest coś fascynującego w tym, że najwybitniejszy od Chopina polski kompozytor pozostaje postacią może nie anonimową, ale na pewno też nie rozpoznawalną. Fakt nieobecności Lutosławskiego w naszej zbiorowej wyobraźni może być punktem wyjścia do jeszcze ciekawszego pytania: dlaczego nie słuchamy muzyki współczesnej?” Itd.

Ten pan wydaje te słowa dokładnie w weekend, kiedy w Filharmonii Narodowej rozbrzmiewa w ramach abonamentowego koncertu III Symfonia Lutosławskiego, a w Studiu im. Lutosławskiego rozpoczyna się trwający do wczoraj, jak tu mówiliśmy – znakomity festiwal Łańcuch XIV. Z nazwy wynika, że ten festiwal, organizowany przez Towarzystwo im. Witolda Lutosławskiego, odbył się w tym roku już po raz czternasty. Brały w nim udział czołowe polskie orkiestry i soliści, frekwencja była przyzwoita. Pana Maciejewskiego zapewne nie było. A co go obchodzi Lutosławski. Przecież podobno jest nieobecny.

I teraz postscriptum. Ten felieton podsunął mi Grzegorz Michalski, znany nam wszystkim skądinąd, który obok swoich rozlicznych zajęć przez kilka lat był prezesem Towarzystwa im. Lutosławskiego. Z komentarzem. Otóż oczywiście zatrzęsło go, gdy przeczytał powyższe słowa, i przesłał do „Plusa Minusa” sprostowanie. Na co otrzymał od samego pana Maciejewskiego odpowiedź, że bardzo panu dziękujemy za zainteresowanie (!), ale formuła naszego pisma nie przewiduje drukowania polemik.

„Rzepa” – i wszystko jasne.

PS. A w TVP Kultura 7 lutego nic o Lutosławskim nie było.