Jak zostać niemieckim (czyt. nowoczesnym) reżyserem
Miałam zamiar dziś, w związku z rocznicą, napisać coś o Mozarcie. Ale Mozart nie ucieknie, a ja nie mogę się oprzeć, żeby się z Wami nie podzielić zabawnym tekstem, jaki podesłał mi mailem prof. Jerzy Marchwiński. Napisał do mnie z Madrytu, gdzie małżonka jego, czyli p. Ewa Podleś, w piątek śpiewa premierę Tankreda. Właśnie przeczytał był moją relację z monachijskiego Oniegina i przesłał a propos (a jeszcze łączy mi się to trochę z poprzednim wpisem) zbiór zasad, jakich należy przestrzegać, by wystawić operę w stylu nowoczesno-niemieckim. Pokazało się to ponoć (a jemu podesłał nasz wspólny znajomy) na którymś z internetowych forów związanych z operą; po angielsku ma to tytuł How to Opera Germanly. Dam tu swój wolny przekład z angielskiego. Z góry przepraszam za ewentualne niezręczności 😀
1. Reżyser jest najważniejszą osobą w spektaklu. Jego wizja musi wyprzeć wymagania kompozytora, librecisty, śpiewaków, a zwłaszcza publiczności, tych nażartych głupków, którzy chcą, by ich bawić i wzruszać.
2. Na drugim miejscu jest scenograf.
3. Komediowość jest zakazana [w oryginale po niemiecku: verboten], chyba że niezamierzona. Dowcip jest dobry dla idiotów sprzed telewizora.
4. Wielkie aktorstwo polega na przerysowaniu ekspresji, częstym tarzaniu się po ziemi, obijaniu się o ściany i siadaniu na gołych deskach scenicznych.
5. Uwaga publiczności winna zostać skierowana na cokolwiek z wyjątkiem osoby, która właśnie śpiewa. Solowej arii, która wyszła z mody jeszcze w poprzednim stuleciu, muszą towarzyszyć postacie poboczne wyrażające w sposób banalny swój niepokój [w oryginale niemieckie Angst] obok śpiewaka, na nim czy wokół niego.
6. Opowiadanie historii jest wyklęte dla nowoczesnego reżysera, tak jak fotograficzny realizm dla malarza abstrakcyjnego. Nie opowiadaj historii; KOMENTUJ ją! A lepiej jeszcze, PODWAŻ ją!
7. Podczas śpiewania wysokich dźwięków solista powinien zgiąć się wpół, położyć się lub stanąć twarzą do tyłu sceny.
8. Muzyka musi czasem zatrzymać się na chwilę, by pokazać intensywną, niezrozumiałą mimikę.
9. Sceny erotyczne muszą być pozbawione wdzięku i pełne agresji. Turlanie się po podłodze jest obowiązkowe.
10. Parę razy w trakcie wieczoru winny się pojawić nieumotywowane zachowania homoseksualne.
11. Szczęśliwe zakończenia to bankructwo intelektualne. Graj na odwrót. Wstaw nagłe morderstwo, jeśli to tylko możliwe.
12. Za wszelką cenę unikaj zabawiania publiczności. Jeśli buczy, odniosłeś sukces.
13. Ustal tyle prób, by spektakl stał się martwy. To bardzo ważne.
14. Za wszelką cenę omijaj wszelkie sugestie piękna i tajemnicy natury! Scenografia musi być banalna, współczesna i podniszczona! Nie zapomnij o świetlówkach! (Dopuszczalne są też lampy łukowe.)
15. Publiczność nie może wiedzieć, kiedy klaskać i kiedy kończy się scena czy akt.
16. Historyczne okropności, jak Holokaust czy epidemia AIDS, muszą być włączone do spektaklu i eksploatowane tak bardzo, jak to tylko możliwe. Obowiązkowe są też kpiny ze stylu życia publiczności.
17. Kolory są dla kucharek. Tylko czarny, biały i szary!
18. Chórzyści muszą być łysi, pozbawieni płci i twarzy i ubrani w trencze.
19. Jeśli publiczność się nudzi, to znaczy, że to jest sztuka.
20. Rekwizyty to graty zwalone na kupę w kącie sceny. Muszą być zużyte i banalne, należy rzucać nimi o ziemię, zwłaszcza kiedy muzyka jest cicha. Postaraj się, żeby niebezpieczne przedmioty znajdowały się blisko brzegu sceny, by nieostrożni tancerze mogli je kopnąć do kanału orkiestrowego.
21. Wszystkie kwestie na stronie muszą być śpiewane do osoby, która nie powinna ich słyszeć.
22. Twarze głównych wykonawców muszą być pomalowane jak białe maski, by pozbawić ich indywidualności i różnorodności ekspresji, zresztą śpiewacy operowi i tak nie umieją grać. Chcieliby tylko pozować i wydawać śliczne dźwięki.
23. Ważne, żeby się przygotować. Spróbuj przeczytać libretto z góry, aby się upewnić, że nie przeszkodzi ono twoim ideom reżyserskim. Możesz też posłuchać raz utworu z płyty, chociaż nie za to dostajesz pieniądze.
24. Spraw, by dyrygent czuł się potrzebny, choć w rzeczywistości jest on przyziemnym robolem.
25. Reżyser musi unikać jakiejkolwiek idei, która nie jest jego własną, choć jego idea znajduje się już na niniejszej liście.
26. Kostium musi spełniać co najmniej dwa z następujących kryteriów: a) sprawiać, by śpiewak wyglądał nieatrakcyjnie, b) zaciemniać jego pole widzenia, c) sprawiać, by z trudem słyszał orkiestrę, d) ograniczać jego ruchy, e) nie być zgodny z okresem, w którym toczy się akcja opery (to tak oczywiste, że niewarte wzmiankowania).
Skąd my to wszystko znamy? 😉
Komentarze
… między obiadem a zbieraniem prania z suszarki mala prywata do zeena:
„fajny film wczoraj widziałem…” (w Budzie).
Tekst Gospodyni muszę zostawić sobie na poobiedni relaks, i tak powinno być 🙂
Nie wiem, czy enfant terrible wsrod germanskich inscenizatorow spelnia kryteria tej listy, ale jak go slucham w trakcie proby wagnerowskiego „Latajacego Holendra” w slynnym Teatro Amazonas w Manaus (kto ogladal „Fitzcarraldo” wie o co chodzi), to jego rozwazania wydaja mi sie bardzo rezolutne i sympatyczne 🙂 Christoph Schlingensief: Nikt nie bedzie bez znudzenia patrzal przez godzine na dekoracje, do ktorej ktos tam wybral jakies materialiki… A tak w ogole – ktos, kto co siedem lat powraca, aby zostac zbawionym, nie moze miec wszystkich klepek w glowie 😉
http://youtube.com/watch?v=-Mcn2yiWiZU
Alicjo,
dziękuję 🙂
Dowcip stary i znany od dawna. Nawet po polsku na stronie Trubadura wisi od pięciu lat:
http://www.trubadur.pl/Biul_25/Humor.html
:-PPP
Nie trafiłam na to dotąd, choć czytuję „Trubadura”. Widzę pewne różnice w tłumaczeniu 😉
A że to stare, wcale się nie dziwię. W końcu te zasady „obowiązują” już chyba z 20 lat… to tylko nasi „młodsi zdolniejsi”, że użyję terminologii krytyka P.G., zaczęli je stosować w ostatnim dziesięcioleciu 😆
Niby burzenie zastanych, skostniałych form należy do obowiąziku twórcy, opera jest też niby przedstawieniem, ale, co oczywiste, chodzi przedewszystkim o muzykę i śpiew.
Dlatego często najprzyjemniej jest tylko słuchać.
Dla mnie fantastycznym doświadczeniem były – bardzo tradycyjne – wystawienia oper w naturalnych wnętrzach i plenerach zrealizowane przez Włochów.
A co mają zrobić młodzi, zdolni i ambitni?
Rzeczywiście te „przepis” bardzo przystaje do prób „unowocześnienia” opery.
Idę kończyć nogawki, jeszcze muszę obszyć taśmą i podszyć ręcznie zawinięcie. 😀
Czy Pani Podleś dalej zwraca się do męża per ‚Marchewa’? 😆
Mówi czule „Marchewko”.
A on do niej „Ptaku”. Bo śpiewa. Ładne! 😀
post passpartout
ciekawe, ze czytajac ten wpis, swiadomie, i to oczywista oczywistosc, ze wlasnie wrocily wspomnienia z Volksbühne w Berlinie, gdzie Christoph Schlingensief swego czasu chetnie wystawial sztuki.
Nie widzialem Parsifala z oczywistych wzgledow, ale chetnie bym zobaczyl.
Anglicy wola i tak zapach molow w szafie.
Skad my znamy?
I don’t even know
…a mówiłam, że należy kogoś ukatrupić! (vide pkt.11)
No to teraz każdy głupi będzie wiedział, jak wyreżyserować operę! Ale kino….
Mocno to przerysowane, ale takie są zasady dowcipów.
Ostatnio oglądałem sporo spektakli niemieckich (na DVD) i muszę powiedzieć, że w dwóch punktach jest to mocno niesprawiedliwe — większość reżyserów chce zabawić widza, a stroje są barwne i dość efektowne. (Nie wszyscy i nie zawsze chcą zabawić widza, dobrym przykładem jest zrobione na poważnie „Wesele Figara”, ale jednak większość.) I czasem się to udaje; choć współczesny ‚niemiecki styl’ w wystawianiu oper daje bardzo różne rezultaty — od znakomitych po kompletne klapy. Zasadniczo styl francuski, czy brytyjski, bardziej umiarkowane w łączeniu ‚nowoczesności’ z operą, wydają się nie tylko bardziej przewidywalne, ale i zwykle bardziej udane.
PS. Sam pisałem o „Uprowadzeniu z seraju” przez weekend. Ale tam: stroje były ładne (bo ślubne 😉 ), a i trochę humoru by się znalazło.
Alicji:
Kogo ostatnio widziałem ukatrupionego w niemieckich operach? Chyba Osmina w „Uprowadzeniu z seraju”, po tym jak próbowal zgwałcić (?) Pedrilla. Umierali, choć nie bardzo umrzeć potrafili Konstancja i Belmonte, ale oni tylko ilustrowali pewien problem, a nie umierali na poważnie. W sumie także Osmin pojawił się w ostatniej scenie, by jako ksiądz udzielić ślubu… (A niektóre stroje ukazałem tu: http://pak.blog.pl/archiwum/index.php?nid=12184007 )
W innej realizacji — we „Śnie Scypiona”, ktoś z przodków Scypiona śpiewał z trumny. Bardzo efektowna scena. Zresztą jak pokazać, że postać sceniczna już nie żyje? 😀
W sumie dla naszego komisarza fomy najlepszy byłby Don Giovanni (pozostając przy Mozarcie, rzecz jasna, bo w innych operach nazbierałoby się sporo…), tyle że w jego przypadku chodzi o samą operę, a nie o reżyserię. W końcu Don Giovanni znika w otchłaniach piekielnych żywcem, wsród inspirujących efektów specjalnych i ramię sprawiedliwości (Don Ottavio & co.) zamyka swoje śledztwo… To wygląda na jakąś sztuczkę, dla zmylenia przeciwnika. Bo kto uwierzy w rękę zmarłego Komandora?
Jeśli ukatrupiony w pierwszym akcie baryton leży na scenie, to w trzecim tenor obowiązkowo się na nim potknie.
To teraz już wiem, co tracę, słuchając niemal wyłącznie z płyt (audio) i radia. Najciekawsze mnie omija 😆
No, no, to może teraz jakąś operę kryminalną?…
Ja teraz niestety muszę wyjść i mam dzień b. zajęty, nie wiem, kiedy znów dorwę się do blogu, więc na razie tylko do fomy – serdeczne życzenia imieninowe dla Mikołaja Fomicza! 😀
Balszoje spasiba.
Oczywiście jakieś crime story dałoby się napisać. Ale by znowu się nie rozjechało we wszystkie strony, proponuję następujący plan pracy:
do 12.00 zgłaszanie postaci dramatu – nazwa, głos, krótka charakterystyka
12.00/13.00 – odprawa u Komisarza Fomy, z gościnnym udziałem Mikołaja Fomicza, oceniająca zgłoszone propozycje; wybór głównych i drugoplanowych postaci,
do 14.00 zgłaszanie propozycji głównych momentów dramatycznych
do 15.00 wskazanie osi dramatu, uwzględniającej najlepsze zgłoszone wcześniej partie solowe, duety, tercety, chór(?), balet(?)
po 15.00 przekazanie surowego libretta scenografowi, ewentulanie można też podesłać jakiemuś kompozytorowi
foma, przekaz prosze juniorowi najlepsze zyczenia, ale nie chodz z nim dzisiaj po miescie. Pilnuj dzieciaka, najlepiej za pomoca Podhalanskiego. Moze to pewne naduzycie wladzy, ale wobec zagrozenia… Tu jest cala prawda:
http://youtube.com/watch?v=HaH8QyGYlyQ
Wszystkim Mikołajom wszystkiego najlepszego. Miło mieć takiego sympatycznego patrona.
A zasady reżyserii tak zabawnie opisane w przepisie są nieźle sparodiowane w jednej ze „szczecińskich” powieści Szwaji. O jej pisarstwie się nie wypowiadam ale niektóre scenki są przezabawne.
O! To foma jest Mikołaj, zupełnie, jak mój papa. Rzadkie imię.
Wszystkiego najlepszego, niech Ci się darzy w życiu osobistym i pozostałym. Pokoju i radości serca, przyjaznego świata i duuuuuuuużoooooooo miłości. 😀
Teraz już znikam.
mt,
Mikołaj to mój syn, dzieki za życzenia, przekażę…
Dołaczam życzenia dla Mikołaja!
To jak? Mikołaj pierwszym bohaterem? Dajemy chłopięcy sopranik, czy też myślimy o Mikołaju z brodą i pastorałem — wtedy koniecznie bas?
PAK, też zauważyłem, że Mikołaj to jedyny zgłoszony mimo woli bohater. Raczej nie dziecięcy sopranik, bo kto widział i słyszał, by roczny chłopak potrafił się wyuczyć arii? Niech będzie nie-święty Mikołaj z filmu passpartout…
Mikołaj Fomicz – fajnie to pani Kierowniczka wymyśliła 🙂
Wszystkiego najlepszego proszę przekazać ode mnie 🙂
zeen, tak z rosyjska i ukraińska… Ale w pełni poprawnie powinno być Mykoła Fomicz.
Dziękuję za snop życzeń, ustawię w kątku i codziennie będę mąkę z jednego kłosa dodawał do wieczornej kaszki 🙂
foma:
W jakiejś operze u Handla występuje dziecko. I jest to rola niema. Może my też byśmy tak… odebrali dziecku głos? Na czas trwania czterech aktów z prologiem?
Następna rola niema dla ryby. Niekoniecznie komisarza Ryby — ten śpiewa…
Mój Mikołaj czterech aktów, nawet bez prologu, w jednej operze nie wysiedzi… I co to za niedzisiejsze podejście wychowawcze?! Odebrać dziecku głos 😯
To swietny pomysl, Pani Doroto
Zastosuje przy kolejnym recitalu chopinowskim, trup sie bedzie slal gesto…
Bardzo mi sie podoba!!!!
Dzieki najserdeczniejsze
Wystawiamy jeden akt Mikołaja w prologu, po czym szybko zawijamy, by się nie przeziębił i do domu.
A na scenę wkracza tata z fuzją w dłoniach i z arią na ustach:
Przepraszam;
– usta milczą foma śpiewa…
Akcja recitalu może mieć miejsce w więzieniu, jednem martwy klawisz, drugi martwy klawisz…
I po odprawie 🙁
Co to za opera, z jednym, niemym śpiewakiem, który gra tylko w jednym akcie? No owszem, mamy martwe klawisze, ale jak tak dalej pójdzie, to nam afera kryminalna wygubi orkiestrę, a przynajmniej instrumentarium.
Może orkiestrę wykończy Czarna Ospa?
Z odprawy nici, wszyscy w terenie…
Nie wiem, czy ktoś to już napisał, bo nie mam czasu czytać całości. Sprawdziłem jutrzejszy program telewizji i „Tradycja” – Koncert Finałowy IV Festiwalu Kultury Żydowskiej będzie o 1.40 w nocy. Tak wygląda Misja w telewizji PiSowskiej.
Intryga będzie wielopiętrowa, Czarną Ospę wykończy Czarna Rozpacz, która musi wykończyć A Cappellę – wszak orkiestra wyrżnięta – pozostaje ustalenie kto wykończy publikę….
Publika uswierknie z nudow 🙁 There is no action in this crime 😕 No i gdzie jest ogrodnik?
Więc zmieniamy termin nadsyłania propozycji? Powiedzmy do północy?
dlaczego A CAPPELLA ma być wykończona?
——
Wątek: Re:publika
Gdzie oni są?
PAK, propozycję mam i to ostateczną:
Do prowincjonalnej orkiestry na dalekich stepach Rosji przyjeżdża na gościnne wystepy dyrygent-hochsztapler. Po pierwszej nieudanej próbie postanawia kierować orkiestrą jako guru sekty wiolinian…
Zbyt egzotyczne, trzeba coś bliżej ludzi…
Na Antarktydę przybywa dyrygent z orkiestrą na serię koncertów.
Kurtyna puszcza i oczom orkiestry ukazuje się publiczność: wszyscy we frakach….
Zbyt trudne logistycznie (brak tylu fraków) i sezonowe. Może niemiecka elektrownia jądrowa?
No, kryminal nam sie juz jakos niechcacy zaczal w Paryzu. A tak dobrze zarlo. Zdaje sie, ze zycie przebija opere (nie mowiac o publicznosci wyfraczonej)
I tu walka Czarnej Ospy z Czarna Rozpacza wymieka
zeen,
daj sobie na wstrzymanie z Antarktydą do lata, u mnie jest -17C. Zdecydowanie wolę dalekie stepy, a najlepiej gdzieś w okolicach któregoś ze zwrotników.
*a najlepiej okolice któregoś ze zwrotników – miało być.
Jego piekna zona po nocy spedzonej z dzikim dudukiem znika bez sladu. Czarna Rozpacz (alt?) wpedza dyrygenta w ramiona pieciu siostr-tancerek, ktore okazuja sie ukrywajacymi sie mudzahedinami z Afganistanu. Dyrygent odkrywa w sobie nieznane dotad sklonnosci (tu aria przy polksiezycu). Na drugi dzien, miotany sprzecznymi uczuciami, wyrusza na poszukiwania duduka.
http://youtube.com/watch?v=1LO53h3mZCk
Osierocona sekta (chor a cappella) roznieca stepowe ognisko i stwierdza, ze kontrabasy daja wiecej ciepla. Pijani kumysem mudzahedini tancza zbojnickiego, trwa dyskusja (parlando) co upiec na roznie z puzona…
Tymczasem w niedalekim Czelabinsku laduje samolot specjalny…
No to zeen został przegłosowany, dalekie ciepłe stepy Azji, z Paryża może być dyrygent-hochsztapler, który jako jedynu z podparyskiej wsi przeżył epidemię czarnej ospy.
PAK, Ty jesteś oblatany z librettami, możesz to rozpisać na listę płac i scen?
A co się dzieje w Paryżu?
A imieniny Sarkozy’emu jacys idioci zrobili i przed budynkiem, gdzie jest gabinet jego adwokata i Fundacja na rzecz Shoah wybuchla bomba. Podobno 2 osoby nie zyja, 6 rannych, ale na razie i tak nic nie wiadomo wiecej.
Znalezli jeszcze dwie inne.
Zaczyna sie.
foma:
Pomyślę, ale na razie mamy tylko:
Jean-Marie-Antoine-Genevieve-Jacques-Anne Plaplapillon – kontratenor – dyrygent-hochsztapler, z podparyskiej wsi, który jako jedyny przeżył epidemię czarnej ospy;
Czarna Rozpacz – alt – pracuje na dwóch etatach: na jednym jest asystentką dyrygenta, na drugim wpędza ludzi w depresję, czasem role się jej mylą;
Siostry tancerki, czyli przebrani mudżahedini, w liczbie pięciu.
I jakiś jeden akt.
…dajcie znać Sekretarzowi, kiedy zaczniecie. Proponuję każdy wpis zacząć od * czy jakoś tak, to się nie pogubię, jak będę zbierać do kupy 🙂
Z mrocznego wnetrza samolotu majestatycznie wyturlal sie szereg pojazdow opancerzonych w barwach polowych. „Grupa heavy-metalowa „Timur i Jego Komanda” melduje sie to zadan specjalnych!” – dziarski glos (tenor?) przystojnego blondyna podzialal elektryzujaco. Z bunkra w pobliskim kurhanie zabrzmial basowy glos generala Zeenowiewa (jednojajowy blizniak inspektora z Petersburga, nieswiadom istnienia brata, tu propozycja innego libretta pt. „Rozdzieleni w pore”): „Go east!”. Otaczajacy go chor molojcow zgodnie:
http://youtube.com/watch?v=39KZ2afBtLU
„To gdzie w koncu?” Targany watpliwosciami Timur rusza na poludnie, w kierunku gorejacej wsrod burzanow stepowych watry…
Komisarzu Foma, uprzejmie informuję, że mieszkańcy Antarktydy od urodzenia chodzą (i pływają) we frakach, więc nie szukajcie wymówek…
jeśli mogę coś zasugerować, to może nie włączajmy do opery postaci terminujących u komisarza Fomy… nie wszystkie grzyby w barszcz…
Kozaku Zeenowiew, zrozumiałem. Antarktydę wykorzystamy to w ewentualnym sequelu… Teraz politycznie aktualny jest Afganistan.
Jeśli podzwrotnikowe stepy, to koniecznie musi też być Dziadek Mróz jadący na wielbłądzie. Nie zapominajcie o Drugim Mocarstwie! 🙂
*General Zeenowiew, weteran wojny afganskiej i milosnik muzyki wiolonczelowej siegnal po butelke z sosem kabulskim. Jego gleboko skrywana namietnosc i uzaleznienie. Tylko sos kabulski extra strong byl w stanie zagluszyc traumatyczne wspomnienie jego ukochanego instrumentu perwersyjnie uzytego przez zdeprawowana czeska agentke w charakterze sanek. Zanim sos podzialal, w masywnej czaszce generala tluklo sie powracajace wspomnienie: On, mlody lejtnant na wysunietym przyczolku i ona – na pudle z instrumentem…
http://youtube.com/watch?v=MEgzBgtQlj4
Szanowni niemieccy (czyt. nowocześni) Reżyserzy,
Wszelkie próby unicestwienia a cappelli spotkają się z naszym stanowczym o(d)porem… no, chyba że powstanie o tym chór, jakiego nie ma jeszcze w historii opery…
😉
A capella, oczywiscie
A cappello 😉
Powinnaś rozróżnić uśmiercenie od unicestwienia. SNR (Szanowni Niemieccy Reżyserzy) przewidują intensywne i ekscytujące życie zagrobowe a cappelli w spektaklu 😉
* tymczasem wyrżnięta przez Czarną Rozpacza A Cappella wzlatuje w niebieskie rejony, towarzysząc akcji (powiedzmy, że powyżej był Prolog) poprzez stepowanie tematów przewodnich poszczególnych bohaterów, aż nie zostaje, w akcie II wywołana jako duch z butelki sosu kabulskiego, co powtórnie pozwoli jej wkroczyć do akcji…
…poczkajcie.
Dotychczas zebrałam jako poczatek dwa pierwsze wpisy passpartout z 14:14 i 15:21 i potem zaznaczone przez passpartout *. Pilnujcie tej gwiazdki, bo ja nie chcę się pomylić, co przynależy do kryminału 🙂
Podałam, co spisałam, macie czas na dodanie, czego należy, bo nie wiem, czy to jest dobry początek, czy cos jeszcze wcześniejszego trzeba. Ja tu w rozbiegach dzisiaj…
Moi drodzy, to nie ma być kryminał, tylko nowoczesna opera…
Alicjo, jako wprowadzenie powinien być mój wpis z 13:44
…zanotowawszy, Komisarzu!
(sekretarz to ciężki kawałek chleba…)
Nieważne, czy kryminał tango, czy opera, zanotować należy! Sekretarz zna swoje obowiązki.
Czym byłby Prezes, gdyby nie Sekretarz
co pełną dobę o porządek zadba.
Nawet by kawy nie miał czym zamieszać
i miast osiągnięc rosłoby mu sadło.
Dlatego niechaj z kumysem bukłaki
służą do toastów: zdrowie Sekretarza!
która wciąż powtarza – pamiętać o gwiazdce!
i w ostatnim akcie zwieje od ołtarza.
—–
Można to wykorzystać do jakiejś barytonowej arii w pierwszym akcie…
Witam, wiadomosc z Lyonu
1. Prosze nie zartowac ze Swietego Mikolaja!
2. Dlaczego tak wiele Blogowiczow opiera swoj humor na wysmiewaniu wschodnich nacji? Kompleksy?
3. Czy ktos z Panstwa pracuje w operze i moglby sie wypowiedziec merytorycznie?
4.Co pani Teresa Czekaj ma na mysli piszac „Zaczyna sie”? Moze teraz troche przesadze, ale w dyskusji przerysowania sa konieczne. Gdyby Hitlerowi ktos w pore sprawil tego rodzaju „bombowe imieniny” czy inne „wystrzalowe party” moze faszyzm w Niemczech nie rozroslby sie do tak monstrualnych rozmiarow (n.b. pochodzenie mial Adolf podobnie jak Nicolas bynajmniej nie czysto aryjskie…). Projekty badania kodu genetycznego i wydalanie( przepraszam za wyrazenie) imigrantow, czy pani Teresie Czekaj sie to podoba?
…nic a nic nie rozumiem, janicko.
Pomijając Swiętego Mikołaja, o co chodzi z punktem 2?
Jeśli chodzi o pkt.3 – dopiero dzisiaj weszłaś (wszedłes) na ten blog?
a pkt.4.- przepraszam że przepraszam? O co ciebie chodzi, „oso cozi” ?
@janicka
przerysowania może i czasem uchodzą, ale ta uwaga nie powinna, bo to zwykła obrzydliwość.
*oso chozi* , miało być.
A poza tym gdybanie, co by było gdyby, jest zawsze nie na miejscu. Co sie stało, to się stało.
Ludzkość nie wyciąga nauk z historii, a powinna. A pewnie zostanie, jak jest.
Chyba janicko nie zrozumiałaś wpisu Teresy Czekaj, albo , co bardzo możliwe, ja nie zrozumiałam Twojego…
pkt 4# teresa czekaj pisze:
2007-12-06 o godz. 14:33
A imieniny Sarkozy’emu jacys idioci zrobili i przed budynkiem, gdzie jest gabinet jego adwokata i Fundacja na rzecz Shoah wybuchla bomba. Podobno 2 osoby nie zyja, 6 rannych, ale na razie i tak nic nie wiadomo wiecej.
Znalezli jeszcze dwie inne.
Zaczyna sie.
To czytałam, janicko, tylko nie rozumiem, o co Tobie chodzi. Sarkozy faszysta, trzeba mu sprawić bombowe imieniny, albo wręcz zabić? A, i jeszcze , jak sama podkreślasz – bynajmniej niearyjskiego pochodzenia? I co z tego?
*Zapadal wczesny stepowy zmierzch. Przy dopalajacym sie ognisku Timur siedzi zasepiony. Jego komanda po dzikich tancach z mudzahedinami rozeszla sie parami po okolicy. Nagle – w tezejacym mroku zafalowaly burzany i stepowy malachit zaszumial zlowrogo. Z rozgarnianych nerwowo wysokich traw wylonila sie kobieca postac. To dyrygent w burce wracal z daremnej pogoni za dudukiem. Timur podskoczyl, jak razony piorunem. Strzala Amora ugodzila go w najczulsze miejsce.
Tu aria tenora w duecie z kontratenorem dyrygenta.
Lsni ksiezyca polowa
Idzie zjawa stepowa
I pod burka wielkiego cos chowa
Czy pod szata, o pani
Skrywasz kozuch barani?
Nie, moj panie, to bomba jądrowa 😯
roger, passpartout 🙂
Do Alicji
pkt2 Czytam czesto wypowiedzi pani Doroty Szwarcman, w ten sposob moge sledzic co dzieje sie w kulturze rowniez z polskiego punktu widzenia. Na zagladanie do komentarzy zwykle brakuje mi czasu. To jest prawdopodobnie 4 raz kiedy czytam Wasze opinie. Poprzednim razem ktos wysilal sie parafrazujac nazwiska aby brzmialy jak gruzinskie lub rosyjskie (czyli wedlug tego kogos smiesznie). No a dzisiaj czytam
a)passpartout :
2007-12-06 o godz. 14:15
i pisze tez inne rzeczy
b)foma pisze:
2007-12-06 o godz. 13:44
no ale z kogo jak nie z Rosjan ma sie smiac pan Mykola? Jesli naprawde ma korzenie ukrainskie to musi smiac sie z Rosjan aby pokazac jak bardzo jest zachodni
*Snop swiatla z reflektorow armijnego jeepa rozswietla scene. To general Zeenowiew przywiozl kochanice Dyrygenta – niejaka Jeanette z Lyonu. Jeanette, okradziona w tygodniowej podrozy koleja transsyberyjska, ma bardzo skromna garderobe. Na jej widok Timur rozdarty emocjami strzela sobie w leb, ale chybia.
http://youtube.com/watch?v=SXx3IXcoiZU
… oj janicko 🙂
No to właśnie tracisz i wyciągasz wnioski na podstawie paru wybranych wpisów, a my tutaj jesteśmy od wielu miesięcy zżyci i wiemy, o co chodzi. Nikt bynajmniej z nikogo i niczego nie kpi, nic z tych rzeczy!!!
I nie czepiaj się fomy, bo nie wiesz, o co chodzi, my tu pracujemy nad scenariuszem do opery (na śmieszno) i omawiamy szczegóły!
Zle to odebrałaś, nikt się nie wysila. Po prostu raz na jakis czas zabierają się za pisanie kryminałów albo scenariuszy oper, i świetnie im to wychodzi. Ja jestem tylko sekretarzem.
Jak chcesz poczytać, to zajrzyj na :
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Teksty/
Hej, hej, już jestem.
Droga Pani janicka (piszę z małej litery, bo Pani tak sama się pisze),
my tu mamy dość specyficzne poczucie humoru i może nie każdy je odbiera. Nikt tu nie ma kompleksów wobec Wschodu ani wobec Zachodu, wszystkie nasze komentarze w tej konwencji, co dzisiejsza, to po prostu pure nonsense i tak to należy czytać.
Jeżeli czyta Pani mój blog dla informacji, to owszem, znajdzie ją Pani, ale też czasem bywa ona przeze mnie zabarwiona humorem, jak mi akurat fantazja przyjdzie 🙂 Czasem też i ja, i komentatorzy dyskutujemy tu serio, a nawet bardzo serio. Różnie to bywa. Ale jeżeli komentarze Pani nie odpowiadają – proszę ich po prostu nie czytać. I tyle. Chcemy tu mieć dobry humor i Pani też tego życzymy.
Pozdrawiam.
Alicjo, naprawdę -17C?
Foma, to wszystko z pośpiechu, ale małemu Mikołajowi proszę przekazać potrójnie.
Dobrze Wam idzie. 😀
… jakoś tak poczułam się, żeby wytłumaczyć, i chyba nie za dobrze to zrobiłam, ale z drugiej strony nie rozumiem, o co janicce chodziło względem Teresy Czekaj.
Wy już pewnie śpicie? 🙂
mt7,
było rano. Na mój dusiu 🙂
* Oszolomiony Timur powoli dochodzil do siebie. Z luboscia wciagnal w nozdrza duszny zapach francuskich perfum. Pure Nonsense Nr.5 – rozpoznal bezblednie. Jeanette, pochylona nad nim zapomniala o Dyrygencie, ktorego poszukiwala od miesiecy. Petit Nicolas, owoc ich burzliwego zwiazku konczyl wlasnie roczek, a jeszcze nie poznal swojego papy, a na jej konto w Credit Lyonnaise nie wplynal ani cent z obiecanych alimentow.
A jeszcze nie śpię, dopiero się dorwałam do komputra i jestem pełna podziwu dla inwencji passpartout!
Tak trzymać 😀
Teraz dla odmiany autentyczne libretto. Moja siostrzenica, kiedy była dużo młodsza, zaczytywała się Przewodnikiem operowym p. Kańskiego i pękała ze śmiechu przy niektórych opowieściach. Bo też i bywa z czego… A jej ulubionym librettem była Maria Golovin Menottiego; odczytywała rzecz z emfazą. Tu podam trochę skrócone.
Akt I. Donato, młody człowiek, który utracił wzrok podczas wojny, żyje wraz ze swą owdowiałą matką i oddaną, bez wzajemności w nim zakochaną służącą (…). Matka Donata, chcąc poprawić swą sytuację finansową, wynajmuje piętro swego domu Marii Golovin, pięknej i bogatej kobiecie, oczekującej na powrót męża z jenieckiego obozu (…) wraz ze swym siedmioletnim sykiem Trottolem (…) Po kilku spotkaniach i obojętnych na pozór rozmowach w sercach Marii i niewidomego Donata budzi się miłość, która – gdy raz zostają w domu sam na sam – wybucha z całą tłumioną dotąd siłą. Równocześnie jednak w sercu Donata rodzi się uczucie zazdrości – o dotychczasowych znajomych ukochanej, o otrzymywane przez nią listy, o wszystko…
Akt II. Namiętność Donata, podsycana jeszcze przez jego ślepotę i poczucie dotychczasowego osamotnienia, narasta do granic szaleństwa nie liczącego się z niczym i nikim, natomiast uczucie Marii hamuje konieczność troszczenia się o synka, a także myśl o małżonku. (…) Między Marią i Donatem stale wybuchają gwałtowne konflikty (…) Zewnętrzne wydarzenia, jak ucieczka więźnia z obozu jeńców wojennych, któremu Donato udziela schronienia (…) to tylko epizody bez większego znaczenia. (…) Gdy zaś więzień, odchodząc, pozostawia Donatowi rewolwer, uczucie niepokoju i napięcia ustępuje miejsca pewności nieuchronnej tragedii.
Akt III. Maria Golovin otrzymuje telegram, że jej mąż został zwolniony z obozu jenieckiego i niebawem powróci. Matka Donata, która już orientuje się w sytuacji, lecz całą winę przypisuje Marii, niedwuznacznie daje młodej kobiecie do zrozumienia, że rada by pozbyć się jej jak najszybciej ze swego domu. (…) Maria przygotowuje skromne przyjęcie z tańcami na cześć powracającego małżonka. Donato, opętany namiętnością i chorobliwą zazdrością, domaga się od swej kochanki, aby wszystko opowiedziała mężowi; więcej jeszcze – żąda, aby w trakcie przyjęcia opuściła męża i zaproszonych gości i o północy przyszła do jego pokoju. Dręczona rozterką, Maria przychodzi istotnie, lecz po to, aby oświadczyć Donatowi, że muszą się rozstać. Nie panujący już nad swymi nerwami Donato wydobywa otrzymany od zbiegłego więźnia pistolet i kieruje go w stronę swej kochanki, a nie będąc pewnym celności strzału, wzywa matkę, aby wskazała mu cel. Matka na krzyk syna wbiega do pokoju i szybko zorientowawszy się w sytuacji, usuwa Marię poza zasięg niebezpieczeństwa, a jednocześnie ze słowami „słusznie, mój synu, zabij ją”, kieruje uzbrojoną dłoń niewidomego… w pustą przestrzeń. Pada strzał i Donato jest przekonany, że Maria nie żyje, tym bardziej że matka oświadcza mu, iż teraz muszą co rychlej chodzić za granicę. Oboje opuszczaja pokój – zaś Maria, stojąca dotąd bez ruchu, wybucha niepowstrzymanym płaczem…
Ja tam uważam, że są śmieszniejsze libretta, ale to jakoś nie wiadomo czemu urosło w naszej rodzinie do rangi symbolu, i jeżeli chcemy powiedzieć „krwawy melodramat”, to mawiamy „Maria Golovin!” 😀
Czego to ludzie nie wymyślą. 😆
Też w swoim czasie zaczytywałam się. Ciekawe, gdzie on sie podział?
Pora spać, dobrej nocy wszystkim życzę i przyjemnych marzeń sennych. 🙂
EmTeSiódemecko, kto gdzie się podział? Jeśli chodzi o p. Kańskiego, to ma się nieźle, widziałam go nie dalej jak wczoraj. Mocno już starszy pan, ale się trzyma.
* Wzruszony opowiescia o malym Mikolajku Timur zwolal swoja komande i zarzadzil: Molodcy i wy, diewoczki (do mudzahedinow), jest we francuskiej prowincji miasto Lyon, 6 tysiecy kilometrow stad. „Uch, kakaja glusz”- jeknela choralnie komanda. W tym miescie maly Mykola nie moze zasnac bez kolysanki. To co, zaspiewamy? Zaspiewamy!- odkrzykneli wszyscy sluchajacy. General wyciagnal telefon satelitarny samsung i wstukal podany numer. W cichym stepie rozlegl sie zgodny spiew:
http://youtube.com/watch?v=XQZJXkh88oM
Dobranoc wszystkim nocnym markom 🙂
Pani Alicjo, ja tez nie rozumiem, co ma piernik do wiatraka, Sarkozy do Hitlera i kwiatek do karety. Ale nie musze wszystkiego rozumiec.
Mikolajkowe paryskie refleksje tutaj
http://parnas.pl/index.php?co=blog&id=25&idb=710
Uch, kakaja glusz
W steeeepieeee szerokim, ktoreeeego okiem…
Patataj, patataj, patataj
* Tymczasem w Lyonie maly Mykola, zbudzony kolysaniem katedralnych dzwonow z Fourvière przyczolgal sie potajemnie do kuchni pelnych butelek po ubieglodniowej libacji.
w tym miejscu nastepuje wielkie solo orkiestry pod dyrekcja
http://www.youtube.com/watch?v=pUru7nSyKxQ
konieczne do zmiany dekoracji
Jestem od kilku dni bez inwencji… zupełnie…
Mogę tylko dodać, że także inne opery miały śliczne libretta — tu podaję link do ‚obrazkowego’ streszczenia „Orlando Paladino” Haydna. Tyle, że Haydn świadomie żartował. Prawie jak My 😉
http://pak.blog.pl/archiwum/index.php?nid=11478146
Ooo, Przewodnik operowy Józefa Kańskiego! Tato dostał tę książkę ‚w dowód uznania’ za wkład w szkolne życie (naszego zespołu dziecięcego: wygrywaliśmy szkole wszelkie możliwe konkursy gminne, powiatowe, itd. a niemuzyklane i niegrające na instrumentach ‚panie’ nawet kiwnąć palcem w bucie nie musiały 😉 )
– i zaczytywałyśmy się z Siostrą w tych wszystkich librettach… do tej pory zresztą daje się słyszeć po przyjeździe do Domu: ‚chcę coś sprawdzić w Przewodniku operowym, gdzie on jest, znów się zawieruszył?…’
🙂
PS. Ja dopiero teraz się łapię na tym, że „Orlando Paladino” miał premierę 6 grudnia (na imieniny księcia Mikołaja w 1782 roku).
* (A cappella chór zstąpił na ziemię z niebios, by dyskretnie towarzyszyć i komentować, jak w greckiej tragedii akcje. Tu skupiając się na fryzurach bohaterów.)
Akt II rozpoczyna aria Pani Dyrygentowej, która wyznaje miłość dzikiemu dudukowi, a ten co chwilę wpija się jej w usta dziki i wciąż roznamiętniony.
Scenie towarzyszy balet kolumny pojazdów pancernych.
* Rozszarp mnie na strzępy
Niech nad martwym światem
Wzlęcę nad otmęty
Szatę ze mnie zedrzyj
Zlotą Dejaniry
i patataj, patataj
* Na scene wchodzi Dyrygent zonglujacy znaleziona w stepie glowica nuklearna. Na mosieznej tabliczce u podstawy bomby widnieje napis „Made in USA”. W tym samym momencie telefon generala Zeenowiewa przekazuje MMS z centrali. Przy cichym murmurando choru (Blady Strach (A cappella)- male solo) zebrani przysluchuja sie dialogowi:
http://youtube.com/watch?v=hWP_rEWG2xk
Tu mala dygresja techniczna: na prapremiere proponuje amfiteatr w Semipalatynsku, personel wprawny w inscenizacji.
* Podczas tego dialogu dobywa się zza sceny głos duduka, który śpiewa o miłości zwyciężającej przemoc i o duchu, który kruszy atomy. Z wolna milknie głos przy stole, na który wjeżdża wielki tort w orszaku dzieci-kwiatów, wzywających do miłości zamiast wojny. Dzieci-kwiaty rozpylają odpowiednie fermony nad sceną zmieniając klimat. Słyszymy tylko jeszcze westchnienie do słuchawki: „Dmitrij! Kocham cię!”, po czym następuje kolejne interludium orkiestrowe, a na scenie zapada ciemność.
—
Dygresje techniczne:
1) bomba to nie to samo co głowica;
2) dużo piszemy o inscenizacji, a mało o muzyce. Jakieś pomysły?
PS.
A kto zna „Le Grande Macabre” Ligetiego? Bo on już taką operę napisał 😉 (Nie, nie dzieje się na stepach, ale… typ humoru dość podobny. Jest tam i koniec świata; i stosunek sado-masochistyczny; i gdaczący szef tajnej policji.)
PAKu, to jest na razie szkic libretta i ewentualnej inscenizacji (Jak zostac niemieckim rezyserem), a sprawa muzyki to osobny problem. Zapewne czytaja nas laknacy slawy kompozytorzy, ktorzy tylko czyhaja na zgrabna historie, dlatego, zanim nie ustalimy wszystkich prawnych aspektow tworzenia wiekopomnego dziela, nie ujawniajmy zbyt wielu szczegolow. Mozemy ewentualnie podyskutowac o stylu muzycznym, proponuje fusion (klasyczna orkiestra, heavy metal, folk…) Ustalmy tez, kto sfinansuje instrumenty potrzebne orkiestrze z wpisu 7:35 i po ilu godzinach od ich zakupu orkiestra bedzie w stanie zrozumiec wskazowki dyrygenta?
Rozumiem. Fusion jak najbardziej mi pasuje. Plus coś z Ligetiego — np. uwertura na klaksony samochodowe.
Co do zakupu instrumentów — to faktycznie problem (choć można zrobić zrzutkę), ale bardziej mnie interesuje zakup rekwizytu z 11:42…
W sumie ciekawą zabawa byłoby inscenizowanie opery o znanym libretcie wg zasad SNR. Tylko trudno byłoby wspólną operę z dobrze znanym librettem wybrać. Choć zasadniczo typ już mamy: Marię Golvin 😉
A rap?! Co z rapem?! Jak heavy metal się nadaje, to tym bardziej rap! I w choreografii by się przydało Charakterystyczne wymachiwanie rękami), i w kostiumach – wiecie, te portki z krokiem w okolicach kolan…
Rap najwyzej dla Komandy, mudzahedin w burce ma krok niewidoczny.
Alicjo:
Nie rap, ale..
http://www.youtube.com/watch?v=zNgLk-x2tp4
http://www.youtube.com/watch?v=7trldSOwvoA
Ale przecie muzyka odgrywa tu role podrzedna, dziesieciorzedna, zrzedna
A moze w ogole zbedna
Moze tak jednak cos z Cage’a
Alicjo:
Załączyłem dwa filmiki i mnie zatrzymało.
No to pierwszy:
http://www.youtube.com/watch?v=7trldSOwvoA
Filmik drugi:
http://www.youtube.com/watch?v=zNgLk-x2tp4
Do ewentualnych kompozytorow: oczekujemy rzetelnego zapisu nutowego i przyzwoitej artykulacji:
http://youtube.com/watch?v=71hNl_skTZQ
A ten kompozytor to musi być sławny? Bo ewentualnie mógłbym spróbować – tylko muszę sobie najpierw przypomnieć, jak nuty wyglądają 🙂
Kompozytor BEDZIE slawny!
OK, a teraz proszę o opis całej historii w 3-4 zdaniach, bo w opowieści stepowej jeszcze jako tako się odnajdywałem, ale ten skok do Lyonu mnie trochę… no… skonfundował. Może to od mycia okien? Btw, mycie okien – znakomita statyczna scena do arii.
I jedna z moich ulubionych scen. A propos przydatności zapisu nutowego w operze (proszę się nie irytować, że oprócz opery mamy też opowiadających panów):
http://www.youtube.com/watch?v=coENn4UzHsY&feature=related
Bo Lyon Lwowem przecie
Odpowiadam na:
„EmTeSiódemecko, kto gdzie się podział?”
Mój ‚Przewodnik operowy’ 🙁 🙂
Zajrzę później, bo paletko czeka do wykończenia.
Trzmanko! 😀
Oj dawno się tak nie uśmiałam – pomysł z udrapowanym Elvisem – Parysem przedni, i biedna Helena przy barze zapijająca smutek 🙂
Teraz obejrzę drugi filmik.
teresa ma rację: 4’33 Cage’a się wyciągnie do 2’44” i mamy muzykę.
Ja tylko zostawiłbym solo na trójkącie na koniec…..
Noooooo… zwłaszcza koniec interesujący 🙂
To sie nazywa inaczej trojkatura kola
Pak – edaj Ci Boże zdrówko za polepszenie mojego późnojesiennego nastroju.
Wy tu nie dyskutujcie, tylko bierzcie sie do roboty, bo łykend za pasem i tyle Was będzie widać. Nic nie chcę wypominać, ale ostatni kryminał o podbijaniu Korei też zostawiliście rozbabrany i bez efektownego zakończenia!
Na razie podaję do /tekstów, co uzbierałam, zebyscie nie musieli latać po wpisach i wyszukiwać, resztę się doda pózniej.
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Teksty/Libretto.html
W nagrodę za kreatywność coś dla miłośników kotów i Ligetiego:
http://www.youtube.com/watch?v=ZNOJPvfvRrI&feature=related
Weźmy takie koty: tyle pozytywnych wzruszeń dostarczają
a weźmy takiego Ligetiego: kociej muzyki nam do kompletu dodał…. 🙂
Wiec stanelo na tym, ze zapadla ciemnosc…
Merci, Alicjo
*Zapadla rowniez i cisza, z oddali dolatuje lopot skrzydel zgrzytajacych na wietrze
(interludium na rozdanie publicznosci korkow do uszu, à la Ulisses)
Nad scena przelatuje stado seksownych syren (made in France), spiewajacych na melodie Oj, przelecial ptaszek (akcent narodowy, latwiej o subwencje)
po szerokim stepie,
glowica uwiiiidzial Made in USA…
A glowica stala
w stepie sie nie bala
teraz juz ja telepie…
i takie tam
syreny zaczynaja wyc
Glowica nuklearna trzsie sie ze strachu
i UPADA
Rozlega sie huk upadlej glowicy
i co, znowu ciemność widzę, ciemność?
To juz było. Widzę, że dzieło bedzie sie kończyć wiele razy… 😆
i takie tam – uważam za najważniejszą scenę dzieła. Jak publiczność tego nie kupi, to się ją ukatrupi.
Zresztą, będzie tak ładno,
że wsje trupem padną…
zeenie,
koty za płoty,
a Ty do roboty!
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Koty/Koty_rozne/
* Epilog (jeden z kilku mozliwych)
Glowica trafia do osrodka reedukacyjnego dla upadlych glowic lub zostaje sprzedana na ebayu w celu pokrycia deficytu powstalego przy zakupie instrumentow. Duduk bierze slub z Dyrygentowa, Dyrygent zyje na kocia lape z Timurem i Jeanette, Mykola sypie kwiatki i zbiera kapsle, General z Komanda szykuja nocny rajd na Kabul w celu zdobycia strategicznych zasobow sosu kabulskiego extra strong, mudzahedini prowadza ich przez z gory upatrzone przelecze i sopki Mandzurii (dla zatarcia sladow). Graja bebny i tarabany, kurtyna zapada, publika szaleje… Karetki z kaftanami czekaja w pogotowiu.
Media szaleja, opluwaja sie wzajem, rozpoczyna sie kolejna wojna operowa
Piccinistom na pohybel, niech zyje Gluck i vice Wersal
Rzad przylacza sie do upadlych kobiet i tez upada
Nad kula ziemska powiewa powiew rewolucji estetycznej
a pustynia jak byla, tak jest
Dziesiec lat pozniej
Dla zarchiwizowania wszystkich artykulow prasowych, dysertacji, habilitacji, rehabilitacji, nagran, kostiumow, dokumentacji i innych racji w samym sercu Sahary powstaje z popiolow Biblioteka Aleksandryjska, do ktorej przylega najwiekszy na swiecie Gmach Operowy Jednego Dziela, pieszczotliwie zwany Huchette
Ionesco zazdrosci
Publika wali drzwiami i oknami
A na pustyni wieje
(Naturalna sceneria burzy piaskowej)
Syreny zastepuje Feniks
THE END
OK. Zaprotokołowano do wpisu passpartout z 16:12
Te karetki mnie niepokoją, ale jest to, jakby nie było, dramatyczne zakończenie. Nie wiem, czy publika nie wolałaby być ukatrupiona, skoro alternatywą są Panowie w Białych Kitlach i wiadome kaftany…
Nieeeee, to przelom na miare Strawinskiego w Paryzu
Zamieszki byly jak w Villiers-Le-Bel
http://parnas.pl/index.php?co=blog&id=25&idb=710
dla informacji
The End na widok zwieńczenia dostaje palpitacji serca i pada trupem.
Kurrrrrrrrtyyynaaaaaaaaa!
Huragan braw. Tornado braw. Tsunami braw. Powietrzna traba braw.
Traby, surmy, Jerycho
Wiktoria wiedenska!
…no dobra, zakończyłam na trąbach jerychońskich, a jak coś jeszcze będzie do zaprotokołowania, to już ja znajdę i dodam.
Tymczasem udaję się do zajęć wymagających mojej uwagi.
Alicjo, jestes WIELKA
na miare zarchiwizowanego dziela, ktore dzieki temu przejdzie do potomnosci jako zrodlo wszelkich przyszlych inspiracji
Taki Bach XXI wieku.
Kornie
tjc
Pani Tereso!
Dziekuję za uznanie – już foma wiedział, kogo sobie wybrać na sekretarza (nie mylić z sekretarką!) Fundacji! (a jak Fundacja, to są jakieś fundusze, tak a propos? Potrzebuję na gumki-myszki i parę ołówków do pracy biurowej…).
Wracając do ad remu, też mam Czekajów w rodzinie, tyle, że oni nie grali, a latali za sterami samolotów 🙂
Powinna Pani wpisać poniższy adres w rubrykę (pod „dodaj komentarz, adres e-mail) „Strona WWW”
http://www.parnas.pl/index.php?co=talenty&id=42
A teraz kolej na ciasto na pierogi, azymut – kuchnia!
Nie chce tej strony, niestety. Zzarlo dwa wpisy
A moge sie wprosic na pierogi? Zjem trzy (pisemnie trzy) to chyba nie uszczupli…
U mnie nikt nie latal, za to na piechote po stepach sie szwendali, tam od Pakistanu strony
Nasza Droga Sekretarz bardzo dzielnie sobie poczyna, ale przypominam, że poezyje odłogiem leżą… może na zachętę dodam, że wśród poezyji znajduje się też limeryk na cześć Sekretarz 😉
Moi Czekaje z Galicji, ale przeflancowani do Pyrlandii.
Zaraz, zaraz… dzisiaj kasza gryczana z grzybami w sosie, a ciasto na pierogi robie na bliżej nieokreślony dzień, ale niedługo, bo czas robić pierogi na kolacje wigilijną – ja wigilijne robię zawsze z kapustą (kiszoną) i spora ilościa prawdziwków od Tereski z Pomorza (u mnie posucha grzybowa). Można się wprosić, bo zwykle robię z 200 sztuk i zamrażam w porcjach. Mąki mi zabrakło, ciasto za luzne, umyślnego trzeba posłać po mąkę!
Hm. A to szkoda, że nie da sie ten adres wpisać 🙁
A bo to tu tez poezyje mecyje sie pisuje????
No, Pani Doroto, to ja juz chyba sie tu zadomowie na domowo 🙂
A, i wpraszam sie na pierogi
O… chwycilo, ale fortelem
Merci Panie Zaglobooo i dzieki za inspiracje!
Biegne Chopina wykonywac w duzej ilosci
Pani Tereso, polecam zwłaszcza ciągi limerykowe spod wpisów:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=51
i ciąg dalszy pod kolejnym:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=52
A z całkiem niedawna wierszydła spod tego wpisu:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=73
Pani Tereso, ja ostrzegam, miłe złego początki.
Żeby później nie było na nas, że na Chopina czasu brak. 😀
Znowu znikam, chyba mam nadzieję, że ktoś mi zaśpiewa:
http://pl.youtube.com/watch?v=VbPhavkEqOs
Wielkie dzieki za odzew Gospodyni i Gosciom.
Jestescie troche zadziorni, ale Was lubie i bardzo serdecznie pozdrawiam!
Pure nonsense- to jest to! Pradziwa opera (na miare przewodnika) musi sie rymowac wiec :“Uch, kakaja glusz! Hier giebt’s nur ein Busch”. Gratulacje dla passpartout, zna nawet nazwe lionskiego banku! A pani teresa czekaj chyba nie lubi pure nonsense bo nie podoba jej sie melanz Sarkozego z Hitlerem, i mnie tez nie lubi bo jeszcze nie odpowiedziala co ma na mysli piszac „zaczyna sie”. Pani dorocie szwarcman dziekuje za bloga i klase.
janicko,
ja Ci szczerze (mogę przez „Ty”?) napiszę, co sobie wczoraj pomyślałam, czytając Twój wpis. Otóż miałam wrażenie, że oto nagle znalazła się na blogu osoba, która wyłapała pare wpisów i natychmiast „dała odpór”, kompletnie nie mając pojęcia, o czym dyskusja i osoby dramatu .
Gdybyś swój wpis opatrzyła jakąś szczególna kufą (poniżej samouczek), to załapalibyśmy, o co chodzi, a tak – to zostałaś zrozumiana dosłownie, czyli – o co tej janicce biega?! 😯
Wiele osób nie lubi emotikonów (kufy w naszym żargonie), ale one pomagaja podkreślic intencje piszącego i chronią przed nieporozumieniami.
Melanżu Sarkozy’ego z Hitlerem nadal nie rozumiem, mimo wysiłków, może zwoje mam juz zbyt wyprostowane? 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Kierowniczko,
wszystkie poezje będą pozbierane, nie ma strachu! To akurat łatwiej wyłapać niż teksty, dlatego prosiłam o *, bo mi ułatwia robotę. A foma nadal nie dał funduszów na gumki-myszki i ołówki, i jak ja mam sekretarzować?! I do tego Podhalański znowu zapomniał podlać paprotkę!
Tereso – nie ma to jak fortele 🙂
Ale mi się zaległości porobiły – w czytaniu i słuchaniu …. 🙂 … się teraz nie ma co dziwić, że i w partiach są instrukcje … 🙂 …. widać teraz, że polityka czerpie z kultury pełnymi garściami … 😀
miłego weekendu i pozdrawiam ciepło 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=5VmoF83ICJg&feature=related
Muzycznie też 🙂
Mnie sie najpierw zdawalo, ze „janicka” to kolejne wcielenie zeena, bo zarzuty tak absurdalne mogl wysunac tylko ktos tak przewrotny, jak on. Jednak po drugim wpisie opadly mnie watpliwosci i szczeka mi opadla a wlos sie zjezyl 🙁 Wydawalo mi sie, ze wyczucie ironii, humoru i nonsensu mam spore, to tu jednak zrobilo mi sie nieswojo i pewnych skojarzen dalej nie lapie… Tymczasem dziekuje za uznanie 🙂 Notabene: w Credit Lyonnaise mam skrytke na tajne andouillette, ktore moj Francuski Lacznik w miare potrzeby dostarcza pod okreslone adresy. Spelniaja one role ryby w innym poludniowym kraju 😎
Rozumiem, ze „giebt’s” zawiera ekstra aluzje, ze Komanda, to w rzeczy samej russische Möchtegerndeutsche 😉
… a ja nadal nie mam funduszy na gumki-myszki od Prezesa Fundacji i nawet mi się nie śni poprawiać Wasze literówki. Niby czym mam to powycierać, czym, ja się pytam?! A z ołówka też ogryzek został…
I na stugaczki do ołówków też poproszę, bo te co mam, stępione okrutnie.
*strugaczki (lub strugawki, jak kto woli)
Alicjo, my Ci nie pomozemy 🙁 Funduszem w naszej spolce zarzadza jednoosobowo foma – Twoj bezposredni i jedyny Szef. Wystosuj Ty do niego czolobitne podanie z podkresleniem jego wybitnych cech kierowniczych i reprezentacyjnego charakteru Twojego stanowiska (moj Sekretarz swiadczy o mnie) i zazadaj temperowki elektrycznej (a co!) i tuzina olowkow firmy Caran d’Ache.
http://youtube.com/watch?v=71hNl_skTZQ
Alicjo, sorry, pomylka mnie sie zdarzyla, a Ty bez gumki 🙁
http://www.carandache.ch/
zeen zamiast być nick janicka
Woli być jak pi-janicka
Jak są gołe zdjęcia w Stern
To on czyta bardzo gern
Dawać mi tu passpartout
Zaraz w ramkę wsadzę ją…
A w ostatnim z odcinkow Simpsonow Homer zostal spiewakiem operowym. Problem polegal na tym, ze mogl spiewac tylko na lezaca, bo wtedy jego potezny zoladek naciskal w specyficzny sposob na przepone i w en sposob pozwalal generowac operowy glos.
Bardzo komicznie zrobione sceny operowe z Homerem spiewajacym na lezaco w Cyganerii.
W odcinku tem bierze rowniez udzla P. Domingo, ktory podklada swoj glos po swoja rysunkowa postac.
Jak widac nie wszyscy przejmuja sie dyrdymalami o stylu niemiecko-operowym. Z niemieckich oper i tak najbardziej lubie Octoberfest
Jacobsky
Uprzejmie donoszę, że fundusze gumkowe i ołówkowe zostały wdzięcznie zdefraudowane w okolicach Stalinogrodu…
foma nadal defrauduje czy wypadl z okna? 😯
Jak znam życie, to defrauduje właśnie lufcik 😉
Alicjo,
limeryk to ja moge paczkami niemal, jak połamane kredki świecowe, ale na gumki funduszy nie mam (tylko proszę mi nie wyskakiwać z hasłami w stylu, byłaby kiedyś gumka, nie byłoby teraz kłopotu…). Fundacja jest na dorobku i póki Pani Kierowniczka muzycznego blogu nie załatwi nam dotacji celowej w Spółdzielni Polityki, każdy musi się sam dokładać. Sekretarzowanie to nie tylko splendory, ale i ciężka harówka, w tym i literówki… Zresztą podobno nie gumki i ołówki są potrzebne, tylko płyn chłodniczy do szklanych rurek…
Muszę jednak przyznać, że passpartout była niezwykłą siłą pociągową niemiecko-stepowej opery i należy się jej za to jakaś nagroda. Może próbna rola drugoplanowa w którymś z odcinków u komisarza Fomy, może – oficer prasowa Ramka z Zurichu?
passpartout,
jakie pismo, jakie pismo! I to jeszcze czołobitne! Toż on, Szef, bez Sekretarza nie będzie istniał!
Jak się połapie, to niech mnie podejmie pod nózki i poprosi. Może będę łaskawa.
No to ja jako uboga artystka z bogatym wnetrzem zglaszam sie na ochotnika jako sponsor sekretarza (!) redakcji.
Myszke widzialam dzis na ulicy, wyzbieram w metrze, tam wiecej, a karandasze moge dostarczyc pod wskazany adres. Tylko dlaczego nie wiedzialam o tym przed mikolajkami, moglabym sie teleportowac do kominka i wyczyscic sadze… W czynie przedbozonarodzeniowym, oczywiscie.
Pani janicko, ja za dobrze znam historie, zeby takie porownanie Sarkozy’ego i Hitlera brac „à la légère”
A co do absurdow, Pani Dorota pewnie pamieta dawne dzieje…
A co do czasu na Chopina, to to pryszcz, zagra sie na czuja od lat wyrobionego, ale w przyszlym tygodniu wykonuje Szymka naszego narodowego Katota jednego, i tez w duzej ilosci. Cos mi sie zdaje, ze bedzie ciezko!!!!! Help!!! Panie Zaglobo!!!
PS A propos czuja, kiedys licytowalismy sie z kolega, kto wiecej zarobil na Menuecie Paderewskiego. Bardzo to bylo zabawne, a meneuta tegoz wykonuje nawet po czterech whisky z polotem.
No, to odpowiedzialam, moge zdjac te cekiny!
🙂
Ja uwierzyć nie mogę, że Paderek tym menuetem udawał nieznanego Mozarta i że ktoś nawet się nabrał 😯 A propos Mozarta – cudny link Alicji 😀 (już wiem, że przyszedł z Owczarkowego blogu)
A ja właśnie wróciłam z koncertu, na którym wykonano I Symfonię onegoż Katota czyli Szymanka. Uch… rzeczywiście „monstrum kontrapunktyczno-harmoniczno orkiestrowe” i nic dziwnego, że potem musiał po prostu napisać sobie operetę…
Koleżanko Sekretarz! Myszkę to przecież my mamy:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Don_Alfredo/Koty_i_myszka/Myszka.jpg
I to w szufladzie biurka Szanownej Koleżanki!
A dla passpartout ponawiam gratulacje. Trzeba pomyśleć o nagrodzie. Może o jakimś zacnym tytule?
Pozdrawiam wszystkich 😀
passpartout nalezy sie medal z wsadem dewizowym
juz nie mowiac o wpisie w Wikipedii
I tytule, no, wlasnie
Moze konkurs na tytuly
proponuje rozwinac skrot
PassParTout
alias PPR
Prawdziwy Propagator Rozrywki
Pieniezna Pisanka Rynkowa
Piszcziacy Piepsuncius Reksiowy
Ponadnarodowy Ponadczasowy Rokosz
etc…
Sekretarzu Alicjo, zwracam sie z prosba o uzupelnienie Libretta o moj wpis z godz. 01:15 („Uch, kakaja glusz”). Przy okazji prosze o zmiane „Zaspiewamy?” na „Zaspiewacie?”
Co do myszki, to moje koty absolutnie nie zgadzaja sie na wpuszczanie jej do jakichs rurek 😯
passpartout – to myszka też domowa? 😆
A wracając do libretta, to duduk to piękny instrument. Czy dziki? Rzecz gustu 😀
I jeszcze: po komentarzu z wczoraj 14.15 już widzę, co się w tym domu myśli o puzonie 😆 A tak ślicznie trąbi, prawie jak róg alpejski… Może trzeba na nim grać w górach?
„po czterech whisky z polotem” to ja mogę jeździć samochodem, czyli robić użytek z prawa jazdy, którego w normalnych warunkach boję się używać.
A tak, gaz do dechy i cała ulica moja. A co? 🙂
Dzień dobry tu i tam, u mnie srodek nocy.
No tak, mysza się znalazła w szufladzie, że też człowiek sam nie wie, co ma. pewnie jakby tak poszperał, to i jakieś karandasze by się znalazły.
Dlaczego passpartout ma zagrać drugoplanową rolę, foma, dlaczego nie pierwszoplanową, u boku Komisarza?
Do rurek nie wpuszcza się myszek, tylko płyn chłodniczy, passpartout, więc Twoje koty mogą być spokojne. Na razie niech myszy siedzą w szufladzie.
Faktycznie, omsknął mi się jeden wpis, już uzupełniłam. Myszkę za łeb, wytarłam co należy i wpisałam „zaspiewacie”.
Pani Dorotko, dziki duduk, to oczywiscie w muzycznym slangu pelen temperamentu stepowy artysta grajacy na tym instrumencie, ktorego urokowi (brzmieniu) bez reszty ulega piekna Dyrygentowa 🙂 Mnie sie duduk (instrument) bardzo podoba, wiec Dyrygentowa jak najbardziej rozumiem 🙂 Jak brzmi duduk, slychac w pierwszym cytacie muzycznym.
Alicjo, dziekuje 🙂
Zycze wszystkim milego dnia i wybywam w podroz do winnicy w Yvorne, mleczarni w Gruyere i na koncert we wsi kolo Fryburga, gdzie bede „gemshornem” 😉
No jest oczywiście w cytacie muzycznym, tylko trzeba trochę na niego poczekać 🙂
Wzajemnie miłego dnia, smaczno-muzycznego!